Jadalnia

+7
Posejdon
Névétte
Aiónios
Kitalpha
Hades
Gliese
Atena
11 posters
Go down
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Wto Cze 02, 2020 9:00 pm
-Przepraszam panienkę najmocniej, że uraziłem nosek szanownej panienki - odpowiedział Arthur teatralnie przepraszającym tonem. - Jako rekompensatę nazrywam panience pachnących kwiatków, jak tylko stąd wyjdę. Tak, ażeby delikatny nosek panienki wdychał tylko miłe dla noska wonie. - mówił dalej do Gilese.
Jeśli ten zaprotestował, twierdząc, że żadną panienką nie jest to Westerling znów przesadnie miło przeprosił tłumacząc, że zmylił go wygląd i zachowanie.
Kiedy kobieta w masce się odezwała od razu poznał, że to Francuzka. Nikt inny nie mógł mówić, ani zachowywać się w taki sposób.
-Założenie oparte na prostej zasadzie, że każdy tutaj chce jak najskuteczniej walczyć i jak najefektywniej służyć Atenie. Czy moje założenie jest błędne? - spytał wpatrując się przenikliwie w maskę Francuzki. - Czyżby kogoś tutaj bardziej interesowały miłe dla oka widoki niż pokonanie Hadesa i uratowanie ludzkości? - dopytywał patrząc najpierw na Névétte, a potem na resztę.
Ze złotym rycerzem Lwa praktycznie się minął, gdyż zanosił akurat wtedy rybę kucharzowi.
Zdążył jednak zauważyć, reakcję dzieci i ani trochę mu się ona nie spodobała. Nie przepadał za tym złotym rycerzem. Nie zrobił na nim dobrego pierwszego wrażenia. Ale, żeby dzieci się go bały? Czy miały powód? Czy coś im zrobił? Do tego te obronne gesty Francuzki... Coś tu było zdecydowanie nie tak.
-Dobra, spytam wprost. - powiedział ponownie stając przy stoliku już bez ryby, kiedy Rycerz Lwa opuścił już jadalnie - o co chodzi z tym Nemei? Zrobił wam jakąś krzywdę? Widzę, że się go boicie. Co się stało? - dopytywał - Tylko mówcie prawdę! - dodał stanowczo wpatrując się w Kikiego i Raki.
Pomyślał o tym, że ten nadęty dupek mógł coś zrobić dzieciakom i zacisnął pięść, którą trzymał na stole. Otoczyła ją łuna energii kosmicznej. Zdecydowanie zdobył jej zbyt dużo w zbyt krótkim czasie i nie kontrolował jej tak jak powinien. Wziął głęboki wdech, a potem wydech. Kosmo się uspokoiło.
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Sro Cze 03, 2020 8:57 pm
Rozmowa toczyła się w najlepsze. Jednym ryba śmierdziała, a inni ignorowali jej woń. Kitalpha skinął głową w odpowiedzi na słowa Aióniosa. Ryby... Interesujące. Nie dopytywał więcej, domyślając się po tonie wypowiedzi niebieskowłosego, że jest to temat poważny i nie winien być poruszany w tejże chwili.
Starszy Kaus zaśmiał się cicho pod nosem, chcąc wbić kolejną szpilkę młodszemu bratu, kiedy nagle do jadalni przyszedł Złoty Rycerz Lwa, Nemei. Zbroja świeciła się tak bardzo, że od dłuższego wpatrywania się w nią, można było oślepnąć, a nawet nie padały na nią promienie słońca. Nie bezpośrednio. 
Prawie wszystkie zebrane tutaj osoby spojrzały z niechęcią na Nemeia. Krążyły na jego temat plotki i zawsze chodził zły, jakby miał muchę w nosie. Białowłosy stwierdził, że jeśli nie będzie wchodził mu w drogę, to nie trafi na jego gorszy humor, jeśli kiedykolwiek w ogóle miał inny. 
Wielkim zdziwieniem był fakt, że Nemei wołał młodszego Kausa. Kitalpha spojrzał na młodszego brata, a ten nie bacząc na nikogo i na nic, wybiegł z budynku. 
- Dziwne... - wyszeptał pod nosem, patrząc jeszcze przez chwilę w kierunku wyjścia, za progiem którego zniknął Gliese.
Dwójka dzieciaków, Raki i Kiki, wydawały się być przerażone. Złoty Rycerz tak na nich wpłynął? Kitalpha tylko się przyglądał, nic nie mówił, nie znając całej sytuacji. Coś tutaj śmierdziało i nie, nie była to ryba Arthura.
Młodzieniec spojrzał na dwójkę młodych ludzi i uśmiechnął się do nich delikatnie, chcąc dać im trochę otuchy. Tutaj nie musiały się niczego bać. Co prawda, nikt tutaj nie miał szans w bezpośrednim starciu z topowym wojownikiem Sanktuarium, ale były między swymi.
Okazało się, że Raki lubi rysować, a Kiki trenować. To musiało sprawiać im wiele radości. Kitalpha przypomniał sobie, że on za młodu też miał pewne hobby. Niestety, zostało porzucone na rzecz marzeń, by jak najszybciej je spełnić. 
W zadumy wyrwał go Aiónios, który ponownie do niego zagadał. 
- Słucham? Ah, tak... Jesteśmy braćmi. Gliese jest młodszy. Młodszy i zdolniejszy! Jestem pewien, że zostanie świetnym rycerzem. Bo jeśli nie, to... - tu urwał, uderzając pięścią w otwartą rękę i śmiejąc się. Oczywiście, to był żart. 
- Czuję się za niego odpowiedzialny. Jako brat i przez to, że... Przybył do Sanktuarium za mną. Chciał być taki, jak ja. Oddałbym życie za niego. Nie jestem pewien, czy jestem dobrym wzorem do naśladowania, ale staram się pokazywać mu właściwą drogę. - ostatnie zdanie wypowiedział ciszej, drapiąc się palcem po policzku. 
- Jak poznałem Névé? - spoważniał na moment, przenosząc spojrzenie na białowłosą. Po dźwiękach zachwytu przez nią wydawanych, wiedział, że tylko czekała na odpowiednią chwilę, by zaatakować.
- Podglądała mnie, kiedy się kąpałem! W dodatku sama była rozebrana. Nie, żeby mi to jakoś przeszkadzało, ale... Dobrze, że stałem w wodzie po pas. - lekki rumieniec pojawił się na policzkach Kitalphy, który przekręcił głowę w bok. Zaraz się zaśmiał i ponownie patrząc na Névétte, pokiwał do niej "gniewnie" palcem.
Wracając do Aióniosa, Kitalpha klepnął go przyjacielsko w ramię.
- Tutaj wszyscy jesteśmy jedną, wielką rodziną. - skinął głową, ciągle unosząc kąciki ust do góry. Później spojrzał po kolei na wszystkich przy stole. Odnosił się do słów niebieskowłosego, które poruszały temat braku rodzeństwa. Dobrze, że się poznali. Zawieranie takich znajomości jest kluczowe, jeśli los nieustannie pcha wszystkich w przyszłość okraszoną walką.
Posejdon
Posejdon
Liczba postów : 218

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Sob Cze 06, 2020 6:13 pm
MG MODE

Kiedy tylko na salony zawitał Nemei, większość osób tutaj nie było tym faktem zadowolona. Różne plotki chodzą po ludziach, gdzie ponad połowa uważa go za człowieka butnego i niegodnego tytułu Złotego Rycerza. Jak wiele z nich jest prawdą, któż to wie? W każdym razie Gliese nie zwlekał długo i podążył zaraz za Rycerzem Lwa.

Na zewnątrz Jadalni
Gdy tylko obaj opuścili pomieszczenie z żarłem, Gliese stanął przed obliczem Nemeia, który nie musiał czekać zbyt długo. To się chwali, bowiem Złoty Rycerz Lwa nie należał do cierpliwych. Obaj stali w miejscu nieruchomo, spoglądali na swoje sylwetki. Nemei również próbował zajrzeć wręcz w umysł chłopaka, zastanawiając się nad tym czy jest gotów na to wszystko co ma nastąpić. Chłopaczyna nie rokował nadziei na pierwszy rzut oka, lecz musiał zaufać instynktowi Wielkiego Mistrza.
- Zostałeś wybrany do opuszczenia Grecji i wyprawy na Wyspę Królowej Śmierci. Odbędziesz tam rygorystyczny trening. Będzie to kolejny krok w drodze po zbroję Rycerza Zodiaku. -
Skwitował i spojrzał kolejny raz na młodego narwańca. Czy On sobie tam poradzi? Wyspa zweryfikuje czy jest godzien tytułu Rycerza, a ścieżka może być kręta i niebezpieczna.
- Przygotuj się. O zmierzchu będę na Ciebie czekał w Pireus. Z portu popłyniesz na tę wyspę. Daj z siebie wszystko i nie zawiedź oczekiwań Naszej Pani Ateny, chłopcze. -
Tym o to akcentem zakończyła się pogawędka, a sam Nemei ruszył w swoim kierunku. Sam Gliese nie wyglądał na osobę, która mogłaby sobie tam poradzić, ale musiał ufać tej decyzji podjętej przez Atenę i Wielkiego Mistrza.

Wewnątrz Jadalni
Pretendenci byli zaskoczeni wparowaniem Nemeia, szczególnie kiedy młodszy z braci musiał opuścić to cudowne towarzystwo. Kiki nieco się uspokoił z pomocą Raki. Im dłużej patrzał na Rycerza Lwa, tym bardziej powątpiewał w to, że warto dołączyć do grona Wojowników Ateny, obawiając się tego, iż sam stanie się taki jak Nemei. Zachował to jednak dla siebie. Nie chciał się przecież poddać i przez ten jeden przypadek zrezygnować ze swoich marzeń.
Raki podekscytowana odpowiedziała Aiónosowi, który pytał o Jej sztukę. Gdzieś głęboko w serduszku cieszyła się, że zainteresowała kogoś swoim hobby.
- Hai! * -
Rzekła, a Jej uroczy głos rozległ się po jadalni. Kiki także zdobył uwagę pretendenta w niebieskich włosach. On również przytaknął, lecz mniej podekscytowany niż jego rówieśniczka. Oboje poczuli w tym samym czasie jak Névétte zakryła ich swoim ciałem, żeby zapewnić dzieciakom, iż nie stanie się nic złego, bo jest przy nich. Na pytanie białowłosej pretendentki, Raki wraz z Kiki równo przytaknęli, machając oraz przytakując głową i słodkim głosem krzycząc wspólnie w głos "Tak!".
Rozmowa zaczęła się rozwijać w pozytywnym kierunku, kiedy osoba Nemeia opuściła jadalnie. Kucharz otrzymawszy rybę Arthura, szedł w kierunku kuchni, aby porządnie upichcić z tego coś smacznego. Pogadanka sprowadziła się wówczas do gdybań na temat Nemeia. Dzieciaki milczały i delektowały się swoim pysznym sokiem. Z kuchni zaś, zaczął wydobywać się cudowny zapach smażonej ryby, być może kubki smakowe gości zaznają zachwytu. Kto wie?
- Skrzywdził Névétte. Nie tak powinien zachowywać się Złoty Rycerz! -
Skwitował Kiki, odpowiadając na pytanie Arthura. Nie jest to zachowanie godne Rycerza, tak więc tym bardziej ten Jegomość nie powinien chodzić w złotej zbroi. Czym zatem się kierowała Atena, mianując go Złotym Rycerzem? Tego nikt się nie dowie.

__________
*Tak!

Gliese. Pożegnaj się i daj zt, a potem odpisujesz tutaj > Pireus. Kiedy będziesz na miejscu daj mi znać.
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Nie Cze 07, 2020 5:57 pm
Delikatnie klasnął w dłonie jednocześnie niezbyt wysoko podskakując. Zatrzepotał rzęsami i uśmiechnął się najcieplej jak tylko potrafił.
-Oh, jak miło! Bardzo panu dziękuję!-
Postanowił płynąć razem z zaczepką Arthura. Gliese był lekkoduchem i nie denerwowały go takie małe przytyki. Ba, wręcz przeciwnie! Lubił takie rzeczy i nieważne z kim się nimi wymieniał, to zawsze sprawiały mu radość.

~~

Patrzył na Nemeia w milczeniu i nie odpowiedział nic, gdy ten powiedział mu o tym, że dzisiaj wypływa z Grecji prosto na Wyspę Królowej Śmierci. Otworzył tylko lekko usta i stał tak, patrząc na odchodzącego Rycerza. Jego głowa powoli przetwarzała słowa Lwa...
-Wooohooo! Oi, Nii-san! Niiiiiii-saaaaan!-
Szybko wyrzucił ręce w górę i wystrzelił jak z procy z powrotem do jadalni. Praktycznie przeskakiwał nad blokującymi mu drogę stolikami lub innymi pretendentami, byleby tylko dotrzeć do swojego brata i pochwalić się informacją, jaką właśnie otrzymał. Czarnowłosy był tak podekscytowany tą informacją, że nieświadomie sprawił, że jego niebieskawe Cosmo otoczyło jego ciało.
-Niii-saaan! Płynę trenować, by zdobyć Zbroję!-
Gdyby jego buty były zrobione z gumy, to wszyscy w jadalni usłyszeliby głośny pisk, gdy próbował zahamować, by nie zderzyć się z Kitalphą. Informacja, że wypływa już dziś go ogromnie radowała. Wiedział jednak, że musi się spieszyć. Musi spakować rzeczy, a potem ruszyć z całym tobołkiem do tych całych Pireus... Zaraz! Nie przemyślał czegoś... To będzie pierwszy raz, gdy rozstanie się z bratem na bardzo długi czas... Otaczająca go aura zniknęła, a twarz wyrażała teraz smutek, zamiast ogromnego szczęścia. Podekscytowanie wynikające ze zbliżenia się do zdobycia swojej własnej Zbroi i odwiedzenia nowych krain zostało przytłoczone przez fakt, że zerwie kontakt z bratem na nie wiadomo ile. Czy był jednak w pozycji, by odmówić Atenie? Ich ojciec wierzył w Atenę do samego końca, Kitalpha również jest podążał za nią całym sercem. Czy zawiódłby ich, gdyby odmówił? Jego myśli walczyły ze sobą, lecz wyglądało na to, że żadna ze stron nie jest w stanie zwyciężyć. Gliese nie wiedział co robić, więc rzucił się na brata i mocno go przytulił. Zadecydował.
-Tylko nie obijaj się, gdy mnie nie będzie, jasne?-
Odkleił się od nii-sana i spojrzał na wszystkich przy stole.
-Ufam, że go przypilnujecie! Ten leń poza jedzeniem i siedzeniem na tyłku musi też trenować, żeby później móc ze mną rywalizować.-
Powiedział, żartobliwie powierzając starszego brata pod opiekę nowych znajomych. No... To chyba tyle... Powinien ruszyć i się spakować, żeby nie paradować nago po Wyspie. Westchnął.
-Mój statek odpływa z Pireus o zmierzchu. Powinienem pójść i się przygotować, także... Do zobaczenia! Miło było was poznać!-
Skłonił głowę przed Névétte, Aióniosem i resztą, a następnie odwrócił się w stronę brata.
-Jak cię nie zobaczę czekającego na mnie przy porcie, to osobiście po powrocie wyrwę ci nogi z tyłka.-
Powiedział, po czym odwrócił się i skierował się do wyjścia z jadalni. Po drodze pójdzie do Rodorio, żeby pożegnać się z matką, a także by zabrać swoje najpotrzebniejsze rzeczy, a potem... Potem pozostanie mu tylko ruszenie do portu. Cóż!

Z/t
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Wto Cze 09, 2020 11:36 pm
___Kto by pomyślał... Névétte zerknęła na Arthura zza maski, przyglądając się jego mimice i mowie ciała, studiując emocje, jakie z niego wyzierały, a które, choć nieco skąpe, wyjawiły jej... Wystarczająco. Pewien zmysł potwierdził dziewczynie, że ma przed sobą rodowitego Anglika. I tak samo, jak on rozpoznał jej narodowość, ona wyczuła jego korzenie, acz była to bardziej niewymuszona intuicja. Z początku nie zwracała na mężczyznę aż takiej uwagi, bardziej odcinając się mu z niejakim żartobliwym pobłażaniem... A teraz? Neutralna, spięta mina, charakterystyczny brak humoru oraz gotowość do pouczeń jak ma żyć i co robić... Hu hu hu, dokładnie jak opisywał to Albert, gdy spotkał kilku angielskich najemników podczas bitwy pod Moncontour... To mogło być zabawne~ Aż ją świerzbiło by przetestować parę stereotypów, ale głód dawał się we znaki i Névé zerknęła w stronę paleniska. Obiad się gotował, a z burczącym brzuchem trudno zebrać energię na coś ciekawszego... Nie odmówiła sobie jednak odrobiny zabawy i umilenia czasu. Dziewczyna złożyła ramiona wdzięcznie na oparcie krzesła, zakładając nogę na nogę i zapatrzyła się z ciekawością na szarowłosego, kiwając co jakiś czas głową, jakby przytakując jego słowom z powagą.
___ - Aha. Aha. Oh, oui~ - Névétte złożyła razem zadowolona dłonie, klaszcząc lekko i ponownie wspierając brodę o policzek, mówiąc to wszystko uroczo niefrasobliwym tonem. - Każdy trenuje w taki sposób, jaki jest dla niego efektywny, nieprawdaż~? A ja lubię mieć... Mmmotywację~ - zamruczała rozbawiona dziewczyna, przechylając lekko głowę w bok, tak, że posrebrzane loki opadły jej na twarz. Odgarnęła je za ucho i popukała palcem w policzek maski. - Monsieur Pêcheur, daaaleko mi od świętej czy ascety, by twierdzić, że nie mam ludzkich potrzeb... - potarła lekko palcami skórę na swojej szyi, poprawiając ułożenie wstążki. - … Ale również nie będę za to przepraszać, golić głowy i klękać we włosiennicy, ani umartwiać się treningiem. Nie sądzę, by to podziałało... A skwaszona mina i odmawianie sobie drobnych radości może do Mounsieur pasuje, ale ze mnie nie uczyni Rycerza... Jeśli jednak uważasz, że to jedyny sposób, możesz śmiało go praktykować, nie zabraniam~ - uśmiechnęła się, dodając ze szczerą, niezachwianą sympatią owe przyzwolenie, następnie odwróciła się bokiem do Arthura a przodem do stołu, przerzucając włosy przez jedno ramię. - Każdy wedle siebie.. Nie widzę problemu Mounsieur, chyba, że spróbujesz mnie wepchnąć w worek pokutny... Tss. To nie byłoby miłe. Okropnie to drażni skórę... - tu Névé podniosła do góry swoje zadbane dłonie, przyglądając się teatralnie wyraźnym śladom po pęknięciach na płytkach paznokci i starannie szorowanych odciskach. Cóż, przeszły swoje i pewnych rzeczy się nie ukryje, ale i tak bardzo o nie dbała, nawet jeśli nie mogła ukryć, że były czasy, gdy paznokcie pękały jej jak skorupki kurzego jaja. Machnęła dłońmi i kokieteryjnie zatroskana, oparła rękę o policzek, a westchnienie uniosło jej pierś. - Co ja wtedy biedna zrobię...
___Pokręciła głową, zwracając teraz z kolei uwagę na Kitalphe, siedzącego po drugiej stronie stołu obok Aióniosa. Gdy ponownie i błędnie stwierdził, że go podglądała, wtedy, podczas ich pierwszego spotkania w rzece... Dziewczyna odchyliła plecy na krześle, wypuszczając dramatycznie powietrze z płuc. Oburzona, Névé położyła otwartą dłoń na biuście, jakby od tego stwierdzenia zabolało ją serce i uniosła głowę, szczerze obrażona. Niby. Nie musiała zdejmować maski, by wszyscy wiedzieli, że cały czas znakomicie się bawi.
___ - Toż to kłamstwa obłudne...~ - zaczęła mówić z wyższością dziewczyna, nie kryjąc jednak rozbawienia. Pokręciła głową na boki ze smutkiem. - Pierwsza kąpałam się w rzece~! Grzecznie myłam włosy, nuciłam do siebie, a tu nagle ktoś z rozpędu skacze do wody. - gestykulowała żywo, by podkreślić całą sytuację. - Nawet nie sprawdził czy ktoś jest w okolicy, mon dieu, mogłam omdleć i prąd zaniósł by mnie do morza... I jeszcze ma czelność mówić, że ja go podglądam, patrzcie go, jak sam skoczył nago do rzeki, dyndając... - tu parsknęła śmiechem, zasłaniając wizerunek ust na masce i zaśmiewając się oparła o blat. Przesadnie poważny ton na jaki się siliła uległ pod jej rozbawieniem. Uniosła maskę, by palcami otrzeć łzy śmiechu z kącików oczu, śmiejąc się srebrzyście, jakby nie istniało nic zabawniejszego od tej głupawej historyjki. Gdy Kitalpha jej  pogroził, Névétte przesłała mu pocałunek i pomachała zalotnie palcami, chichocząc. Humor jej poprawiali tu, wszyscy bez wyjątku~ Z zadowolonym westchnieniem przeciągnęła się, unosząc w górę ramiona i prostując plecy.
___Mmm... Teraz do szczęścia potrzebna byłaby jej tylko miska czegoś dobrego. Albo i dwie. Sytuacja jednak w Jadalni nie do końca się polepszyła, gdyż dzieciaki czuły dyskomfort spowodowany pojawieniem się Lwa. Nemei zostawił za sobą wyraźny niesmak... Nic dziwnego, że ktoś się tym w końcu zainteresował, choć w pierwszym odruchu Névé wzruszyła ramionami. Nie ją pytano, ale widząc, że Arthur zaczął nieświadomie używać kosmosu, poklepała go po przedramieniu, sygnalizując by się opanował i nie niszczył stołu. Już otwierała usta, ale słysząc słowa chłopca umilkła. Wypowiedział to tak zdecydowanym i zdeterminowanym głosem...
___ - Oh, mon chere, doux garçon... - Rozczuliła się dziewczyna i delikatnie pogłaskała Kikiego po głowie, poprawiając rozczochrane kosmyki. Całe zdarzenie znad rzeki pokazało tej dwójce, jak Rycerz Ateny nie powinien się zachowywać i bardzo dobrze. Nemei reprezentował tylko swoje ego, jednak nie sądziła, że aż tak się przejmą jej osobą. To był tylko policzek... Była przyzwyczajona na pewien sposób do gorszych rzeczy, wiele spływało po niej jak woda, ale nie oznaczało to, że inni mają podobną tolerancję na zachowanie innych. Névé uśmiechnęła się ciepło. - Do wesela się zagoi~ - dodała, upewniając dzieciaki, że nic sobie z tego nie robi i podkreślając, że nie ma się już czym martwić, przynajmniej nie w kwestii jej zdrowia. Kiwnęła głową w stronę Anglika. - Tak naprawdę to przez drobne nieporozumienie Nemei miał ochotę sprawdzić jak ja i dzielny, siedzący tu Aiónios, wyglądamy z przetrzebioną skórą... Dobrze, że skończyło się na tym, że nie zniósł kilku słów prawdy i odszedł nadąsany~ - uśmiechnęła się. Przypomniała przy okazji młodszym, że błękitnowłosy również padł ofiarą wąskich horyzontów Lwa i jego procesów myślenia, które swą elastycznością nie powalały... Mon dieu. Ta sytuacja faktycznie mogła źle się skończyć...  - Choć kto wie... Dalej twierdzę, że ma zbroję zaciasną w kroczu, dlatego wszędzie chodzi taki zły. L’habit ne fait pas le moine, ot co... - mruknęła Névétte do słomki, popijając z satysfakcją swoją wodę, gdy drzwi nagle, ponownie się otworzyły. Jednak zamiast ujrzeć tam rażącą, złotą sylwetkę, przez salę Jadalną przemknął Gliese, czarnowłosy brat Kitalphy, pędząc w ich stronę na złamanie karku. Dziewczyna uniosła brwi, przyglądając się temu zdarzeniu i patrząc, jak ten rzuca się na starszego brata, z radością wykrzykując powód swojego entuzjazmu. Oho...  Oh là là. - To nie byle co, taka wyprawa...~ - powiedziała bardziej do siebie dziewczyna, gdyż centrum uwagi skupiło się na rozmawiających braciach i zaśmiała się, gdy Gliese powierzył im białowłosego. Uderzyła się pięścią w pierś. - Oui Monsieur~ Przypilnujemy go, a jeśli trzeba, będziemy batem poganiać~ - zażartowała Névétte, jednocześnie obiecując, że spełni jego prośbę. Uniosła rękę w górę by pomachać młodszemu, który tak szybko jak wpadł do Jadalni, tak już pędem zbierał się by ją opuścić. - Uważaj tam na siebie Gliese! I wróć do nas cało~ - rzuciła jeszcze nim chłopak zniknął, po czym westchnęła głęboko, zerkając na Kitalphe.
___Jego brat został właśnie wysłany gdzieś... Może i na drugi koniec świata, bez żadnej gwarancji, że się jeszcze zobaczą. Ba, że przeżyją... Niebezpieczne czasy.
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Sob Cze 13, 2020 5:26 pm
Atmosfera była bardzo przyjemna, niestety Gliese opuścił towarzystwo bardzo szybko, prawdopodobnie wyrusza w jakąś ważną podróż, skoro Atena posłała Nemeia. W zasadzie wyjście bardzo się dłużyło, a Aiónios zdawał sobie sprawę, że wszyscy muszą przebrnąć jeszcze wiele treningów, by móc ostatecznie zdobyć swoje Zbroje. Spotkane dziś osoby napełniły serce Aio radością i pomogły wtopić się w towarzystwo Rycerzy. Dzięki temu mężczyzna mógł wreszcie odetchnąć z ulgą. Teraz miał nie tylko znajomych, ale i rywali w dążeniu do upragnionego tytułu Rycerza. Dodatkowo bardzo się cieszył, iż mógł spędzić trochę czasu z Raki i Kikim, nie wybaczyłby sobie, gdyby poszli w ślady Nemeia.

W towarzystwie ozwał się głos Arthura. Pytanie lekko niekomfortowe, lecz musiało w końcu paść. Aiónios poważnym tonem i mimiką twarzy oznajmił, iż nie są to przelewki.
- Spotkaliśmy się przypadkiem z Névétte, która to korzystała z uroków natury, gdy nagle pojawiła się ta przemiła parka młodych pretendentów. Los chciał, że wymiana zdań między nami skończyła się małą utarczką między mną a Kikim, ale między nami wszystko w porządku, prawda?- tu spojrzał na malca z uśmiechem promienistym jak słońce - Niestety, los chciał aby Złoty Rycerz Lwa, a przynajmniej tak siebie nazywa, wpadł na nas nad rzeką. Delikatnie rzecz ujmując wyimaginował sobie pewien stan sytuacji, w wyniku którego doszło do krótkich, dziecinnych przepychanek. Niestety zrobił coś niewybaczalnego - sprzedał naszej tu obecnej towarzyszce soczystego liścia. A propos, Névétte, oddamy mu pięknym za nadobne. Jak tylko stanę się silniejszy obiecuję, że wyprostuję kły temu lwu. - rzucił do kobiety z iskrą w oku. Bardzo zirytowało go zachowanie Rycerza Lwa i chciał stać się silniejszy, by ochronić go przed samym sobą. Aiónios słynął z przenikliwości i sprawiedliwości w osądach, dlatego też pragnął osiągnąć o wiele większy poziom mocy, by móc zmierzyć się wkrótce z Lwem i pomóc mu wrócić na właściwą ścieżkę. Gdyby Nemei nie żałował swego czynu, byłby już na straconej pozycji, jednak dociekliwe oko Aio wychwyciło nie tylko moment zawahania, ale również skruchy tuż po uderzeniu. To znaczy tyle, że Aiónios będzie się starał nawrócić zbłąkanego Rycerza. Najpierw jednak trening, trening i jeszcze raz trening!

- Sytuacja skończyła się moją propozycją, by udać się do tej jadalni i spędzić miło czas, tak dla odmiany. Mam nadzieję, że na waszych ustach będzie się prezentowała nieopisana radość, gdyż jesteśmy tutaj razem, w przemiłym towarzystwie. Poza tym z uśmiechem na twarzy wszystko jest możliwe, prawda? - Aiónios uśmiechnął się do zgromadzenia promieniście. Przelał w tę przemowę mnóstwo emocji i pragnął podzielić się swoją radością z innymi. - Cieszę się, że was poznałem. - zakończył wypowiedź i postanowił mimo wszystko opuścić towarzystwo.

-Chciałbym zostać dłużej, jednak jeśli chcę pomóc Nemeiowi, muszę stać się godnym miana Złotego Rycerza, a to mnóstwo pracy. Spotkajmy się jeszcze kiedyś! Raki, następnym razem chcę zobaczyć Twoje dzieła! Kiki, trenuj dzielnie, będzie z Ciebie świetny Rycerz. Tylko pamiętaj, że liczy się nie tylko siła fizyczna, ale także to, co masz w sercu- to powiedziawszy dostojnie pożegnał towarzystwo i skierował swoje kroki ku drzwiom wyjściowym, niestety nie dane było mu skosztować lokalnej kuchni, jednak na pewno zdarzy się ku temu jeszcze jakaś okazja. Wychodząc machał jeszcze wszystkim na pożegnanie, uważając by nie zahaczyć o framugę drzwi.



Ostatnio zmieniony przez Aiónios dnia Sro Cze 17, 2020 4:52 pm, w całości zmieniany 2 razy
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Sob Cze 13, 2020 11:59 pm
Arthur słuchał wszystkiego na pozór spokojnie. W rzeczywistości jednak jego kosmos się gotował.
-Ten podły bandyta uderzył kobietę? - spytał nie dowierzając - Jeśli ktoś takiego osobnika nazywa rycerzem to może nim równie dobrze nazywać każdego głupca, który założy stare wiadro na głowę i będzie udawał, że to zbroja. Bycie rycerzem to nie lśniący pancerz. To honor i obowiązek. Nie rozumiem jak Atena może coś takiego tolerować. Nie rozumiem też jak mogłeś stać bezczynnie i na to patrzeć - zwrócił się do Aióniosa - ja nie zamierzam czekać 10 lat aż stanę się silniejszy żeby zareagować. - dodał. Im dłużej mówił tym silniej emanował od niego kosmos. Wstał i próbował oddychać spokojnie, ale nie pomagało, kosmos rósł i rósł. Był już zapewne dość silny by poparzyć słabsze osoby, gdyby się zbliżyły. Arthur nie miał więc zamiaru ryzykować. Szybkim krokiem opuścił jadalnie i to po angielsku. Nie mówiąc nikomu do widzenia. Chciał jak najszybciej wrócić do swojej chatki. Uspokojenie się i znalezienie powodu tego nieopanowania było teraz najważniejsze. Ważniejsze nawet niż konfrontacja z pseudo złotym rycerzem.
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Sro Cze 17, 2020 11:54 am
Kitalpha zaśmiał się cicho, gdy Névétte posłała mu całusa. Przekomarzali się, opowiadając jedną historię, ale z dwóch odmiennych perspektyw. Mimo, że białowłosy wiedział, że przybył drugi, nie mógł odpuścić wbicia szpilki. Szpilki związanej z żartami i zabawą, nie bólem i smutkiem. Machnął ręką, jakby odganiał muchę, kończąc ten zabawny, aczkolwiek wyczerpany już temat.
Dyskusja skierowała się na Nemeia, który kilka chwil wcześniej wywołał z sali Gliese'a. Podobno uderzył Névétte w twarz, kiedy ta wypowiedziała kilka słów, bardzo niewygodnych dla niego. Kitalpha spojrzał z troską w oczach ku dziewczynie, ale wiedział i słyszał po jej słowach, że nie przejęła się tym. Samej akcji nie skomentował. Nie miał nic do dodania, gdyż największymi epitetami rzucał Arthur. Kaus nie pochwalał tego, co zrobił Złoty Lew, niemniej jednak, atakowanie go teraz, kiedy mało kto potrafi skupić kosmos, by przekształcić go w pełnoprawną falę uderzeniową, nie było najmądrzejszym posunięciem. Z czasem, zniesławiony lew, zapłaci za wyrządzone krzywdy. Odrobina cierpliwości, to wszystko.

Gliese ponownie wbiegł do jadalni i był bardzo podekscytowany. Wołał Kitalphę, na co oczywiście ten podniósł się i uniósł głowę w górę, wypatrując młodszego brata. Jak się okazało, młodszy Kaus wyruszał na przygodę, która skończyć miała się, prawdopodobnie, zdobyciem zbroi. Na ustach białowłosego pojawił się delikatny uśmiech. Skinął głową z aprobatą, obejmując Gliese'a, który mocno się do niego przytulił. 
- Mówiłem. - powiedział spokojnie, klepiąc młodszego brata delikatnie po głowie. Zaraz się roześmiał w głos, gdy padły słowa o pilnowaniu i trenowaniu z groźbą czyhającego bata.
Gdy Gliese wybiegał, Kitalpha uniósł rękę i pomachał za nim. Pozostali również szykowali się do wyjścia, a następny w kolejce był Aiónios. 
- Na mnie też już pora. - Kitalpha skinął głową i uśmiechnął się do wszystkich. Zatrzymał się przy Kikim i Raki, czochrając ich włosy i śmiejąc się do tego wesoło. 
- Dajcie z siebie wszystko. - uśmiechnął się i puścił do nich oczko, zaraz wychodząc na środek korytarza utworzonego pomiędzy jednym rzędem stołów i ław, a drugim. Idąc przed siebie, w kierunku wyjścia, nie odwrócił się, ale uniósł rękę w górę, wykonując ostatni gest pożegnania.
_____
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Nie Cze 21, 2020 9:43 pm
___Atmosfera miała się zrobić przyjemna i spokojna, mieli posiedzieć, porozmawiać, posilić się w dobrym towarzystwie... W końcu im więcej osób tym lepiej, a tu wszyscy postanowili nagle opuścić Jadalnie, jakby ich wyproszono. Może to zapach ryby Arthura jednak zbierał żniwo... Pierwszy odszedł Gliese, zawołany przez Złotego Rycerza, później wstał niebieskowłosy, kierując się do wyjścia i oświadczając, że musi trenować by kiedyś wybić Lwowi kły... Zupełnie jakby posiłek był zbędny, by zebrać odpowiednie siły oraz dbać o swoje ciało. Mężczyźni! Czyżby kwestia przyszłej walki spędzała mu sen z powiek i głód z żołądka? Niebywałe. Névétte cmoknęła niezadowolona, już chcąc coś powiedzieć, gdy kątem oka ujrzała mignięcie rozgrzanego kosmosu. To Monsieur Pêcheur siłą hamował swoją energię, oznajmiając dosadnie, że on nie zamierza czekać na... Na starcie z Nemeiem. Czy tak im było śpieszno do poskromienia dzikiej bestii? Jej zdaniem siła nic tu nie dała, ale uparli się, jak to mężczyźni... Névétte położyła dłoń na czole, kręcąc wolno głową w niedowierzaniu. I oto ostatnia poza nią dorosła osoba przy stole, Kitalpha, stwierdził, że na niego też pora, pożegnał się i wyszedł. Tak po prostu. Névétte została sama z dwójką dzieciaków przy nagle pustym stołem... Westchnęła teatralnie i wskazała gestem drzwi, oparła się wygodnie o oparcie krzesła. Zwróciła głowę w stronę dwójki i pokiwała nią, głęboko zadumana.
___ - Mon dieu, to nie ładnie tak zostawiać damy bez odpowiedniego towarzystwa... - dała upust swojemu niezadowoleniu cmokając, a głębokie westchnienie znów uniosło jej pierś. - W końcu to Aiónios tak sugerował wspólny obiad, nieprawdaż? Przynajmniej jako jedyny, Kiki zachowałeś się jak na dżentelmena przystało~ - pochwaliła chłopca Névétte i nie pozostało jej nic innego, niż razem z Raki i Kikim zjeść spóźniony obiad. Dziewczyna zjadła dwie duże miski kaszy z warzywami i pieczystym. Pomimo tego, że zostali tylko we trójkę, starała się umilić najmłodszym czas. Dowcipkowała, droczyła się delikatnie, a gdy wszyscy już zaspokoili swoje apetyty, odnieśli zgodnie naczynia byłemu kelnerowi i wyszli przed budynek. Névé zarzuciła torbę na ramię i przeciągnęła się, zerkając na swoich towarzyszy. - Myślę, że wrócę teraz na trochę do swojej chaty. Uważajcie na siebie, dobrze~? I jeśli chcielibyście kiedyś do mnie wpaść, to moja chata stoi tam na wzniesieniu, pod lasem, łatwo poznać, bo inni omijają ją z daleka~ - zaśmiała się wesoło, wyściskała oboje i pomachała im z uczuciem, kierując się do swojego lokum.
___Odzyskała swoją energię z rana i warto byłoby wykorzystać ją na następny trening...

___ZT
Francois
Francois
Liczba postów : 207

Kosmos
Frakcja: Sanktuarium
Zbroja: Brązowa Zbroja Andromedy

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Sob Lip 04, 2020 10:59 pm
Francois wraz z Derek’iem udali się do jadalni wskazanej przez Srebrną Rycerz Orła. Stwierdzili, że dobrze byłoby coś zjeść choć godzina jest późna i nie wiedzieli czy posiłki będą jeszcze wydawane ale liczyli na trochę szczęścia w tej sprawie. Po drodze umówili się też na wspólny trening. Dobrze byłoby wykorzystać sprzyjające warunki i posmarować w trochę innym klimacie niż na Wsypie Andromedy. Tutaj powietrze było zupełnie inne. Mniej suche i na pewno tutejsi uczniowie mają okazję trenować w deszczu a przypuszczał, że taki trening jest zupełnie inny, bo grunt staje się grząski, blokady ciosów mogą się nie sprawdzić, bo ręka napastnika może się po prostu ześlizgnąć.  
    Gdy weszli do jadalni była teoretycznie pusta choć w części gdzie wydawano posiłki ktoś się jeszcze kręcił. Francuz postanowił podejść i zapytać się czy jeszcze dostaną posiłek, bo pewnie wszyscy uczniowie w trenujący na co dzień w Sanktuarium byli już po posiłku. Gdy pytał o jedzenie to osoba była niezbyt zadowolona ale gdy usłyszała kto ich przysłał to oboje adeptów otrzymało talerz z kaszą, pieczywem  i odrobiną mięsa aby na noc zjeść nieco lżejszy posiłek choć energetyczny, a w kubkach mieli wodę. Musieli przyznać , że jedzenie było smaczne i na pewno świeże i Ror się podśmiechiwał ,że pewnie kawałek mięsa, który jedli dziś rano jeszcze biegał po chlewiku. Po spożyciu posiłku posiedzieli jeszcze i obejrzeli dokładnie pomieszczenie . Było dość długie i czuli ciepło od palenisk znajdujące się wzdłuż ściany.  Tu było zupełnie inaczej niż na Wyspie Andromedy wiec mogli podziwiać wysokie sklepienie. Francois widział podobne wysokie sufity jedynie w kościele gdy mieszkał jeszcze we Francji. Wymienili kilka zdań a Derek zapisywał swoje myśli na tabliczce.
    Gdy uznali , że już czas odnieśli naczynia i podziękowali raz jeszcze za posiłek i pozwolili aby osoby zajmujące się jadalnią mogły ze spokojem przygotować salina kolejny dzień gdy uczniowie przyjdą na posiłek. Pożegnali się i udali się na trening.
Orestes
Orestes
Liczba postów : 36

Kosmos
Frakcja: Atena
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pią Sie 28, 2020 10:07 pm
Po wyczerpującym treningu, kiedy tylko Orestes doszedł co nieco do siebie, uznał, że należy mu się uzupełnić niedobory energii. Czuł się już dużo lepiej, ale ciągle jeszcze czuł w kościach zmęczenie i ból, więc spokojnym krokiem, zmierzał do jadalni. Wiedział, że pora posiłku jest bliska, więc zgodnie z przewidywaniem spotkał się tam z niemałym tłumem innych uczniów czy osób mieszkających w Sanktuarium. Lepsze jednak to, niż przyjść później i być może spotkać się co jedynie z pustymi talerzami i resztkami kaszy. Swoją drogą tutejsza kasza była przepyszna - zakochał się w jej smaku od razu, kiedy tylko zmienił swój życiowy jadłospis z resztek znalezionych na ulicy na pożywne i przygotowywane z pracowitością posiłki serwowane w sanktuarium. Pokornie stanął ostatni w kolejce do wydawania posiłków, chociaż podejrzewał, że ktoś pewnie i tak przyjdzie jeszcze po nim. Nie zdziwiłby się, gdyby jednak osoba przychodząca po nim nie zbliżyła się przesadnie - przecież Orest był tym krzywomordym nędzarzem z ulicy. Nie każdemu musiała pasować jego przeszłość, o której widocznie trudno było nie plotkować.
Wziął głęboki oddech, założył ręce za kark i spokojnie czekał aż kolejka się ruszy i wreszcie będzie można uspokoić burczący brzuch.
Zandalian
Zandalian
Liczba postów : 20

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pią Sie 28, 2020 10:39 pm
Od wielu lat znał na pamięć te ściany, te drewniane stoły oraz ławy. Odkąd nadszedł taki czas, że chłopak został zmuszony zatroszczyć się o siebie samego, jadalnia stała się miejscem które z oczywistych względów często odwiedzał. Był bowiem świadomy, że pokarm daje siłę do walki, pusty żołądek zaś jedynie rozdrażnienie i chandrę. Idąc wzdłuż stołu do miejsca gdzie wydawane są posiłki, zauważył że promienie słoneczne wpadają wprost na trzecie palenisko od ściany. Do trzech razy sztuka.
Zandalian podrapał się lekko po rozwianych włosach i uśmiechnął się. Miło było znowu poczuć w całym pomieszczeniu unoszącą się woń jedzenia. Choć nie był aż tak głodny, ustawił się w kolejce by zdobyć jakiś smakołyk. Nie był absolutnie wybredny, ale dzisiaj chodziło mu po głowie jakieś mięsiwo. Był jednak przygotowany na to, że najprawdopodobniej najlepsze kąski zostały już rozdane. Nie robił z tego powodu dramy, bo wiedział że zadowoli się czymkolwiek ciepłym.
Zatrzymał się ostatni w kolejce. Mimowolnie potarł na placu sygnet i wychylił się do przodu, by sprawdzić ile osób jest w kolejce oraz by oszacować ile mniej więcej czasu będzie musiał w niej spędzić. Z jednego cieszył się najbardziej - że kobiety jadały o innych godzinach, bo przez nie czas spędzony w takich kolejkach na pewno byłby niemiłosiernie dłuższy.
Wielu mężczyzn znał tutaj, jednych jedynie z widzenia, drugich nieco lepiej. Na pewno bez problemu rozpoznał Orestesa, bo z kimże innym można było by pomylić tę charakterystyczną twarz z złowieszczą blizną. Pamiętniki ciała, wyryte kartki do śmierci ale przecież też i dłużej. Sam ma swoje znaki, co prawda skryte pod ubraniem, ale nie mniej znaczące i istotne.
Zandalian nie wiedział, czy stojący przed nim go zauważył, toteż milczał jakiś czas. Wydawało mu się jakby usłyszał burczenie dochodzące z jego brzucha. Ponownie potarł swój sygnet i rzucił okiem na wąskie okno, z którego promienie słońca padały na palenisko. Wtem rzekł lekko zamyślony do Orestesa:
- Dziś dzień trzeci. Obstawiam, że kasza będzie zbyt rozgotowana.
Orestes
Orestes
Liczba postów : 36

Kosmos
Frakcja: Atena
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pią Sie 28, 2020 11:32 pm
Stał sobie spokojnie i czekał, w zamyśleniu wciągając nosem zapach pysznych kąsków podawanych dziś przez kucharzy. Być może nieświadomie zaczynał już nawet przestępować z nogi na nogę, bo cały czas wydawało mu się, że kolejka faktycznie w ogóle się nie porusza. Skupiony na zupełnie czymś innym zupełnie nie zorientował się, że ktoś za nim stoi. Dopiero głos Zandaliana, który pojawił się za nim jakby z powietrza, wybudził go z zamyślenia.
- Zandalian, zgłodniałeś? - przywitał się ze znajomym mu chłopakiem i wyciągnął do niego rękę z uprzejmym uśmiechem. Zupełnie nie zdziwił go sposób w jaki jego rozmówca rozpoczął rozmowę - mówienie w ten sposób było jak najbardziej w jego stylu. W każdym razie Orest cieszył się, że był ktoś, kto bez uprzedzeń potrafił znosić jego towarzystwo, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Z Zandalianem znali się już od kilku lat, a jego rodzina była dla niego bardzo ważna, od kiedy ojciec kolegi sprowadził go do Sanktuarium. Z zamyśleniem podrapał się po brodzie, wysilając się na minę pełną skupienia.
- Eee… - po chwili zastanowienia wyciągnął wskazujący palec do góry, jak gdyby oznajmiał iż wie o co chodzi -  Trzeci dzień od kiedy bolał cię brzuch, jak się przejadłeś grochu? Ale... hm... to jeszcze nie świadczy o tym, że kasza musi się dziś nie udać… - znowu popadł w zadumę.
Zandalian
Zandalian
Liczba postów : 20

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Sob Sie 29, 2020 11:38 pm
Chłopak skrzywił się lekko, gdy stojący przed nim Orestes wypowiedział jego imię. Czuł, ze przygląda mu się, Zandalian jednak raczej unikał bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Odwzajemnił uścisk dłoni.
Zandalian miał mocne dowody by sądzić, że uprzejmość Oresetsa nie jest w żaden sposób wymuszona czy sztuczna. Znał bowiem skrawek jego historii z opowieści ojca. Dla młodzieńca nie było jednak w tym nic niezwykłego. Wiedział bowiem, że jego ojciec jako rycerz bogini sprawiedliwości uratował życie wielu ludziom. Oby tylko dobrze wykorzystali drugą szansę, jaką dostali od losu. Trudno było też nie zauważyć, że Orestes cieszył się niezbyt miłą sławą wśród społeczeństwa, ale nie miał oczywiście na to wpływu. Sława Zandaliana też była nadszarpnięta i zdarzyło mu się zauważyć, że ludzie szepczą za jego plecami.
A potem Orestes zaczął mówić coś o grochu. Zandalian spojrzał na niego z sceptyczną minką i uniósł brwi.
- Dzień trzeci od księżyca w nowiu - odrzekł spokojnie, starając się go uświadomić. - A żołądek nie od grochu cierpiał lecz od przejścia Urana do gwiazdozbioru barana. Było więc to do przewidzenia. No ale masz rację. Kasza może wyjść dziś smakowita pod warunkiem korzystnego wiatru znad morza, nieprawdaż?-zapytał, chyba bardziej retorycznie. A po chwili dodał:
- Żreć się chce jak cholera. Jakąś dziczyznę bym wtrąbił.
Apetyt na mięso mógł zwiastować albo poważne, nowe wyzwanie albo nadchodzące, nieoczekiwane straty. Na dwoje więc babka wróżyła. Wplątując w to Orestesa, z którym rozpoczął konwersację, można było założyć, że któryś z nich straci coś cennego. Szkoda, że na niebie nie było gwiazd, bo wtedy można by pokusić się o doprecyzowanie który byłby to z nich.
Orestes
Orestes
Liczba postów : 36

Kosmos
Frakcja: Atena
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Nie Sie 30, 2020 9:46 pm
Przekrzywił jedynie głowę i wzruszył ramionami. Przywykł doskonale, że Zandalian wyrażał się w ten sposób i nawet nie próbował wnikać co wspólnego mają ze sobą pozycje ciał niebieskich na nieboskłonie z dolegliwościami trawiennymi kolegi. Najwidoczniej jednak coś je łączyło i ignorancją byłoby nie korzystać z tej wiedzy. Podobnie zresztą rzecz miała się ze smakiem dzisiejszej kaszy i kierunkiem wiatru. Jako, że wcześniej nie zwrócił na to uwagi, a teraz znajdowali się w budynku, trudno było mu orzec jak to z tym wiatrem, ale z pewnością Zandalian doskonale się w tym orientował i nie było sensu wszczynać dyskusji.
- Mi też aż burczy. - złapał się za brzuch z zakłopotaniem, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że może to być słychać nawet dla postronnych. - Mi to w sumie obojętne co będzie, zjadłbym konia z kopytami.
Całe szczęście kolejka posuwała się sprawnie i już niedługo chłopaki mogli napełnić swoje miski ciepłym posiłkiem. Zajęli miejsca naprzeciwko siebie przy jednym z długich stołów, a następnie zaspokoiwszy pierwszy głód, Orest odezwał się, wymachując w powietrzu drewniana łyżką:
- Zan, powiedz, myślałeś kiedyś jak by to było zostać prawdziwym rycerzem? Takim ze zbroją...
Zandalian
Zandalian
Liczba postów : 20

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pon Sie 31, 2020 5:43 pm
Faktycznie trudno było oczekiwać jakiś głębszych refleksji na temat życia i nadchodzącej przyszłości od tak prostego chłopaka jakim jest Orestes. Tak jak można było spodziewać nie podjął tematu rozgotowanej kaszy i przemilczał go. Widocznie okazał się dla niego zbyt skomplikowany. Zandalian nie miał mu oczywiście tego za złe. Przywykł bowiem do tego, że ludzi bardziej interesują sprawy materialne dziejące się teraz i tu.
Przynajmniej czas w kolejce szybciej upłynął, bo już za chwil parę mieli pełne miseczki. Wreszcie będzie można zaspokoić głód. Zandalian nie planował jeść razem z kolegą, wolał raczej napełnić żołądek w samotności. Jakoś jednak tak się potoczyło, że usiedli naprzeciwko siebie. Zandalian skupił się na posiłku, nie zwracając uwagi na kolegę. Dopiero po dłuższej chwili, gdy ten zaczął wymachiwać drewnianą łyżką i coś gadać, zerknął na niego z ukosa. Uniósł lekko brwi, a odpowiedział dopiero po chwili, gdy przeżuł kolejny kęs:
- Przy urodzeniu nadano mi imię Zandalian. Wolałbym by tego nie zmieniać. – chciał tutaj stanowczo podkreślić swoje zdanie na ten temat, tak by zostało zapamiętane raz a dobrze.
- Pewnie, że myślałem. Pierwszy raz dokładnie wtedy gdy miałem pewien zaskakujący sen, a trzeba dodać że była to pełnia księżyca. We śnie był rwący potok, który zawsze sygnalizuje duże, niespodziewane zmiany. Było też płonące w ogniach wysokie, potężne, raczej stare drzewo… - Zandalian podrapał się lekko po brodzie patrząc gdzieś ponad ramieniem Orestesa, tak jakby chciał przypomnieć sobie każdy detal tego snu – …a potem chyba otworzyło się niebo wprost nade mną z złotym wodospadem mieszaniny wody i pustynnego piasku, który uderzył we mnie z impetem i wtedy się obudziłem.
A po chwili dodał podekscytowany:
- Taak, właśnie wtedy dostałem ten znak. Bo do licha o czym to może świadczyć, jeśli nie o tym że moim przeznaczaniem jest być rycerzem?
Orestes
Orestes
Liczba postów : 36

Kosmos
Frakcja: Atena
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pon Sie 31, 2020 11:11 pm
Uśmiechnął się dobrotliwie przy napomnieniu o imieniu kolegi i machnął ręką jak gdyby nic się nie stało.
- Ja tam nie zmieniam twojego imienia, tylko je troszkę skróciłem, żeby się szybciej wymawiało. - wytłumaczył i zaraz już zagłębił się w dalszą wypowiedź. Słuchał swojego rozmówcy z pełnym skupieniem i niemalże zachwytem. Uwielbiał ludzi tak pewnych siebie i wiedzących do czego zmierzają. Wiedział zresztą, że rodzice Zandaliana również byli rycerzami i stąd zapewne wpoili w niego to wszystko, czego on musiał się dopiero uczyć od stosunkowo niedawna. Na chwilę zamknął oczy i oczyma wyobraźni starał się zobaczyć wszystkie sceny o jakich słyszał, a jakie miały miejsce w śnie Zandaliana.
- Woda, ogień, więcej wody i pustynny piasek, tak! - niemalże wykrzyknął i ledwo powstrzymał się przed klaśnięciem w dłonie, podzielając zresztą ekscytację jaka udzieliła się koledze. - Doskonale! - patrzył teraz na niego z błyszczącymi oczami i zaciśniętymi pięściami. Nagle wstał na równe nogi prezentując niemałą energię i sięgnąwszy przez stół złapał go za lewy bark, po czym potrząsnął w geście pokrzepienia.
- Zrobię wszystko żeby ci pomóc wypełnić swoje przeznaczenie! W końcu jestem tu po to by pomagać słabszym! - zawołał na całą salę, nie zważając na postronne osoby.
- A w ogóle to zjadłeś już? Nie mamy czasu do stracenia, powinniśmy wracać do treningów. - powiedział, ukradkiem ocierając kącik oka.
Zandalian
Zandalian
Liczba postów : 20

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Wto Wrz 01, 2020 9:20 pm
Rozmówca niestety nie zrozumiał przekazu, jaki chciał podarować mu Zandalian. W honorowym, prawilnym życiu nie ma bowiem miejsca na żadne skróty. A już tym bardziej, gdy obierze się drogę rycerza ku chwale Bogini Ateny. Nie ma też niestety szybciej. Wszystko wymaga czasu, nie dostajemy nic od zaraz. Musi minąć trochę czasu nim zrozumie się to, z czym przychodzi nam się zmierzyć co dnia. Od najmłodszych lat. I choć czasem znajdzie się ktoś, kto podprowadzi nas pod kolejne drzwi w życiu, to niestety dalej musimy przejść przez nie sami. Często z bladym strachem na twarzy przed nieznanym. Nierzadko z łzami w oczach. Taki ten człowieczy, okrutny los. Albo sprostasz albo wysiadasz z drogi. Udaje się tylko najlepszym, ale to co czyni nas mocniejszymi to wiara naszych bliskich w nas. W nasze możliwości, w nasze powodzenie. Nawet jeśli są daleko, nawet jeśli gdzieś w nieznanym świecie, to ich myśli są z nami cały czas, tuż obok, dodając sił by sprostać trudom losu.
Emocje i nagły entuzjazm Orestesa podziałały studząco na Zandaliana, który ogasł. Nie ma co czynić przedstawień czy nadmiernie się ekscytować. Chłopak patrzył jak Orestes aż wstał z wrażenia z świecącymi oczami. Może jednak dobrze mieć w sobie taki zapał do pracy. Czuł jak klepie go po ramieniu. Popatrzył jeszcze chwilę na niego, po czym odrzekł:
- Nie za bardzo możesz mi pomóc, tak jak i ja tobie. Nikt za mnie nie osiągnie moich celów, do których dążę. Ale dziękuję za wiarę i dobre chęci. Niech światło księżyca spogląda na ciebie łaskawym okiem, Orestes.
Odstawił miskę i dodał:
- Skończyłem. Potrzebuję jeszcze chwili dla siebie na wyciszenie i rozpoczynam trening. Masz jakiś pomysł gdzie potrenować?
Po czym wstał, zerknął na kolegę dając mu znak i zaczął kierować się w stronę wyjścia  z jadalni.

zt


Ostatnio zmieniony przez Zandalian dnia Pon Wrz 07, 2020 4:30 pm, w całości zmieniany 1 raz
Orestes
Orestes
Liczba postów : 36

Kosmos
Frakcja: Atena
Zbroja:

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Wto Wrz 01, 2020 10:19 pm
Zandalian wydawał się taki niestały w uczuciach i nieprzewidywalny. W jednej chwili potrafił ekscytować się swoim snem, by już w kolejnej z chłodnym wyrachowaniem i kalkulacją wybierać dla siebie najkorzystniejsze ścieżki postępowania, przy okazji pouczając innych. Nie każdy umiał zachować równowagę i spokój umysłu, a przy tym pokorę i wstrzemięźliwość przed myśleniem tylko o sobie. Mało kto też potrafił z wdzięcznością po prostu przyjąć to co ofiarowywali inni - bo czasem nawet trudniej jest umieć otrzymywać niż ofiarowywać. Relacje między ludźmi, ich cele i emocje spajały świat w spójną całość i jedynie dostrzeganie tych niewidzialnych nici pozwalało osiągnąć harmonię wewnętrznego spokoju oraz dostrzec, iż nie jest się pępkiem świata.
Orestes już dawno postanowił sobie, że zrobi wszystko by koledze pomóc, czy tego chce czy nie - a przecież takiemu marzycielowi prędzej czy później przydałoby się wsparcie kogoś, kto twardo stąpał po ziemi. Nie zamierzał jednak wchodzić z nim w dyskusję co do tego - bo przecież nie miał tak gadane i doskonale sobie z tego zdawał sprawę. Uspokoił się , wziął głęboki oddech, by zakończyć tamtą część rozmowy uprzejmym uśmiechem wyrażającym mniej więcej: “tak, tak, gadaj zdrów”.
Bez słowa zabrał miski swoją i Zandaliana, po czym odniósł je do punktu mycia naczyń, by po chwili dogonić kompana i wraz z nim opuścić jadalnię.
- Zawsze można iść pod koloseum, jeżeli chcesz po prostu potrenować. Mnóstwo tam jakichś ruin i kolumn, które można maltretować.

zt
Sponsored content

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach