Go down
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Biblioteka Sanktuarium

Pią Lut 14, 2020 5:43 pm
Biblioteka to miejsce przepełnione różnymi zwojami i księgami, w których zapisane są najstarsze wydarzenia. Zapiski sięgają nawet I Świętej Wojny, ale nie są dokładne i wielu informacji brakuje.
Dodatkowo, znaleźć tu można informacje związane z medycyną i filozofią. Bogaty zbiór dostępny dla wszystkich tych, którzy potrafią czytać.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Sro Kwi 01, 2020 6:56 pm
___Droga do biblioteki nie była długa. Spory, stary budynek majaczył w tle innych budowli, niższy i trochę gęściej otoczony popękanymi kolumnami. Khamisi od razu go wskazał, gdy tylko wyszli z areny, nie przerywając swoich opowieści. Był typem gadatliwym, to na pewno...
___ - To tam, jakiś kwadrans drogi. Co do mnie... Urodziłem się w dość ubogiej krainie, gorącej i parnej. Mój klan, plemię... Moja rodzina mieszkała w namiotach, zajmowaliśmy się rolą i polowaniem na zwierzynę. Śpiewaliśmy nocami przy ogniach, tańcząc do białego rana... Żyliśmy prostą, spokojną egzystencją, do czasu gdy przybyli Portugalczycy i Hiszpanie. - powiedział z dziwnym, odrobinę chłodnym spokojem. Choć nic w jego tonie nie zdradzało żalu i złości, znając to co działo się w Europie i na świecie, wiadomo było co przybycie kolonizatorów oznacza dla ludzi innych ras niż biała. Jego głos w ogóle się nie załamał, co musiało zdradzać, jak wiele miał opanowania... Bądź dystansu do tego, co się stało. -  Łapali nas, kobiety i mężczyzn, młodych i silnych by jako niewolników sprzedać ich w swoich krajach... Porwali moich rodziców. Nie pamiętam ile miałem lat, gdy ostatnio ich widziałem. Nasza rodzina liczyła sobie jedynie staruszków, którzy nie byli popularni na rynku oraz małe dzieci, które nie przetrzymały by tak długiej podróży. Gdy miałem osiem lat, dostałem to... - wskazał swoją twarz i ramiona, głównie pokazując ozdobne blizny na czarnej skórze. W blasku słońca wyraźniej można było ujrzeć wzór jaki tworzyły – każdy otwór miał swoją konkretną formę, powtarzały się tworząc regularne, drobne i czasochłonne znaki. Dzieło sztuki wyryte w ludzkim ciele... - Gdy chłopiec staje się mężczyzną, przechodzi pewien specyficzny rytuał. Moja babka bała się, że nie dożyję tego dnia, więc kilka lat wcześniej wyryła w moim ciele te znaki, powierzając mnie duchom przodków. Może wierzyła, że obcy, widząc coś takiego, uznają mnie za oszpeconego i nie wezmą ze sobą... Ale porwali mnie, gdy polowałem na króliki na polach. Zaciągnęli na łódź i zamknęli w ciemnej izbie pełnej setek skutych ludzi... – tutaj w jego głosie zabrzmiał gorzki, zmęczony ton, podbarwiony smutkiem. Nie złością, ale prawdziwym współczuciem i żalem. Pewne rzeczy był za trudne, by mówić o nich bez emocji. - Płynęliśmy przez długi czas, było nas tak dużo, że nie można było się ruszyć. Kobiety płakały, mężczyźni krzyczeli, wielu nie dożyło nawet połowy podróży. Siedzieliśmy dniami wśród trupów. To nie jest miłe wspomnienie... - pokręcił głową i umilkł na krótką chwilę. Odgłos ich kroków był przez pewien czas jedynym odgłosem, jaki było słychać na wydeptanej drodze.
___W końcu doszli do drzwi Biblioteki. Khamisi otworzył je, od razu wzdychając ze smutkiem – środek prezentował się marnie. Na wejściu, długi stół i ława zakryte były przewróconymi regałami. Widać było gdzie przybito je do ścian – kawałki zaprawy odpadły od gwoździ, które sterczały okrutnie z drewna. Nagie ściany straszyły szarą zaprawą. Część ksiąg i zwojów leżała jeszcze w nieładzie, znaczna większość została zgrabnie ułożona pod jedną ze ścian w równe stosy. W bibliotece kręciła się piątka dzieci, chłopców, na oko dziesięcioletnich. Na widok Khamisi'ego podbiegli do niego, przekrzykując jeden przez drugiego co udało im się zebrać i co zrobić, tłumacząc czego nie mogli dokonać, bo droga do reszty tomów odcięta była przewalonymi regałami. Mężczyzna uśmiechnął się i pogłaskał jednego z nich po głowie.
___Dobrze, i tak wam dziękuję. Z Arthurem zajmiemy się regałami. Uporządkujcie co się da w międzyczasie, dobrze? I postarajcie nie kręcić się nam pod nogami, jak będziemy przestawiać meble. - polecił, na co dzieciaki zgodnie przytaknęły i skierowały się w inną część biblioteki. Khamisi westchnął, wskazując gestem bałagan, po czym za następnym regałem, który cudem stał, widać było podobną scenę, cztery z mebli przywaliły przewrócony na bok stół... A dalej malował się jeszcze jeden podobny obrazek. W sumie ponad piętnaście starych mebli zostało przewalonych i wyrwanych ze ścian, przez co ucierpiało sporo dobra w postaci ksiąg i zwojów. - Te półki były to od lat, gdy odnawiano wnętrze, przybito je do jeszcze wilgotnej zaprawy gwoźdźmi, by nawet burza ich nie zwaliła, a tu... Ktoś bardzo silny musiał to zrobić... Nie czas na narzekania. Zajmijmy się tymi regałami, które będzie można od razu przystawić do ścian. Mam tu gdzieś narzędzia. – to mówiąc poprawił ubranie i zabrał się do pracy.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Czw Kwi 02, 2020 1:07 am
-Portugalczycy i Hiszpanie... - mruknął Arthur - jeśli to cię pocieszy to nie raz dałem im tęgiego łupnia. Na lądzie co prawda jedynie, bom na morzu nie walczył. Ale mój przyjaciel na Revenge służył. Oj dali łupnia Wielkiej Armadzie. Oj dali.
Porywanie kobiet i dzieci, nawet jeśli byli to zwykli chłopi, a nie szlachetnie urodzeni, nie było niczym dobrym. No chyba, żeby ich na swoich ziemiach osiedlić jako łupo wojenny traktując. To co jednak robili Hiszpanie, nie było uczciwą walką. W Nowym Świecie walczyli z prymitywnymi ludami, które ni zbroi ni prochu nie znały. Na Czarnym Lądzie też słabszych porywali. Oj przydałby się tam dobry rycerz...
Postanowił nie kontynuować tego tematu. To nie mogły być miłe wspomnienia.
Biblioteka była naprawdę w fatalnym stanie. Wyglądała tak jakby Saraceni zaatakowali ją z użyciem opancerzonych słoni...
Na widok dzieci uśmiechnął się. Zawsze lubił dzieci.
-Pewnie, że posprzątamy - powiedział zdecydowanie, ale i wesoło. Po chwili zamyślił się jednak.
Słoń tu nie wszedł. Ciężka jazda też nie. Kto więc narobił tych szkód?
-Tak, z pewnością to jakiś mocarz musiał zrobić. Albo jakaś duża grupa ludzi. A może ktoś zmyślny przy użyciu jakichś lin, bloczków albo dźwigni. Tylko kto i czemu miałby robić takie okropne rzeczy?
To było nie do uwierzenia. W tym miejscu, gdzie mieli być szlachetni rycerze? W tym miejscu, które miała chronić Atena?
Pewnie znowu wdepnął w jakieś gówno... Zupełnie jak wtedy w drodze do Sanktuarium...
Co było jednak robić? Wziął się do pomagania i czekał na rozwój wydarzań.
-Ten wybranek Lazuli to pewnie jakiś mocarz co? - spytał wesoło, żeby nie milczeli przez całą pracę - inaczej by go stłukła zanim zdążyłby się zbliżyć. O, albo jakiś grajek. Nie wiem co kobiety widzą w grajkach. Pobrzdąka taki na lutni, popiszczy na flecie i już jedna z drugą patrzy, jak w święty obrazek.
Nie, żeby nie lubił sztuki czy artystów. Ale niektórzy darzyli ich zbyt wielkim uwielbieniem... Kobiety w szczególności.
Wcale też nie był Lazuli zainteresowany. Po prostu go ciekawiła. Była nie tylko pierwszą kobietą z jaką walczył, ale też go pokonała, co zdarzało się niezwykle rzadko.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Czw Kwi 02, 2020 5:29 pm
___Trochę pocieszyło, przyznaję. - uśmiechnął się nieznacznie Khamisi, przesuwając togę z ramienia wyżej na bark, by materiał nie przeszkadzał mu w poruszaniu się. Poruszył lekko łokciem, po czym obleciał spojrzeniem ogrom zniszczeń. Widać było, że widok ten sprawiał mu pewną przykrość, lecz nie narzekał, tylko od razu brał się do działania. Dzieci podreptały na drugą stronę sali, zajęte układaniem ksiąg oraz zwijaniem zwojów, które przy upadku rozplotły się, zapełniając podłogę długimi pasmami zapisanego różnego znaczkami pergaminu. Robiły to delikatnie, pieczołowicie, ustawiając to, co posprzątały, obok równego rzędu kamiennych tabliczek. W kubełku widać było kawałki kredy, a na paru cienkich płytach ujrzeć można było kształtne literki, zapisane dziecięcą rączką. - Ludzie tu mają krzepę i moc, ale z taką mocą idzie ogromna odpowiedzialność... Nie każdy potrafi jej sprostać. - wyjaśnił Khamisi, podnosząc jedną z przewalonych ław. - Niektórzy mają... Ogniste temperamenty. Nie było mnie tu, gdy to się stało, ale któryś z uczniów zdenerwował się, wpadł w szał, czego efekty mamy przed sobą i zbiegł. Jest to miejsce otwarte dla wszystkich, domniemane śledztwo, to trochę ponad moje siły. - zerknął w bok, na chłopców. - Moi podopieczni nie widzieli, kim był. Trudno, nie będę szukał winnego, gdy należy się skupić na pracy. Jak tylko tu posprzątamy, będę mógł się wziąć za lekcję dla nich. - dodał już z cieplejszym uśmiechem i ze znacznie weselszą miną. Jeden z chłopców widząc, jak bibliotekarz z Arthurem zabierają się za ustawianie regałów, podniósł obie dłonie i energicznie im pomachał, podskakując. Czarnoskóry odpowiedział wesołym gestem. - Zaskakująco dużo uczniów w Sanktuarium jest niepiśmiennych, ale coraz lepiej mi idzie ze zmienieniem tego stanu rzeczy. - dodał z cieniem dumy mężczyzna, po czym wziął się pod boki i przyjrzał przewalonym meblom. - No! Te regały trzeba przymocować... Wpierw możemy podnieść je razem, wtedy jeden z nas je przytrzyma a drugi za pomocą gwoździ i młotka przybije do ścian. - wyjaśnił, podnosząc w górę  gruby, toporny woreczek pełen domniemanych ostrych rzeczy oraz kamienny młotek na drewnianej rączce.
___Gdy plan został już wyjaśniony, zabrali się do pracy. Nie było to wcale takie łatwe, nawet ze sporą siłą rycerza oraz doświadczeniem Khamisi'ego. Regały spadły na ziemię jak karty, jedno na drugie, więc trzeba było je ostrożnie podnosić, każdy po kolei. Odsuwano na boki pozostałe książki i wtedy mogli przymocować meble, by trzymały się równo w miejscu. Bibliotekarz otarł pot z czoła, choć gdy ustawili pierwsze trzy regały, uśmiechnął się i pokiwał głową z uznaniem. Zajęty pracą, wcale nie zamierzał przestać mówić, urozmaicając im czas rozmową. Na wspomnienie o Lazuli zaśmiał się cicho.
___Właśnie nie! A czy grać na czymś potrafi, wiedzy takiej nie mam. Znam go... Poniekąd. Milczeć będę, gdybym powiedział co i jak, skończył bym niezgorzej od Ciebie oraz tego biedaka, który do niej zagadał, gdy rozmawialiśmy przed wyjściem z areny. - uśmiechnął się, podsuwając ławę do podtrzymywanego przez Arthura regału. Stanął na drewnianym blacie i zaczął wbijać gwóźdź w wytartą ścianę mebla, tak, by połączył się z kamieniem za nim. Włożył sobie w kącik ust jeszcze dwa gwoździe, co o dziwo, nie przeszkadzało mu w mówieniu. - Ale kontynuując... Przerwałem w sumie opowieść, choć nie takie były moje zamiary. Zamyśliłem się trochę, wybacz. Lazuli znam odkąd tu przybyłem, mam wobec niej dług wdzięczności. - zajął się wbijaniem drugiego gwoździa, ocenił, czy się trzyma i podjął urwany wątek. - Gdy dopłynęliśmy do Europy, kupił mnie jakiś szlachcic hiszpański... Miałem bawić go udając „dzikusa” w jego ogrodzie, ale uciekłem po kilku dniach, choć, jak widać, wyróżniam się na tle innych ludzi kolorem skóry. Szybko mnie złapano i sprzedawano, przerzucano z rąk do rąk, aż trafiłem do Grecji, do Rodorio... Hm, czy ciekawi Cię ta opowiastka Arthurze? Z chęcią dokończę, jeśli Cię to nie nudzi, albo możemy znaleźć inny temat.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pią Kwi 03, 2020 4:26 pm
-Czemu ktoś miałby wpadać w szał w bibliotece? Chyba jakiś barbarzyńca, którego nauka czytania przerasta. - mruknął Arthur.
Niezależnie od powodu, niszczenie mebli, a tym bardziej ksiąg było bardzo nie rycerskie. Kto wie, może jednak nie wszyscy rycerze byli prawdziwymi rycerzami? Nawet tutaj...
Po tym jak posprzątają należało poszukać sprawcy. Przecież to niemożliwe by ktoś wszedł, narobił takiego bałaganu, a potem wyszedł niezauważony.
Może Khamisi chciał odpuścić i nie szukać sprawcy, ale Arthur był innego zdania. Jeśli nie złapią sprawcy to prędzej czy później postąpi on podobnie. Należało go znaleźć, dowiedzieć się czemu tak zrobił, a potem ukarać.
-Biedaka? Wydaje mi się, że on akurat zasłużył - zaśmiał się Arthur - Ale jeśli jej wybranek to żaden mocarz... Wtedy słusznym jest utrzymanie jego tożsamości w tajemnicy. Jeszcze jakiś upokorzony adorator zechciałby się na nim zemścić. Ludzi bez honoru jak widać nawet tutaj nie brakuje - wskazał głową powstały bałagan.
Choć tożsamość kochanka Lazuli jeszcze bardziej go zaciekawiła nie miał zamiaru o nią pytać. Naprawdę uważał, że nikt nie powinien go znać dla jego bezpieczeństwa.
To wywracało jednak relacje miedzy kobietą i mężczyzną do góry nogami. Normalnie to mężczyzna ma władze, pieniądze i siłę. W relacji Lazuli i tajemniczego mężczyzny wszystko musiało być na odwrót. Czy nie dziwnie mu było? Prawdopodobnie może go zabić jednym ciosem, gdyby chciała. Czy się jej nie boi? Czy aż tak jej ufa? Przecież poziom zaufanie do kogoś kto może cię zabić nim otworzysz usta by wyjaśnić jakieś nieporozumienie musi być zupełnie inny niż w normalnych relacjach.
Z drugiej strony czy na co dzień to kobieta nie musi ufać?
Arthur przypomniał sobie kilka "swoich" kobiet. Czy nie byłby wstanie zabić każdej z nich jednym ciosem? Używając miecza z pewnością. Ręką nawet jeśli nie to i tak mógłby spowodować duże obrażenia. Jednak żadna się go nie bała. Chyba...
-Oczywiście że ciekawi. Nie chciałem jednak prosić o kontynuacje by złych wspomnień nie wywoływać - odpowiedział zgodnie z prawdą. Praca zawsze mniej się dłużyła przy ciekawej rozmowie.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pią Kwi 03, 2020 6:30 pm
___Spokojnie, spokojnie. - od razu powiedział Khamisi na wątpliwości Arthura, zabierając się za przybijanie trzeciego gwoździa. W kilka chwil i w przeciągu dwóch uderzeń młotka zrobił co miał i zszedł z ławy, oceniając swoje dzieło. Regał trzymał się świetnie na swoim miejscu, także pora na kolejny... - Wspomnienia są tylko wspomnieniami – możemy albo się nad nimi rozwodzić, albo zaakceptować je i wysunąć z nich wnioski. - dodał spokojnie bibliotekarz, łapiąc za jeden róg mebla by wraz z mężczyzną go podnieść i przystawić do ściany. Chwilę mocowali się z ciężkim drewnem, by stało równo i prosto. Jedna z półek u dołu była trochę ułamana, więc ukląkł i wbił pod spód gwóźdź, by deska miała się na czym opierać. Podsunął ławę pod regał i wyjmując kilka gwoździ z woreczka, by przymocować i ten mebel do ściany. Utrzymywał bez większego trudu balans na prostej ławie, szybko i sprawnie wbijając gwoździe... Wyraźnie nie chciał kazać rycerzowi czekać i przytrzymywać wysoki mebel dłużej niż było to konieczne. - A ta historia już się praktycznie kończy... Ostałem się jakiemuś objazdowemu handlarzowi ludźmi, a będąc w okolicy uznał, że przyjdzie tutaj, do Sanktuarium. W wielu miejscach na świecie niewolnicy w świątyniach pełnią różne funkcje, myślał, że tu mnie sprzeda... - stuknął młotkiem. Takie to były czasy... Posiadanie niewolnika było drogim, ale powszechnym luksusem, zwłaszcza w Europie, gdzie trafiali ludzie wszelkiej rasy i koloru. - Do bram trafić nie mógł, chroniła je moc Ateny, więc zatrzymał się w Rodorio. Tu są dobrzy ludzie... - Khamisi uśmiechnął się miękko i z pewnym uczuciem, po czym przytaknął lekko głową swoim własnym myślom. - Nikt tutaj nie mógł sobie pozwolić na niewolnika, ani nawet nie chciał w ten sposób decydować o życiu innego człowieka... Więc mnie wykupili. Całe miasto zrzuciło się, grosz po groszu i wyswobodzili mnie z mojej niewoli. - dodał, a w jego głosie zabrzmiała wciąż żywa wdzięczność, jaką odczuwał do prostego, spokojnego ludu niewielkiego miasteczka. Minęły może dwie dekady ot tamtego dnia, ale pamięć o tym pozostała tak samo barwna teraz jak i wtedy. - Był wśród nich wysoki młodzieniec z dwoma kropkami na czole, Shaun. Obecnie to Złoty Rycerz Barana, ale pomagając ludziom w mieście nie miał na sobie zbroi, więc dopiero potem dowiedziałem się, kim jest. Nic nie mówił, ale gdy handlarz odjechał, wziął klatkę w której siedziałem, jakby nic nie ważyła i zaniósł tutaj. Uczniowie dziwili się mi, oglądali mnie ze zdumieniem, niektórzy żartowali, inni byli nieco gniewni... - dodał z pewnym rozbawieniem. Wyróżniał się znacząco na tle innych uczniów, to nie ulegało wątpliwością i choć uczniowie Sanktuarium zdawali się otwarci na wszystko i wszystkich, może pewne rzeczy spotykały się, nawet na początku, z nieufnością i obawą. Osmanie w teorii przyprowadzili ze sobą niewolników, lecz u nich odmiennie, Ci głównie mieli brązową albo białą skórę. Karnacja nie chroniła przed niewolnictwem ani go nie określała, to zależało od ludzi. W każdym razie Khamisi nie brzmiał, jakby miał do kogokolwiek żal za uprzedzenia i pierwsze obawy. Po ustawieniu i tego regału, kiwnął głową Arthurowi, żeby zajęli się kolejnym i zszedł z ławy. - Posłano nawet po Wielkiego Mistrza. - uśmiechnął się. - Pamiętam, przyszedł ze mną porozmawiać, zapewniał, że nic mi nie grozi, ale nie mogłem nic wykrztusić w odpowiedzi. Byłem przerażony. Otworzyli drzwi, ale ja zbyt się bałem wyjść z klatki. Nie wierzyłem w to co mi mówili, przyzwyczajony do innego traktowania. Siedziałem tam skulony wśród prętów, niemal pod bramą koloseum...
___Wtedy przyszła do mnie Lazuli. - dopowiedział po chwili milczenia. Jego ton zmienił się lekko, stając cichszy i melancholijny. - Usiadła obok, mogła mieć wtedy z osiem lat..? Cały czas do mnie mówiła, usta się jej nie zamykały. Dwa dni i jedną noc mnie pilnowała, aż się oswoiłem. - dodał z czymś na kształt rozrzewnienia, unosząc jeden z większych regałów. Nabrał głęboko powietrza do płuc i sapnął cicho, gdy mocowali się z meblem. - Uważaj, te są wyjątkowo ciężkie... Ufff. Przymocujemy ten i można poczekać chwilę, nim zabierzemy się za porządek w ostatniej części. Zrobiliśmy już większość, więc zasłużyliśmy na małą przerwę... - przetarł czoło i wracając do pracy, cały czas kontynuował, by nie przerwać toku myśli. Palcami sprawnie przytrzymywał gwoździe i przybijał je młotkiem, nie tracąc ani na sekundę płynności swej mowy. - Lazuli przyniosła mi wtedy wodę i owoce, była tam, aż ośmieliłem się wziąć ją za dłoń, gdy mi podała. Zajęła się mną jak młodszym dzieckiem, którym należy się opiekować, o głowę wyższym chłopcem, co musiało komicznie wyglądać... - parsknął śmiechem na samo wspomnienie. - Zaprowadziła do hali jadalnej, gdzie pierwszy raz od dawna mogłem najeść się do syta. Obeszła ze mną Sanktuarium, cały czas trzymając za rękę, jakbym miał się zgubić. Za każdym razem jak ktoś się ze mnie śmiał albo żartował, że wysmarowano mnie węglem, biegła z kawalarzami by ich pobić, nawet tymi dwa razy wyższymi od niej. - zaśmiał się głośno i klepnął po piersi. W ciemnych oczach wciąż błyszczały iskierki, gdy taksował wzrokiem regał od góry do dołu i skinął głową, uznając, że gotowe. Gestem dał znać Arthurowi, że o to pora na chwilę przerwy, zszedł z ławy i odłożył swój sprzęt. Zaczął rozglądać się po bibliotece. - Zaraz, gdzie to miałem... A. Dlatego mam wobec niej dług wdzięczności. Jestem uparty, nie wiadomo ile bym tam siedział, a kto wie, może i jeszcze raz spróbował uciec... Gdyby nie ona, nie wyszedł bym z tej klatki. Zaraz wracam. - zniknął za regałem na kilka chwil, wracając z glinianym dzbanem i dwoma kubkami, które postawił na ławie. Były to proste, trochę niezdarnie uformowane naczynia, które zdobiły dość niekształtne gryzmoły, jakby ktoś rysikiem rysował ludziki-patyczaki w jeszcze miękkiej glinie. Khamisi nalał do obu wody i przysunął kubek w stronę Arthura, by mógł ugasić pragnienie. - Dzieło dzieciaków. Kilkoro z nich chciało spróbować wyrabiania naczyń z gliny, więc wypożyczyłem koło garncarskie z Rodorio. Efekt jest... Cóż. - wyszczerzył się rozbawiony i uniósł nieforemny kubek do ust, by wziąć solidny łyk wody. - A później przyszły treningi i książki... Znalazłem tu swoje miejsce, podjąłem się sam nauki oraz uczenia innych i ot, taka moja historia. - wzruszył lekko ramionami, po czym spojrzał serdecznie na rozmówcę. - A jakie to zawiłe drogi losu, sprowadziły Cię tutaj, do nas Arthurze?
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pią Kwi 03, 2020 10:24 pm
Khamisi okazał się mieć bardzo rozsądne podejście co do przeszłości. Mimo, że ta jego nie należała do najciekawszych.
-Wygląda na to, że jednak żyją tutaj ludzie, przynajmniej w większości, szlachetni. - powiedział Arthur podnosząc kolejny regał.
Zachowanie uczniów nie dziwiło go. Ludzie zwykle niezbyt przychylnie reagowali na odmienność. Sam Arthur nie wiedział jakby zareagował kiedyś. Obecnie jednak znał świat na tyle, żeby Khamisi nie wydawał się aż tak dziwny. Ot człowiek, któremu słońce skórę spiekło. Nic w tym dziwnego, on sam nieco pociemniał przebywając we Włoszech czy na Bałkanach. Nie jakoś bardzo, ale na Czarnym Lądzie było goręcej. No i Khamisiego Słońce całe życie przypiekać musiało. Wcześniej jego rodziców, dziadów i pradziadów. Nic więc dziwnego, że się czarny jak węgiel zrobił.
-Też spotkałem Wielkiego Mistrza niedawno. - powiedział Westerling rozmasowując mięśnie. - wydaje mi się że ma jakiś wielki problem. Albo raczej problemy. Pewnie przez wojnę. Do tego wydaje się zbytnio żyć przeszłością. Pewnie ma już swoje lata, choć twarzy przez maskę nie widziałem.
Zaczął się zastanawiać po co te wszystkie maski. To część zbroi? Wielki Mistrz nie wyglądał jak ktoś kto nosi zbroję. Poza tym rozmawiając należało przynajmniej unieść zasłonę i twarz pokazać. Tutaj maski nikt nie zdejmował. Czy była to jakaś dziwna tradycja?
To co mówił o Lazuli też było ciekawe. Czy to możliwe, że on był jej wybrankiem? Nie wyglądał na wielkiego wojownika. To się zgadzało. Co robił na Arenie jeśli nie zajmował się walką? Obserwował? Kogo i po co? Do tego ta ich relacja w dzieciństwie... Broniła go. Pomagała się ze wszystkim oswoić.
Choć były czarnoskóry niewolnik, a obecnie bibliotekarz był tak różny od Lazuli jak tylko się dało to... Niektórzy mówią, że przeciwieństwa się przyciągają.
Może to był powód ataku na bibliotekę? Ktoś chciał się zemścić na nim nie mogąc dać Lazuli rady? Co za plugawy tchórz!
-Bardzo mi się te kubki podobają - powiedział szczerze i wesoło Westerling - jeden mój przyjaciel powiedział kiedyś, że w sztuce nie chodzi o to by malować, czy rzeźbić jak najpiękniej. Czy też żeby jak najwierniej przedstawić to co się widzi. Chodzi o coś głębszego. Chodzi o przekaz i symbolikę. Chodzi o to jakie uczucia wzbudza w nas rzeźba czy obraz. A ten kubek wzbudza we mnie milsze uczucia niż te doskonałe rzeźby półnagich kobiet i mężczyzn, które można w Gracji znaleźć.
Popatrzył jeszcze chwilę na naczynie obracając je w dłoni i oglądając z kilku stron. Uśmiechnął się od ucha do ucha a potem napił.
-Moja historia nie jest ciekawa. Wyruszyłem z domu przeszło 10 lat temu. Walczyłem jako najemnik w różnych krajach i różnych wojnach. Z Osmanami, Hiszpanami, Portugalczykami, Francuzami, z Ivanem Groźnym na Wschodzie. Szukałem przy okazji rycerzy. Tych prawdziwych. Nigdzie ich jednak nie znalazłem. Dopiero kupiec w Wenecji powiedział mi o tym miejscu. Może przypływał tu handlować? Nie ma czego zbytnio opowiadać. Wojny wszędzie są takie same. - machnął ręką.
Czasem opowiadał jakieś anegdoty, jeśli pasowały do aktualnego tematu rozmowy. Jednak historia jako całość nie wydała mu się interesująca.
-Gdy już byłem w Rodorio zdarzyło się jednak coś ciekawego. Ludzie z północy mieli ważną informację dla tutejszego srebrnego rycerza. Dołączyli do mnie i przewodnika z wioski. Było ich trzech. Po drodze dwóch z nich zaatakowało mnie i swojego towarzysza. Teraz gdy o tym myślę... Oni musieli służyć jakiemuś Bogu podobnemu Atenie. Nie rozumieli kosmosu, ale jakiś wrogi rycerz, albo nawet może wrogi Bóg musiał im tą moc dać. Pociąłem ich ciała mieczem, a oni próbowali walczyć dalej. Dopiero przybycie sowy sprawiło, że zginęli na dobre. Czy na Północy są jacyś mroczni rycerze? - spytał.
Może Khamisi rzuci jakieś nowe światło na wcześniejsze wydarzenia?
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Sob Kwi 04, 2020 7:32 pm
___To jest nas dwóch. - uśmiechnął się wesoło mężczyzna. - O wiele bardziej mi się te podobają od innych figurek czy kielichów w świątyniach. Choć przyznam Ci się szczerze, talentu w tego typu sztukach sam nie mam za grosz... Dzieci radzą sobie lepiej ode mnie. Z mojego kubka nie dałoby rady nawet wody wypić! - zaśmiał się Khamisi szczerze ubawiony i klepnął się w kolano. Z serdeczną ciekawością przysłuchiwał się słowom Arthura i choć w przeciwieństwie do jego opowieści, nie było tego wiele, nie wydawał się być tym w żaden sposób urażony. Gwizdnął cicho z podziwem na jego opowieść. - Toż musiałeś zwiedzić kawał świata... - upił łyk wody. - Życie podróżnego wojownika nie jest najlżejsze, zwłaszcza, gdy trzeba cały czas pilnować mieszka, nie mając po drodze do domu. Ale przyznaję... Wyglądasz na rycerza. - pokiwał do siebie głową, sięgając po dzban by uzupełnić wodą swój wesoło niekształtny kubek. - Masz ten charakterystyczny chód osoby, która wiele czasu poświęciła nosząc zbroję i musiała dbać o zachowanie równowagi podczas walki. - powiedział to, nie do końca chwaląc się swoim zmysłem obserwacji, jedynie mówiąc to co zauważył – acz i w tym było słychać uznanie wobec nauk Anglika. Może i Khamisi dorastał w Sanktuarium, wśród uczniów i Rycerzy panujących nad kosmosem, to jednak doceniał sztuki, rzemiosło i zdolności osób nie wojujących energią. Podrapał się po brodzie i spojrzał na regały. - Z Wenecji... Różni ludzie się tu kręcą, rozchodzą się po całym świecie i od różnych handlarzy inne rzeczy kupowałem, księgi przeważnie, nie mam co konfabulować. - zaśmiał się cicho. - Może i któryś z nich był z tego kraju, zależy co sprzedawał. A trudne zadanie sobie dałeś! Poszukać prawdziwych rycerzy... - dodał zamyślony wracając do słów mężczyzny. Zaciekawiła go wyraźnie ta myśl samą swoją ideą, ale nie zdziwił się tym, że ostatecznie trafił tutaj, do Sanktuarium. Jeśli taki był jego los i przeznaczenie, tak po prostu miało być. Odstawił kubek i wysypał gwoździe na blat, rachując w pamięci ile potrzeba do naprawy pozostałych regałów. Skinął do siebie głową.
___Nie wiem czy Ci sprawi przykrość czy wręcz odwrotnie, ale Rycerzy tu mamy kilku, choć... Innych. Nie ma tu pasowania, zakonów, wymagań materialnych czy odpowiedniego rodowodu. - wsypał ostre kawałki metalu z powrotem do woreczka i przygotował młotek. - Musisz mieć odpowiednio silny kosmos by dać radę walczyć Zbroją i to ona musi Cię wybrać... - uśmiechnął się szelmowsko, jakby tylko oczekując reakcji Arthura na swoje słowa. - Wielu od razu nie wierzy, ale Zbroje Rycerzy Ateny mają w pewien sposób własnego ducha. Własną wolę i pamięć. Jest ich osiemdziesiąt osiem i każda jest wzorowana na odpowiedniej konstelacji gwiazd... Każdym Rycerzem opiekuje się jego gwiazdozbiór. - tu wzniósł palec w górę, pokazując sufit. Na wysokim sklepieniu biblioteki majaczyły namalowane gwiazdy, połączone cienkimi, białymi liniami na ciemnym tle. Mapa nieba zawierała główne konstelacje znaków zodiaku, między nimi znajdowały się pomniejsza a każdy był ozdobiony wizerunkiem nazwy – Lwem, Koroną, Lirą... Było to bardzo stare, miejscami już wyblakłe malowidło, ale cieszące oko swoją postacią. - Rycerze walczą w sprawie naszej bogini, lecz zdarza się, że indywidualne czyny i postępki osób, które dzierżą zbroję... Zbroją nie pasują. A biada temu, kogo pancerz się wyrzeknie. Nie dość, że to hańba, to Zbroja nie pozwala się ponownie założyć, porzucając wojownika.
___Tu zamilkł na chwilę, przymykając oczy, jakby rozpamiętywał jakąś scenę, jednakże... Na ciemnej twarzy Khamisi'ego pojawiła się zmarszczka zmartwienia. Brwi ściągnęły się, gdy wsparł ramiona o blat stoły i oparł brodę o dłonie. Chwilę milczał, a kiedy przemówił, głos miał o wiele poważniejszy niż wcześniej i nie brzmiały w nim już te wesołe tony, które towarzyszyły im od momentu spotkania.
___Mroczni rycerze, jak ich nazwałeś, my ochrzciliśmy mianem Widm. To słudzy Hadesa, boga śmierci i podziemia. To przez niego nadciąga Święta Wojna... - powiedział powoli bibliotekarz, ostrożnie dobierając słowa. - Widzisz... Hades i Atena to greccy bogowie, istniejący jeszcze nim nastały czasy, jakie my nazywamy starożytnymi. Hades ma jeden cel – przykryć cały świat całunem śmierci. Nie chodzi mu o nic innego, jak pozbawienie życia każdej istoty, czy to człowiek, zwierzę czy choćby roślina... Bo to jest jego żywioł i jego natura. Poplecznicy Hadesa mówią, że to łaska, gdy zsyła bezbolesną śmierć ubogim, cierpiącym, chorym... Wielu się z tym zgadza, twierdzą, że stworzy nowy świat, a może nawet nie wiedzą za co walczą..? - westchnął cicho, po czym pokręcił głową. - Przyznaję, że zsyłanie cichego, wiecznego snu komuś, kto cierpi, jest darem, lecz w tym przypadku Hades nie będzie się tylko do tego ograniczał. Zgaśnie słońce, zniknie życie. Zabije wszystkich. Mnie, Ciebie, te dzieci.... - machnął ręką w kierunku drugiego końca biblioteki, gdzie jego uczniowie niezmordowanie i ze śmiechem zajmowali się układaniem zwojów oraz ksiąg. Na twarzy wymalowała mu się troska i szczerze zmartwienie podszyte błyskiem nadziei w oczach. - Atena... Atena kocha ludzkość tak bardzo, że postanowiła nas bronić. Schodzi z niebios w ludzkiej postaci raz na ponad dwieście lat, w tym samym czasie, gdy Hades pojawia się na świecie... To trwa niemal od początku świata. Dopóki ktoś nie zabije boga... Do tej pory udało się nam go jedynie pokonać. Święta Wojna powtarza się cyklicznie. Za każdym razem Atena i jej Rycerze walczą z Hadesem i jego Widmami, zawsze wygrywaliśmy, choć, jeśli mogę pozwolić sobie na szczerość, rzadko się zdarzało, by Wojnę przeżył choć jeden Rycerz. - schylił głowę, wiedząc, że zabrzmiało to mało optymistycznie i dawało pewien pogląd na to, jak zabójcza i okrutna jest tego typu wojna. Nie ma niczego gorszego niż potyczka między bogami, zwłaszcza, gdy wciągani są w to ludzie a na szali ważą się losy świata. - Wygraliśmy wszystkie Święte Wojny jakie odbyły się w przeszłości za straszną cenę, ale dzięki temu świat jaki znamy, istnieje... A nadchodzi kolejna. Pojawienie się Ateny to tylko zwiastun tego, co nas czeka. Wróg już wciela w życie pierwsze ruchy... Ich kosmos różni się od naszego, poznasz od razu. Jest... Mroczny, ciemny, budzi lęk. Ich zbroje są czarne a gdziekolwiek się pojawiają, sieją śmierć i zniszczenie, bez szacunku dla ludzkiego życia. Widma znajdziesz na całym świecie, tak jak wojowników Ateny. Być może jeden z nich użyczył swojej energii by zmanipulować, kontrolować czy omamić tamtych biedaków, o których wspominałeś... Kto wie. Jeśli sami nie potrafili posługiwać się kosmosem, ta pomoc Widma mogła im bardziej szkodzić niż wspomóc, nic dziwnego, że interwencja Ateny zniweczyła ich plany... Bo to na pewno była jej sprawka. - w końcu na ustach Khamisi'ego pojawił się uśmiech, zwracając uwagę na wzmiance o sowie. Nie pytał nawet o jej szczegóły, od razu domyślając się o co chodzi. - Ciekawi mnie natomiast wiadomość z północy. Pytanie tylko, do którego Srebrnego Rycerza... Daidalbore szkoli uczniów na Wyspie Andromedy, Dunee daleko, za obrzeżami Carstwa Rosyjskiego. Nie mam pojęcia czy to mogła być Lazuli, Ariel chyba niekoniecznie... - tu już zaczął mówić bardziej do siebie, ale zaraz się otrząsnął. Wstał, zabierając młotek i gestem wskazując ostatni dział, gdzie wystarczyło tylko poustawiać trzy przewalone regały. Pora zabrać się do pracy. - Uwińmy się z resztą, będę mógł szybciej znaleźć księgi o które prosiłeś. a nawiasem mówiąc... Ta osoba z północy przybyła z Tobą do Sanktuarium? Z chęcią bym się dowiedział o co chodzi. - dodał, gdy zebrali się do naprawy ostatnich mebli.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Sob Kwi 04, 2020 10:04 pm
-Fakt, rycerze są tu inni niż się spodziewałem. Tylko ile razy w życiu dostaje człowiek to czego się spodziewał? Nieczęsto - odparł filozoficznie.
Zbroja wybierająca rycerza? Może to powinno Arthura dziwić. Ale nie dziwiło.
-Słyszałem już o mieczach, które swego rycerza wybierają. Czemu by więc zbroja miała nie wybierać? - wzruszył ramionami - Jestem jedynie ciekaw czy mnie jakaś wybierze i jaka to będzie. Oby złota, podobno najlepsze - zaśmiał się.
Słuchał uważnie co Khamisi mówił o widmach. Było to tak samo niepokojące jak i ciekawe. Utwierdzało go też w przekonaniu, że tutejsi rycerze są rycerzami prawdziwymi. Prawdziwszymi niż jakikolwiek jego przodek. Walczyli wszak z czystym złem.
Na wspomnienie dzieci wzdrygnął się.
-Więc nie możemy przegrać - powiedział ponuro, lecz stanowczo. - Skoro poplecznicy Hadesa uważają że śmierć to zbawienie, to ją dostaną! - zawołał i uderzył pięścią w stolik tak mocno, że kubek się przewrócił. Zabijanie dzieci było szczytem niegodziwości.
To wszystko tylko bardziej motywowało go do trenowania. Nie mogli przegrać. Po prostu nie mogli. Stawka była zbyt wysoka. Najwyższa jaka może być. Życie na Ziemi.
-Jeśli już wcześniej były te wojny i znamy ich przebieg należy dokładnie zbadać ich przebieg i opracować odpowiednią strategię. Skoro wygrywaliśmy zawsze to z pewnością wygramy także tym razem. - powiedział stawiając ponownie kubek. Powoli napełnił go wodą.
Nie był może wielce uczony w liczbach, ale jeśli przez tyle czasu wygrywali to niemożliwe wręcz wydawało się by teraz przegrali. To było nieprawdopodobne by przy tylu zwycięstwach akurat teraz przydarzyła się porażka.
-Powinienem chyba czuć się zaszczycony, że Atena mi pomogła. Będę musiał podziękować kiedyś osobiście. - powiedział i zamyślił się.
Czy to coś oznaczało? Czy miał jakiś ważny cel skoro pomogła mu sama Bogini? A może był to zwykły przypadek? Może pomogłaby każdemu? A może to on miał zdecydować, swoimi przyszłymi działaniami czy to był przypadek czy nie?
-To był srebrny rycerz... Orfeusza? Nie, nie Cefeusza! Miał ze sobą jakiś łańcuch o ile dobrze pamiętam. - podrapał się po brodzie. - Tak to musiał być Cefeusz. No i jeszcze jedna sprawa. - zmarszczył brwi - Żadne tam Carstwo Rosyjskie. Prawowitym władcą Rusi jest władca zasiadający na Krakowskim tronie. Moskale to niegodne pomioty Mongołów. Ach gdyby Koroniarze więcej ducha okazali. Byśmy z Batorym choćby i na Moskwę poszli, a tak? Wątpię by jeszcze nadarzyła się okazja, żeby Moskali pobić. O zajęciu samej Moskwy nie wspominając...
Umilkł uznając, że zareagował zbyt ostro.
-Tak, możemy go odwiedzić, choć nie wiem czy coś powie. Mi nie chciał powiedzieć...
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Wto Kwi 07, 2020 5:43 pm
___Hmm... Jeśli to Cię ciekawi, coś powinienem na ten temat znaleźć... - ożywił się Khamisi. Rycerz rycerzowi nierówny – większość uczniów Sanktuarium, w tym tych w Zbrojach, nie uczestniczyło w prawdziwych, srogich bitwach na śmierć i życie. Doświadczenie kogoś, kto zna temat z bliska potrafiłaby rzucić światło na pewne rzeczy, także... Czarnoskóry pokiwał do siebie głową, rozglądając się po regałach. Część była pusta, w końcu dopiero co je przymocowali. - Acz najpierw znajdę tę, o które pytałeś jeszcze na arenie. - wyjaśnił spokojnie, gdy zbierał gwoździe. Priorytety już mieli ustalone... Bibliotekarz wcale się nie przejął kolejnymi słowami ani wybuchem Arthura. Prawdę mówiąc, nie drgnęła mu nawet powieka, ale w zamyśleniu potarł brodę, rozważając jego słowa. Uzupełniały w końcu ważne informacje... - Bardzo możliwe... Sprawy polityczne świata zewnętrznego nie docierają tutaj tak często, jak bym chciał. Ostatni przybyły od Dunee uczeń mówił o dumnym Carstwie, ale z drugiej strony, jego rodzina bardzo sobie ceni Fiodra... Fiodora Pierwszego, bodajże? - Khamisi uśmiechnął się kącikiem warg i podrapał po policzku. - Nie raz trafiali się tu uczniowie z wrogich sobie krajów czy frakcji... Może to przysparzać na początku trudności, przyznaję, jednak my staramy się być ponad pewne konflikty. Trochę nie mamy wyboru. - wyjaśnił z cieniem smutku, gdy przeszli do następnej części sali, by zająć się pozostałymi regałami. Ostatnie trzy półki trzeba było podnieść i odpowiednio przymocować do ściany... Trzeba było podkasać rękawy i wziąć się do pracy. - Nie walczymy wszakże w ludzkich bitwach, tylko boskich. Nie mówię tego, by nas wywyższać ponad inne sprawy, tylko po to, by niektórym uświadomić... Jeśli nie odrzucimy na bok naszych uprzedzeń i nie będziemy walczyć razem przeciwko Hadesowi, nie będzie do czego wracać po Wojnie. - westchnął ciężko Khamisi, sięgając po młotek, by przybić do ściany grube, pociemniałe ze starości drewno. - A Cefeusz, to na pewno Daidalbiore. Co do informacji, okaże się, pewnie pilnie jej strzeże, a to Atena i Mistrz zadecydują, co z nią zrobią.
___Szybko, choć nie bez trudu uporali się z końcówką pracy. Półki w kilku miejscach były pęknięte i tam, gdzie Khamisi nie mógł ich naprawić, po prostu zostały puste miejsca – wyjął z nich deski, by nie ryzykować zarwania się mebla pod ciężarem ksiąg. Oznajmił, że uda się do Rodorio po kilka rzeczy i przyniesie ze sobą nowe, ale i tak wykonali kawał dobrej roboty. Przytrzymywanie wysokich na dwa albo trzy metry półek nie było łatwym zadaniem, a przebijanie się przez drewno i kamień kawałkami metalu również... W końcu bibliotekarz krytycznie przyjrzał się ich dziełu i uśmiechnął się szeroko do Arthura.
___Skończone! No. - klasnął w dłonie zadowolony, po czym skierował się na drugi koniec pomieszczenia, rozglądając się na boki i omijając zgrabne stosy ksiąg i zwojów. - Jesteście tam? - zawołał, a jednocześnie odpowiedziały mu dziecięce głosy. Chłopcy podeszli do nich, niosąc różne naręcza książek. Khamisi uśmiechnął się wesoło i pomógł im pozbierać resztę porozrzucanych ksiąg, które jak wcześniej, zostały poustawiane w schludnych rzędach. Były tam najróżniejszego formatu pergaminy, bogato zdobione, ale też niewielkie, niepozorne. Mężczyzna uśmiechnął się do Arthura. - Układaniem książek zajmę się później. Tytuły tutaj miałem posegregowane, a trochę trudno prosić chłopców, którzy dopiero uczą się czytać, o rozpoznawanie tytułów w obcych językach. - dodał, polecając chłopcom usiąść przy ustawionej prosto ławie. Rozłożył na blacie tabliczki, szmatki oraz paski kredy, kładąc przed sobą cienką tabliczkę z podstawowym łacińskim alfabetem. - Mam jeszcze jedną prośbę. - zwrócił się do mężczyzny. - Przez ten bałagan, trochę czasu zajmie mi szukanie ksiąg o które prosiłeś. Nie chcę, byś pomagał mi tu na darmo, więc pójdę je od razu znaleźć... W międzyczasie, czy byłbyś skłonny chwilę chłopców przypilnować? Przerobiliśmy już alfabet oraz pisanie swoich imion, zaczynamy proste zdania.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pią Kwi 10, 2020 10:21 am
-Dumne Carstwo - burknął Arthur - może Moskwiczanie tak sobie myślą. Ale ty jako człek wykształcony powinieneś wiedzieć, że jeszcze sto lat temu żyli pod butem mongołów. To jest Saracenów przebrzydłych. Ten cały Fiodor natomiast... Szkoda nawet słów. Carem Wszechrusi się mieni. A skąd się ta Ruś wzięła? Z kijowa. Prawdziwa Ruś, to Ruś Kijowska. Reszta to tylko podbite przez Kijów prowincje. A kto Kijów ma? Król co w Krakowie zasiada. Sam ich Car natomiast to człek słaby, chorowity, i realnej władzy nie mający. Jak mi przyjaciel spod Płocka pochodzący pisał, tam prawdziwe rządy Godunow sprawuje. - wyjaśnił - no, ale nie będę się o to wszystko bił z jakimś Moskalem, jeśli tutaj przebywa.
Arthur nie cenił sobie Moskali. Dla niego byli małym księstewkiem, które rozrosło się ostatnimi czasy i miało o sobie wielkie mniemanie. Czy Moskale uczestniczyli w jakiejś wyprawie krzyżowej? A gdzieżby. Ich Księstewko wtedy nawet nie istniało. Nawet Koroniarze w Wyprawie jednej czy dwóch udział wzięli. Chociaż pogan mieli pod bokiem.
Carowie Wszechrusi. Paradne. Co następne? Jakiś Szkot ogłosi się Królem Angielskim?!
-Tajemnica czy nie. Uważam, że powinienem ją poznać - powiedział stanowczo - przelewałem krew, żeby ta tajemnica dotarła do adresata.
Teraz co prawda Westerling chciał skupić się na innych sprawach. Musiał poznać Kosmos i techniki oraz sposoby walki, jakie tutaj obowiązują. Wiedział, że z braku doświadczenia bardzo w tym względzie odstaje od reszty. Nie miał zamiaru jednak całkowicie odpuścić tej sprawy.
-Och z chęcią ich przypilnuje - oświadczył i uśmiechnął się - Proste zdania powiadasz... - Westerling zamyślił się. - Dobrze to pierwsze zdanie. Najpierw piszecie wy, a potem piszę ja i pokazuję jak być powinno. "prawdziwy rycerz nigdy nie powinien żądać nagrody za swe czyny" - podyktował, potem napisał sam i pokazał gdzie popełnili błędy - Następne zdanie "Dobry władca powinien jednak zawsze dzielnych rycerzy hojnie nagradzać, inaczej by w nędzę popadli" - powtórzył poprzednią czynność. Następnie wychylił się i rozejrzał uważnie czy Khamisi jest względnie daleko, a potem podyktował półszeptem - "Wszystkie widma to psie syny, toteż tak jak wściekłe psy ubijać je bez litości należy"...
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pią Kwi 10, 2020 7:19 pm
___Khamisi  przytaknął tylko na słowa mężczyzny, nie wchodząc z nim w dyskusje. Stan polityczny świata był dla niego czymś względnym, i to nie do końca dlatego, że większość życia przesiedział w bibliotece. Jedne kraje uznawały zwierzchnictwo innych, lud w państwach akceptował rożnych władców, nie wspominając o wojnach między osobami odmiennych wyznań... Oddawszy swoich uczniów w opiekę Arthurowi, bibliotekarz odszedł gdzieś między półki, krzątając się wzdłuż regałów i wyszukując odpowiednie tomy. Poruszał się po bibliotece bez większego trudu, nie patrząc na opisy poszczególnych działów, instynktownie wiedząc, gdzie co leży, na jakiej półce i w którym miejscu. Trochę mniej szczęścia miał z wyposażeniem mebli, które wylądowały na podłodze – uczniowie zbierając księgi i zwoje nie przyglądali się opisom ani zawartości, więc wszystko leżało pomieszane na kupie. Czarnoskóry mężczyzna przykucnął przy pagórkach z książek oraz stosach pergaminów, przeglądając je i starając się znaleźć obiecane wcześniej książki. Mruczał do siebie cicho, oceniając różne tomy, a gdyby się wsłuchać, można byłoby rozróżnić fachową ocenę różnorakiej literatury. W jego dłoniach znajdowała się już jedna z ksiąg, ale czegoś jeszcze potrzebował...
___Tymczasem niedorostki siedziały grzecznie przy stole z Arthurem, ucząc się pisać. Na pierwsze zadeklarowane zdanie, zaczęli cicho skrobać kredą po tabliczkach, choć wymienili między sobą ukradkowe spojrzenia. Jeden z chłopców, piegowaty z szarymi oczami wywalił język i przekrzywił głowę podczas pisania. Najmniejszy, drobny blondynek zrobił wielkie oczy i zaczął kreślić niepewnie literki i wyraźnie się przejął, gdy udało mu się zapisać tylko połowę zdania. Gdy Arthur wskazał mu, gdzie miał błędy, wytarł je szmatką, powoli poprawiając swoje pismo i dopisując resztę. Gdy chłopcy podjęli się kolejnej próby pisarskiej, piegowaty zmarszczył brwi i przeczytał to co napisał.
___ - Czyli rycerze nie mogą prosić ludzi o zapłatę za to co robią, tylko król im ją daje? - zdumiony spojrzał na Anglika, jakby nie wiedząc, jak zrozumieć to co ma przed sobą. - A jeśli król nie ma pieniędzy to rycerz, nawet jak głoduje, nie może prosić o pomoc czy zapłatę innych? - podrapał się po policzku, wyraźnie intensywnie nad tą zagwozdką gdybając. - To jak wtedy pracuje?
___ - Hej, myślisz, że Atena płaci Rycerzom? - zastanowił się któryś inny, co do rozpuku rozbawiło jego kolegę obok.
___ - … To za długie! - zamarudził ciemnowłosy chłopiec siedzący przy rogu stołu, ostentacyjnie wskazując to co napisał. - Kham kazał nam pisać „Rycerze dbają o wszystkich” i tego typu rzeczy, a nie takie... Długie... Coś. - powtórzył, skrobiąc się po nosie i patrząc w dół na swoją tabliczkę. Zmarszczył brwi, niezadowolony, po czym podrzucił w dłoniach kredę, wyraźnie zniechęcony do dalszego pisania.
___Przy trzecim zdaniu nastąpiło pewne poruszenie – otóż sformułowanie użyte przez rycerza wywołało pewne rozbawienie wśród chłopców. Jeden uniósł bojowo pięść w górę i chciał krzyknąć „psi synu”, ale piegowaty oprzytomniał i zatkał mu usta dłonią nim waleczny okrzyk wypełnił całą bibliotekę. Blondyn siedzący nieopodal Arthura pieczołowicie starał się wszystko zapisać, po czym niepewnie pociągnął go za rękaw, pokazując swoje „wisciekle psy”, na czym kończyło się zdanie.
___ - Nie zdążyłem napisać reszty... - wybąkał przepraszająco.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pią Kwi 24, 2020 10:56 pm
-Tak rycerze powinni pomagać bezinteresownie - wyjaśnił dzieciom - to właśnie odróżnia rycerzy od zwykłych ludzi. Rycerze powinni robić wszystko dla dobra innych. Jeśli pracujesz i przyjmujesz zapłatę, to pracujesz tak naprawdę dla siebie. Przyjęcie gościny w zamian za pomoc jest jednak jak najbardziej właściwe. Żeby być dobrym rycerzem wystarczy mieć czyste serce i robić to co ono podpowiada. - uśmiechnął się.
Było to co prawda nieco utopijne, ale tak to przecież powinno wyglądać. Nie wspomniał też o innych cechach rycerza, upraszczał. Mówił jednak do dzieci. To wszystko powinno być prostsze.
-Rycerz jednak jak każdy człowiek musi z czegoś żyć. Dlatego właśnie król rozdawał rycerzom ziemie. Na tej ziemi pracowali sami, albo pracowali na niej chłopi. A jako, że ziemia była własnością rycerza oddawali mu część plonów. - wyjaśnił dzieciom w bardzo uproszczony sposób zasady sytemu feudalnego. - Nie wiem czy Atena płaci rycerzom, ale z czegoś żyć muszą. Jeść coś, ubrać się w coś itd. - właściwie sam nie wiedział jak to wszystko wygląda tutaj. Niemniej ktoś musiał tych wszystkich rycerzy utrzymywać. Nie mówiąc o uczniach. Jeśli trenowali większość czasu to raczej nie mieli go zbyt wiele na uprawianie ziemi... Z drugiej strony on sam dostał chatkę i kawałek ziemi. Czy powinien to jakoś zagospodarować?
Westerling roześmiał się widząc scenę z zatykaniem ust.
-Będzie z ciebie wojownik, jeśli będziesz się pilnie uczył i dużo trenował - zmierzwił włosy bojowo nastawionemu chłopcu- nauka wydaje mi się tutaj chyba nawet ważniejsza niż ćwiczenia fizyczne. Wygląda na to, że tutaj walczy się bardziej umysłem niż ciałem, a może nie umysłem, ale duszą... - zastanowił się. Tylko czym właściwie była dusza? Była nieśmiertelna. Szła do nieba, gdy się umarło, ale... Czy to wszystko było aktualne? Skoro Atena była boginią? Czy to wykluczało istnienie Stwórcy?
Potrząsnął głową nie czas był się teraz nad tym zastanawiać.
-No dobrze, to teraz prostsze zdanie. Miodowe ciasteczka są bardzo dobre - powiedział.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Sob Kwi 25, 2020 12:00 am
___Oh. - zwiesił głowę jeden z chłopców na słowa mężczyzny, wyraźnie strapiony. - Wczoraj dostałam miedziaka od kwiaciarki, bo pomogłem jej nosić wazony z kwiatami... Chcę być Rycerzem! - dodał dumnie, po czym podrapał się po policzku, a mina mu trochę zrzedła. - … Czyli powinienem go oddać? - zwrócił spojrzenie na Arthura rozczochrany młodzik, niepewny co do tego, jak ma teraz postąpić wobec nowej informacji o wartościach wyznawanych przez rycerzy.
___ - Mój tata pracuje na roli za miastem. - odezwał się blondynek, zmazując ręką zapisane słowa, kompletnie nie przejmując się tym, że ma dłoń białą od kredy. - Uczniowie przychodzą mu pomóc i część plonów zanosimy Sanktuarium! To tak jak chłopi pracujący na ziemi rycerza..? – przekrzywił głowę, przyswajając sobie tę analogię, na co przytaknął mu młodzik siedzący obok. Chłopak o nietypowym odcieniu włosów, bo ciemnozielonym, który do tej pory milczał, teraz zmarszczył lekko brwi i nos.
___Rodorio leży na ziemi Sanktuarium, więc wszyscy mieszkańcy dzielą się różnymi rzeczami ze świątynią, plonami czy swoimi wytworami. - powiedział odrobinę tylko beznamiętnym, a kapkę przemądrzałym głosem. - Za to Rycerze ich chronią, a uczniowie pomagają im w pracy oraz pozostałych trudach. Jak staremu Melowi zdechły konie, to w czasie orki przyszli uczniowie i w jeden dzień przekopali wszystkie pola. - wyjaśnił, na co blondynek pokiwał głową ze zrozumieniem, a piegowaty wyszczerzył się, rady z pochwały Arthura. Naraz to uniósł dłonie w górę bojowo... Niemal wdrapał się na ławę, by pokazać, jak potrafi wypiąć mięśnie ramion, ale koledzy, jak zawsze czujnie, go powstrzymali. Widać było, że są zgrani oraz, że są przyzwyczajeni do narwanego temperamentu swojego piegowatego przyjaciela.
___ - Khamisi mówi, że walczy się wszystkim! Ciałem, umysłem i duszą, dlatego oprócz ćwiczeń uczymy się i medytujemy... Tylko ja nie lubię medytacji. - oklapł nieco. - Jest nudna, ale Kham mówi, że tak można obudzić swój kosmos, więc próbujemy...
___ - To dlatego, że nie umiesz myśleć i od razu zasypiasz! - burknął z rozbawieniem ciemnowłosy.
___Nieprawda! - obruszył się chłopiec. - Nemei powiedział, że tylko walką można obudzić kosmos prawdziwego wojownika!
___Ale Kham go ma, bo medytował. - przypomniał ten chłopiec o ciemnozielonej czuprynie i to teraz piegowatego usta wykrzywiły się w podkówkę. Już nabierał powietrza, by mu odpowiedzieć, gdy któryś inny pokręcił głową i powiedział...
___Mieliśmy pisać. – na co zdając sobie nagle z tego, że wciąż z nimi siedzi mężczyzna, który miał z nimi pracować, z większym czy też mniejszym ociąganiem, chłopcy wrócili do swoich tabliczek. To zdanie zapisali bez żadnych błędów, ale nad czytelnością pisma, wiadomo, trzeba by trochę popracować...
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pon Kwi 27, 2020 1:53 pm
-Nie ma potrzeby oddawać miedziaka - powiedział Arthur uśmiechając się dobrodusznie - Jeden miedziak to niewiele. To symbol okazujący wdzięczność. To jest jak najbardziej właściwe. Podobnie jak przyjęcie gościny. Podstawowa różnica jest taka, że zapłaty się oczekuje, albo wprost żąda. Rycerz nie powinien tak postępować. Ale drobne rzeczy będące wyrazem wdzięczności może przyjąć. Trzeba jednak uważać, żeby nie przyjąć zbyt wiele. Często się zdarza, że najubożsi okazują wdzięczność dużo bardziej niż zamożni. Nie po rycersku byłoby zabrać komuś ostatni bochenek chleba. Nawet jeśli ktoś go oferuje bo jest wdzięczny za pomoc. Nie zrobiłeś więc nic złego - wyłożył rozczochranemu po czym pogłaskał go po głowie swoją wielką dłonią. Przez chwile nawet rozczochrany nie był przez to rozczochrany. Ale tylko przez chwilę...
System o którym opowiedział zielonowłosy był wręcz idealny. Wszystko tak jak być powinno. Rycerze byli opiekunami ziemi, która należała do Ateny. Chłopi pracowali i dzielili się plonami oraz wytworami swojego rzemiosła.
Szkoda, że takie zasady nie obowiązywały wszędzie. Na świecie rycerze stali się zarządcami i handlarzami. Wykorzystywali też chłopów bardziej i bardziej zabierając im coraz więcej lub żądając coraz większych sum za dzierżawę ziemi. Nie byli już opiekunami. Stawali się wyzyskiwaczami i Arthur nie miał złudzeń. Będzie tylko gorzej...
-Musisz jednak pamiętać, by zawsze mierzyć siły na zamiary - powiedział do blondynka - Nie sztuką jest iść do boju w pierwszej linii. Sztuką jest walczyć w pierwszej linii i przeżyć. - o tak, Arthur widział nie raz takich, którzy rwali się do walki. Zwykle młodziki. Wielu z nich zginęło myśląc, że są świetnymi wojownikami. Nie byli...
-Co do duszy to jeszcze nie wiem, ale umysł i ciało muszą w boju stanowić jedno. Nie można zastanawiać się jak zadać cios. Nie ma na to czasu. Trzeba go zadać - powiedział i wykonał błyskawiczne cięcie ręką jakby była mieczem. Uważał przy tym jednak by niczego ani nikogo nie trafić.
-O kosmosie też wam wiele nie powiem - zrobił teatralną pauzę - poza tym jak sam go odblokowałem - powiedział i uważnie obserwował reakcję dzieciaków. Chwilę później uniósł dłoń, żeby dobrze widzieli. Zamknął oczy, skoncentrował się. Skupił energię w dłoni i otworzył oczy. Iskry zaczęły przeskakiwać między palcami. Znacznie wyraźniej niż za pierwszym razem.
-Po prostu zajrzałem w głąb siebie i on tam był. Może niektórzy potrzebują ksiąg by go zrozumieć i znaleźć, a inni medytacji. Może jeszcze innym sam się ujawnia podczas walki? Sami musicie znaleźć swoją drogę - zakończył poważnie.
Pozwolił dzieciakom ponownie się usadowić, a potem podyktował kolejne zdanie.
-Muszę poznać siebie - powiedział i sam się nad tym zamyślił.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pon Kwi 27, 2020 4:28 pm
___Na słowa Arthura chłopiec wyraźnie się uspokoił, chociaż przez chwilę był widocznie zagubiony. Jakby faktycznie zastanawiał się, czy przyjęcie drobnej monety było czynem godnym rycerza. Poskrobał się chwilę po policzku, unosząc wzrok w górę, gdy dłoń rycerza zmierzwiła mu i tak już rozczochrane włosy... Po wszystkim pokiwał do siebie głową.
___… Nie miałbym jak miedziaka oddać... - wymruczał – Wczoraj kupiłem za niego ciastko i już je zjadłem. - powiedział trochę ciszej pod nosem, choć z wyraźną ulgą, po czym złapał za kredę, by zacząć pisać kolejne zdania, podczas gdy blondynek wiernie kiwał głową, słuchając pilnie rycerza. Na to jego kolega o ciemnozielonych włosach ukradkiem wywrócił oczami, wracając do swojej tabliczki i zmazując ostatnio zapisane słowa, by zrobić miejsce na następne. On jedyny się nie wzdrygnął, gdy Arthur wyprowadził cios przed siebie – na nagły ruch pozostała czwórka podskoczyła i z podziwem uśmiechnęła się, a piegowaty znów próbował poderwać się z ławy – na co w porę przytrzymali go koledzy. Gdy temat zszedł na kosmos, rozległ się chóralny odgłos zachwytu, gdy dzieciaki wychyliły się z ław bardziej, by tylko przyjrzeć się iskierkom na dłoni mężczyzny. Ciemnowłosy tak się wygiął, że spadł z ławy i właśnie zbierał się z posadzki mrucząc coś do siebie i otrzepując ubranie. Ktoś powtórzył cicho jak mantrę „zajrzeć w głąb siebie”, a pozostali pokiwali głowami.
___Znajdziemy naszą drogę! I skopiemy rzyć Hadesowi! - krzyknął piegowaty okazując swoje narwane uosobienie, po raz kolejny, na co reszta chłopców znacząco położyli palce na ustach, sugerując mu, by się uciszył. Młodzik stropił się nieco, siadając z powrotem do ławki i już grzecznie biorąc w dłoń kredę.
___Drobny chaos został złagodzony i uczniowie wrócili do nauki pisania. Około dziesięć minut później dało się słyszeć spokojnie kroki Khamisi'ego, który wyłonił się zza zakrętu z naręczem ksiąg w rękach. Uśmiechnął się na widok zaangażowanych uczniów i położył na blacie przed Arthurem kilka rzeczy.
___Proszę, mam to, o co prosiłeś. - powiedział, wyraźnie ze swoich poszukiwań zadowolony. Zerknął na chłopców, którzy również się do niego uśmiechnęli, a jeden nawet mu pomachał. Bibliotekarz odmachał mu, jakby to wcale nie było dziwne i zwrócił się do mężczyzny. - O obrotach sfer niebieskich, rozprawa o atomach Demokryta oraz paru innych jego tezach. Ponieważ nie były zebrane w jednym tomie, zaznaczyłem strony, gdzie się zaczynają w tych księgach. - wskazał trzy egzemplarze i na samej górze położył zwój pergaminu. Stary, nadgryziony zębem czasu i zaskakująco mały, nie większy niż sześć, może siedem cali. Sądząc po zawiniętym na dwóch drewnianych kołkach pergaminie, samej lektury nie było aż tak dużo... Choć akurat z tym Khamisi obchodził się bardzo delikatnie. - A to jeden ze skarbów tej Biblioteki. Zapisał to Złoty Rycerz Bliźniąt, za czasów ostatniej Świętej Wojny. Dzieło ma ponad dwieście lat... Obawiam się jednak, że ta konkretna lektura nie może opuścić murów Biblioteki. – dodał, przepraszającym,ale spokojnym tonem. - Pozostałe możesz ze sobą zabrać i oddać po przeczytaniu, to jednak musiałbyś zgłębić na terenie księgozbioru. Możesz śmiało usiąść z nami albo, jeśli wolisz ciszę, trochę dalej. Gdyby coś było nieczytelne, możesz i mnie zapytać, znam ten pergamin niemal na pamieć.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Wto Kwi 28, 2020 11:52 am
Dzieci walczące z Hadesem... Nie wiedział o nim co prawda zbyt wiele, ale oczywiste wydawało się, że jest potężny. Te dzieci nie miały szans, nieważne jak będą się starały. Było tylko jedno wyjście. Sam musiał pokonać Hadesa.
-Dziękuje, to bardzo mi pomoże - zwrócił się do Khamisiego, zaznaczenie stron z pewnością pomoże - Zapiski Złotego Rycerza... - to musiało być coś wyjątkowego. Złoci byli przecież najsilniejsi. Czy było lepsze źródło wiedzy niż zapiski jednego z nich? Z pewnością jego wiedza o kosmosie była ogromna. Zarówno praktyczna jak i teoretyczna. Pytanie tylko ile z tego da się zrozumieć? Była to zapewne wiedza zaawansowana... Niemniej Arthur postanowił spróbować. Nawet jeśli nie zrozumie wszystkiego od razu to ta wiedza gdzieś w umyśle będzie i będzie jej można użyć, gdy stanie się bardziej zrozumiała.
Nie raz w życiu bywa tak, że nie rozumiany pewnych rzeczy, które czytamy, czy słyszymy. Albo tylko nam się wydaje, że rozumiemy. Tak naprawdę jasne stają się jednak dopiero po latach.
-Czy inni złoci rycerze też spisali swoje spostrzeżenia? - spytał -porównanie opinii wielu rycerzy byłoby bezcenne. Najpierw jednak sprawdzę, czy rozumiem chociaż jednego z nich.
Arthur postanowił usiąść na uboczu, żeby się lepiej skupić. W pierwszej kolejności planował przeczytać kilka razy zapiski złotego. Potem zabrać się za pozostałe księgi.
Przeciągnął się, usiadł najwygodniej jak się dało, co przy jego masie nie było zadaniem łatwym, ułożył z ksiąg mały stosik i zabrał się za czytanie

Początek treningu
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Sro Kwi 29, 2020 8:01 pm
___Obawiam się, że nie wiem. To jedyny tak szczegółowy zapis jakim dysponuję, reszta informacji była przekazywana ustnie, z pokolenia na pokolenia... - powiedział bibliotekarz, podczas gdy dzieciaki zerkały zaciekawione na Arthura, wnioskując, że z książek uczy się ciekawszych rzeczy niż oni podczas nauki pisania. Jeden z chłopców aż wygiął usta w podkówkę na znak drobnej rebelii. - Być może Wielki Mistrz czymś o kosmosie dysponuje, choć nie mam pewności. - przyznał Khamisi. - Sam podarował mi ten zwój, więc prawdopodobnie, to jedyny taki egzemplarz... Pozostałe zapiski na temat kosmosu, mniej lub bardziej odpowiadają temu co masz przed sobą, jednak nie są tak rozbudowane i tak jasne... Chociaż myślę, że gdybyś miał okazję, możesz porozmawiać na ten temat z Mistrzem albo którymś ze złotych Rycerzy. Na temat kosmosu wiedzą najwięcej z nas. – wyjaśnił spokojnie, dając Arthurowi czas by zastanowił się i zdecydował, którą lekturę wybierze pierwszą. Nie zdziwiło bibliotekarza, że sięgnął po zwój pergaminu, więc już mu nie przeszkadzając, skupił na sobie uwagę uczniów i kontynuował lekcje. Rycerz tymczasem udał się na ubocze, gdzie mógł usiąść w ciszy i spokoju, bez rozpraszających chichotów i śmiechów chłopców.
___Delikatny, pożółkły pergamin krył w sobie bardzo staranne, kształtne pismo. Wstęp, ozdobiony ryciną w kształcie złotego pierścienia, był zaskakująco krótki i treściwie opisywał zamiary Rycerza Ateny, czyli zapisanie wszystkiego, co wie, na temat tajemniczej energii kosmicznej. Następnie...

___Imię było nieczytelne.
___Tylko symbol zodiaku Rycerza, Bliźniąt, nakreślony złotym atramentem podpisywał cały pergamin.

___OOC Koniec przygody.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Sro Kwi 29, 2020 10:46 pm
Westerling ostrożnie rozwinął pergamin i zaczął czytać.
Już po wstępie zatrzymał się na dłużej.
Wydawało mu się, że rycerz sam sobie przeczy. Najpierw stwierdza, że kosmos jest materią, a potem że energią... Przecież to było sprzeczne ze sobą. Czy coś może być energią i materią jednocześnie?
Ale co jeśli to nie jest sprzeczne? Co jeśli tak naprawdę wszystko jest energią? Co jeśli materia tak naprawdę nie istnieje? Jeśli jest iluzją? Energią, która przybiera widzialne formy? Ogień jest energią bez wątpienia. Da się go zobaczyć, poczuć. Ale nie da się go wziąć w dłoń. Nie jest materialny. Stwarza tylko taką iluzję. Co jeśli to co można wziąć w rękę też jest iluzją, tylko lepszą?
Zamyślił się nad tym głęboko.
Dalej wcale nie było lepiej. Co definiuje człowieka? Wydawałoby się, że dusza. Ale skąd wzięła się dusza? Jeśli wszystko powstało w jednej chwili w jakimś wybuchu... Wtedy i dusze musiały wtedy powstać. Pytanie tylko co one robiły wcześniej? Przecież świat jest stary. Czy bogowie to wobec tego dusze, które posiadły ogromną wiedzę o kosmosie? Jednak wciąż mają ludzkie ciała i umysły. To sprawia, że mają wady?
No i to zimno... Skoro kosmos jest energią to czemu jest zimny? Zimno wydaje się energii przeciwieństwem. Jej brakiem wręcz...
Zamyślił się nad tym. Jeśli kosmos to energia wtedy gorąco jest normalne. Wtedy jak z ogniem, im większy tym gorętszy, ale to zimno... Czy więcej ognia może stworzyć zimno?
Rozbolała go głowa. To wszystko było zbyt skomplikowane.
Dołożył pergamin i postanowił się przejść.

koniec treningu
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Sro Kwi 29, 2020 11:59 pm
Wszystko co przeczytał miało sens. Wiedział i czuł to. Wiedział też jednak, że czegoś mu brakuje. Jak starożytna mozaika, której powypadały elementy. Nie można zobaczyć co przedstawia obraz dopóki się wszystkiego nie ułoży.
Musiał więc poukładać wszystko. Zacząć od czegoś prostszego. Zrozumieć podstawy.
Chodził przez chwilę po bibliotece, po czym ponownie usiadł przy biurku.
Zabrał się za zapiski Demokryta. Oczywiście, żeby dojść do czegokolwiek musiał założyć, że filozof ma rację. Dopiero jeśli okaże się że nie widać rozwiązania będzie można założyć, że autor się mylił...
Więc wszystko składa się z niewyobrażalnie małych cząsteczek. To wszystko zgadza się z tym co pisał Złoty Rycerz. Cały świat składa się z maleńkich atomów, które powstały na początku świata. Wszystko jest takie same, ale jednocześnie bardzo różne. Atomy mogą się wszak ułożyć w nieskończenie wiele form. Tak jak z maleńkich ziarenek piasku można stworzyć wszystko.
Atomy poruszają się bezustannie.
To druga ważna informacja. Atomy są materią. Ale samo poruszanie się to energia. Energia wprawia je w ruch...
Czyli tak naprawdę wszystko jest mieszaniną energii i materii w różnych proporcjach! Kosmos może być więc praktycznie czystą energią. Może być też jednak czystą materią.
Ten, którego używają rycerze jest praktycznie czystą energią. Toteż nic dziwnego, że jest gorący.
Czemu jednak jest zimny?
Jest gorętszy, bo więcej energii. Jeśli dać atomom więcej energii to znaczy, że będą poruszały się szybciej. Wszak ruch to energia.
Zimno, jeśli jest energii brakiem oznacza, że atomy trzeba zatrzymać. Ale jak to zrobić. Przecież trzeba energię zabrać, a nie ją dodawać.
Zastanawiał się nad tym długo, ale nic nie potrafił wymyślić.
Wreszcie zdenerwowany odsunął się od biurka i uderzył pięścią w pięść. Tak jakby zderzyły się podczas pojedynku.
Zrobił to i dostał olśnienia.
O to właśnie chodzi. Obie pięści miały energię. Zderzyły się i obie zatrzymały. Tak to musi działać! Atomy są ciepłe bo się poruszają. Ale jeśli poruszają się w lewo wystarczy je uderzyć z odpowiednią siłą z prawej strony i się zatrzymają. Nie będą miły żadnej energii. Żadnego ruchu. Zimno absolutne...

Początek treningu
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pią Maj 15, 2020 7:47 pm
Teraz zabrał się za naukę od drugiej strony.
Skoro dowiedział się już nieco o najmniejszych elementach wszechświata warto było dowiedzieć się nieco o jego elementach największych.
Zaczął czytać "O obrotach sfer niebieskich". Robił to długo, uważnie, powoli. Niektóre fragmenty czytał po kilka razy.
Wreszcie wstał od biurka, zaczął je okrążać jednocześnie obracając się wokół własnej osi jakby robił pirułet w szermierce. Tyle że wolniej. Biurko to pojawiało się, to znikało... Było w miejscu, a jednak raz miał je przed oczami, a raz nikło. Zupełnie jak słońce na horyzoncie.
Ruch pozorny... Czyli jednak ten człowiek miał rację. To mała Ziemia krąży wokół wielkiego Słońca. Tak samo jak inne małe planety, niczym dworzanie kręcący się wokół Króla...
Co jednak nakazywało im tak krążyć? Jaka siła kazała wszystkim planetom formować kule? Jaka siła wprawiła je i utrzymywała w ruchu? Nie tylko te tutaj. Wszystkie gwiazdy na niebie musiały być dalekimi słońcami. Wokół nich musiały krążyć niewidzialne planety...
Ile ich było?
Nieskończenie wiele. Ten ogrom go przeraził.
Co jednak utrzymywało cały ten wszechświat w harmonii? Czemu planety krążyły tak a nie inaczej? Skąd miały energię na swój ruch? Czemu formowały takie kształty, a nie inne? Czemu atomy poruszały się tak, a nie inaczej? Kto wprawił i utrzymywał wszechświat w ruchu?
Nie znalazł zadowalającej odpowiedzi w księgach.
Znalazł ją jednak w małym pergaminie złotego rycerza. Kosmos. To kosmos wszystko zaczął, wszystko wypełniał, w istocie był wszystkim. Nim, dziećmi, drzewami, planetą, słońcem, gwiazdami...
To wszystko było przytłaczające. Ale chwilę później pojawiła się jeszcze jedna myśl.
Skoro kosmos jest we wszystkim, w istocie jest wszystkim, to czemu rycerze nie korzystają z jego mocy? Czemu nie czerpią energii z trawy, z drzew czy od innych ludzi? Czemu czerpią ze swego ciała i duszy?
Przez dłuższą chwilę nie znajdował odpowiedzi. A potem sięgnął po kubek i zrozumiał.
Ręka. Łatwo było nią poruszać, bo była jego. Mieczem umiał walczyć doskonale, ale jednak było to coś obcego, było tym znacznie trudniej poruszać niż ręką. Dobre opanowanie miecza wymagało wiele nauki.
Czerpanie kosmosu z otoczenia też musiało być trudne. Z pewnością nieporównywalnie trudniejsze. A jednak gdyby to opanować, gdyby móc czerpać ze wszystkiego, to moc byłaby wręcz nieograniczona... Człowiek stałby się...
-Bogiem - wyszeptał.
Czy tym w istocie byli Bogowie? Ludźmi którzy nauczyli się czerpać moc z całego otoczenia, i stali się niewyobrażalnie potężni?
Po co więc potrzebowali ludzi? Rycerze, którzy opanowali dobrze kosmos, którzy po spotkaniu z Lazuli wydawali się bardzo potężni teraz wydali mu się słabi jak dzieci. Czym było czerpanie z własnej duszy wobec czerpania z wszechświata? To było jak bazgroły 3 latka w porównaniu z dziełami Leonarda, które kiedyś widział. To było tak prymitywne...
Złoci Rycerze wydawali się teraz nic nie znaczącymi robakami w porównaniu do Bogów. Jawili się jako 3 letnie dzieci siedzące na drewnianym koniku i wymachujące drewnianym mieczykiem. A mieli walczyć przeciwko niezmierzonej hordzie Mongołów. Tak jawili się teraz Bogowie.
A on był robakiem w porównaniu do Złotych Rycerzy... Nie miał co do tego wątpliwości.
Co on tutaj robił? Pomiędzy Bogami i szaleńcami, którzy myślą, że mogą się z Bogami mierzyć?
Sam czuł się jak trzylatek bawiący się w wojnę. Mały, bezradny. Nigdy jeszcze tak się nie czuł. Zawsze nawet jako dziecko było dość silny, żeby nawiązać walkę ze starszymi. Nawet jeśli nie równorzędną walkę, to jakąś walkę zawsze, a teraz...
Rozumiał, że jest bezradny.
Może lepiej byłoby się wycofać? Przecież nie złożył jeszcze przysięgi. Z jednej strony wycofanie się byłoby niehonorowe. To ucieczka, ale... Czy można to stosować w tej sytuacji? Gdyby jakiś Król nakazał rycerzowi szaleńczą szarżę na tysiące okopanych wrogów, wyposażonych dodatkowo w setki armat to czy odmowa byłaby plamą na honorze? To co tu się dział przerastało nie tylko zwykłych ludzi. To przerastało nawet ich wyobraźnię!
-What i am supposed to do? - powiedział sam do siebie i schował twarz w dłoniach.
-What are you supposed to do? - usłyszał w głowie głos swojego nie żyjącego już dziadka - After all these years on wars, you dont know what to do? You oughta ashamed yourself!
-Nie rozumiesz z czym tu mamy do czynienia... - mruknął Arthur cicho - to nie na ludzką głowę... Zmiażdżą mnie jak robaka w pierwszej walce. Niewiasta rzucą mną jak szmacianą lalką, a co dopiero złoci? O Bogach nawet nie wspominając... Umrę i nawet nie spowolnię przeciwnika.
-Więc umrzesz. Mój dziadek umarł, mój ojciec umarł, ja umarłem. Twój ojciec-mój syn kiedyś umrze i ty też. W każdej bitwie umierają setki, albo i tysiące ludzi. Każdy kiedyś umrze i nikt tego nigdy nie zmieni. Jedyne co możesz zrobić to wybrać jak umrzesz. Jeśli chcesz umrzeć jako stary dziad w łożu srając pod siebie to opuść to miejsce. Ale jeśli jesteś Westerling. Jeśli w twoich żyłach płynie moja krew, a nie jakiegoś stajennego to będziesz tego żałował do końca swoich dni. Masz szansę zginąć w walce z Bogami. Czy może być zaszczytniejsza śmierć?
-Co jest zaszczytnego w byciu zgniecionym pod butem jak robak... - westchnął Arthur.
-Nic. To w walce z całych sił, nawet z dużo silniejszym przeciwnikiem jest zaszczyt. Nie wygrasz z Bogiem. Ale jeśli staniesz naprzeciwko niego, jeśli pokonasz strach, jeśli zadasz choć jeden celny cios...
Westerling popatrzył na swoją pięść.
-Uderzyć Boga. Jeden jedyny raz. A potem umrzeć...
Wygranie było niemożliwe. Walka dłużej niż kilka sekund zapewne też.
Ale gdyby wykorzystać to, że przeciwnik jest pewny siebie. Gdyby z zaskoczenia zadać jeden jedyny cios...
Patrzył na swoją pięść i już wiedział. Wiedział że będzie trenował dzień i noc. Choćby przez następne 10 lat. Tylko po to, żeby zadać ten jeden cios. Jeden cios, a potem może umrzeć.

koniec treningu
Zandalian
Zandalian
Liczba postów : 20

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Pią Sty 15, 2021 9:04 pm
Szedł i szedł przez siebie, zapominając i o zmęczeniu po treningu, jak również o głodzie, który powoli także się już pojawiał. Głowa była za to przepełniona wszelakimi myślami, co tłumiło wszystkie inne odczucia. Kto by pomyślał, że ot taki jeden zwykły dzień może przynieść taką moc rewelacji. Ze spotkaniem Złotego Rycerza na czele. Co prawda jednak już bez możliwości spotkania drugiego, ale żaden znak takiej gwarancji nie dawał. Za to lekki wietrzyk dawał nadzieje, że właśnie tutaj zaiskrzy coś niebagatelnego.
A Zandalian znał tę drogę i to miejsce bardzo dobrze, bowiem nieraz tu bywał, w Bibliotece Sanktuarium. W sumie można stwierdzić, że było to jedno z jego ulubionych miejsc, od zawsze. I chociaż nie zawsze zgadzał się z wszystkimi sztywnymi schematami czy frazesami, zapisanymi na kartach, to jednak zawsze podchodził do nich z szacunkiem.
Wszedł do budynku do biblioteki. Ah, jak cudownie znów było poczuć zapach tego miejsca. Zdecydowanie potrafił ukoić skołatane myśli. Chłopak zaczął się też zastanawiać się czy znajdzie tu kogoś, kto również o tej porze zapragnął odnaleźć jakąś trudną odpowiedź. Gdzieś pomiędzy regałami majaczyły jakieś sylwetki. Skręcił w lewą stronę wzdłuż jednego z regałów, bo odnaleźć historię najnowszą. Być może to tu dowie się czegoś o obecnych Złotych Rycerzach. Wziął do ręki jeden z tomów z góry, przetarł palcami po zakurzonej okładce, otworzył księgę i zanurzył się w niej jak kamień w wodę.
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Sob Sty 16, 2021 3:14 pm
MG

Zandalian przewracał strony księgi, szukając informacji o Złotych Rycerzach. Niektórych poznał z opowieści Afrodyzjusza, ale tajemnicą owiani byli jeszcze ci pozostali, których nie wymienił. Co się z nimi stało? Jaki spotkał ich los?
Zandalian natrafił na pewne ogólne zapiski dotyczące Złotych Rycerzy i ich funkcji. Najwięcej razy opisywane było, że istnieje 12 Złotych Rycerzy, choć tu i ówdzie pojawiała się liczba 13. Czy to mógł być błąd?

Są najpotężniejszymi, prawie niezwyciężonymi wojownikami w armii Ateny, służącymi jej od czasów mitologicznych. Noszą 12 Złotych Zbroi, które odpowiadają konstelacjom zodiaku. Są najtrwalsze i najpotężniejsze spośród 88 Zbroi Konstelacji. Złoci Rycerze szczycą się w pełni opanowanym Siódmym Zmysłem, zwanym esencję Cosmo, która zapewnia im cudowne zdolności, takie jak możliwość ataku z prędkością światła.
Stoją na straży Sanktuarium. Każdy pilnuje Domu Zodiaku, których jest 12 i które trzeba pokonać, by dostać się do komnat Wielkiego Mistrza i Ateny.

Kolejne zapiski mówiły o tym, że Złoci Rycerze bywają różni, że ich osąd nie zawsze był sprawiedliwy (rzadkie przypadki pojawiające się na przestrzeni różnych czasów), ale zawsze przyświecała im lojalność dla swojej bogini.

"(...) jeśli jednak przyjrzymy się bliżej, wydaje się, że walczą o miłość i sprawiedliwość na wszelkie sposoby, jakie uznają za właściwe. Mają bardzo charakterystyczne osobowości, kochają i nienawidzą; mogą wydawać się dość religijni i filozoficzni lub przedkładać przyjaźń ponad swoje życie i oficjalne obowiązki."

Zandalian trafił także na imiona Złotych aktualnej epki. Wśród nich znajdowali się ci, o których wcześniej opowiadał Afrodyzjusz, czyli Antara, Shaun i Nemei. Oczywiście, z dopisanym zodiakiem odpowiadającym za noszoną zbroję.

- Koziorożec - Kaka
- Wodnik - Sadal
- Ryby - Alrescha
- Baran - Shaun
- Byk - Atlas
- Bliźnięta - Kastor
- Rak - Tarf
- Lew - Nemei
- Panna - Arhat
- Waga - Khodo
- Skorpion - Antara
- Wężownik - Af/////////
- Strzelec - Rukbat

Co ciekawe, przy znaku Wężownika, imię było nieczytelne, jakby ktoś specjalnie przy nim majstrował. Dziwna była ta księga. Nie wszystko zawarte w niej miało sens.
Sponsored content

Biblioteka Sanktuarium Empty Re: Biblioteka Sanktuarium

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach