Jadalnia

+7
Posejdon
Névétte
Aiónios
Kitalpha
Hades
Gliese
Atena
11 posters
Go down
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Jadalnia Empty Jadalnia

Nie Lut 23, 2020 10:07 pm
___Duże, podłużne pomieszczenie, najchętniej odwiedzane w całym Sanktuarium. Wypełnione długimi, drewnianymi stołami oraz ławami. Wysokie sklepienie, wielkie drzwi, wąskie okna - prosty wystrój łączy się z pragmatyką. Na całej długości jednej ze ścian znajdują się same paleniska, jedno przy drugim, a odpowiedzialne za przyrządzanie posiłków osoby przygotowują jedzenie dla spracowanych po treningach uczniów. W sali zazwyczaj kręci się mnóstwo ludzi, czy gotujących czy oczekujących na jedzenie. Dzięki współpracy z pobliskim miasteczkiem, do Sanktuarium trafiają dostawy świeżych warzyw, owoców, mięsa oraz kasz, także oferuje proste, ale smaczne i sycące dania. Kilka razy dziennie w jadalni wydawane są gorące posiłki dla wszystkich, trzeba jednak pamiętać, że panie oraz panowie jedzą w innych godzinach – trudno coś zjeść bez zdjęcia maski, prawda? By uniknąć krępujących sytuacji i zapewnić uczniom komfort, panie jedzą pierwsze, za zamkniętymi drzwiami. Nie trzeba korzystać z usług jadalni - chętni mogą zabrać kilka składników i przyrządzać własne jedzenie w zaciszu swoich chat.
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sro Mar 18, 2020 8:21 pm
Ulotnił się z terenu areny i ruszył dalej na poszukiwania brata. Ciągle trzymał otwarte dłonie przy ustach, wykorzystując je jako prowizoryczny system nagłaśniający i powtarzał co jakiś czas "Nii-san!", "Oi, Nii-san!". Przecież jego brat nie mógł zniknąć od tak! Zwłaszcza gdy miał okazję na taki wspaniały trening! Gliese uznał, że Kit zwyczajnie jeszcze nic nie jadł i zgłodniał, dlatego ruszył w stronę jadalni. A jego śladem szedł brunet.
Wszedł do wielkiej hali, w której znajdowało się pełno stołów i ław, na których o wyznaczonych godzinach zasiadali głodni i zmęczeni uczniowie. Pretendent nie przyszedł jednak tutaj jeść. Prowadził swoje własne, osobiste śledztwo pod tytułem "Gdzie zaginął Nii-san?".
Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu znajomych twarzy, które mogłyby go przynajmniej naprowadzić na ślad brata. Jeśli jednak nikogo takiego nie znajdzie, to zwróci się do jednej z osób przy palenisku. One wydają jedzenie głodnym, więc powinny kojarzyć Szarowłosego.
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sob Mar 21, 2020 3:09 pm
~MG~
***

Poszukiwania na nic się zdały. W jadalni nie było śladu po Kitalphie. Nikt też nie wiedział, gdzie może się znajdować. Wtedy przyszedł czas, by zapytać tych, którzy wydają jedzenie. Gliese podszedł do jednego z nich i zaczepiwszy go, zwrócił na siebie jego uwagę. 
To był dorosły mężczyzna, po pięćdziesiątce, z lekkim mięśniem piwnym, łysiną na głowie, bujnymi wąsiskami i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Oi, Gliese, ta? - zapytał, nie będąc do końca pewnym. Nałożył jadło na michę i podał osobie, która na nie czekała. 
- Nie, nie widziołech go tutej. - pokręcił przecząco głową, chwilę się wcześniej zastanawiając, by mieć pewność, że nie okłamuje chłopaka.
- Tutej nie, ale widziołech go, jak biegł za jakimś zacnym mięśniakiem, kery gonił staruszka. Widziołech, jak żem szedł do roboty na szychte. - podrapał się po swojej łysej glacy, drugą ręką głaszcząc swoje siwe wąsy. Nabrał łychą kolejną porcję jedzenia, wrzucił do drewnianej miski i położył na ladzie przed Gliesem. Jeśli będzie miał ochotę, to zje, jeśli nie, to urazi uczucia kucharza.
- Może se pojszli na miasto? - zapytał retorycznie, ciągle skubiąc się po swoim lewym wąsie.
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sro Mar 25, 2020 7:40 pm
Skinął szybko głową, by potwierdzić swoją tożsamość. Ciężko było nie zauważyć tej charakterystycznej gwary, przez którą na początku chłopak miał problem ze zrozumieniem mężczyzny. Cosmo potrafiło tłumaczyć wszystkie języki, lecz ten... Ten był naprawdę wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju!
Hm... Był widziany z jakimś dobrze zbudowanym mężczyzną, tak? Może to był jeden ze Złotych Rycerzy, który wyzwał Kita na pojedynek? Niee, to raczej nie to, skoro nie walczyli na terenie areny, tylko gdzieś sobie poszli... A może... O zgrozo... Kitalpha został porwany! Ta myśl pojawiła się w głowie chłopaka, gdy akurat w zamyśleniu wziął łyżkę z zupą i włożył ją do ust. Prawie się zachłysnął jedzeniem, które ostatecznie przełknął, a następnie, ciężko oddychając, prawie wykrzyczał w stronę mężczyzny
-Do miasta?!-
Odwrócił głowę w stronę wyjścia, lecz zanim wybiegł z budynku, to jeszcze musiał coś zrobić. Złapał miskę z zupą, zbliżył ją do ust i pochłoną całą zawartość w sekundę, następnie otarł twarz i wystrzelił z jadalni, machając ręką i krzycząc:
-Dzięki! Była pyszna!-

Z/t
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sro Kwi 22, 2020 11:12 pm
Przebieżka była przyjemna. Wiatr wprawiał w ruch białe włosy Kitalphy, kołysząc nimi na boki i w górę przy każdym kolejnym kroku. Ból ustawał, ale wciąż dawał się we znaki. Chciał powiedzieć bratu, co się stało, ale tak bardzo nie chciał go martwić, że skazany był na stłumienie w sobie tych wszystkich emocji. 
Czy były to fory, czy nie, Kitalpha dobiegł na metę jako ten drugi. Radość Gliese'a była ważniejsza niż zwycięstwo. Wkroczywszy do środka, usiedli przy jednym ze stołów. Usadowili się naprzeciwko siebie, czekając aż jedzenie zostanie im podane.
- Na czas? Nie, hehe, lubię się delektować jedzeniem. Poza tym, nie miałbyś żadnych szans. - odpowiedział na propozycję Gliese'a, uśmiechając się delikatnie i zanosząc się śmiechem na koniec. Uniósł dłoń i pomachał do jadłopodawcy. To był wysoki jegomość, po pięćdziesiątce, z lekkim mięśniem piwnym, łysiną na głowie, bujnymi wąsiskami i szerokim uśmiechem na twarzy.
Gdy jedzenie zostało już podane, Kitalpha chwycił za łyżkę i zaczął pochłaniać to, co mu podano. Nie zastanawiał się nad tym, co jadł, ale było znośne. Wystarczająco dobre, by nie umrzeć z głodu i popieścić kubki smakowe.
Odłożywszy pustą miskę na bok, wrzuciwszy do niej łyżkę, młodzieniec wyciągnął ręce za siebie i wyciągnął się, a w jego plecach głośno strzeliło. Poczuł nieopisaną ulgę. Potrzebował tego, nawet nie wiedział jak bardzo. Tęsknym spojrzeniem zamiatał sufit, uciekając myślami gdzieś daleko. Nie wiedzieć czemu, ciągle po głowie chodziły mu kilka rzeczy, zmieniając się i mieszając ze sobą. Myślał o Névétte, Kimiko i walce z Antarą. Późniejsze tajemnicze starcie z równie tajemniczym ugrupowaniem i ta biel peleryny na jednym z pobliskich dachów. Tyle pytań, a odpowiedzi na nie brak. Czy to był test? Kim byli naprawdę? Czy jeśli był to test, to przeszedł go pomyślnie? 
- Gliese. - zaczął, chcąc zwrócić uwagę swojego brata. Pochylił się w jego stronę, kładąc jedną rękę na blacie stołu
- Nigdy Cię o to nie zapytałem, albo nie pytałem we właściwy sposób. Dlaczego... Dlaczego postanowiłeś zostać Rycerzem Ateny? - zapytał, patrząc swemu rozmówcy w oczy.
- Mógłbyś wieść normalne, wesołe życie, trzymając się z dala od niebezpieczeństw, które czyhają codziennie na tych, którzy przywdziewają zbroje. Ożeniłbyś się, ustatkował i robiłbyś to, co naprawdę kochasz. W przeciwieństwie do mnie, masz mnóstwo zainteresowań i talentów. Ja jestem tym nudniejszym bratem. - na koniec uśmiechnął się szczerze, prostując się. Ciągle patrząc na Gliese'a, ponowił pytanie.
- Dlaczego?
Kitalpha z jednej strony był dumny ze swojego brata, że postanowił podążyć tą ścieżką, ale to narażało go na niebezpieczeństwo. Nie zawsze będą razem wojować, nie zawsze będą mogli pilnować się wzajemnie, więc gdyby coś się stało, ich matka załamałaby się, a białowłosy nie mógłby sobie wybaczyć tego, że nie był tam, gdzie być powinien. Zdawał sobie też sprawę, że na zadane przez niego pytanie, może nie istnieć jedna, prostolinijna odpowiedź. 
_____
Start treningu~
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sob Kwi 25, 2020 9:26 pm
Dwójka chłopaków zaraz po zakończeniu wyścigu usiadła przy jednym ze stołów, gdzie mieli odpocząć po całym dniu treningów i innych przygód. Gliese zaproponował Kitalphie kolejne zawody, które jednak spotkały się z odmową. Nie dość, że odmówił, to jeszcze miał czelność powiedzieć, że brunet by i tak przegrał! Przyszły Feniks zaśmiał się.
-Pfffhaha! Jasne, pewnie. Wiesz, że przegrasz!-
Jeśli chodziło o wyzwania, to nie znał umiaru. Zupełnie tak samo jak w jedzeniu. Gdy tylko podano mu jego talerz, to zaczął pałaszować wszystko, co na nim znalazł. To nie były zawody, lecz on i tak jadł całkiem szybko. Cóż, pewnych nawyków chyba nigdy się nie pozbędzie. Gdy w końcu zjadł, to wrzucił łyżkę do miski i zostawił wszystko na środku stołu. Wolał nie ryzykować, że zrobi jakiś ruch, który zwali naczynie ze stołu. Wyciągnął ręce ku górze, złapał się za dłonie i szarpnął szybko do góry. Następnie cofnął łokcie pod łopatki i znów szarpnął, tym razem do tyłu. Następnie położył obie dłonie na stole i zaczął wystukiwać jakiś rytm, oglądając przechodzących tutaj pretendentów.
W przeciwieństwie do brata on nie zastanawiał się tak bardzo nad wszystkim. Jedyne, czego potrzebował to obecność brata. No i może też trochę ruchu. Może Nii-san będzie chciał wspólnie potrenować po tym wszystkim? Hm...
-Hm? Dlaczego?-
Podrapał się po brodzie, sprawiając wrażenie, jakby głęboko się zastanawiał. Tak naprawdę znał odpowiedź od samego początku i postanowił nie trzymać brata w niepewności.
-Myślałeś, że puściłbym cię samego? Nie ma mowy, nie zostawię swojego brata! Poza tym, to wyglądało jak świetna zabawa. I wiesz co? Wciąż świetnie się bawię. Będę bawił się jeszcze lepiej, gdy obaj zostaniemy Rycerzami Ateny!-
Uśmiechnął się szeroko, szczerząc zęby. To nie był jednak koniec jego wypowiedzi, ponieważ po chwili dodał.
-No i... Chciałem cię wspierać. Nie chciałem, żebyś został sam w tak ważnej chwili. Wolałem mieć pewność, że będziesz miał kogoś, na kim będziesz mógł polegać. Mam nadzieję, że póki co dobrze mi idzie!-
Ostatnie zdanie prawie wykrzyczał w stronę Kitalphy. Jednocześnie też lekko podskoczył, ale na szczęście zdążył się w porę opanować. Gdyby nie to, to prawie wskoczyłby na stół i z niego mówiłby do Białowłosego. Cóż! Skoro obaj byli najedzeni, to chyba powinni się gdzieś ruszyć, nie? Spalić kalorie, rozruszać mięśnie i kości, zanim im spróchnieją. Takie rzeczy!
-To co teraz, hm? Idziemy gdzieś potrenować?-

KONIEC TRENINGU
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Pon Kwi 27, 2020 8:23 pm
Kitalpha patrzył na Gliese'a, kiedy ten zaczął składać słowa w zdania, które miały być odpowiedzią na zadane wcześniej pytanie. Wiadome i pewne było tylko to, że każdy z braci miał inne pobudki, które kierowały do zostania Rycerzem Ateny. Z pozoru tak różne od siebie, wzięte po lupę, nie różniły się tak bardzo. Zawsze istniał ten wspólny mianownik, który był niczym most łączący dwie góry. Przepaść nie miała znaczenia.
Słysząc odpowiedź, Kitalpha westchnął cicho, czując ulgę. Kamień spadł mu z serca, ale sam młodzieniec nie wiedział, dlaczego w ogóle tam się znalazł. Dręczyło go coś, czego nie rozumiał, a gdy otrzymał coś, czego nie wiedział, że potrzebuje, ciężar odpuścił i uwolnił go. Dziwne, ale zarazem tak często spotykane. życie na każdym kroku zaskakuje, wszystko jest możliwe i wszystko można osiągnąć. Wystarczy się odpowiednio postarać i na końcu upomnieć o to, co się należy. 
Kitalpha uśmiechnął się delikatnie i wstał. Spojrzał w kierunku jadłopodawcy i skinął głową w ramach podziękowania. Wymijając stół dookoła, podszedł do brata. Położył dłoń na jego ramieniu i poklepał je dwa razy.
- Idzie Ci bardzo dobrze. Bez wątpienia zostaniesz jednym z najlepszych Rycerzy. Może i najlepszym? Kto wie... - zapytał retorycznie, delikatnie unosząc kąciki ust do góry. Wtedy też spojrzał przed siebie, na wyjście. Promienie słoneczne oświetlały cały plac przed budynkiem, próbując wedrzeć się do środka. Niemniej jednak, zimne, twarde mury budynku nie pozwalały im na to, oferując przyjemne, chłodne schronienie dla potrzebujących.
Kitalpha w jednej chwili był w Sanktuarium, zaś w drugiej daleko, błądząc po najgłębszych zakamarkach głowy. Szukając miłych wspomnień, natrafił na jedno szczególne. Związane było właśnie z Gliesem, który tamtego wieczora siedział na dachu domostwa, podziwiając błyszczące się gwiazdy. Kitalpha wyszedł na dwór, biorąc głęboki wdech świeżego, wieczornego powietrza. Odwróciwszy się przez ramię, ujrzał brata, ale nie zamierzał mu przeszkadzać. W tej chwili dołączył do niego Celeris, który widząc jak jeden brat obserwuje drugiego, szturchnął Kitalphę w ramię i przyłożył palec do ust, by zachował ciszę. Uśmiechnął się szeroko i zarzucił ramię na barki białowłosego. Ruchem głowy wskazał na Gliese'a, a zaraz na stojącą w progu drzwi Arię, która wyszła by odprowadzić wzrokiem swoich mężczyzn. Uśmiechała się i machała do nich.
- Dla takich chwil warto żyć. To właśnie te małe rzeczy są najważniejsze i to one dają siłę. - Celeris wyszeptał cicho, kładąc zaraz dłoń na klatce piersiowej Kitalphy, w miejscu gdzie znajduje się serce. Uśmiechnął się i poklepał to miejsce. Białowłosy poczuł przyjemne ciepło bijące od dłoni ojca. Wtedy jeszcze nie rozumiał tych słów, ale teraz, po rozmowie z bratem, kilka lat później od czasu wspomnienia, wszystko stało się jasne.
Kitalpha w tej chwili zdał sobie sprawę, że bycie Rycerzem Ateny nie ogranicza tylko i wyłącznie do chronienia bogini i służenia jej. To oznacza bycie sprawiedliwą osobą, walczącą w obronie życia i zdrowia innych, ryzykującą swoim własnym. Bycie przykładem, wzorem do naśladowania. Znakiem, który zawsze wskaże tę właściwą drogę.
Trzymając dłoń na ramieniu Gliese'a, chłopak skinął do niego głową. Pomyślał też wtedy o tych, których zdołał poznać w Sanktuarium. Névétte, Kimiko i inni. Coś mu podpowiadało, że ich losy zwiążą się na dłużej i nie raz jeszcze się spotkają. Po chwili dodał swoje trzy grosze.
- To działa w dwie strony. Możesz na mnie polegać. Zawsze przybędę, kiedy będziesz mnie potrzebował. - zabrał rękę i zacisnął ją w pięść, aż kości palców strzeliły. To było przyjemne uczucie. Nie patrząc już na młodzieńca, Kitalpha ruszył przodem. Zatrzymał się w drzwiach, przekręcając głowę w bok. Oparł rękę o framugę drzwi. Kątem oka odszukał czarnowłosego. Zaśmiał się cicho pod nosem, goszcząc na ustach zadziorny uśmieszek.
- Idziesz czy się lenisz? - zapytał, a jego cwaniacki wyraz twarzy złagodniał. Ruszył dalej, wychodząc na zewnątrz. Zasłonił oczy dłonią, żeby nagle atakujące promienie słońca go nie oślepiły. Gdy już się przyzwyczaił do zmiany oświetlenia, wyciągnął ręce do góry, rozciągając zastane kości.  
- Ah... chyba się starzeję. - zaśmiał się w odpowiedzi na strzelające kręgi. Zaczął się powoli rozgrzewać, wykonując odpowiednie gesty i ruchy. Przykucnął na jednej nodze, zaraz przenosząc ciężar ciała na drugą. Splótł palce dłoni i wyciągnął ręce do przodu, co poskutkowało kolejnym strzałem. Każdy taki ruch był bardzo przyjemny. 
Wykonywał ruchy podobne do tych, które wykonuje się w trakcie przygotowania Cosmo Punch'u. Nie uwalniał jednak swej energii, nie chcąc tracić kosmosu na zwykłe markowanie. Te gesty były częścią rozgrzewki, którą sobie zaplanował. Gliese chciał wspólnie trenować, a nie ma nic lepszego od sparingu. Kitalpha nie raz już dostawał porządne baty od swojego ojca, które miały go zahartować i wzmocnić, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Czy trening ten poskutkował? Tylko czas pokaże. Jeśli białowłosy szczerze pragnie posiąść zbroję Strzelca, nie może cofnąć się przed niczym, nie może się zawahać, musi być zawsze gotowy. Gotowy do walki, obrony i słusznego postąpienia, jak wtedy, kiedy odganiał mieszkańców miasteczka od imigrantów. Pięści Kitalphy ciągle pamiętają te kamienie, które musiał zbijać i niszczyć na atomy, żeby ocalić tych, w których były kierowane. Nie było to przyjemne uczucie i szczerze mówiąc, wolałby tego nie powtarzać, jeśli nie będzie do tego zmuszony. W każdym razie, pewne było to, że to nie było pierwsze i jedyne spotkanie z tajemniczym starcem. Myśli o tym, kim był, wryły się w tył głowy młodzieńca i nie chciały sobie pójść.
- Zdobędę tę zbroję, choćby nie wiem co! Zostanę Rycerzem! Nie poddam się! - wyprostował się, patrząc przed siebie, dumnie wypychając pierś do przodu. Widział przed sobą Złotą Zbroję Strzelca, która błyszczy się pięknym blaskiem. Skrzydła, która z pewnością potrafią same trząść ziemią i niebem, bez potrzeby używania jakiejkolwiek siły i strzała ostra tak bardzo, że przebije wszystko na swojej drodze, nie zostawiając za sobą nic. Złota Zbroja była wyznacznikiem siły, ale nie znaczyło to, że pozostałe zbroje, te ze srebra i brązu, były bezużyteczne. Koniec końców, wszystko zależy od tego, kto przywdziewa dany pancerz. Energia kosmiczna jest wyznacznikiem siły, kolor noszonego odzienia jest jedynie dodatkiem.
Samo myślenie nie zmieni niczego. To dzięki ciężkiej pracy, przelanej krewi, wylanemu potu i wyprutym żyłom, można zyskać coś więcej, niż tylko ochłapy zsyłane przez los. Z życia trzeba czerpać garściami, ale należy robić to w sposób odpowiedzialny i przede wszystkim tak, żeby nie szkodzić, a pomagać.
Błękitna aura pojawiła się dookoła ciała, opływając je spokojnie z każdej strony. Charakterystyczny dźwięk kosmosu dotarł do uszu Kitalphy. Zamknął oczy i zaczął się skupiać na swojej energii. Chciał wniknąć wgłąb siebie, odkryć coś, czego wcześniej mógł nie dostrzegać. Widział odległy, niekończący się kosmos i dziesiątki, setki galaktyk w nim porozrzucanych. Był to przepiękny widok, napawający nadzieją, radością, ale i niepokojem płynącym z braku granic i tego, jak małą jednostką jest człowiek w obliczu całego wszechświata.
Otworzył nagle swoje oczy, a z jego ciała, we wszystkich kierunkach, buchnęło ciepłe powietrze, zbierające ze sobą oderwane od gałęzi liście i pomniejsze kamyczki. Nie dostrzegł niczego nowego, ale nie poddawał się. Tamto miejsce jest ogromne, nie kończy się, więc musi mieć coś, co pomoże mu jeszcze bardziej zrozumieć istotę energii kosmicznej. Coś, co pomoże mu się szybciej rozwijać, co doda mu sił i upragnionej motywacji.
Białowłosy spojrzał na swoją zaciśniętą pięść i powoli ją otworzył. Na środku dłoni tlił się mały płomień błękitnej energii. Walczył z wiatrem o swoje życie, nie chcąc zgasnąć. Kitalpha uśmiechnął się delikatnie i zamknął palce, raz jeszcze formując pięść. Wszystko w swoim czasie.
- Płoń, moja energio kosmiczna... Płoń... Ukaż mi swój blask... - wyszeptał cicho, mówiąc do samego siebie. Nie chciał, by ktokolwiek to usłyszał, ale gdyby tak jednak się stało, nie miałby nic przeciwko.
______
Koniec treningu~
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Pon Maj 04, 2020 7:11 pm
Uśmiechnął się w odpowiedzi na pochwałę brata i skinął głową. Wątpił, że na pewno zostanie najlepszym Rycerzem. W końcu to nie on ćwiczył z prawdziwym Rycerzem zanim wyruszył do Sanktuarium. Gliese tylko podpatrywał i starał się korzystać z nauk ojca w samotności, daleko od domu. Jego opanowanie Cosmo było gorsze od brata. Tak przynajmniej sądził. Jaka była prawda? Cóż, to się jeszcze okaże!
-Oi, Gliese do Kitalphy. Jesteś tam?-
Pomachał przed twarzą brata dłonią, próbując przywrócić go do rzeczywistości, gdy ten nagle dziwnie odleciał. Następnie znów się szeroko uśmiechnął, gdy Nii-san odpowiedział mu, że brunet również może na nim polegać. Pomimo swojej energicznej i ambitnej natury, to chłopak czuł, że samemu w życiu by sobie nie poradził. Wsparcie brata dawało mu energię i siłę, by przeć dalej. A jeśli o parciu dalej mowa... Wstał tak szybko, że wydawało się jakby podskoczył i od razu ruszył za bratem, gdy ten zarzucił mu lenienie się.
-Ja?! Lenić?! W życiu! To ty tutaj się lenisz!-
Opuścił głowę, wychodząc z budynku, by osłonić oczy przed słońcem. Miłe ciepło i przyjemny wietrzyk muskający ciało były idealnym połączeniem. Gdy już podniósł głowę, to ujrzał rozgrzewającego się Kitalphę. Białowłosy jednak nie marnował okazji i postanowił od razu zabrać się za trening! Świetnie! Gliese polegał stricte na treningach wzmacniających ciało i jego szybkość reakcji, dlatego postanowił rozpocząć od krótkiego rozciągania, by rozgrzać mięśnie, a następnie rozpoczął swój standardowy trening. Dzięki latom spędzonym na bieganiu, wspinaniu się i ogólnym wysiłku fizycznym był teraz w świetnej formie, jak na dzieciaka.

START TRENINGU
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sob Maj 09, 2020 1:58 pm
Kitalpha uśmiechnął się, widząc znów swojego brata. Tak jak i on, zaczął trening. Początkowo rozgrzewka, podczas której wykonywane były różne czynności. Przysiady, pajacyki i pompki były standardem. Pierwszy pot zaczynał się wyłaniać, a oznaką tego były mokre pachy i krople powoli zbierające się na czole. Tylko czekały, by zaraz zacząć podróż w dół po skroni i policzkach.
Otuliwszy swe ciało błękitnym kosmosem, Kitalpha zaczął wykonywa ruchy rękami, udając, że walczy z niewidzialnym przeciwnikiem. Po chwili jednak zmienił zdanie, stawiając na nieco bardziej dynamiczny trening. Zaczął biegać dookoła, wykonując różne przewroty i salta. Będąc w powietrzu, przecinał je szybkimi ruchami nóg. Osoby przyglądające się z boku, mogły widzieć zamazane kończyny, które nie przestawały się ruszać.
Lądując na rękach, białowłosy zamierzał popracować na balansem swego ciała. Pot spływał teraz w drugą stronę, gdy głowa znalazła się niżej niż nogi. Zabrawszy jedną rękę, ciało wspierało się tylko na jednej podpórce. Nogi rozstawione były szeroko, ciągle lekko się ruszając w przód i w tył, by nie zaburzyć balansu.
Z jednej ręki, Kitalpha przeszedł w inny tryb. Wspierał się na pięciu palcach, co jakiś czas zabierając jeden z gleby, aż w końcu kontakt z nią miał tylko jeden, wskazujący. Młodzieniec uśmiechnął się szeroko, ale jednocześnie stracił koncentrację. Brak skupienia doprowadził do utraty balansu, a to z kolei do upadku. Cztery litery i plecy mocno się obiły, ale nie było to nic, czego nie dałoby się zwyczajnie rozchodzić.
Będąc znów na nogach, Kitalpha zerknął okiem na poczynania Gliese'a. Szło mu lepiej. To dobrze. To bardzo dobrze. Porządny i systematyczny trening jest rzeczą obowiązkową, jeśli zamierza się zdobyć zbroję.
- Ej, młody. - zawołał brata, przecierając dłonią pot z czoła.
- Chcesz się bić? - zapytał, uśmiechając się zadziornie. Nie miał na myśli prawdziwej walki na śmierć i życie, co to, to nie. Chodziło o zwykły, przyjacielski sparing bez ciosów krytycznych.
_____
Start treningu
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Pon Maj 11, 2020 11:32 pm
Zajął swoje myśli i ciało treningiem, więc był praktycznie w innym świecie. W świecie pełnym ciężkiego treningu i dążenia do spełniania marzeń. Z tego świata jednak wyrwał go pewien znajomy głos. Gliese odwrócił głowę w kierunku brata i wyszczerzył zęby.
-A co? Dawno ktoś ci nie skopał tyłka?-
Zaśmiał się z własnej prowokacji, a następnie ustawił się w pozycji bojowej. Ciągle uśmiechnięty chłopak przenosił ciężar swojego ciała z jednej nogi na drugą, by następnie wystartować ze swojego miejsca. Odciągnął prawą rękę do tyłu, by dać iluzję tego, że wyskoczy na brata od razu z ciosem na okolice górnych części ciała. Brunet jednak zrobił wślizg, gdy był odpowiednio blisko Kitalphy. Miał nadzieję, że ten ruch przewróci chłopaka albo chociaż nim zachwieje. Następnie spróbuje wstać i pobiec kawałek przed siebie, zwiększając dystans między sobą i bratem, i odwróci się, by obserwować jak Nii-san się trzyma.

KONIEC TRENINGU
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Czw Maj 14, 2020 6:31 pm

Kitalpha zapytał Gliese'a, czy nie chciałby się bić. Zamyślony, młodszy brat był w zupełnie innym miejscu. Uczucie to dobrze było znane białowłosemu. Nie raz, nie dwa, sam odpływał w niezbadane zakątki wyobraźni, szukając natchnienia i odpowiedzi na nurtującego pytania. Jakby nie patrzeć, przed chwilą sam opuścił świat myśli i marzeń. Nie mógł więc winić Glies'a, że sam zapuścił się odrobinę za daleko. Tak już było. Takie były następstwa treningu w Sanktuarium. To nie był jednak koniec, nie połowa. Początek ledwo zakreślał się pierwszymi słowami na stronicach pergaminu. Każdy błąd, każde zwycięstwo, zapisywane było małą czcionką, która swoją formą sugerowała to, jak bardzo małe były te rzeczy w odniesieniu do ogromu nieskończonego kosmosu.
W końcu jednak odpowiedział, a jego odpowiedź, jak można było się spodziewać, była zaczepką. Należy dodać, że zaczepką w jego stylu. Mimo, że dbali o siebie i się troszczyli, to jednak, jak na rodzeństwo przystało, lubili sobie dopiec.
Zanim wszystko zaczęło się na poważnie, należało się odpowiednio przygotować. Kręcenie oburącz ramionami do przodu i do tyłu, pochylenie się i wykonywanie skrętoskłonów, a także rozciągnięcie nóg z przykucnięciem najpierw na jedną, a później na drugą nogę.
Ustawiwszy się w odpowiedniej pozycji, Kitalpha gotowy był na przyjęcie ataku swojego młodszego brata. Przybrał pozycję do walki, uginając nogi w kolanach i unosząc dłonie na wysokość klatki piersiowej. Stał bokiem, zapierając się jedną nogą z tyłu, by nie zostać łatwo przewróconym. Odpowiednie podparcie to podstawa. Większość walk tego typu, kończy się w chwili, gdy jeden upadnie, a drugi naskoczy na niego, sprowadzając wszystko do parteru. Energia kosmiczna i techniki, co prawda, odróżniały sparingi w Sanktuarium od tych prowadzonych w normalnym świecie, ale wciąż podstawowe zasady sprowadzały się do tego samego.

Jadalnia Kita-VSGlie

- Dawaj! - Kitalpha krzyknął głośno, uśmiechając się zadziornie. Słońce grzało z nieba, co sprawiało, że pot zalewał ciało z każdej strony. Wiatr przypominał o sobie rzadko, co jakiś czas rozdmuchując białą i czarną burzę włosów.
W końcu, Gliese wystartował. Zaczął biec w stronę białowłosego, więc ten zasłonił się, czekając na nadchodzące uderzenie. Brunet w ostatniej chwili zmienił taktykę, wykonując wślizg, tym samym zaskakując albinosa. Kitalpha zachwiał się i jego ciało już kierowało się ku glebie, by gruchnąć o nią z siłą... Niemniej jednak, młodzieniec opanował to, co miał opanować i odbił się ręką od gleby, lądując jakieś pół metra dalej. Stał plecami do Gliese'a, więc obrócił się na pięcie i ustawił się do niego przodem.
- Co to za jakieś sztuczki? - zapytał, ocierając czoło z potu. Pokręcił głową na boki, a jego kark mocno strzelił. To było cudowne poczucie ulgi. To samo zrobił z palcami u rąk, które wsunął między siebie i wewnętrzną stroną wypchał je. Wszystkie dziesięć palców wystrzeliło głośno, robiąc się z miejsca jakby lżejsze.
Nadeszła jego kolej!
Kitalpha pochylił się, kładąc dłonie na suchej glebie. Przyjął pozycję do startu, jakby miał zaraz wziąć udział w biegach na sto metrów. Wypiął kuper do góry, zaparł się nogami i wystrzelił, zostawiając za sobą mnóstwo kurzu i pyłu. Za pomocą Cosmo Kick odbił się od gleby, dosłownie szybując kilka centymetrów nad nią. Zamachnął się ręką i korzystając ze swojego pędu, chciał szybko skrócić dystans między sobą a Gliesem. Będą w odpowiedniej odległości, szarpnął ręką do przodu, uwalniając swoją energię kosmiczną. Cosmo Punch trafić miał korpus bruneta i wyrzucić go do tyłu. To miała być, poniekąd, nauczka za wcześniejsze, zadziorne słowa.
Odskoczywszy do tyłu, na bezpieczną odległość, białowłosy zatrzymał się, szurając kilka centymetrów butami po ziemi. Zaczął wykonywać w powietrzu dziwne gesty rękami, jakby zbierał gwiazdy prosto z nieboskłonu i zagarniał je dla siebie. Jego ciało pokryło się błękitną aurą Cosmo, błyszcząc się i lśniąc. Chciał wprowadzić Gliese'a w błąd? Nie znał przecież technik, a może...?
- Φέρτε το, Γλυσέ!* - krzyknął głośno, goszcząc na twarzy uśmiech. Czekał tylko, aż jego braciszek rozpocznie kolejną szarżę. Właściwie, to nie mógł się jej doczekać.
_____
*No dawaj, Gliese!
Koniec treningu.
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Pią Maj 15, 2020 6:37 am
Jadalnia Candles-fantasy-art-pointed-ears-tavern-wallpaper-preview
Aiónios podążając za Névétte, która to lepiej znała okolicę, w towarzystwie dwójki młodziaków: Kikiego i Raki, postanowił wkroczyć w progi jadalni, gdzie to planował zjeść dobry posiłek i zacieśnić więzi z nowymi ludźmi. Z tyłu głowy jednak nadal miał sytuację z Nemeiem - Rycerzem Lwa. Mężczyzna bardzo pokiereszował nerwy Aio, który podziwiał Złotych Rycerzy i cenił sobie sprawiedliwość. Obraz upartego i nierozsądnego, wręcz zadufanego w sobie próżniaka bardzo go rozzłościł, lecz Aiónios nie słynął z okazywania emocji. Postanowił zadbać o młodzików. W głębi duszy jednak nie tkwiła u niego nienawiść, lecz żal i smutek. Chciał jakoś pomóc Rycerzowi Lwa i dać mu popalić za to, co zrobił Névétte. Miał jednak rozsądek ponad instynktem, więc wiedział, iż ta walka byłaby jednostronna. Aiónios pragnął stać się silniejszym, by kiedyś móc pokonać Nemeia i pomóc mu zrozumieć swoje błędy.

Tymczasem rozpoczęła się wielka uczta, podczas której Aiónios postanowił poznać bliżej Névétte oraz Kikiego i Raki. W tym celu najpierw przyjrzał się jadalni, by zobaczyć co można tutaj zjeść, a także, czy są tutaj jakieś instrumenty lub rozrywka. W końcu dzieciaki też zmęczą się w końcu rozmowę i jedzeniem. Postanowił także zająć jakiś stolik, by mogli w towarzystwie zjeść spokojnie posiłek, a następnie zamówić coś dobrze zbilansowanego, wszyscy musieli odnowić siły po całej tej sytuacji. Aiónios podsunął Névétte krzesło, by pokazać się z dżentelmeńskiej strony. Jednocześnie rozejrzał się po okolicy, by zobaczyć kto przychodzi do tego miejsca i co porabiają. W końcu ludzie są różni, a poznanie zwyczajów pretendentów i mieszkańców na pewno pomoże w zaprzyjaźnieniu się z nimi. Posłał serdeczny uśmiech do dzieciaków i Névétte, by następnie samemu usiąść obok nich i oczekiwać na jedzenie.
-Jak dostaliście się tutaj? Jesteście miejscowi, czy przybyliście z daleka? - spytał w końcu, by przerwać ciszę - Ja w zasadzie pomijając moje liczne tułaczki po Grecji , pochodzę z Afryki. - tu posłał uśmiech w kierunku dzieciaków, by zachęcić ich do otwarcia się. Szczególnie Raki, która niespecjalnie się odzywała podczas ich podróży. Jednocześnie Aiónios postanowił zamówić jakieś trunki bezalkoholowe, by wszyscy mogli je wypić i żeby przy dzieciakach nie wprawić się w stan karygodny.


Ostatnio zmieniony przez Aiónios dnia Wto Cze 16, 2020 11:14 am, w całości zmieniany 1 raz
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sob Maj 16, 2020 1:50 pm
___Nie przejmuj się mon cher garçon~ - Névétte poklepała lekko po plecach Kiki'ego, chcąc dodać mu nieco otuchy. - Pod wpływem emocji nawet dorośli robią głupoty. Ważne, by umieć się do tego przyznać, wyciągnąć wnioski i iść dalej... A jeśli o chodzeniu mowa. - zamruczała i pokiwała energicznie głową, w myślach widząc już jakiś dobry, sycący obiad na stole. - Idziemy, idziemy~ - klasnęła w dłonie zadowolona, zgarniając z piachu swoją torbę i przerzucając ją przez ramię. Im szybciej tym lepiej, głód jej doskwierał, także nie oponowała nawet, gdy dzieciaki ruszyły pierwsze, pędząc w stronę jednego z najchętniej odwiedzanych budynków w Sanktuarium. Dziewczyna zerknęła na Aióniosa i zaśmiała się lekko, jak zawsze w dobrym humorze. Podeszła na chwilę do brzegu rzeki, zrywając kilka suchych, pustych łodyżek traw, nim ruszyła spokojnym krokiem, kierując się do jadalni. Sprawa Nemei'a zeszła na ostatni możliwy plan, na dzisiaj przynajmniej, stanie się tylko nieprzyjemnym wspomnieniem – do czasu kolejnej konfrontacji. A coś jej mówiło, że do takiej, prędzej czy później, dojdzie. Nie załapała sympatią do Rycerza Lwa, ale mogła mu zarzucić tylko trzy rzeczy, ignorancję, arogancję oraz wąskie horyzonty. Jego zachowanie było efektem tych wątpliwej urody przymiotów, dlatego więcej wad mu nie dopisywała – a czasem niewiele trzeba, by człowieka ego urosło ponad miarę... Acz, nie było potrzeby teraz się nad tym rozwodzić, ani nawet zaprzątać sobie nim myśli. Nucąc wesoło Névé szła obok niebieskowłosego młodzieńca, uwagę skupiając na swoim towarzystwie oraz wizji gorącego posiłku... Oh, ale coś równie gorącego działo się przed jadalnią~ Doszli do okazałego budynku, który jak magiczną aurą, otoczony był zapachem rozgrzanego drewna oraz gotującego się posiłku, a nieopodal wejścia jej wzrok przykuły dwie znajome sylwetki. Dwóch apetycznie zgrzanych i zaaferowanych treningiem jegomościów prezentowało swoje mięśnie oraz zdolności podczas swego rodzaju sparingu... Co chwila któryś z nich szarżował na drugiego, szykował kosmos do uderzenia pięścią, starając pokazać, kto tu jest lepszym wojownikiem. Znała ich, ale i bez tego przystanęłaby, by chętnie popatrzeć. - Oh là là~ – położyła dłonie na bokach zadowolona, patrząc na rodzeństwo z uśmieszkiem pod maską, przystając na chwilę. Zwróciła głowę do Aióniosa i machnęła lekko dłonią do całej trójki, z którą przyszła. - Zaraz do was przyjdę, przygotujcie jeszcze dwa krzesła~ Zgarnę ze sobą tych dwóch rączych panów, a przynajmniej ich do nas zaproszę~ – rzuciła figlarnie, idąc w ich kierunku.
___Kitalpha~! Gliese~! - zawołała, podnosząc dłoń i machając do rodzeństwa energicznie. Nie chciała im aż tak przeszkadzać w treningu, by wmaszerować wprost między walczących, zwłaszcza, że jeszcze byli w trakcie walki, ale dała o sobie znać. Podskoczyła lekko, unosząc ramię, a grawitacja odpowiednio zadziałała na jej biust, gdy opadła na ziemię. Podniosła dłoń do ust maski. – Ah ce combat~! Jak skończycie przyjdźcie posiedzieć z nami w jadalni~! – zawołała do chłopców wesoło, posłała w ich stronę pocałunek i odwróciła się wdzięcznie, wchodząc do ogromnego pomieszczenia. Przywitał ją intensywniejszy zapach jedzenia oraz widok Aióniosa, Raki i Kiki'ego, zajmujących jeden z długich stołów. Podeszła do nich z zamiarem spoczęcia obok, gdy niebieskowłosy odsunął jej krzesło, dygnęła nim usiadła. - Merci beaucoup~ - poprawiła ubranie, kładąc obok siebie swój niewielki tobołek. Obok na ławach siedziała Raki z Kiki'm. Névétte uniosła w palcach zerwane wcześniej słomki, obróciła w palcach oceniając, które są najładniejsze i te dwie podała nastolatce. - Proszę, tak łatwiej będzie nam pić. Chowa się tylko słomkę pod maską~ – wyjaśniła z lekkim uśmiechem, wsuwając swoją rurkę pod zasłonę twarzy i po chwili świsnęła lekko powietrzem, bawiąc się suchą trawą. Uśmiechnęła się, odkładając je na bok i odwracając wzrok na młodzieńca. Afryka, huh... Czy to nie był ten ląd za greckim i francuskim morzem, o którym opowiadał jej Albert? Ludzie tam mają spieczoną słońcem skórę jak bibliotekarz Sanktuarium, choć chłopak prezentował się dość... Blado. Hm, ciekawe, ale na pytania będzie czas potem. Widząc, jak młodzieniec się rozgląda i szuka sposobności by zamówić coś do picia, Névétte już chciała coś powiedzieć, ale w porę się powstrzymała. Aiónios chyba nigdy wcześniej nie był w świątynnej jadalni i mylił ją ze zwykłą karczmą. Zerkając na nastolatków położyła ukradkiem palec na ustach maski, dając tym znak, by go nie poprawiali. Następnie poklepała Aióniosa w ramię, wskazując jakiegoś przypadkowego ucznia, niosącego tacę do swojego stołu i dodając niewinnie.- O, tu jest kelner, można złożyć zamówienie~
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Nie Maj 17, 2020 12:13 am
Udało mu się oszukać brata! Z nadzieją w oczach patrzył, jak ten próbuje złapać równowagę i ostatecznie... Mu się udało. Gliese w odpowiedzi zaczął przeskakiwać z nogi na nogę, napalając się coraz bardziej na walkę. Postanowił, że przewrócenie Białowłosego będzie jego nowym wyzwaniem, któremu sprosta!
Nii-san wystrzelił swoje knykcie i ustawił się tak, jakby chciał zaszarżować na Czarnowłosego. Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się szerzej i poprawił swoją gardę, czekając na atak brata. W końcu wystartował, lecz zamiast biegnąć, to postanowił lecieć! Gliese cofnął się dwa kroki do tyłu, następnie cofnął rękę do tyłu, a potem szarpnął nią przed siebie, posyłając na Kitalphę swój Cosmo Punch, który jednak nie doleciał do celu, ponieważ po drodze zderzył się z praktycznie swoją kopią, która należała do Albinosa. Gdy oba ataki się ze sobą zderzyły, to dwójka braci odskoczyła do tyłu, by zachować bezpieczną odległość między sobą. Jednakże, wtedy jednak stało się coś niespodziewanego! Białowłosy zaczął wykonywać jakieś dziwne, płynne ruchy rękoma. Gliese nie mógł rozgryźć czego właśnie jest świadkiem, chociaż miał pewien pomysł, który starał się odrzucić. Bo przecież to niemożliwe, żeby Nii-san znał jakieś prawdziwe techniki!... Racja? Niby trenował z ojcem, więc mógł coś tam podłapać, ale prawdziwego treningu w tym zakresie nie miał, nie? A może jednak... Może trenował w samotności jakąś technikę, której kiedyś nauczył go ojciec? I to właśnie dlatego zrezygnował z treningu ze Złotym Rycerzem na rzecz pójścia za jakimś mężczyzną? On był jego nauczycielem? Fala myśli zalała głowę bruneta. Chłopak zacisnął obie pięści, ustawił swoje stopy lepiej na ziemi nie odrywając ich od podłoża i opuścił głowę. Wyglądało na to, że jego ciało zaczęło drżeć. Czy ze strachu przed przegraną? Otóż nie! Podekscytowany chłopak wystrzelił ze swojego miejsca z szerokim uśmiechem na ustach. Jeśli to prawda, to jego brat był znacznie silniejszy niż wcześniej zakładał! Wiedział, że był mocny, ale że aż tak?! Ta walka wyglądała na największe wyzwanie, jakie do tej pory Gliese spotkał na swojej drodze. Dlatego miał zamiar pokonać swojego Nii-sana, by pokazać, że sprosta każdemu wyzwaniu jakie rzuci na niego świat. Biegł zygzakiem, by uniknąć ewentualnej techniki, jaką miał zamiaru wykonać Kitalpha. Gdy znalazł się odpowiednio blisko, to cofnął do tyłu jedną rękę. Wtedy jednak miały miejsce dwie rzeczy. Gliese usłyszał, jak znajomy głos woła jego imię, więc mimowolnie całe jego skupienie przeniosło się na jego źródło. Wtedy ujrzał Névétte, której chciał odruchowo odmachać, zapominając całkowicie, że jest w środku walki. Ba, że jest w środku natarcia na swojego brata! Jego nogi zaczęły się plątać zanim zorientował się, że wciąż nie zakończył pojedynku.
-Wo, wo, wo!-
Zaciśnięte pięści otworzyły się, a jego obie ręce zaczęły chaotycznie latać we wszystkie strony, by ciało odzyskało równowagę. Tak się jednak nie stało i jeśli Kitalpha nie zrobił żadnego uniku, to Gliese na nim wylądował, wywalając się razem z nim na ziemię. Po chwili leżenia na ziemi brunet usiadł lub ewentualnie najpierw zlazł z brata, a dopiero potem usiadł i pomasował się po plecach.
-Żądam rewanżu! To było ewidentne oszustwo i walka dwóch na jednego!-
Jego ton głosu wyrażał oburzenie, lecz iskierki w oczach świadczyły o tym, że powstrzymywał śmiech resztkami siły woli. W końcu jednak nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem na kilka sekund. Gdy się w końcu ogarnął, to wskazał kciukiem na jadalnię i spytał brata.
-Idziemy?-
Nie czekając na odpowiedź brata, wstał i ruszył w stronę jadalni. Gdy już znalazł się w środku, to rozejrzał się w poszukiwaniu Francuzki. Gdy już ją znalazł, to dostrzegł, że siedziała z trzema nieznajomymi. Gliese zaczął iść w ich kierunku, zgrabnie omijając innych pretendentów i meble, aż w końcu dotarł do nowej znajomej i jej towarzyszy. Stanął przy ich stole i oparł dłonie na biodrach, witając się z uśmiechem.
-Χαίρετε! Jestem Gliese. Miło mi was poznać!-

START TRENINGU
______________________________
Χαίρετε - Witajcie
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Wto Maj 19, 2020 3:24 pm
To był blef. Kitalpha nie znał żadnej techniki, ale Gliese o tym nie wiedział! Wykonywane w powietrzu ruchy rękoma, był powolne i precyzyjne, sprawiające tym samym wrażenie, że białowłosy doskonale wiedział co robi. Do tego zrobił poważną minę, żeby jeszcze bardziej utwierdzić Gliese'a w przekonaniu, że zaraz oberwie porządną, mocną techniką skupionego w sobie kosmosu!
Prawdziwe posunięcie miało być takie, że gdy brunet będzie wystarczająco blisko, wtedy albinos dosłownie o jeden krok przesunie się w bok i soczystym łokciem, strzeli prosto w kark przeciwnika. Plan idealny, po prostu nie mógł nie wypalić! Jak się jednak stało, mógł i właśnie nie wypalił...
Névétte, która zauważyła ich już z daleka, krzyknęła do nich w ramach przywitania. Kitalpha słysząc znajomy głos, uśmiechnął się delikatnie. W tej samej chwili, co rozpędzony Gliese, spojrzał w stronę źródła dźwięku. Opuściwszy gardę, pomachał do dziewczyny w odpowiedzi na powitanie. Zaraz poczuł ból. Ból tyłka, ból pleców i ból głowy. Runął na ziemię, tłukąc sobie cztery litery. Gdy otworzył oczy, zaczął masować głowę, którą walnął o glebę. Na szczęście, nie była jakaś twarda, a i on był zahartowany bardziej, niż zwykły człowiek. Wszystko dzięki energii kosmosu. Widząc przed sobą i na sobie Gliese'a, Kitalpha oburzył się, ale zaraz się roześmiał, spychając z siebie młodszego brata.
- Haha, dostałeś baty, a nawet nie musiałem się starać! - zaśmiał się białowłosy, uderzając zaraz pięścią w ramię brata. Nie mocno, skądże, ale tak dla zaczepki.
- Dopiero jadłem, ale w sumie... Dlaczego nie. - wzruszył ramionami i podniósł się. Odprowadził wzrokiem Gliese'a, który pobiegł pierwszy. 
Otrzepawszy swe ubranie z kurzu i piachu, Kitalpha ruszył w stronę jadalni. Zatrzymał się jednak przed wejściem, mając dziwne wrażenie, że kątem oka ujrzał znajomą osobę. Wydawało mu się, że gdzieś tam w oddali stoi Mardoniusz. Przyjrzawszy się bliżej, okazało się, że była to zupełnie obca osoba.
- Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień... - powiedział pod nosem, po czym westchnął ciężko. Pozostali czekali na niego w środku, wiec nie chcąc przedłużać, ruszył dalej. 
Zaraz znalazł się obok nich, machając do Névétte tuż przy wejściu. Jej białych loków nie sposób było nie zauważyć. Siedzący obok niej ludzie, byli mu znani tylko z widzenia, jak zdecydowana większość osób tutaj.
- Witka! - uniósł rękę na wysokość klatki piersiowej i skinął głową, uśmiechając się delikatnie. Wskazał na siebie kciukiem i przedstawił się z imienia. Wyciągnął otwartą dłoń do niebieskowłosego, a do młodszych pięść, by zbili przyjaznego żółwika. Zaraz po tym, usiadł przy stole, od razu zagadując do Névétte.
- Mój braciszek aż padł z wrażenia, jak Cię zobaczył. - uśmiechnął się zadziornie, zakrywając swoje usta pięścią. Nie mógł się powstrzymać przed wbiciem szpilki.
_____
Start treningu.
Posejdon
Posejdon
Liczba postów : 218

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Czw Maj 21, 2020 12:06 am
MG MODE

Czworo zawodników postanowiło się zrelaksować w jadalni z ochotą spożywania posiłku, ażeby cały stres zażegnać w taki, a nie inny sposób. Kiki uśmiechnął się po próbie dodania otuchy młodemu przez Białowłosą. Na twarzy Raki również zawitał uśmiech, choć był schowany za maską. Najpierw zamówili napoje, a następnie rozpoczęto rozmowę z młodziakami.
- Pochodzimy z Jamiru! -
Tutaj Kiki ukradkiem wystawił kciuk i wskazał nim w kierunku Raki. Uczynił to niezbyt dyskretnie, ale dziewczynka nie robiła z tego żadnego problemu, tylko przytaknęła głową milcząc oraz dalej wpatrując się nieśmiało w towarzystwo. Gdy Névétte opuściła towarzystwo, Kiki odprowadził ją wzrokiem i korzystając z chwili spojrzał na Aiónosa.
- Czy Wy... Jesteście parą? -
Zapytał z zadziornym uśmiechem na ustach, sprawdzając przedtem, czy Névétte jest wystarczająco daleko by nie usłyszała tego co tutaj się odbywa za konwersacja bez Jej obecności. Ciekawość wzięła górę, a Raki tylko pomachała głową na boki. Chłopiec wciąż oczekiwał odpowiedzi, a tymczasem do grona znajomych dołączyła kolejna dwójka. Obaj usadowili się na miejscu witając się z będącymi tutaj osobistościami. Kiki przybił żółwika, a Raki niepewnie, ale uczyniła to co młodziak. Następnie wlepiła wzrok w drewniany stół, poczuła się zakłopotana widząc tego przystojniaka w białych włosach? W ślad za Kitalphą poszedł również Jego braciszek, który pominął uroczyste przywitanie się piąstkami z młodzieżą. W każdym razie, przy stole znajdowało się sześć osób. Zgodnie ze wskazówkami Névétte, Raki napoiła się przy pomocy słomki chowając ją pod maską.
- Hej! Wy też chcecie zostać Rycerzami?! -
Kiki podekscytowany zapytał obu przybyszów, którzy byli chwilę po braterskim pojedynku zalani potem. Młodziutka wciąż gapiła się bez celu w blat popijając w tym samym czasie sok. Nie minęła chwila, a do nielegalnego zgromadzenia podszedł losowy kelner pytając każdego z osobna, czy jest coś czego sobie życzą do jedzenia bądź picia.
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Czw Maj 21, 2020 2:03 pm
Aiónios cichutko zaśmiał się i odrzekł - Nie, poznaliśmy się niedługo przed tym, jak przyszliście nad rzekę. Wpadłem na nią podczas treningu- wyjaśnił i śledził wzrokiem całą jadalnię, by zlokalizować jakiś instrument. Trzeba było kiedyś zrobić swój własny, ale na to jeszcze sporo czasu. Po chwili kontynuował temat - Jamir? Słyszałem coś o tym miejscu, przy okazji gdy pytałem o zbroję... to gdzieś w Himalajach prawda? Podobno trafiają tam rycerze, którzy chcą naprawić swoją zbroję. Przynajmniej tak mówią pogłoski - Aiónios nie był jeszcze dobrze obeznany z kulturą Rycerzy, jednak co nie co zdołał już ustalić. Tymczasem do towarzystwa dołączyli dwaj mężczyźni, którzy zostali tutaj przyciągnięci przez Névétte.
- A więc to o was mówiła Névétte. Nazywam się Aiónios, miło mi was poznać - przywitał się z Kitalphą uściskiem dłoni a z Gliesem lekko dystyngowanym skinięciem głowy jednak obydwu z uśmiechem na twarzy. Ten drugi przywitał się w grece, co zwróciło uwagę Aióniosa - Έχετε σπουδάσει στην Αθήνα; - zapytał w języku, w którym studiował wiele nauk. Obydwaj mężczyźni  wydawali się mu bardzo przyjaźni dlatego Aiónios postanowił nieco się otworzyć.

- To wasza dwójka trenowała przed jadalnią? Widzę, że przede mną jeszcze długa droga do zostania Rycerzem. - tu na chwilę przerwał, gdy nagle zobaczył Raki, która dość cicho przesiaduje przy stole. Chcąc jakoś rozbudzić jej entuzjazm do rozmów, Aiónios rozejrzał się po raz kolejny za jakimś instrumentem, choćby rozstrojonym, w końcu to żaden cud nastroić chociażby lutnię. Chciał zabawić trochę swoich towarzyszy. Tymczasem zwrócił się jednak do Névétte - Wiesz, czy mają tutaj gdzieś jakąś lutnię lub lirę do pożyczenia? - powiedział dość pewnym i spokojnym głosem. Wkrótce podszedł do nich kelner, którego to Aiónios poprosił o dowolny specjał tejże jadłodajni. Chciał poznać trochę tutejszą kuchnię, anuż znajdzie coś ciekawego dla siebie?
______________

Έχετε σπουδάσει στην Αθήνα; - Uczyłeś się w Atenach?
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sob Maj 23, 2020 4:05 pm
___Miło było popatrzeć, jak do ich trójki dołącza wesołe, greckie rodzeństwo – im więcej tym weselej~ Névétte usiadła obok Raki, machając do nadchodzącej dwójki, choć nie było to potrzebne, od razu się do nich skierowali. Przywitali się z całą swoją sympatią i charakterystyczną energią, Aiónios również śmiało zabrał głos, tylko parka obok niej trochę przycichła. Dziewczyna zerknęła na nich ukradkiem i pośpieszyła z wyjaśnieniami, nachylając się lekko w ich stronę.
___Gliese i Kitalpha to bracia. - powiedziała najmłodszym, po czym uniosła głowę i zabrała głos, zwracając na siebie uwagę przybyłych. - Ten przystojny i odważny młodzieniec to Kiki, a ta śliczna, mądra panienka to Raki~ - wskazała po kolei dzieciaki, widząc, że dziwnie zaniemówiły w obecności starszych. Przywitały się gestem, jednak milcząc i zastanawiała się czy to trema, czy zwyczajnie przytłoczyła je taka obecność dorosłych... Można by jakoś rozluźnić atmosferę i od razu dzięki białowłosemu, dostała ku temu idealny powód. Aż pod zakrycie maski, na twarzy dziewczyny wymalował się zadowolony uśmieszek. Przekrzywiła teatralnie głowę, jakby w zdziwieniu i popukała się palcem w policzek maski. - Padł na mój widok~? - zaśmiała się lekko Névé, a w jej głosie zabrzmiała filuterna nuta. Oparła brodę o dłoń a drugą uniosła w górę, by kokieteryjnie pomachać palcami w stronę Gliese, po czym zachichotała miękko. Rozbawiły ją słowa Kitalphy, zwłaszcza, że wyczuła skryty pod nimi subtelny przytyk i postanowiła nieco mu w tym pomóc, a przy okazji trochę rozbawić towarzystwo. Dlatego oparła się o blat, mówiąc rozmarzonym głosem... – Oh là là~ Wiesz Gliese, za dwa, trzy lata to chętnie~ Jakbyś był niecierpliwy, to mogę zmienić zdanie, ale wymagam do tego bukietu róż i serenady pod oknem~ - oświadczyła Névétte figlarnie a zarazem okropnie poważnie. Odrzuciła malowniczym gestem loki przez ramię, lecz po chwili jej ramiona zaczęły się trząść, gdy rozbawienie wzięło górę. Zachichotała, wsuwając dłoń pod maskę, by zakryć nią usta, ale i tak zdradził ją rezolutny śmiech. Aż poczuła pieczenie w policzku, gdy odezwał się siniak, jaki dostała od Nemeia, ale kto by się tym przejmował... Dopiero po chwili się uspokoiła, włączając się do rozmawiających.
___ - Przed nami jeszcze długa droga, ale każdy z nas chce zostać rycerzem~ - uśmiechnęła się dziewczyna i kiwnęła lekko głową w stronę Kikiego, tak zaaferowanego walką rodzeństwa. Była to drobna zmiana tematu, jakże ważna dla wszystkich obecnych... Po to w końcu się tutaj znaleźli, dlatego dołączyli do Sanktuarium i z sobie znanych przyczyn, zdecydowali się na walkę w obronie ludzkości. Tak... Uniosła wzrok na braci. - Przyznać muszę, walczyliście zawzięcie i miło się patrzyło~ - dodała z niejakim uznaniem i zadowoleniem. - ... Ten łomot, jaki nam dała Antara utwierdził mnie w tym, że lepiej trenować z kimś niż kopać nieustannie kawałek drewna. Cóż, chyba po obiedzie trochę poczekam i pójdę na arenę~ – dodała wesoło. Zamówiła drewniany kubek wody z miętą i wsunęła słomkę do naczynia, by upić dyskretnie kilka łyków, nie martwiąc się o trzymanie maski. Z posiłkiem byłoby trochę gorzej, ale do tego jeszcze chwila. Niby uczennice i uczniowie mieli jeść oddzielnie, były nawet wydzielone na to godziny posiłków, ale towarzystwo często się mieszało – oczywiście ryzyko było w to wliczone. Nagła strata maski spowodowałaby pewnie krwawą jatkę... Név odepchnęła i odłożyła kubek na stół, zerkając w kierunku Raki. Dziewczynka milczała, pilnie sącząc napój przez słomkę, pochylona głowa świadczyła, że albo wpatruje się w stół albo patrzy spod łba na zebranych... Pierwsza opcja była bardziej prawdopodobna. Białowłosa przysunęła lekko krzesło w jej stronę, przysiadając się bliżej. Na słowa Aióniosa zamyśliła się trochę... - Mmm... Najszybciej w Rodorio, tak myślę. - uniosła palec w górę, szukając w pamięci jakichś informacji. - Mają tam sporo różnych rzeczy, których nie ma w Sanktuarium. Mydło na przykład... - parsknęła lekkim śmiechem. - Jak rozumiem, grasz na instrumentach? Robisz dziwne projekty, śpiewasz... Człowiek wielu talentów~ - rzuciła lekko, robiąc przerwę by wziąć kilka łyków wody. Zwróciła się teraz do młodszego rodzeństwa przy stole. - Raki, Kiki, a jest coś, co lubicie robić dla siebie, tak jak Aiónios? Śpiewać, rysować, coś takiego? – zagadnęła ich subtelnie, chcąc dać im okazję do wypowiedzenia więcej niż kilku słów.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sob Maj 23, 2020 5:44 pm
Arthur szedł powoli przez jadalnie niosąc wielki kawałek ryby, gdy usłyszał zdanie, które sprawiło, że się zatrzymał.
"lepiej trenować z kimś niż kopać nieustannie kawałek drewna."
Podszedł bezceremonialnie do stolika wciąż trzymając wielki kawał ryby na ramieniu.
-Arthur Westerling - przedstawił się, jednocześnie opierając się lewą ręką o stolik - pozwolę się nie zgodzić z tą opinią. Nieustanne ćwiczenie POPRAWNEGO - podkreślił dobitnie to słowo - zadawania ciosów, jest bardzo skuteczną formą treningu. Walka z kimkolwiek, jeśli nie opanowało się zadawania ciosów do perfekcji wcale nie będzie tak efektywna. - stwierdził - A większość osób, która myśli, że opanowała do perfekcji swoje ciosy się myli - dodał wpatrując się we Francuzkę.
Im dłużej jednak mówił i im dłużej patrzył, tym bardziej myślał o czymś innym.
-Dlaczego do cholery te wszystkie białogłowy noszą maski na twarzach? Żeby im się twarze nie uszkodziły? Czy co? - zastanawiał się. Nie spytał jednak o to.
-Jeśli jednak chcesz z kimś powalczyć, to zawsze chętnie służę pomocą. - powiedział uśmiechając się- A przy okazji, jeśli o pomocy mowa, gdzie tu można znaleźć kucharza? Co prawda nie znam na ten temat zdania Ateny, ale zakładam, że jak każdy dobry bóg nakazuje się dzielić, toteż przybyłem podzielić się swoją zdobyczą. A może wy chcecie kawałek? - spytał.
Jeśli Névétte podała swoje imię to dodał jeszcze.
-A tak, słyszałem co nieco. Głównie ludzie szeptali i milkli albo odwracali się, kiedy zaczynałem się zbliżać. Ja mam jednak dobry słuch - powiedział i zaśmiał się.
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Nie Maj 24, 2020 9:31 pm
Przegrać! I to w taki sposób! Naprawdę... Gliese jeszcze będzie miał swoje zwycięstwo! O tak! Nie ma opcji, żeby odpuścił po czymś takim! No, na wszystko przyjdzie czas. Teraz zamiast walczyć, to wolał spędzić czas z nowymi znajomymi. A jeśli o nich mowa...
Gdy obaj bracia przywitali się z Névétte i jej przyjaciółmi, to Białowłosy postanowił zaatakować Czarnowłosego przytykiem z zaskoczenia. Gliese zacisnął mocno wargi i z lekkim rumieńcem spojrzał na Francuzkę, a potem na swojego brata.
-A więc to tak...-
Dobrze więc... Zemsta będzie słodka! Nikt nie ukryje się przed gniewem hiperaktywnego nastolatka! Jego wzrok wyrażał tylko jedno: "Pożałujesz!". Nie patrzył tak na Nii-sana przez cały czas, bo opanował się po sekundzie, może dwóch. Odkaszlnął i z uśmiechem przeniósł swój wzrok na Aióniosa.
-Είμαστε από την περιοχή.-
Nie odpowiedział na pytanie chłopaka o walkę. Prawdę powiedziawszy, to wolałby zapomnieć o tej potyczce. Jasne, była super!... Dopóki się nie wywalił! Wszystko szło tak dobrze...Yare, yare... No nic!
Jeden z dzieci, Kiki, spytał braci czy też chcą zostać Rycerzami. Gliese otworzył usta, by im odpowiedzieć lecz wtedy jego nos wyczuł jakiś dziwny zapach. Wciągnął nim powietrze kilka razy, a następnie wypuścił ustami, by upewnić się, że rzeczywiście czuje jakiś dziwny zapach... Racja, nie mylił się... Zaczął się rozglądać po jadalni w poszukiwaniu źródła tego zapachu. Kompletnie zignorował dyskusję. Bardziej interesował go ten dziwny zapach... Który teraz się do nich zbliżał? Hm... Dźwięk nowego głosu sprawił, że stracił zainteresowanie zapachem i skierował wzrok na przybysza. Dopiero wtedy go oświeciło co to był za zapach! Wskazał palcem na rybę na ramieniu Arthura i prawie wykrzyczał.
-Ta ryba śmierdzi!-
Czy rzeczywiście tak było? Niekoniecznie, zwyczajnie Gliese nie lubił zapachu nieprzyrządzonej ryby. Mimo wszystko, wciąż wskazał na jednego z kucharzy znajdujących się przy paleniskach.
-Oni powinni z chęcią przyjąć twoją rybkę. Możesz nawet sam spróbować ją przyrządzić, jeśli chcesz.-

____________
Είμαστε από την περιοχή - Jesteśmy z okolicy
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Pon Maj 25, 2020 10:47 am
Dzieciaki zbiły żółwika, co spowodowało uśmiech na twarzy Kitalphy. Siedząc już wygodnie na czterech literach, młodzieniec zaczął się rozglądać dookoła, sprawdzając ile osób tego dnia znajdowało się w środku. Szukał też Kimiko, bo jeśli można było nazwać tych ludzi "paczką", to Kimiko powinna do niej należeć. Przynajmniej tak uważał Kitalpha. Niestety, nigdzie jej nie dostrzegł, więc dał sobie spokój z poszukiwaniami.
Aiónios zapytał, czy to oni trenowali przed budynkiem, na co Kitalpha zaśmiał się cicho pod nosem. Spojrzał na Gliese'a, który zgrabnie uniknął odpowiedzi, odnosząc się tylko do drugiej części pytania. Wpakowawszy go w zakłopotanie związane z Névétte i upadkiem, białowłosy postanowił dać młodszemu bratu spokój. Na jakiś czas.
Névétte brnęła dalej, flirtując żartobliwie z brunetem. Było to dość zabawne, trzeba przyznać, że umiała rozbawiać.
- Tak, chcemy zostać rycerzami. Nasz ojciec był rycerzem Equuleusa. - odpowiedział na pytanie podekscytowanego Kikiego, wspominając przy okazji o Celerisie. Spojrzał dookoła po wszystkich zebranych osobach, kontynuując.
- Jestem pewien, że wszyscy tutaj chcą zdobyć zbroję. Wy też macie szansę. I nie wstydźcie się, nie ma czego. Sami swoi. - uśmiechnął się delikatnie, skinął z szacunkiem głową do Kikiego i Raki, puszczając zaraz do nich oczko. 
Po chwili, do stołu dołączyła kolejna osoba. Wysoki jegomość o siwych włosach, dużo starszy od siedzących przy stole pretendentów. Kitalpha od razu poczuł, że mają coś wspólnego! Mężczyzna, którego imię brzmiało Arthur, niósł na ramieniu wielką rybę. Gliese się wzdrygnął, czując jej zapach, który wcale, a wcale mu się nie spodobał. Białowłosy pociągnął nosem kilka razy, chcąc dokładnie poczuć wspomniany zapach, ale nie skomentował go na głos.
- Kucharz z pewnością zrobi z nią cuda. Z tego co pamiętam, nawet najgorsze żarcie mógł przerobić tak, by było zjadliwe. Do tego potrzeba talentu. - zaraz się podniósł i wyciągnął dłoń do Arthura.
- Kitalpha. - przedstawił się i skinął głową. Gdy było już po wszystkim, usiadł z powrotem na czterech literach. 
Nie był głodny, więc nie sprawił sobie żadnego jadła. Na tę chwilę, postanowił się cieszyć towarzystwem i rozmową.
- Tooo... - zaczął, chcąc pociągnąć rozmowę dalej.
- Jakie są wasze znaki zodiaku? Wymarzona zbroja? - uśmiechnął się delikatnie, pochylając się do przodu i łokciami podpierając się na blacie stołu. O Névétte i Gliesie wiedział, ale nie znał reszty, więc pomyślał, że to dobre pytanie na ruszenie dalej ze znajomością, która teraz ledwo raczkowała.
Posejdon
Posejdon
Liczba postów : 218

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Wto Maj 26, 2020 11:56 pm
MG MODE

W jadalni zaczęło robić się tłoczno, miłośnicy żarła często tutaj przychodzili, a dzisiaj wyjątkowo dużo osób zawitało do tego przybytku. W każdym razie, do wesołej szóstki dołączył kolejny pretendent, którym był Arthur. Raki i Kiki czuli się przytłoczeni liczbą nieznanych im osób. Chłopczyk czuł się rozweselony, pomimo że tego nie okazuje, zbyt często nie przebywa w tak doborowym towarzystwie. Wszyscy tutaj chcą zostać rycerzami, wieść o tym uradowała młodego Kikiego.
- Też zostanę Rycerzem jak dorosnę! -
Poinformował Kiki o tym wszystkich zebranych, niektórzy to wiedzą, a inni dopiero teraz o tym usłyszą. Entuzjazm młodziaka aż się wylewał z Niego. Dziatki zaczynały się przyzwyczajać do tych ludzi, ciekawe na jak długo? Tak czy siak, familijny nastrój przerwały kroki osoby ubranej w zbroi. Pozostali goście przestali na chwilę jeść i ich oczęta zwróciły się w stronę Rycerza ubranego w złotą zbroję!

Spoiler:

Była to postać znana, szczególnie dał się we znaki pewnej grupie pretendentów i dzieciaków. Nemei, bo to właśnie On przybył do tego miejsca stanął w progu i rozejrzał się dookoła. Znał tutaj większość ludzi, ale Jego celem było coś bardziej konkretnego. Kiki i Raki poczuli się niekomfortowo widząc Rycerza Lwa, którego wcześniej spotkali i zamilkli, nie wychylali się. Dzieci odczuwały strach?
- Gliese Kaus! Czekam na zewnątrz. Rozkazy z góry. -
Krzyknął, a odchodząc spojrzał gniewnie na białowłosą kobietę i wyszedł na zewnątrz jadalni. Nie miał ochoty przebywać tutaj zbyt długo. Wesoły nastrój Jemu nie pasował.
- Złoty Rycerz Lwa, Nemei. -
Napomknął Kiki. Atmosfera stała się gęsta. Gdy tylko Nemei opuścił te pomieszczenie, odetchnął z ulgą i mógł spokojnie wrócić do jedzenia. Kucharz również spoglądał jak Złoty Rycerz Lwa wyszedł stąd, chyba też nie darzy go sympatią. Otyły mężczyzna podszedł do stołu i zaczął ciągnąć za ucho osobę podającą się za kelnera.
- To jest jadalnia! Nie karczma, głupcze! -
Skarcił nastolatka, a ten wrócił do mycia naczyń. Szef kuchni spojrzał na rybę, którą przyniósł Arthur i głaskał się po swojej zarośniętej ciemnej brodzie. Kucharz zwrócił się do mężczyzny.
- Wspaniały okaz! Pozwól, że coś wam przyrządzę! I przepraszam za syna. Na co dzień pracuje w karczmie, a dzisiaj wyjątkowo dużo ludzi, więc poprosiłem go o pomoc! Miał jednak siedzieć na zmywaku. -
Uśmiał się lekko spoglądając, czy Jego syn faktycznie wrócił do mycia naczyń. Czekał na potencjalną zgodę lub odmowę ze strony Arthura. Po krótkiej chwili Raki powróciła do pytania Névétte.
- Ja lubię rysować, a Kiki przeważnie ćwiczy! -
Poklepała Kikiego po ramieniu, by ten się uspokoił. Nie mieli się przecież czego obawiać. Pomimo swojego zachowania, Nemei to wciąż złoty Rycerz, prawda?
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Czw Maj 28, 2020 3:10 pm
Spokój nie mógł trwać długo. Podczas gdy nasza wesoła gromadka sobie rozmawiała, to do jadalni wszedł ktoś, kogo ciężko było nie zauważyć. W końcu nosił Złotą Zbroję Lwa. Gliese uśmiechnął się szeroko, widząc kolejną znaną całemu Sanktuarium postać. To już trzeci Złoty Rycerz jakiego widział tego dnia! Wydawało mu się, że miał ogromne szczęście. Ba, był prawdziwym szczęściarzem! Dlaczego? Bo Nemei go zawołał! Jego! Zwykłego pretendenta, który nawet nie był Rycerzem! Wyszczerzył ząbki i wystrzelił ze swojego miejsca, ruszając za Nemeiem. Nie odwracając się, machnął ręką do towarzyszy i krzyknął, że zaraz wraca.
Wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się w poszukiwaniu Rycerza. W jego głowie pojawiło się wiele chaotycznych myśli i każda rozważała dlaczego Nemei go zawołał. Czy to miał być kolejny trening? A może Gliese coś przeskrobał? Może chciano mu pogratulować za posiadanie takiego uzdolnionego brata? Tyle różnych możliwości! Która jednak okaże się tą prawdziwą?
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Sob Maj 30, 2020 12:07 am
- Pisces, Złota Zbroja Ryb - powiedział Aiónios chłodno, pewnie a w jego głosie powiało nutą grozy. Trzeba było podkreślić, że mężczyzna bardzo poważnie podchodził do tematu zdobycia tej zbroi. Była dla niego symbolem więzi z matką, która czekała na niego w gwiazdach. Oczywiście Aiónios był też spod znaku Ryb, co tylko zwiększało jego przywiązanie do tej zbroi. Postawił sobie ją za cel i nie zamierzał odpuszczać. Szczególnie po poznaniu Nemeia, któremu to Aiónios zamierzał pomóc wrócić na właściwą drogę. Tymczasem atmosfera nieco się zagmatwała - jakiś jegomość przywlókł rybę, co odkryło sekret kelnera, któremu najwidoczniej pomyliły się posesje. No cóż, najwidoczniej nie będzie im dane zjeść, bez udania się w stronę lady. Następnie wparował on. Nemei po raz kolejny pojawił się przed ich oczami. Na szczęście tym razem przywołał tylko Gliese`a , z którym Aiónios nie zdążył zamienić zbyt wiele słów. Pożegnał go więc skinieniem głowy i serdecznym machaniem zaopatrzonym w życzenia udanej i bezpiecznej podróży. Przy takim towarzystwie przyda się każde szczęście. Wkrótce Raki odezwała się równie radośnie, co i niespodziewanie, by odpowiedzieć na pytanie Névétte. Ta to miała rękę do dzieci, Aiónios trochę jej zazdrościł, ale postanowił się włączyć do konwersacji.
- Raki , koniecznie musisz pokazać mi swoje dzieła! Jestem wielkim miłośnikiem sztuki wszelakiej! - rzucił wesoło Aiónios , następnie zwróciwszy się do Kikiego dodał - Trenujesz cały czas, hę? Pamiętaj, by trenować nie tylko siłę, ale też psychikę. Nawet najsilniejszy wojownik potrzebuje silnego zaplecza mentalnego i moralnego, szczególnie przydałoby się to waszmościowi Lwu, który już drugi raz na nas wpada - skomentował Aiónios, by następnie w końcu podejść do karczmarza, by spytać w jaki sposób tutaj powinien się zachować. Aiónios nie był zbyt obeznany z lokalną kulturą, więc wolał najnormalniej w świecie spytać, co musi zrobić, by otrzymać jedzonko. Niestety mimo trudu jaki zadał sobie Arthur, Aiónios nie jadał ryb, ze względów gastrologicznych i poglądowych. Liczył zatem, że karczmarz będzie w stanie zaproponować mu coś innego.
Po powrocie do stolika Aiónios postanowił zagaić znajomość z Kitalphą.
- A więc Ty i Gliese to bracia, tak? Pewnie świetnie się dogadujecie! Ja nigdy nie miałem rodzeństwa, więc ciekawi mnie, jak wygląda sytuacja między wami? I skąd znacie się z Névétte? - Aiónios rzucił salwę pytań, gdyż bardzo chciał poznać kolejną osobę, z którą kto wie? Może przyjdzie mu współpracować na jakiejś misji! W głowie rozmyślał jednak już nad jakimś treningiem i powoli rozglądał się za jakimś nowatorskim sposobem na jego wykonanie w takim miejscu.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Pon Cze 01, 2020 12:20 am
___Czekając na odpowiedź dzieciaków, Névétte przeciągnęła się leniwie, zakładając nogę na nogę i odwracając się bokiem do stołu, by oprzeć łokieć oraz swój ciężar o blat. Nie do końca nieświadomie wyeksponowała przy tym co nieco, ale nie zamierzała w sztucznej skromności zakrywać swojego dekoltu. Tak było wygodniej zamiast sztywno i prosto siedzieć na krześle jak matrona w kościele w czepcu i rękawiczkach. Brr. Spojrzała po kolei na twarze przy stole... Kiedy ostatni raz siedziała z kimś przy wspólnym posiłku? Z Albertem przed trzema miesiącami, jak nic. Tu jakoś nikt do tej pory się do niej nie dosiadał, więc nauczyła się jeść w chacie, w samotności. Miła odmiana. Zerkając na znacznie weselsze niż z rana buzie Raki i Kikiego oraz docinających sobie młodzieńców, Névé czuła, że na jej ustach pojawił się sam z siebie ciepły uśmiech. Ciekawe...  Raki siorbała speszona swój napój przez słomkę i dziewczyna nie zdążyła się rozczulić, bo do ich pełnego stolika podeszła jeszcze jedna osoba. Wysoki jegomość z szarymi włosami i barczystej sylwetce stanął nad nią z rybą przerzuconą przez ramię. To była... Nowa sytuacja. W dodatku jego przemowa również nie była czymś, czego się dziewczyna spodziewała, ale jawnie zdradzała, że ma przed sobą służbistę-wojownika. Co za połączenie! Jej ulubionym ciosem był ten, który jak najskuteczniej wybijał innym zęby, ale wolała tego nie zdradzać z obawy, że będzie mieć biedaka na sumieniu gdy dostanie palpitacji serca. Już posiwiał ze stresu... No i kompletnie nie zrozumiał co miała na myśli, gdy się wypowiadała o walce z kimś innym. Tak to jest, jak się podsłuchuje~!
___ - Oh là là... - Névétte wsparła policzek o dłoń, przechylając lekko głowę w bok, by mieć dobry widok na górującą nad stołem postać. - Interesujące. - powiedziała bez cienia zainteresowania w głosie, ale dobrze znane, figlarne rozbawienie rozgościło się w jej tonie. Wciąż z jedną ręką na policzku maski, drugą uniosła, by owinąć kosmyk loków wokół palca. - Butne stwierdzenie Monsieur Pêcheur, że chodziło mi o poprawne ciosy oraz technikę walki, a nie o trening z kimś ładniejszym i kształtniejszym od kawałka drewna. Bardzo butne~ Bo ileż można wpatrywać się w pozbawione wdzięku deski, gdy można nacieszyć oczy... Czymś innym~ - zatrzepotałaby rzęsami, gdyby tylko mogła, ale w tej chwili zwieńczyła swoją odpowiedź uroczym chichotem, kładąc dwa palce na metalowych ustach maski. Dlatego tak podobał się jej sparing Gliese i Kitalphy – było na co popatrzeć i można było przy okazji szlifować swoje zdolności, same plusy. Na propozycję walki ćwiczebnej, teatralnie zmierzyła Arthura spojrzeniem od góry do doły, pokiwała głową ze znawstwem, jakby oceniając, czy faktycznie jest na czym oko zawiesić, po czym przerzuciła loki przez ramię. - Hmm... Może~? Muszę najpierw zaspokoić inny apetyt. I nazywam się Névétte, Monsieur Pêcheur. - upiła łyk wody przez słomkę, unosząc brwi na jego ostatnią uwagę. Tu zaśmiała się z wdziękiem. - Może i szeptali i milkli właśnie dlatego, ale odwracali się? No proszę... Jeśli chodzi o mnie, to jawnie się gapią, nie muszę mówić gdzie~ - dodała z rozbawioną kpiną. Nic sobie z tego nie robiła, ani z tego jaką ma reputację ani tego jak dobry ma słuch nowo przybyły i jeśli były jakieś podejrzenia, że tak, to właśnie powinny się rozwiać.
___Wsunęła słomkę pod maskę by znów napić się wody, wskazując Arthurowi krzesło, bo chyba nie zamierzał tam tak stać z rybą w ręku... Kitalpha zaczął przepytywać obecnych o interesujące ich zbroje i znaki zodiaku, atmosfera dalej była swojska, pełna śmiechów i rozmów... Przypomniała się jej Zbroja Panny. Czy kiedykolwiek zostanie jej Rycerzem? Nie wątpiła w to, że będzie do tego zmierzać, lecz rzeczywistość bywała rozczarowująca. Ale skoro taki Nemei mógł zostać Rycerzem Ateny, dlaczego ona nie..? I właśnie wtedy otworzyły się drzwi i do środka wszedł on, błyszcząc złotem i swoim zatęchłym ego. Ugh, czyżby przywołała go myślami? Masz Ci los... Widząc, że najmłodsi spinają się i starają się stać niewidoczni, Névétte przysunęła się bliżej, obejmując obronnym gestem Raki ramieniem i kładąc dłoń na plecach Kikiego, wpatrując się cały czas w wejście do Jadalni. Nemei nie był tu jednak po nich. Powiedział co miał i opuścił pomieszczenie, sprawiając, że reszta obecnych mogła się rozluźnić i odetchnąć.
___ - Hooo... - mruknęła Névétte nim podniosła głos, odprowadzając wzrokiem Złotego Rycerza. Gliese zerwał się za nim jak ukłuty szpilką i popędził do wyjścia, nie odwracając się by na nich spojrzeć. Cóż, oby wyszedł z tego spotkania lepiej niż ona. Policzek jeszcze ją piekł, choć nie sprawiał kłopotów podczas mówienia. - Przez chwilę myślałam, że to jednak wina ryby, ale to Nemei ma wyraźnie coś wspólnego z nieświeżym powietrzem... Tam gdzie się pojawia, większości wykrzywia twarz. - powiedziała stoickim tonem, opierając się bokiem o krzesło i zabierając dłoń. Poklepała lekko Kikiego i Raki po plecach, wracając do swojej nonszalanckiej pozy. Aiónios szczęśliwie podjął się rozluźnienia atmosfery, Névé uśmiechnęła się pod maską. - Też z chęcią bym zobaczyła kiedyś Twoje rysunki Raki, ale tylko jak będziesz chciała się tym podzielić~ A Kiki... Może też się kiedyś spotkamy na małym sparingu, co~? - zapytała wesoło. Po chwili jednak jej uwaga przeniosła się na pewną parę, duo o białych i niebieskich włosach. Na pytanie Aióniosa, które skierował do Kitaphly, Névétte poczuła, że dziś będzie mieć wyjątkowo dobry dzień i humor... Z wielu powodów. Oj z wielu! Nie mogła się powstrzymać i nachyliła się nieco w ich stronę, powstrzymując chichot. - Oui, no właśnie... - Névé wsparła brodę o dłoń, patrząc na obu wyczekująco. Przekrzywiła zalotnie głowę w bok i popukała się palcem po policzku. - Skąd my się znamy Kitalpha~? - zapytała niewinnie, strojąc sobie z niego delikatnie żarty, doskonale mając w pamięci tamto wydarzenie. Trudno zapomnieć to, jak ktoś wskoczył nagi do rzeki, gdzie się kąpała. Również w negliżu. - Podpowiedzieć Ci mogę, że Aióniosa poznałam w podobny sposób, ale on grzecznie trzymał dystans~
Sponsored content

Jadalnia Empty Re: Jadalnia

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach