Go down
Eric D. Blythe
Eric D. Blythe
Liczba postów : 28

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Komnata Erica Empty Komnata Erica

Wto Lut 18, 2020 1:56 am
Chociaż znajdująca się na czwartej kondygnacji zamku,  przestronna dwuizbowa, komnata oddana do dyspozycji Erica, nie różniła się początkowo, od wszystkich znajdujących się w zamku, już parę dni po przybyciu na miejsce młody lord zaczął nadawać jej własny co dziwne bardzo ascetyczny styl, ale chociaż wnętrze  wciąż było teraz powoli nabierało cech właściwych domowi poszukiwacza prawdy.  

Tak więc, dwie z czterech ścian, Północną i lwią część zachodniej  głównej izby zajmowały świeżo zrobione  regały na książki, oraz dwie szafy. Jedna na ubrania, druga zaś na wszelkie przybory i zapasy alchemiczne jakimi obecnie dysponował młody badacz . Kolekcja książek, które pyszniły się zdobnymi grzbietami na półkach regałów,  powiększała się zaś sukcesywnie acz stanowczo zbyt powoli jak na gust Blythe’a.  
Południową ścianę komnaty, te znajdującą się  naprzeciw wejścia, poza dużym, wysokim oknem wychodzącym na ogród i stanowiącym jedyne źródło naturalnego światła w pomieszczeniu zajmował, olbrzymi, stół o prostej by nie użyć słowa, prymitywnej konstrukcji. Mebel ten Służył Ericowi, głównie jako  miejsce prowadzenia badań alchemicznych, których w żadnym razie nie zamierzał poniechać.  Pod stół wsunięto  dwa równie prostej konstrukcji stołki. Środek pomieszczenia pozostawał pusty, co w zasadzie nie mogło dziwić, zważywszy na to, że każda z niższych zjaw, często ćwiczyła w samotności, by nie zbłaźnić się przed innymi adeptami śmierci na placu. Po lewej stronie okna, mniej więcej w połowie jego wysokości umieszczono zaś prostą żerdź, którą z reguły w chwilach odpoczynku od samotnych eskapad zajmował pierzasty pupil obecnego rezydenta.  Wschodnia ścianę pomieszczenia zajmował kaflowy kominek, oraz dwa wyświechtane fotele, rzecz dość niespotykana w tym zamku i jeden z głównych powodów dla którego Eric zajął to właśnie pomieszczenie.

Naprzeciw kominka  mniej więcej, w połowie długości zachodniej ściany między dwoma regałami, znajdowało się natomiast  przejście do alkowy. Oddzielone od głównej części ciężką bordową kotarą pomieszczenie, nie większe niż osiem na trzy metry kwadratowe, wyposażone było w kilka najpotrzebniejszych sprzętów.  Jednoosobowe łóżko umieszczone naprzeciw wejścia, sekretarzyk, zajmujący podobnie jak stół w drugiej sali,  poczesne miejsce pod oknem (znacznie mniejszych rozmiarów niż to w komnacie głównej),  wygodne krzesło, niewielki stolik, oraz….olbrzymią balie, która gdy nie używaną, wciśnięta w najdalszy kąt  pomieszczenia czuwała oparta posępnie o ścianę niczym strażnik. Jedyny przejaw luksusu w całej komnacie stanowiła zaś srebrna patera zawieszona dzięki pośpiesznie dorobionemu uchwytowi na kołku, stanowiła jedyną zdaje się namiastkę luksusu służąc Blytheowi za substytut lustra.    

Wartym nadmienienia, choć nie wartym głośnego rozgłaszania faktem jest to że, kominek w głównej izbie, stanowi nie tylko przyjemne źródło ciepła. Po naciśnięciu odpowiedniej kombinacji, ceramicznych kafelków, kominek odsuwa się nieznacznie, odsłaniając przejście do pokoju obok, które całkiem i zupełnie przypadkiem, upodobał sobie brat Erica, Nathan. Historia o tym jak, bracia przejście odkryli choć wysoce krotochwilna pozostaje tajemnicą braci, dość powiedzieć, że potrzebowali do tego dużo wrodzonego farta, sporą dozę sprytu i przynajmniej cztery kwaterki whisky.


Ostatnio zmieniony przez Eric D. Blythe dnia Wto Lut 18, 2020 3:29 am, w całości zmieniany 1 raz
Eric D. Blythe
Eric D. Blythe
Liczba postów : 28

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Komnata Erica Empty Re: Komnata Erica

Wto Lut 18, 2020 3:27 am
Nie spał już od paru godzin. Nie było to w zasadzie nic nadzwyczajnego, całe swoje życie poświecił zgłębianiu tajemnic świata tego i innych. Próbował zrozumieć rzeczy, które dla większości ludzi nie tylko były niezrozumiałe, ale po prostu nie miały racji bytu. Co więcej, nie próbował tylko zrozumieć, nie chciał ich wyłącznie dotykać przez aksamitne rękawiczki, niby eksponatów raz na jakiś czas wyciąganych z kufra dla perwersyjnej uciechy. O nie, on chciał nimi zawładnąć, zupełnie i całkowicie, a to samo z siebie stanowiło nie lada wyzwanie, nawet bez towarzystwa brata który zapamiętywał wszystko w mgnieniu oka jakby go Pan natchnął. Od maleńkości nauczony był nadrabiać, pracować nocami kiedy jego braciszek przewracał się na drugi bok. Gonić, a w takim wypadku trzeba być gotowym poświęcić parę nic nie znaczących godzin snu. Tylko, że nie chodziło tylko, oto i on doskonale o tym wiedział. Nie, wcale nie szło o Nathana, czy o badania prawda? Chodziło o tamto. O dojmujące uczucie porażki, o bycie niegodnym, niechcianym, niepotrzebnym. Niekochanym ? To przez to wszystko, co wydarzyło się tam, co noc budził się zlany zimnym potem otoczony tylko przez cisze. Kretynizm. Zerwał się na równe nogi, z krzesła, w które zapadł, gdy tylko oporządził się i ubrał po przebudzeniu. Napędzany irytacją na własną nielogiczność. Wpadł do salonu jak burza, choć rzuciwszy okiem na stół zmienił szybko plany nagłego opuszczenia komnaty i zmitrężył chwile by nalać sobie szklaneczkę wina, akurat tyle by osuszyć do końca, niedopitą wczoraj butelkę. Cóż za niezwykły zbieg okoliczności! Przez chwile delektował się, ciężkim i cierpkim smakiem rubinowego trunku. Jego blade policzki nabrały nieco życia a, w umyślę zapanował względny ład. Odstawił kubek i rozciągnął się ostrożnie, by rozluźnić mięśnie, w tej chwili czuł, każdą starą ranę, każde zadrapanie i skaleczenie jakiego kiedykolwiek doświadczył. Jednak był to ból na granicy świadomości, niemal wyimaginowany, być może faktycznie fantomowy. Seria ćwiczeń oddechu ostatecznie odegnała poranną handrę. Trzeba było coś ze sobą zrobić, rozruszać się, przestać myśleć. Nie tak znowu dawno słyszał jak Nathan wychodzi, ze swojej komnaty. Jeśli go nie wezwano przed oblicze Najwyższej Pani. O tej porze dnia mógł być tylko w jednym miejscu. Dlaczego by do niego nie dołączyć i nie spuścić mu lania, zupełnie jak za dawnych czasów?

Pięć minut później, był już w drodze na arenę.

Start treningu


[z/t]
Eric D. Blythe
Eric D. Blythe
Liczba postów : 28

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Komnata Erica Empty Re: Komnata Erica

Pon Mar 30, 2020 11:58 pm
Kiedy drzwi komnaty zatrzasnęły się za nim głucho był już odrobinę bardziej spokojny. Jednak równie daleki od wewnętrznej równowagi. Z namaszczeniem oparł włócznie o ścianę przy drzwiach i rzuciwszy, płaszcz na oparcie jednego z foteli, odetchnął. Wrażenia po spotkaniu z Pandorą, pełgały w jego wnętrzu niczym płomień w całości pożerający jego ciało, umysł i duszę. W najlepszym razie można było uznać że był po prostu, rozproszony w najgorszym, że był kompletnie rozbity. Przez chwile starał się skupić na przeglądaniu i przygotowaniu rzeczy niezbędnych do podróży. Głównie alchemicznych ingrediencji, które mogły okazać się mniej lub bardziej przydatne. Bynajmniej nie do wyleczenia matki hrabiny nawiasem mówiąc. Odkrywszy jednak, że wszystko miał zawczasu przygotowane zgodnie ze zgoła pragmatyczną i dokładną naturą, wściekł się tylko i trzaskając drzwiami tak że, zdawał się obudzić ze snu kurz bodaj z wczesnego średniowiecza. Po czym znów miotał się moment po komnacie niczym wściekła ćma. Raz po raz to przysiadając na jednym z foteli by za chwile zerwać się jak szalony, a po dziesięciu sekundach znowu osiąść gdzieś na mniej niż dziesięć czy piętnaście uderzeń serca. Ostatecznie stanąwszy po środku komnaty i nie wiedząc czy ruszyć w prawo czy też w lewo poddał się chwilowej bezradności i usiadłszy na modłę ludów tureckich zamknął oczy i wciągnął głośno powietrze. Jego kosmos zatańczył. Nie to nie była eksplozja, czy manifestacja siły. To było….przebudzenie.

Potem zaś była tylko ciemność i masa głosów.


[Occ: Koniec Treningu 30.03 godz 23:57]


Ostatnio zmieniony przez Eric D. Blythe dnia Czw Kwi 02, 2020 1:55 am, w całości zmieniany 1 raz
Eric D. Blythe
Eric D. Blythe
Liczba postów : 28

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Komnata Erica Empty Re: Komnata Erica

Pon Mar 30, 2020 11:59 pm
„Jeśli długo patrzysz w otchłań to w końcu ona spojrzy na Ciebie” ta prosta prawda nie obca jest żadnemu podróżnikowi przez czas i przestrzeń. Nie inaczej było też z Ericiem D. Blythem. Tylko że on usilnie starał się by właśnie taki stan rzeczy osiągnąć.
Jego energia kosmiczna niczym duchowy zwiadowca, przeczesywała atramentową pustkę jego wewnętrznego świata. Błądząc po omacku. Niby ślepiec poruszający się po kompletnie nieznanym Jedynym środkiem, a także celem tej podróży był on sam. I to było zarówno pomocą jak i przeszkodą w całej sprawie. Ten stan. Stan „Zerowy jak nazywał go sam Blythe stanowił w jego mniemaniu jeden z warunków, by przebijając powłokę między światami odwiedzić mroczne meandry Krainy Cieni. Krainy jak Blythe doskonale zdawał sobie sprawę, nie umieszczonego w żadnym konkretnym miejscu, a jakby „Nałożonym” na świat istniejący. Jak nie widzialny całun czy płaszcz.

Do tej pory jednak każda próba, poza tą jedną która pozwoliła mu w tak ekspresowym tempie przedostać się do Zamku. O czym oczywiście nie wiedział w zasadzie nikt, nawet brat Erica Nathaniel kończyła się sakramenckim fiaskiem. Tamta zaś powiodła się zapewne tylko dlatego że, jak podejrzewał sam Eric, Hades albo ktoś na jego polecenie zezwolił na to, pozwalając mu, w zasadzie przypadkiem ledwie musnąć powierzchnie świata Wojów. A samo to oznaczało, że On sam nie był jeszcze godzien dostąpić tego zaszczytu by trenować pod okiem Wielkiej Scateach. Mimo to próbował. Próbował każdego dnia postępując tak jak wtedy.

„Niegodny’ – szept zatańczył w nim z cichym perlistym śmiechem. A ciemność zadrgała

„Słaby” – głos był silny i mocny, a ciemność zdawała się skręcać.

„Drewniany Król wsparty na Drewnianej Włóczni.” – pisk, wizg i dźwięk tłuczonego szkła zwiastowały katastrofę. On jednak mimo to pchnął energię kosmiczną w tamtym kierunku.

Ciemność zaśmiała się i rozpadła na miliony kawałków.

[Occ: Poczatek Treningu 30.03 23:59]


Ostatnio zmieniony przez Eric D. Blythe dnia Nie Kwi 05, 2020 2:26 am, w całości zmieniany 1 raz
Eric D. Blythe
Eric D. Blythe
Liczba postów : 28

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Komnata Erica Empty Re: Komnata Erica

Wto Mar 31, 2020 11:53 pm
Kiedy otworzył oczy odkrył, że leży na posadzce rozwleczony jak długi. Znowu się nie udało Podniósł się szybko i spojrzał na ustawioną na biurku klepsydrę. Dwie godziny do wschodu słońca.
- Fuck - zaklął pod nosem. Cały dzień, prawie cała noc i nawet kroku do przodu. Naprawdę wybitne osiągniecie Mistrzu Blythe. Pozazdrościć, ręce same składają się do oklasków! Kurwa mać!
„Drewniany Król na Drewnianej Włóczni” - wciąż huczało mu w głowie. Wysyczał jeszcze parę przekleństw pod nosem.

Następną godzinę spędził na pośpiesznych ablucjach i dopakowywaniu dobytku. Po trzykroć sprawdzając czy każda z drogocennych buteleczek pozostaje zamknięta. Wiedział że Jonas ogarnie większość ich podstawowych potrzeb. Ubrania, te wystawne i te mniej rzucające się w oczy gdyby trzeba było działać bardziej dyskretnie. Pieniądze, wszystkie potrzebne dokumenty. Powóz. Oczywistym było że potrzebują powozu. Żaden szanujący się szlachcic nie przybędzie na spotkanie biznesowe konno jak do bitwy. Nie żyli przecież w Czasach Ciemnych! Oczywiście dwa konie gdyby trzeba było uciekać, jakiś podarek dla hrabiny. Nic wielkiego, kolczyki lub brosza z dyskretnym symbolem Heinsteinów żeby okazać wdzięczność za ugoszczenie mimo trudnej sytuacji, łatwiej uzyskać jej zrozumienie i współpracę. Pióro. Koniecznie fantazyjne i ze stalówką, i kolorowy inkaust. Jadowicie zielony lub Czerwony Dla Lepszego efektu. Podpisywanie dokumentów też, może coś znaczyć i być wyraźnym przesłaniem   Lampa. Sztormowa rzecz ważna, wytrychy i lina z kotwiczką. Lina z kotwiczką. Zawsze przydatna w nocnych działaniach, tak Jonas zapewne wie, czego i ile im będzie potrzeba, a ich ostatnie spotkanie nie wypadło chyba najgorzej, biorąc pod uwagę to jak zwykle jest traktowany. Dlatego Blythe mógł skupić się na zabezpieczaniu twojej drogocennej kolekcji. Kiedy Skończył się przygotowywać do świtu pozostało jakieś pół godziny.
Wyglądało na to że, Karna znowu opuścił swą żerdź i wyruszył na łowy, więc nie kłopocząc się zajmowaniem pupilem, Eric po prostu zebrał rzeczy i wyszedł. Chwytając  oczywiście swą Włócznie.
„Drewniany Król” – zaśmiał się głos w jego głowie.  Syknął zirytowany. Jednak ruszył pewnie w stronę wyjścia z Donżonu by skierować się do Bramy Frontowej. Równie dobrze mógł poczekać właśnie tam.  


[Occ: Koniec Treningu 31.03, 23:52]
Sponsored content

Komnata Erica Empty Re: Komnata Erica

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach