Go down
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Schladen

Sob Maj 23, 2020 2:22 pm
___Niemiecka wieś, zaskakująco duża i zadbana. Bogate chaty, czyste uliczki i kwiaty przy drodze nadają temu miejscu niespotykany wygląd, zwłaszcza, że nie jest to zbyt słynna na kraj wioska. Wprost przeciwnie, miejsce jedno z miliona... Ale mieszkańcom żyje się dobrze. Dzięki ich współpracy brak tu typowego brudu, nieróbstwa i biedy, może dlatego tak niepewnie podchodzą do obcych, obawiając się, że zburzą ten stan. Piękne pola otaczają Schladen, czyste zagrody kryją w sobie zdrowe zwierzaki, a kryształowe wody pobliskiego jeziora obfitują w ryby. Plątanina chat otoczona jest kilkoma drzewami, na samym środku wsi znajduje się plac targowy oraz dom sołtysa i karczma.
___Czy to miejsce nie jest zbyt idealne?
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Sob Maj 30, 2020 9:45 pm
___Kiedy jego brat mitrężył to on postanowił działać. Nie było czasu do stracenia, a im więcej by się zastanawiał, tym szanse na to iż złodziej ucieknie się zwiększały. Także zrobił to co potrafił najlepiej. Podążył za swoim instynktem i teraz nie pozostawało mu nic innego niż ścigać swoją zwierzynę. Nie było to zbyt łatwe, gdyż musiał uważać na wszelkie przeszkody naturalne, które jego ofiara skutecznie omijała. Złodziejaszek doskonale znał topografię terenu i wiedział jak się poruszać, a przy tym zupełnie nie przejmował się koniem. Nie mógł przecież zakładać, że tak katując zwierzę daleko odjedzie. W takim razie musiał mieć gdzieś miejsce na ukrycie się lub kolejne konie do dalszej ucieczki. Nie dane mu będzie jednak uciec zbyt daleko. Jednak ukrycie się zawsze było dobrą opcją i właśnie ją wybrał złodziej wjeżdżając do lasku i znikając Anglikowi z oczu. Nathan przyspieszył konia i sam niedługo później znalazł się w cieniu drzew. Porzucony Oktan wyglądał jakby zaraz miał wyzionąć ducha. Biedne zwierzę. Nathan nie znosił jak ktoś bezpodstawnie znęcał się nad zwierzakami. Kolejna pozycja do listy pod tytułem za co karać złodzieja. Nathan rozlądnął się dookoła. Tutaj ślad się urywał. Pewnie spieprzył na drzewa. Było to bardzo prawdopodobna opcja zważywszy na zręczność, którą złodziej się wykazał. Blythe nie miał zamiaru łazić po drzewach i szukać tej łajzy, a przy okazji ryzykując upadek i skręcenie karku. Kiedy jednak Oktan się uspokoił to do jego uszu doszedł rejwach. Hałasy życia w wiosce. Czyżby tam próbował ukryć się złodziej?
- Wrócisz do Roberta? Odpocznij i poszukaj go. – powiedział do Oktana, a następnie zszedł z Wita i klepnął go w bok. – Odeskortuj go.
___Po tych słowach Nathaniel ruszył przed siebie w stronę wioski. Miecz wylądował ponownie w pochwie, a on mógł na spokojnie się rozejrzeć. To miejsce było niemal idealne. Zadbane, czyste, pełne zwierząt. Zupełnie nie przypominało żadnej wioski, w której kiedykolwiek był. Perfekcja nie istnieje. Nie w tym świecie. Nathaniel był podejrzliwy, ale nie dał tego po sobie poznać. Wszedł do wioski spokojnie obserwując wszystkich wokół i odhaczając możliwe zagrożenia. Szukał także czegoś niecodziennego, choć niecodziennością był tutaj on.
OOC:
Start Treningu
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Nie Maj 31, 2020 10:01 pm
___Konie zarżały cicho, stuknęły kopytami o ziemię i grzecznie, choć wolno, ruszyły w drogę powrotną. Oktan był wyczerpany i mógł poruszać się wyłącznie delikatnym krokiem, a Wit wyraźnie nie chciał go odstąpić i cierpliwie szedł obok, dostosowując się do jego tempa. Kwatermistrz miał rację – konie były świetnie wyszkolone i miały swój rozum... Czy jednak zostanie bez wierzchowca było dobrym pomysłem? Nathan uznał, że koń nie jest mu potrzebny, przenosząc swoją uwagę na pobliską wieś. Zgrabne, zadbane budynki, czyste dzieci bawiące się drewnianymi zabawkami pod cieniem drzew, kobiety piorące ubrania przy studni... To było pierwsze co zobaczył, gdy wszedł do Schladen. Im bardziej się rozglądał,  tym więcej podobnych widok rzucało się w oczy – dwójka pykających fajkę dziadków na drewnianej ławeczce, dziewczynka przebierająca warzywa przed domem... Swojski, uroczy widok. Jak z obrazów rodzajowych. Jedynym elementem, który nie pasował do całości był Nathan, w swoim ciemnym stroju, z ostrzem przy pasie. Aż tak bardzo jego postać kuła mieszkańców, że niektórzy zerkali na niego niepewnie, podejrzliwie, paru nawet z jawną wrogością. W końcu jeden z mężczyzn w całkiem porządnej koszuli i wyszywanej kamizelce podszedł do niego i ukłonił się nim przemówił, patrząc mu śmiało w oczy.
___ - Witamy w Schladen Panie! Nie często mamy tu podróżnych. - jego spojrzenie zdawało się odrobinkę zbyt intensywne, ale uśmiech był szczery. Kawałek za nim stała gromadka panów, którzy patrzyli na Blytha zdecydowanie mniej przyjaźnie. - Czy możemy w czymś pomóc? Czy coś się stało? - zmierzył jego sylwetkę, oceniając zdobiony kaftan, drogie buty i błyszczący na palcu sygnet. - Mam nadzieję, że nie grozi nam Pan, tak paradując po wsi z bronią w ręku. - wskazał miecz. - U niektórych ten widok przywołuje z pamięci złe wspomnienia, dlatego... Wolałbym wiedzieć, czego Pan tutaj szuka. - choć ton jego słów był jak najbardziej poprawny i uprzejmy, coś w nim tkwiło podobnego do igły, jakby tylko czekając, aż się na nią Nathaniel nadzieje.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Wto Cze 02, 2020 10:39 pm
___Miały swój rozum. Bardzo dobrze. Nie będzie musiał zaprzątać sobie nimi głowy, tylko skupić się na swoim zadaniu. Wjazd konny z pewnością byłby bezpieczniejszy z uwagi na możliwość szybkiego poruszania się, lecz szybciej przyciągnąłby wzrok do jego skromnej osoby. W swojej aktualnej postaci również był wyróżniającym się elementem, który nie pasował do tego wiejskiego obrazka. Dla Nathaniela był to obrazek. Piękny i spokojny. Praktycznie nierealny. Nie pasowało mu tutaj zbyt wiele rzeczy i coś w jego wnętrzu mówiło, że ta wieś może wkrótce okazać swoje paskudne oblicze. Wszystko wyglądało tu zbyt perfekcyjnie, a sam doskonale wiedział, że coś takiego nie istnieje w przyrodzie. Nie było to naturalne. Wioska była za czysta. Za spokojna. Już go zauważyli i wcale nie cieszyli się na jego widok. Był obcym, a obcy to zawsze kłopoty. Nie wiadomo kim jest, skąd przybywa i czego chce. Nic dziwnego, że patrzyli na niego jakby już od wejścia krzyczał, że przyszedł zgwałcić ich córki, plony spalić i ukraść trzodę. Nie ma co, aż się chce przybywać do takich wioseczek na zadupiu świata. W końcu jeden ze starszych odważył się do niego podejść. Ubiór miał schludny, a nawet można rzec, iż był całkiem niezły. Porządna koszula, wyszywana kamizelka. Rzadko kiedy widuje się takie ubranie w takich miejscach.
- Mój koń się spłoszył podczas postoju i musiałem iść tu na piechotę. Widziałem, że ktoś jedzie w tę stronę więc podążyłem jego śladem i tak tutaj trafiłem. – powiedział Nathaniel. Proste i oszczędne wypowiedzi. Oni mu nie ufali, a on im tym bardziej.
- Gdybym chciał zrobić coś nieprzyzwoitego z pewnością nie wchodziłbym tutaj główną drogą prawda? Miecz jest do obrony. Czasy nie są spokojne, tak więc trzeba uważać. A czego szukam? Odpoczynku, strawy przed dalszą podróżą. Można się tutaj zatrzymać? Jest jakaś karczma? – zapytał Anglik i rzucił okiem po otaczających go ludziach. Musiał uważać, aby nie dać zajść się od tyłu. To byłaby głupota drogo go kosztująca.
OCC:
Koniec treningu.


Ostatnio zmieniony przez Nathan dnia Wto Cze 09, 2020 9:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Sro Cze 03, 2020 8:58 pm
___Mężczyzna stojący przed Nathanielem stropił się jakby jego słowami, drapiąc się po karku zagubiony, ale zachował neutralny-przyjazny wyraz twarzy. Odchrząknął, a za nim zgromadzeni obok jednego z domów łypnęli ponownie w ich stronę – tak mocno, że pewnie rozmówca Blytha poczuł ich wzrok na swoich plecach. Szybko ponownie odzyskał animusz, choć jego uśmiech nie był już tak przyjacielski... Prawdę mówiąc, stał się odrobinę zatroskany...
___ - Na widok uzbrojonego, każdy się zbroi, rozumiecie Panie... - mruknął mężczyzna jakby przepraszająco, teraz unikając jego wzroku. - W okolicy grasuje dziwna banda, okradają podróżnych... Niby miejscowych nie tykają, ale ostatnio napadli na dziewkę i dwie krowy nam zaciachali... - cmoknął, układając usta w kwaśnym grymasie. Poprawił kamizelkę i wyprostował się. - No. Jeśliście ciekawi, w karczmie na pewno oberżysta będzie wiedział więcej. Koni w tej chwili nie mamy ani do wypożyczenia ani do odsprzedania, ale za kilka dni Melchior będzie wiózł do miasta prosiaki na targ. Za kilka groszy, pewnie chętnie weźmie pasażera. - błysnął uśmiechem mężczyzna, po czym oszczędnie poinstruował Nathaniela, w którą stronę ma się udać, by trafić do karczmy. Miał to być duży budynek obok głównego placu, choć droga do niego między gąszczem uliczek wydawała się trudna... Najpierw skręcić tu, później tam... Szczęśliwie czerwony dach majaczył nad innymi domami, robiąc za punkt orientacyjny. Mężczyzna wskazał budynek, uśmiechnął się i pokłonił z zamiarem odejścia, gdy nagle w głowie zaświstała mu jeszcze jakaś myśl. – A może zaprowadzić tam Pana? Z miejscowym zawsze lepiej. – dodał znacząco... Tylko znaczyło to, że woli mieć go na oku, martwi się o przypadkowe pogonienie widłami czy może bardzo nie chciał wracać do koleżków, łypiących na nich spod okien zadbanej chaty? A może i trzy te rzeczy jednocześnie. Kto wie.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Wto Cze 09, 2020 9:25 pm
___Sumienie trapiło? Bardzo dobrze. Skoro ma się coś na nim, to trzeba cierpieć. Nathan widział, że dziadek nie czuje się pewnie i coś musiało być na rzeczy. Zwłaszcza kiedy spojrzało się na jego znajomych. Łypali na niego spode łba i wyglądali, jakby zaraz miały przemówić ich pięści. Z pewnością nie należeli do najmilszych i najgościnniejszych osób. Najciekawszych zaś było to, że ich nieprzyjemny wzrok skierowany był na ich znajomego, a nie na Nathaniela. Czyżby obawiali się tego, co może mu powiedzieć. Zdradzić ich nikczemne i brudne sekreciki? Ależ moi drodzy nie obawiajcie się. Wszystkie sekrety wyjdą na wierzch, bo kiedy Blythe czegoś chce się dowiedzieć, to tą wiedzę zdobywa. W ten czy też inny sposób.
- Nie każdy uzbrojony jest złym człowiekiem, jak nie każdy człowiek bez widocznego ostrza to dobra i bezbronna osoba. Nie można nikogo szufladkować, choć pewna doza ostrożności jest wskazana zawsze. Nie przejmuj się jednak, gdyż nie mam w planach palić, grabić i rabować. Są to czynności, które wręcz mi uwłaczają, tak więc dobra wasza. – powiedział Nathaniel i wysłuchał tego, co mężczyzna miał mu dalej do powiedzenia. Nie było to nic nowego, gdyż w takich wioskach to właśnie karczma stanowiła centrum wszystkiego. Jeśli czegoś nie wiesz, albo chcesz coś załatwić, to idź do miejscowej karczmy. Dowiesz się wszystkiego co chcesz, lecz należy uważać, aby nie stracić sakiewki, zębów czy też nie otrzymać prezentu w postaci sztyletu w boku.
- Zobaczymy. – powiedział Anglik, patrząc ponad ramieniem mężczyzny, kiedy ten tłumaczył mu jak dojść do tej karczmy. Rejestrował to co mówi, ale równocześnie zapamiętywał twarze wszystkich osób, które aktualnie znajdowały się w okolicy. Nigdy nie wiadomo kiedy może się to przydać, a coś czuł, iż ta wiedza może okazać się nader pomocna. Zważywszy na to, że koledzy dziadka wyglądali jakby mieli zaraz chwycić za widły i pochodnie. Duch inkwizycji wiecznie żywy.
- W sumie przydałoby się. Zawsze to raźniej, a przy okazji będę się mógł odwdzięczyć. – powiedział Blythe.

___ Kiedy już ruszyli razem, to mógł powoli wdrożyć swój plan w życie. A przynajmniej jego początki. Wystarczyło znaleźć się sam na sam, a w takim gąszczu uliczek nie powinno być to takie trudne.
- No to może powiesz, dlaczego koledzy patrzyli na ciebie jak na świniaka, którego zaraz nabiją na ruszt. Taki wzrok bardziej przysługiwałby mnie, osobie nietutejszej, a nie swojakowi. Więc? – rzucił jakby od niechcenia. Jego głos był cichy, ale na tyle wyraźny, aby mężczyzna usłyszał każde słowo. Nie zatrzymywał się. Nie patrzył na niego. Zadał pytanie i teraz oczekiwał odpowiedzi. Najlepiej, aby była satysfakcjonująca.

OOC:
Początek treningu
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Pią Cze 19, 2020 10:37 pm
___Uprzejma wymiana zdań pozwoliła na zachowanie pozorów i odpowiedniej, wiejskiej kurtuazji czyli nikomu nie zostały wybite zęby. Szczęśliwie. Mężczyzna uśmiechał się promiennie i przytakiwał Nathanielowi, a gdy ten przystał na jego propozycje, ochoczo ruszył z nim w stronę serca wsi. Uniósł jeszcze rękę w geście pożegnania do reszty miejscowych, którzy łypnęli w ich stronę, ale równie uprzejmie odmachali. Poprawiając kamizelkę, dziarskim krokiem ruszyli dalej, idąc wzdłuż malowniczych uliczek. Zdawało się, pytanie Blythe'a kompletnie zignorował, zachwalając za to pogodę oraz ciepło słońca. Tutejsza plątanina potrafiła zawrócić głowę obcym, ale czerwony dach zbliżał się bardzo szybko. W którymś momencie wyszli na plac targowy – dziwnie pusty. Oczywiście były tu stragany i kupujący, ale o wiele mniejszy ruch charakteryzował to miejsce niż powinien. Na widok tej dwójki, wieśniacy uśmiechali się i machali w ich stronę. Paru zerknęło krzywo na nich, ale szybko odwracali głowy, a mężczyzna szybko zaprowadził Nathaniela pod karczmę. Wskazał sąsiedni, ozdobny budynek.
___To dom sołtysa, czyli mój. Choć sołtysem nie jestem. – błysnął zębami w uśmiechu mężczyzna. - Mój ojczulek nim jest, Manfred Schmidt! Ja jestem Kurt. – pokłonił się, wskazując jeszcze drzwi do karczmy czerwonowłosemu. - Życzę przyjemnego pobytu Panie! Miejscowymi się proszę nie przejmować... Obawiamy się obcych, ale nie tak jak swoich. - rzucił, a przez sekundę jego serdeczny uśmiech zmienił się w zimny, sztuczny grymas, zupełnie jakby ktoś karykaturalnie namalował go na swojskiej, uprzejmej twarzy. Wrażenie zaraz znikło, gdy następnie Kurt w ukłonach odszedł, zostawiając Blythe'a samego przed karczmą w Schladen.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Pon Cze 22, 2020 10:32 pm
___Kultura przede wszystkim. Nieważne gdzie. Nieważne z kim. Trzeba było posiadać odrobinę kultury, gdyż tylko ona i zapewne cała masa z pozoru błahych rzeczy odróżniała sporą część społeczeństwa od bandy dzikusów. No, może Nathaniel trochę przeszarżował z tą większą częścią, lecz gdzieś tam wciąż tliła się w nim nadzieja, że ludzie posiadają jeszcze jakieś inne wartości poza tymi podstawowymi. Zapewne były to tylko płonne nadzieje, lecz jeszcze nikt mu ich nie odebrał. Poza tym bycie uprzejmym nic go nie kosztowało, a sprawiło, iż w pamięci ludzi ze wsi zapisał się co najmniej pozytywnie. Ot nieznajomy, który nie zachowuje się jak ostatni skurwiel, wiec na start nie powiesimy go na pierwszej suchej gałęzi. Kto wie, może nawet mu pomożemy. Czasami zwykła ludzka uprzejmość i szacunek do drugiej osoby, bez patrzenia na stan czy wyznanie była bardziej opłacalna niż mieszek ze zlotem.
___Ścieżka do karczmy byłą bardzo spokojna. Wręcz spokojna jak na gust Blytha, ale nie miał zamiaru naciskać. Swoje odpowiedzi uzyska prędzej czy później. Zawsze je uzyskiwał. Tak więc mogą jeszcze pograć w tę grę. Nathan zastanawiał się, gdzie ona ich doprowadzi, ponieważ to, iż coś w tym miasteczku nie grało, było tak pewne jak to, że jest przystojniejszy od swojego braciszka.
___W końcu dotarli na miejsce, choć musiał przyznać, że plac targowy nie był taki, jaki powinien być. Coś tutaj nie grało, ale robienie dobrej miny do złej gry, było czymś, czego się uczą dzieci w każdym ze stanów. Nathan kiwnął głową kilku osobom, które machały do nich i się uśmiechały. Warto być uprzejmym, jak wcześniej już zostało to wspomniane. Krzywo patrzących zignorował. Jednakże cierpliwość opłaciła się, ponieważ wreszcie uzyskał jakieś informacje.
- Czyli już wiem, kto jest tu najważniejszy. Przynajmniej względem prawa. – powiedział Nathaniel. – Dziękuję Kurt.
___Jednak za co dziękował Anglik, to już pozostawało sferą domysłów. Jednakże uśmiech syna sołtysa nie podobał się rudowłosemu. Był cholernie nienaturalny. Nathan przeleciał palcami po miejscu, gdzie znajdowało się znamię, zupełnie jakby oczekiwał jakiejś ingerencji. Na razie jednak było spokojnie. Za spokojnie. Z doświadczenia już wiedział, że spokój jest tylko chwilowy, gdyż odlicza czas do kolejnej wojny. Ciekawiło go jaka wojenka spotka go w tym mieście. Ostatecznie może się też mylić, ale to byłoby tak nudne. Nie pozostawało mu nic innego jak wejść do tej karczmy. Był gotowy na wszystko. Od uniku przed nadlatującym kuflem do gromkiej owacji dla nowo przybyłego.



OOC:
Koniec treningu
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Wto Cze 23, 2020 10:20 pm
___Czy było to podejrzane czy nie, Nathaniel został sam przed drzwiami do karczmy. Kurt zniknął w sąsiednim budynku, a sama gospoda prezentowała się porządnie, więc faktycznie warto było ją zbadać. Chyba, bo co mogło się kryć w tym ładnym miejscu? Czyste ściany, zamiecione wejście, kwiaty obok drzwi, które najpewniej postawiła tu żona gospodarza, bo kto inny, podkowy przybite do ścian dla ozdoby. Kilka stołków przed oknami sugerowało, że wieczorami siedzi tu kilkoro bywalców, co potwierdziły dwa kufle postawione obok na podłodze. Dwuskrzydłowe drzwi prowadziły do środka zajazdu i otworzyły się bez kłopotu. Blythe'a przywitała... Spokojna, swojska, ale nieco opustoszała atmosfera. Karczma, nie licząc kilku miejscowych, była dość pusta. Długa lada zajmowała większość miejsca, rząd stołków stał przy niej jak żołnierze podczas musztry a stoliki ułożone były tak, by zostawić trochę miejsca na parkiecie – najpewniej dla muzykantów i popisów tanecznych. Podłoga była wypucowana, światło wlewało się przez otwarte okna. Pachniało tu czystością i piwem, godzina była za wczesna by już przygotowywać jadło, co nie przeszkodziło paru osobom raczyć się dobrym trunkiem. Za blatem lady widać było poustawiane góry beczek i część kuchni, długie schody prowadziły na piętro, najpewniej do pokoi.
___W rogu karczmy siedziało dwóch mężczyzn, rozmawiając, licząc pieniądze i zapisując coś na pergaminie – sądząc po ich ubiorze, kupcy albo bogaci miejscowi. Jeden głaskał brodę w geście charakterystycznym dla handlarzy i omawiał zysk z drugim rzeczowym, profesjonalnym tonem. W innym rogu rozłożyła się trójka podchmielonej młodzieży, chichocząca głośno z obelżywych, dość głośnych żartów. Ich ubiór sugerował średni stan materialny, ale młodzi panowie mieli przystrzyżone włosy i zarost zgodnie z najnowszą modą. Ciekawa gromada. Dopiero po kilku krokach Nath mógł ujrzeć jeszcze jedną postać – siedzącego dziwnie mężczyznę z brodą, skulonego w rogu lady, sączącego powoli piwo z kufla. Dłonie mu się trzęsły, gdy unosił naczynie do ust, ale zdawał się nie zauważyć, że ktoś na niego spogląda.
___Z kuchni wyszło właśnie młode dziewczę – niewysoka, drobna postać w wieku nastoletnim w uroczej sukience i roboczym, wyszywanym fartuszku. Całość psuł tylko fakt, że miała na policzku okazały siniec i poruszała się trochę niezgrabnie, jakby miała obtarte pięty. Płowe włosy splotła w dwa warkocze przewiązane wstążkami i dla dopełnienia swojskiego obrazka, niosła kufel z piwem. Wychodząc zza lady, dopiero uniosła w górę oczy i najwyraźniej przelękła się nagłej obecności kogoś obcego, bo podskoczyła, a naczynie wypadło jej z rąk. Piwo rozlało się po podłodze, a kufel pękł na pół z trzaskiem. Kupcy zerknęli tylko w jej stronę z niesmakiem, nie siląc się na komentarz, natomiast młodzież zaczęła kolejną falę pijackiego śmiechu. Mężczyzna za ladą i na to nie zwrócił uwagi... Za to z kuchni, zwabiony hałasem przybył sam karczmarz. Wiadomo było, że to on zarządza gospodą – najpierw pokazał się solidny, okrągły brzuch a następnie sam mężczyzna, z nalaną twarzą, dużym nosem i podobnymi do kelnerki płowymi włosami. Dziewczyna rozpaczliwie próbowała zebrać pozostałości kufla, ale oberżysta burknął, że ma się nie wygłupiać i wziąć miotłę i szmatę. Uniósł w jej stronę groźnie rękę, a ona skuliła się, zasłaniając twarz, jakby oczekując ataku... Zamiast tego mężczyzna pogroził jej palcem, zaklął co prawda przy tym siarczyście, że aż ucho więdło i pogonił do sprzątania. Kelnerka popędziła do kuchni, a ten poprawił pas opadający z ogromnego brzucha i zerknął na Nathaniela. Wyprostował się oceniając jego ubiór, po czym skłonił głowę i wsadził kciuki za szelki, z których desperacko próbował się uwolnić jego mięsień piwny.
___ - Nie jest zbyt rozgarnięta, pan wybaczy... - odchrząknął jakby przepraszająco, przybierając zaraz profesjonalny, przyjazny, ale jednocześnie neutralny głos. - Czym mogę panu służyć w najlepszej karczmie w Schladen?
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Czw Cze 25, 2020 10:05 pm
___Nadszedł czas, aby wejść w paszczę lwa, tudzież najważniejsze miejsce każdej wsi. Wszelkie informacje, plotki. Cała wiedza miejscowych przelewała się dokładnie w tym jednym miejscu. To czy otrzyma interesujące go odpowiedzi zależało już od ludzi  tego jak chętni będą do dzielenia się tym co im w duszy gra. Karczma wyglądem pasowała do tego miasteczka. Czysto, porządnie. Wszystko było zadbane i już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to miejsce nie jest jakąś typową mordownią, które są niezwykle popularne na całym kontynencie. W końcu nie liczy się wygląd, a to by gdzieś usiąść i napić się piwa, nawet jeśli jest ono najpodlejsze na całym świecie. Ważne jest, aby lud miał jakieś miejsce, gdzie może odprężyć się po całym dniu oraz życiu w znoju. Nathaniel miał nadzieję, że znajdzie się w karczmie ktoś na tyle trzeźwy, iż będzie potrafił się wysłowić. Pora była jeszcze dość wczesna, więc można było mieć jakąś nadzieję.

___Nie robił wejścia jak w rycerskich opowieściach. Doskonale wiedział, że pojawienie się nowej osoby we wsi już się rozeszło, a o tej porze karczma nie była zapełniona po brzegi. Sam jej wygląd nie odbiegał od tego co Nathaniel wcześniej widywał. Długa lada, stoliki przy których siedziało kilku klientów, a także parkiet na wieczorne potańcówki. Nathan szybko zilustrował pozostałych gości. Dwóch kupców, których interes skupiał się na prowadzonym aktualnie biznesie. Trójka już delikatnie zaprawionych młodzieńców, którzy z pewnością mieli za dużo wolnego czasu. No i jeden dość zaniedbany człowiek z brodą, któremu dłonie trzęsły się jakby był w malignie. Całkiem interesująca zbieranina. Warto będzie pomyśleć komu poświęcić uwagę, choć gówniarzy delikatnie postawił pod kreską. Mógł się od nich czegoś dowiedzieć, lecz graniczyło to ze sporą dozą szczęścia. Alkohol potrafił rozwiązać język, ale trzech pijanych młokosów raczej nie będzie za bardzo wylewni. Nie miał jednak czasu, aby podjąć decyzję ponieważ na scenie pojawiła się kolejna postać. Jej widok sprawił, że ciśnienie lorda Blytha podskoczyło do góry.

___Nic nie potrafiło zirytować go tak jak przemoc w stosunku do kobiet. Klapsy w tyłek podczas seksu można było zrozumieć. W końcu jeśli partnerce się to podobało, to czemu tego nie robić. Oczywiście z umiarem. Lecz duży siniec na policzku młodej dziewczyny świadczył o jednym. O tym pierdolonym ciemnogrodzie, który zasługuje na wypalenie, zaoranie i zapomnienie. Jego ojciec nigdy nie podniósłby ręki na jego matkę. Z pewnością nie pozwoliłaby sobie na to, ale tutaj chodzi o szacunek i kulturę. Coś czego brakuje praktycznie całemu społeczeństwu. Nathan zacisnął zęby, ale szybko wrócił do swojej maski znużenia i braku zainteresowania wszystkim wokół. Najwidoczniej dziewczyna nie spodziewała się ujrzeć go, gdyż wszystko co niosła rozbiło się na ziemi. Nathan zrobił krok w tył, aby piwo nie dotknęło jego butów. Nie chciał, aby się kleiły. Spojrzał na gówniarzy przelotem, których wypadek najwyraźniej rozbawił, ale nie powiedział nic. Mieszanie się i robienie za księcia na białym koniu w tym momencie było niezbyt optymalnym wyjściem. Na wszystko jednak przyjdzie czas.

___Jedynym plusem tego zajścia, było to iż na scenie pojawił się sam pan karczmarz. Jego ruch oraz reakcja dziewczyny dały kolejne informacje Nathanielowi. Ciekawe jakby ta spasiona świnia wyglądałaby bez połowy zębów? Może warto później to sprawdzić.
- Zdarza się najlepszym. Z pewnością nie spodziewała się mnie na swojej drodze. – odparł z kamienną maską na twarzy Anglik. Najlepsza, a zarazem jedyna karczma. Wielkiego wyboru ludzie chyba tutaj nie mają, wiec zyski są spore, patrząc na wielki brzuch karczmarza.
- Na początek może coś do picia i jedzenie. Cóż polecacie? Poza tym potrzebuje jakiegoś konia. Podobno u was można się rozpytać o transport. Więc? – zapytał Nathaniel i bezceremonialnie siadł przy jednym ze stolików. Nie miał zamiaru stać przez całą dyskusję, a na dodatek odrobina odpoczynku dobrze mu zrobi. No i proszę wybaczyć, ale z damskim bokserem nie będzie rozmawiał jak równy z równym. Niech się grubcio cieszy, że jeszcze może oddychać prostym nosem. Łaska pana jednakże na pstrym koniu jeździ, a tym koniem była cienka linka, która trzymała nerwy Blytha.


OOC:
Start Treningu
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Nie Cze 28, 2020 12:25 am
___ - Eh, szkoda gadać. Strachliwa, własnego cienia się boi. Nie potrafi się dobrze wysłowić i w dodatku jakaś taka... Nie-peł-no-spry-tna. - karczmarz poskrobał się po głowie, z pewną ulgą widząc, że Nathan rozumie jego wyjaśnienia. Coś z kelnerką było nie tak... W jego mniemaniu. Z kuchni nagle dobiegł raban, jakby coś się przewróciło, drewno stuknęło o podłogę z suchym trzaskiem. Karczmarz zmarszczył brwi i spojrzał czujnie w tamtą stronę, po czym westchnął ze znużeniem i zwrócił się ponownie do Nathana, przybierając swój profesjonalny ton. - Rachuje tylko do pięciu, nie pisze, nie czyta, „dzień dobry” powiedzieć nie umie... Jak tu się robi głośniej, to kryje się po kątach i płacze, więc wysyłam ją na kuchnie albo sprzątać izby na piętrze. Pomaga jak może, choć czasem więcej z niej kłopotów niż pożytku... Ale rodzina. Sieroty nie wyrzucę, nie ma gdzie iść. - wzruszył ramionami. Drobna kelnerka wyszła właśnie z zaplecza, garbiąc się, niosąc ze sobą ścierkę do wytarcia podłogi i miotłę – drewniany kijek zakończony szczotką był świeżo ułamany jakoś w jednej trzeciej wysokości. Karczmarz zmarszczył bardziej brwi i w jego spojrzeniu widać było niezadowolenie, ale nie skomentował zajścia. Zamiast tego wskazał Nathowi miejsce przy barze, a sam wszedł za ladę. Dziewczyna zajęła się sprzątaniem, młodzież w rogu ponownie wesoło chichotała a kupcy ciągnęli swoją dyskusję. Mężczyzna przy rogu zaczął się delikatnie bujać na boki, biorąc łyk ze swojego kufla. Jego palce i ramiona lekko drżały, jakby z zimna, dobrze, że naczynie miało pokrywkę, bo rozlałby połowę, nim uniósł by napój do ust.
___ - Mamy przednie, ciemne piwo z najlepszego, tutejszego słodu. Goryczka i słodycz w sam raz, zapewniam pana. - zachwalał karczmarz, klepiąc się po brzuchu. Wyjął spod blatu jeden z ładniejszych kufli i podszedł do rzędu beczek, nalewając po brzegi pieniącego się, ciemnozłocistego trunku. Postawił kufel przed Nathanem. - Pierwszy ode mnie. Obcy nie zawsze chcą próbować, ale jak zasmakują, to często wracają następnego dnia. Ba, czasem nie wychodzą na noc w ogóle. - zaśmiał się mężczyzna. Piwo w istocie było zaskakująco dobre. Chłodne, mocne, porządnie się pieniło... Czasem trudno znaleźć było taki zacny trunek w większych miastach, a tu karczmarz rozlewał płynne złoto przyjezdnym za darmo, w ramach rozchodniaczka? Cóż... Nie zmieniło to faktu, że gdyby Nathaniel spróbował, poczułby, że ma przed sobą nie lada napitek. Właściciel ciągnął zadowolony dalej. - Wczoraj somsiad ubił świniaka, więc dziś cały ranek dziewczyny kręciły kiełbasę. Życzy pan sobie może trochę, ze świeżym chlebem i kapustką? - zachęcał serdecznie, wskazując kuchnie. - A co do konia... Tak, tak. Szwagier ma kilka koni i sobie chwali biznes – jeśli zajdzie taka potrzeba, przewiezie do wskazanego miejsca na wózku, pojedzie z kimś albo odsprzeda konia, choć na to ostatnie, gruby mieszek trza... - podkreślił mężczyzna. Dziewczyna skończyła sprzątać i czmychnęła cicho do kuchni. Z rogu karczmy dobiegł wszystkich pijacki śmiech. Karczmarz zerknął w tamtą stronę, mrużąc oczy – to tylko jeden ze świętującej młodzieży spadł z krzesła. Sakiewka z pieniędzmi upadła na deski i kilka monet poturlało się dookoła. Chłopak zaczął je zbierać, obijając się o blat stołu, więc pozostali śmiali się setnie z kolegi. Mężczyzna przy ladzie zerknął też w ich kierunku, na chwilę odsłaniając swoją twarz – surową, ogorzałą. Jedno oko, bystre, ciemne zerkało wszędzie czujnie, drugie ślepo patrzyło w przestrzeń. Spojrzał przelotnie na Nathaniela, nie darząc go jednak żadnym zainteresowaniem, wrócił do picia i kontemplacji własnych myśli.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Nie Lip 05, 2020 10:39 pm
Nathan podniósł delikatnie brew, kiedy karczmarz opisywał dziewczynę. Nic dziwnego, że płochliwa i strachliwa, skoro jest bita. Nie ważne przez kogo i nie ważne kiedy. Dziewczyna miała już to odciśnięte na psychice, co było doskonale widać w momencie, gdy grubas podniósł rękę. Strach w oczach i skulona postawa jasno świadczyły o tym, że dziewczę jest ofiarą przemocy. Niestety na świecie przekonanie, że jak dasz dziecku bądź kobiecie w skórę to będziesz cnym i dobrym człowiekiem, który działa zgodnie z naturalnym prawem świata. Gówno prawda. Nathan kiedyś nawet podjął dyskusję na ten temat ze swoim studentami. Bardziej z nudów, gdyż w jakiś sposób chciał ich rozruszać. Zajęcia o godzinie siódmej w poniedziałek, na dodatek po zakrapianym weekendzie nie służyły braci studenckiej. On również nie miał zbytniej ochoty, aby się produkować, gdyż pogoda również bardziej nakłaniała do przebywania na dworze. Tak więc rzucił im dość proste pytanie natury etycznej. Ciekawiło go co też ten kwiat młodzieży oraz przyszłość narodu ma mu do powiedzenia. Poszczególne wypowiedzi Blythe wolał skryć za zasłoną milczenia, choć dwie osoby miały dość ciekawe poglądy. Oczywiście odmienne od jego, ale co najważniejsze potrafiły obronić swoje stanowisko, a na dodatek sprawić, aby i profesor podał kilka przykładów przemawiających za słusznością jego strony. Wszystko skończyło się dość dobrze. Ci co chcieli mogli się przespać, a aktywni zostali zauważeni oraz odpowiednio docenieni.
- Rodzice zginęli? – rzucił Nathan, choć z całą pewnością innego wytłumaczenia na słowo sierota dla prostego człowieka nie było. Jednak osierocenie mogło nastąpić w związku z całą masą innych czynników. Blythe nie miał czasu i ochoty jednak wchodzić w dysputę na ten temat. Warto było jednak zadać inne pytanie. – A ten siniec na policzku? Przewróciła się?

Pytanie proste. Nic nie sugerujące, a nawet naprowadzające na odpowiedź. Nie interesowały go jednak słowa karczmarza, a jego mowa ciała. Ton głosu. Chwila zawahania się. Rzeczy niewidoczne, a mówiące wszystko. Rudowłosy lord spojrzał jeszcze raz przelotnie na dziewczynę. Kariery na uczelni to ona nie zrobi, ale nie wyglądała na jakąś tumanicę. Może warto później i ją rozpytać, choć prawdę mówiąc nie wiedział dlaczego interesuje się jakąś dziewczyną z zapomnianej przez Boga wsi. Miał swoje zadanie, a niedługo i tak stąd wyjedzie. Wyjedzie i zapomni o tym miejscu, gdyż miał ważniejsze rzeczy na głowie. Możliwe, że powinno tak być, lecz coś w umyśle Nathaniela mówiło mu, aby zostawić mały ślad po sobie. Coś dzięki czemu zachowanie w tej wsi ulegnie zmianie. Było to kuszące, ale również odrobinę czasochłonne. Zobaczymy co wyniknie z tych planów. Na razie trzeba było podążać głównym nurtem.
Nathan rzucił okiem na piwo. Kufel był dość ciężki, a delikatna pianka zaczęła spływać po brzegu. Czuć było piwniczny chłód. Wziął łyk piwa. Nie było złe. Prawdę mówiąc całkiem niezłe, a Blythe pił wiele piw. Można powiedzieć, że smakowało dobrze. Kompozycja przyjemna. Goryczka pozostawiała przyjemny posmak. Interesującym była ta szczodrość gospodarza.

- Można podać. Czemu by nie. – rzekł Blythe i uśmiechnął się lekko. Trzeba było lekko pociągnąć za jęzor. Sytuacja w karczmie wydawała się spokojna, choć wybryk pijanego młokosa przykuł zainteresowanie. Skąd mają tyle monet. Ciekawe. Blythe wyjął dwie monety i położył je na ladzie.
- Jedna za jedzenie. Druga za kilka informacji. Jako właściciel „najlepszej” karczmy zapewne wiesz co nieco co się dzieje w mieście. Poza tym interes dobrze się kręci skoro stawiasz pierwsze kolejki. Często macie gości tutaj? – zapytał Blythe, biorąc łyk piwa. Był ciekawy. Tylko tyle. Przecież nie wykorzysta tych informacji na swoją korzyść. Prawda?
START Treningu
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Pon Lip 06, 2020 12:30 am
___A kij wie, może ojciec jej gdzieś żyje... Siostra się puściła przed laty i zbrzuchaconą ojciec wypędził z wioski. – mruknął karczmarz niezbyt zadowolony z tej opowieści. Nie mówił tego z przyjemnością rzecz jasna, ale ze swego rodzaju gorzką irytacją, machając ręką zdegustowany – pytanie tylko czym? Własną siostrą czy czynem ojca? Wziął kilka głębszych nim odetchnął głęboko, ocierając pianę z rzadkich wąsów i łypiąc zmęczonym wzrokiem na Nathaniela. - Dziesięć lat miałem, ale pamiętam jak dziś, tak ją sprał, że uciekała aż się kurzyło. A z pół roku temu wiadomość przyszła, że siostra na febrę umiera i dzieciakiem trzeba się zająć, więc przygarnąłem dziewczynę, ale ciężko z nią ciężko... Ani be, ani me – podsumował jej rozgarnięcie w kilku prostych słowach. Widać było, że go to denerwuje, bo nie wie co robić a też wylewność sugerowała, że nie miał nikomu się zwierzyć z męczących go myśli. Patrzcie go, jeszcze trzeźwy a już chętnie dzieli się życiowymi opowieściami... - Kryje się po kątach i piszczy jak baby proszalne na widok myszy. Mówi niby, ale nie rozumie co. Proste rzeczy zrobi, izbę zamiecie, talerze pozmywa, ale mieszka bym jej nie powierzył. Pokój znalazłem, rodziny nie wyrzucę, swym ojcem nie jestem, tylko... - westchnął. - Zawsze to dodatkowa gęba do wykarmienia...
___Sprawa nie była łatwa, to na pewno, a pytanie Nathaniela nie było jednak tak subtelne jak myślał – albo to, albo karczmarz był bystrzejszy niż się zdawało. Na jegp policzkach pojawiła się zdegustowana czerwień, gdy walnął pięścią o blat. Mężczyzna w rogu baru podskoczył i zachichotał przy tym jak hiena. Karczmarz pogroził mu palcem, sapiąc głucho na co jegomość o jednym ślepym oku tylko wzruszył ramionami i pociągnął z kufla. Kiwnął głową w stronę oberzysty, a ten poszedł uzupełnić jego naczynie, mamrocząc cicho pod nosem. Na wpół odwrócony do Natha mężczyzna pokręcił głową.
___A skąd mam wiedzieć? - wzruszył ramionami zirytowany. Dumę zraniło stwierdzenie, które wyczytał między słowami obcego. Zatkał kranik beczki i postawił pełen kufel przed mężczyzną siedzącym w rogu, który od razu się do niego przyssał. - Potyka się o własne nogi. Ciągle z rąk jej coś wypada. Miałem taki piękny kryształowy bazon – przewróciła się i rozbiła, łapy sobie pocięła, az po cyrulika na koniu jechałem. - karczmarz podsunął sobie stołek, siadając naprzeciwko Nathaniela i mierząc go uważnym spojrzeniem. - Spóźnia się do pracy. Raz się miętoliła z posłańcem na ganku, a innym razem żona wyganiała jakieś chłopaczynę z jej sypialni, bo ich tam nakryła. Może któryś z jej gachów ją bije – próbowałem się rozpytać, nikt się nie przyznaje a sama nie umie powiedzieć. Wolę nie wiedzieć co wyrabia po nocach. Nie chcę mówić, że historia się powtarza, ale z kolejnym dzieciakiem będzie tu trudno...
___Pijaczyna w rogu ponownie zachichotał.
___Widziałem o świcie, jak Helga przy studni zwyzywała ją, mówiąc, że zawróciła w głowie jej chłopakowi. - zaśmiał się, poprawiając rękawiczki na drżących dłoniach.
___Nawet wieprz wolałby każdą inną, byle nie Helgę. - odciął się karczmarz, ukradkowym gestem zbierając z blaty dwie monety. Obrócił je w palcach i będąc pod wrażeniem poruszył brwiami w górę. Skrył pieniądze i skinął Nathowi głową, odchrząknął i profesjonalnym tonem zaczął opowiadać. - Najlepsza karczma bo jedyna, ale nie przeczę, w okolicy przodujemy. Goście biesiadują u nas regularnie. Wbrew pozorom Schladen leży nie tak daleko głównego traktu, a okolica ładna, to niektórzy lubią tutaj zajść. Mamy sporo handlarzy, którzy regularnie przyjeżdżają tutaj na noc. Miejscowi też swoje robią, zwłaszcza Kurt, jak chce się przypodobać miejscowym lubi urządzić biesiadę i zaprosić każdego obszczymura.
___Nawet mnie. - zarechotał mężczyzna w rogu, błyszcząc oczami. Jego ślepe, niewidzące oko było mętne i puste, ale ciemne zalśniło trzeźwo zaskakującą inteligencją.
___Nawet Ciebie Hans... - mruknął karczmarz. - W mieście ostatnio nic się nie dzieje, jeśli pytasz o dwugłowe cielaki i tym podobne sprawy. Schmidt zwiększył ostatnio podatek od ziemi, bo most się za wsią zawalił i zbiera pieniądze na kamieniarza, który go naprawi. Bandyci grasują w okolicy – poszliśmy raz na nich z widłami, to od tamtej pory nas nie tykają, ale moje kelnerki próbowali zbałamucić, gdy wracały nocą do domów, więc nie wypuszczam ich przed świtem. Przez nich liczebność gości trochę spadła, bo wieści poszły w świat...
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Sob Lip 11, 2020 10:50 pm
___Nathaniel był bardzo dobrym słuchaczem. Niektórzy powiedzieliby, że idealnym, na co miał poświadczenie od swoich nauczycieli oraz kilku dam, które kochały gadać. Jego byłe mogły wiele powiedzieć na jego temat, ale z pewnością zgodziłyby się, że zawsze je słuchał i pamiętał co mówiły. W praktyce nawet gdyby chciał nie słuchać, to nie potrafiłby. Jego umysł rejestrował wszystko co rozmówca mu przekazywał, a następnie zapisywał w mózgu. Wszystko było wiedzą. Nawet zwykłe zachowania ludzi w zabitych dechami wioskach. W końcu mogło się to przydarzyć w innym momencie życia, kiedy trzeba będzie zweryfikować pewne działa, albo relacje. Tak więc lord Blythe słuchał historii życia biednej dziewczyny, która nie obchodziła własnej rodziny. Więc dlaczego ktoś obcy miał się nią interesować, zwłaszcza jeśli dochodzi cała masa minusów. Każdy ma swoje plany i hobby. Może Nathan miał jakiś swój mroczny plan, albo najzwyczajniej w świecie do głosu dochodził sadyzm, który skrywał się w jego wnętrzu. Miał nadzieję, iż historia dziewczyny okaże się, choć odrobinę bardziej interesującą, ale im dłużej słuchał, tym bardziej dochodził do przekonania, iż była tak zwyczajna, jak setki innych. Szkoda, ale warto czasami pokopać głębiej. Jeśli zatrzymywałby się tylko po delikatnym poruszeniu ziemi, to nigdy by nie odkopał całej masy trupów, a wraz z nimi tej wiedzy, którą posiadali, a teraz należała do niego. Kiedy oberżysta walnął pięścią w stół Blythe podniósł prawą brew do góry. Czy on naprawdę myślał, że taki gest go wystraszy, bądź nawet zmusi do podskoczenia na stołku i oblaniu się zimnym potem? Jeśli tak to chyba nigdy nie musiał mierzyć się z zimną furią w wykonaniu kobiety. Dwadzieścia sekund z wkurzoną lady Blythe wystarczyłoby, aby ten rozkoszny grubasek prześcignąłby najlepszego wyścigowego konia.

___- Nie ma potrzeby unoszenia się. – powiedział neutralnie Nathan i pozwolił, aby mężczyzna w dalszym ciągu perorował. Im więcej gadał, tym większa istniała szansa, że coś chlapnie, a w gniewie to mało kto kontrolował to, co ślina mu przynosiła na język. Jednak na razie wychodził obraz strasznej fajtłapy, która może zabić się o framugę drzwi przez swoją własną nieuwagę. Jednakże informacja wioskowych romansach była interesująca. Nathan zanotował ją jako jedną z ciekawszych, ale stwierdził, że lepiej nie wypytywać o to karczmarza, ponieważ już widział pulsującą żyłkę na jego czole. Jeszcze chwila i dostanie on wylewu krwi do mózgu, a w takich warunkach i przy braku profesjonalnych narzędzi skończyłoby się to stuprocentową śmiercią. Jednak nie miałby najgorzej. Za to piwo Nathan mógł szepnąć jakieś dobre słowo i kto wie. Może koleś nie skończyłby w najgorszej części Asfodelowych Pól. Jednakże puszczanie się dziewczyny były nośnym tematem, ponieważ do rozmowy włączyła się kolejna rozmowa. Ot cala magia. Rzucić temat, odpowiednio go podkręcić i wszystko toczyło się już swoim własnym tempem. To oraz odrobina gotówki.
- Czyli klasyczne wioskowe problemy. Bandyci, podatki oraz to kiedy syn sołtysa urządzi następne przyjęcie. – powiedział Nathaniel, spodziewając się czegoś więcej No, ale chyba czas wystawić większe działa.
- Jednak jak widzę na ruch nie narzekacie. – powiedział i powiódł wzrokiem po karczmie. Środek dnia, ale już coś się działo. Do wieczora zapewne liczba gości się potroi.
- Jestem pierwszym gościem spoza wioski od dawna? Jak szedłem tutaj, to chyba widziałem, jak ktoś kieruję się tę stronę. Zniknęła mi ta osoba za budynkami. – powiedział Nathan i wziął kolejnego łyka. – Może to był jakiś szpieg bandytów co? Chociaż nie widziałem żadnych po drodze. Najwidoczniej was czyn społeczny przyniósł całkiem wymierny rezultat. Jak nie wiele potrzeba, aby pokazać kto rządzi na danym terenie. - dopowiedział jeszcze na sam koniec. Teraz czas na ruch karczmarza. Szybko, bo zegar tyka, a Eric z pewnością tam umiera ze strachu, kiedy nie ma przy nim jego starszego brata.


OCC:
Trening koniec
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Czw Lip 16, 2020 2:01 pm
___Ano, nie narzekamy... Ta pora. Stali klienci zawsze wracają, więc choć obroty zmaleją, interes przetrwa... – karczmarz wzruszył ramionami, a jego drobne oczka w nalanej twarzy zmrużyły się zamyślone. Pokręcił głową i sam nalał sobie piwa i łyknął zdrowo z kufla, a ogromny brzuch uniosło westchnienie. - Dopóki nie uporamy się z bandytami będzie tak cicho. – pokiwał głową ze znawstwem opierając się o ladę. - Napadają na wszystkich którzy trafia na naszą okolicę, kupców, podróżnych, kradną co się da... Nie wierzę w tę bajeczkę, że naszych nie tykają. Pfff. Podobno Kurtowi to na rękę, bo jeśli tylu obcych nie będzie przewijało się przez Schladen to miejscowi będą mogli wyjeżdżać z towarem, ale obcy handlarze już nie... – upił znowu alkoholu. - Obudzi się z ręką w nocniku, gdy bandziorom znudzi się czatowanie w polach i lasach i ruszą na nas. Już napadli na tego i owego, ale młody Schmidt to ignoruje i ojcu oczy też zamydla. Prędzej co później zbierzemy się wszyscy chłopa i po staremu, pójdziemy na nich z widłami i tasakami do mięsa. – dokończył chłodno, choć jego ton zdradzał, że to była bardzo realistyczna groźba skierowana do nieznanej grupki utrudniających im życie... Pytanie tylko, czy chodziło o bandytów czy o sołtysa i jego syna? Oberżysta był gotów oddać się swoim zamyślaniom, gdy Nathaniel postanowił drążyć temat... Na co karczmarz tylko wzruszył ramionami, nie komentując zdarzenia. Prawdę mówiąc, wydawał się nie być tym zainteresowany. Nagle z kuchni dało się słyszeć damski głos, na co mężczyzna westchnął, powstał i skinął głową w stronę Blythe'a. - Żona woła. - rzucił wyjaśniając, zabierając kufel i niknąc w głębi budynku. Po chwili dało się słyszeć ożywioną rozmowę czy też nawet delikatną kłótnię, a uroku całej sytuacji dodawały smakowite zapachy oraz odgłos skwierczącego tłuszczu w tle.
___A ja wiem. Bom widział. – rzucił nagle pijaczyna przyciszonym głosem w stronę Nathaniela. Jego żywe oko błysnęło zaciekawione, gdy obleśnym gestem oblizał językiem żółte zęby. - Choć trudno mi uwierzyć by ktoś w takim stroju, świecąc mieszkiem, od tak znalazł by się na tym zadupiu... W dodatku szukając konia i niby przypadkiem rozpytując się o szpiega bandytów, jakby martwił się o dobro mieszkańców wsi. He he. - zachichotał do kufla i otarł pianę z górnej wargi brudnym kciukiem, nim zgarbił się ponownie zerkając na czerwonowłosego mężczyznę. - Albo coś Ci skradli albo ich szukasz z innego powodu... Do traktu trochę drogi jest, a wyglądasz zbyt świeżo jak na kogoś, kto pokonał ten dystans pieszo, bez konia. - stwierdził, kiwając się lekko do przodu i do tyłu jakby coraz bardziej zmroczony nadmierną ilością alkoholu. - Lepiej nie wynajmuj tutaj pokoju na noc. Gwarantuję, że rano obudzisz się z poderżniętym gardłem... He he. – zachichotał słabo, opierając ramiona o blat. - A jeśli szukasz zguby... To może i trafiłeś do dobrego miejsca, tylko jeszcze nie zdałeś sobie z tego sprawy. – mruknął rozbawiony, opierając głowę o ladę. Momentalnie dało się słyszeć głośne, pijackie chrapanie.

___OOC Koniec przygody, możesz się rozejrzeć i zrobić treningi.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Sro Lip 22, 2020 6:19 pm
___Czyli podsumowując całą rozmowę z karczmarzem wychodziło na to, że siedzą na małej beczce prochu, która powoli się napełniała. Jeszcze tylko kilka chwil i wszystko to wybuchnie w malowniczym pogromie. Pytaniem, które należało sobie zadać było to kto zostanie poddany widłom, toporom oraz nożom. Było to niezwykle interesujące. Prawie tak jak zeszłoroczny śnieg. Nathaniel zastanawiał się przez małą chwilę nad możliwością podkręcenia klimatu w tej mieścinie, lecz jak widział problem sam narastał i z pewnością jego eskalacja będzie niezwykle przyjemna dla oka. On tego raczej nie uświadczy, gdyż trzeba było odnaleźć tego dupka, który zechciał go okraść i wykonać misję dla Lady Pandory. Ostatecznie jednak Nathan nie wyniósł zbyt wiele z tej rozmowy. Liczył na więcej, ale lubi się to co się ma i nie wybrzydza. On wychodził z tego założenia przez całe życie, w końcu miał takiego brata, a nie innego. No, ale musiał go kochać, bo w końcu to rodzina i matka zabroniła się znęcać na Eryczkiem. Był już przyzwyczajony do tego, że trzeba było drzeć pazurami jeśli chciało się uzyskać to co się chciało wiedzieć. W tym przypadku ta wiedza nie była aż tak bardzo kusząca, aby używać wszelkich możliwości. Jednakże kiedy jeden rozmówca wyszedł to do rozmowy włączył się Hans, który najwidoczniej był całkiem nieźle poinformowany.
- Proszę, proszę. Mamy tutaj detektywa. – powiedział bardziej do siebie Nathaniel, uśmiechając się przy tym ironicznie. Może jednak nie jest tu tak spokojnie i normalnie jak wszyscy starają mu się wcisnąć.
- Idę na górę obejrzeć pokoje. Może wynajmę. – powiedział Nathan i przy okazji położył jedną monetę przy pijaczynie. Niech się ucieszy, choć z pewnością przybliży go to do śmierci. Teraz zaś Blythe wchodził po schodach na górę, aby odrobinę pomyszkować. W razie czego, zawsze można użyć odrobiny perswazji, jednak samemu trzeba uważać na to, aby nikt go tą perswazją nie potraktował. Głowa potem potrafi nieźle boleć.

OOC:
Trening start
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Nie Lip 26, 2020 10:58 pm
___Piętro kraczmy prezentowało się bardzo ładnie. Zadbana podłoga i ściany, gdzieniegdzie jakieś obrazki i szarfy w charakterze dekoracji. Pachniało czystością i jadłem, choć ten drugi zapach przywędrował z dołu. Od ostatniego stopnia schodów, korytarze rozchodziły się na boki i na wprost. Większość pokoi miała uchylone drzwi i pokazywała, że pomieszczenia nie zostały jeszcze zajęte – takich lokum do wynajęcia było sześć. Ładne, zasłane łóżka, baranie kożuchy zarzucone na pościel dopełniały całości przytulnej sypialni. Może i oberżysta nie wzbudzał sympatii, ale na fachu musiał się znać i wiedział jak obsłużyć gości. Po prawej stronie haftowana, gruba zasłona oddzielała jeden rodzaj pokoi od drugich – gdyby Nathaniel tam zerknął, ujrzał trzy zamknięte drzwi, przystrojone różnymi wstążkami i dość dziewczyńskimi bibelotami. A właśnie, ktoś za nim szedł...
___To kelnerka z warkoczami na jego widok spaliła buraczka i zaczęła poprawiać wstążki na warkoczach. Wchodziła ostrożnie po schodach, trzymając się mocno poręczy. Dygnęła, bawiąc się haftowanymi rękawami, które opadały jej na dłonie, choć to nie ukryło tego, że właśnie owijała kawałkiem bandaża rozciętego kciuka – rany nie było przy małym wypadku, podczas których zbiła kufel widząc go po raz pierwszy... Czyżby znowu mały wypadek w kuchni? Sądząc po tym, że była ubrudzona jakimś ciemnym sosem i ziemią, najpewniej tak. W ukłonach ominęła go speszona i czmychnęła za zasłonę, otwierając jeden z pokoi kluczem wyjętym z kieszeni brudnego fartuszka. Wyszła po chwili ubrana w czyste rzeczy, zamykając pomieszczenie za sobą, niosąc kosz z praniem. Na nim leżała spora górka rzeczy... Znów kłaniając się niemal do ziemi, ominęła Nathaniela, wskazując mu dłonią wolne pokoje, jakby zachęcając by któryś wybrał... I skierowała się w dół. W połowie schodów jej noga się omsknęła i dziewczę poszybowało w dół, kosz z praniem przeturlał się przez połowę sali karczmy a fatałaszki rozsypały jak kolorowe szarfy. Panienka szybko skoczyła na równe nogi i rozmasowała łydkę, w panice zbierając ubrania, podczas gdy podchmieleni goście znów chichotali z jej powodu. Gdy zaczęła zbierać stroje, na których jawnie było widać ślady krwi, jeden z młodziaków w kącie rzucił wesoło coś o „tych dniach w miesiącu”, na co kelnerka znów poczerwieniała i zaczęła pociągać nosem. Posprzątała wszystko i umknęła na zaplecze, a śmiechy pozostały...
___Tylko Nath zauważył, że w całym tym rozgardiaszu i bałaganie, kilka schodków niżej leżały klucze, które najpewniej wypadły z kieszeni czegoś do prania.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Nie Sie 09, 2020 9:39 pm
Musiał przyznać, iż piętro karczmy było całkiem przyjemne dla jego oka. Schludne, zadbane, kilka obrazów na ścianie. Wiadomym było to, że nie był to poziom Monachium czy też Rzymu, ale jak na standardy zwykłej niemieckiej wsi w zapomnianym przez bogów miejscu było całkiem nieźle. Umówmy się, że Nathaniel bywał w o wiele gorszych i paskudniejszych miejscach. Europa czy Azja nie były takie przyjemne i kolorowe jakby się mogło wydawać, bądź jak chcieli tego pisarze oraz uczeni. To był syf, największe ścierwo, brud i inne gówna. Tutaj przynajmniej było czysto, a wręcz można powiedzieć, iż kusiło by wynająć pokój. Jednak tym co go najbardziej intrygowało była gruba zasłona, która oddzielała go od pewnej części korytarza i jak szybko zauważył drzwi przystrojone wstążkami. Było to coś tajemniczego i w pewnym sensie zakazanego. Co więc planuje pan Blythe. Z pewnością nie podda się łatwo. Nie ubiegajmy jednak nadchodzących zdarzeń, gdyż i w jego stronę ktoś podążał. Tym kimś okazała się kelnerka, której odcień twarzy w sekundę przypominał dorodnego buraka. Nathaniel obdarzył ją uprzejmym uśmiechem kiedy przed nim dygnęła i obserwował dziewczynę. Patrząc na nią wyglądało na to, że w kuchni był kolejny wypadek. Musiała mieć naprawdę wielkiego pecha, tudzież była konkretną niemotą. Jedno z dwojga, albo obydwa. Interesujące było to, że dziewczyna miała dostęp do kluczy, którymi można było otworzyć zamknięte pokoje. Trzeba było tylko zdobyć tą wejściówkę. Nie powinno być chyba to trudne. Zważywszy na to, że brak gracji u dziewczyny ponownie dał o sobie znać i ta poleciała niczym kłoda na sam dół schodów. Blythe ruszył, aby pomóc dziewczynie, która szybko zaczęła się zbierać. Nie umknęły mu ślady krwi na ubraniach, które niosła.
- W porządku? – zapytał, ale nie otrzymał odpowiedzi od speszonej dziewczyny, która szybko ewakuowała się z miejsca wypadku. Rudowłosy spojrzał na jedno z młodzieńców, którzy rzucili dość niewybredny komentarz. Miał małą ochotę na wytłuczenie gnojkowi tematu szacunku, ale wiedział, że nie może rozrabiać. Trzeba było zachować odpowiednią maskę. Niezwracanie na siebie uwagi było jednak dobrym wyjściem kiedy zauważył bezpańskie klucze. Najwidoczniej wypadły dziewczynie podczas upadku. Blythe spojrzał czy nikt go nie obserwuje i szybko je zawinął do kieszeni. Zawsze będzie mógł powiedzieć, że znalazł je na górze, a skoro dziewczyna jest roztrzepana, to łatwo będzie to sprzedać. No dobrze. Przystojniejszy z braci wrócił na górę i podszedł do pierwszych drzwi. Czas sprawdzić co się kryje za nimi.



OCC:
Koniec treningu lipcowego.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Sob Sie 15, 2020 8:43 pm
___Trzy pokoje. Kluczy było więcej, to prawda, acz wiadomo, że otwierały również inne zamki w tej gospodzie – póki co posłużą do zbadania prywatnych pokoi właścicieli. Pierwszy pokój za zasłonką ukazał całkiem spore pomieszczenie, będące sypialnią gospodarzy. Łatwo to było poznać, bo był to prawdopodobnie najbogatszy pokój w całym budynku. Duże, drewniane łóżko zaścielały skóry i baranie kożuchy, ręcznie pleciony dywanik zdobił wyszorowaną podłogę. Ogromna szafa mieściła w sobie mnóstwo ubrań, a ława zasłana była obrusem – stał na niej wazon z kwiatami. Widać było tu damską rękę przy ozdobach, bo raczej karczmarz by sam na to nie wpadł... Innymi słowy, był to pokój urządzony z przepychem, ale ze całkiem niezłym smakiem, jak na bogatych wieśniaków. Uwagę mogły zwrócić pliki listów na krześle obok łóżka – wszystkie, oprócz jednej koperty rozerwane i pomięte. Niestety, nie było tam tego, czego szukał Nathaniel. Kartki były od rodziny opisującej zdrowie bratanków, wspominających zmarłą siostrę i narzekających na kelnereczkę – tu po raz pierwszy padło jej imię, Ilse. Karczmarz kłócił się z kimś o dług po dziadku, wysłał kogoś z zaopatrzeniem do większego miasta – typowe, wiejskie sprawy... Acz w jednym z listów do brata wspomniał o bandzie, która z każdym dniem kręci się coraz bliżej miasta. Opisał wylewnie, jak na tym tracie i na co przez co narzeka i kogo by wysłał do lodowych zboczy piekieł... Zaznaczył, że jeśli sołtys z tym nic nie zrobi, sami się za to ludzie wezmą... I wygląda na to, że jeden z tych bandytów upodobał sobie gospodę z jakiegoś powodu. Karczmarz słyszał, jak ktoś ostatnio spadł z dachu i rzucał kamieniami o okna – z początku podejrzewał dzieciaki, ale stało się to nagminne, ktoś próbował wejść do izby Ilse w nocy. Tak się przestraszyła, że pobudziła całą karczmę... A może to tylko ten gach, co się do niej przystawiał? Odkąd posmarowali dach smołą, przestał się pokazywać. Nic więcej ciekawego w tych listach nie było, to prawda...
___Hm... Zostały dwa pokoje. Izdebka kelnerki i ostatnie, trzecie drzwi.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Wto Sie 25, 2020 10:11 pm
Prawdę mówiąc w spodziewał się czegoś więcej. Czegoś co może by rzuciło pewny cień na tą niby idealna osadę. Miał na to, gdzieś w środku nikłą nadzieję, lecz jego racjonalne podejście wiedziało, że nic takiego nie znajdzie. Przynajmniej już wiedział, gdzie sypiał właściciel wraz z żoną. Pokój całkiem przyjemnie urządzony, przynajmniej jak na standardy zapomnianej niemieckiej wsi. Nie były to jego klimaty, ale jak człowiek był śpiący to nawet na drewnianej ławie potrafił się wyspać. Niestety nie było tutaj nic interesującego. Typowe wiejskie sprawy, pieprzenie i narzekanie. Choć informacje o bandzie grasującej niedaleko oraz tajemniczym wróbelku na dachu były interesujące. No i znał teraz imię służki, która tyle kłopotów sprawiała właścicielowi. Zapamiętał to sobie, gdyż może przydać mu się w późniejszym czasie, choć wątpił w to. Trzeba było się jednak ruszyć dalej i sprawdzić co kryją kolejne drzwi. Izba Ilse była interesująca, ale stwierdził, iż zostawi ją na koniec. Zamiast tego lepiej sprawdzić najbardziej oddalone drzwi w razie nakrycia pod koniec grzebania. No to co ma brama numer trzy za swoimi osłonami?

Ooc:
Trening sierpniowy
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Sob Sie 29, 2020 10:06 pm
___Co skrywała reszta pomieszczeń? O to było pytanie. Trzecie, najbardziej niepozorne drzwi okazały się być składzikiem, gdzie trzymano w tej chwili zbędne meble, pościele, różności. Nathaniel znalazł się w zagraconej izdebce, pełnej kurzu i zapachu drewna oraz dawno nie wietrzonego pokoju. Po jednej stronie stały w rzędzie krzesła i nałożone jeden na drugi stoły, których zapewne używano przy bardziej uroczystych zgromadzeniach. Znalazła się i skrzynia pełna odświętnych obrusów i fartuchów, trochę ubrań, wazony... Paręnaście ciężkich garnków i kociołków. Dwie pęknięte ramy łóżka opierały się o niedomkniętą okiennicę. Przy bliższym przyjrzeniu się jej, można było stwierdzić, że została lekko naderwana, lufcik się przekrzywił, dlatego ciężka, drewniana noga łóżka przytrzymywała okno przed ciągłym otwieraniem się... Ale co to? Na drewnianej podłodze widać było rysy, jakby ktoś bardzo często odsuwał ramy od okiennicy i przysuwał z powrotem. Pod inną ścianą stało kilka obrazów... A w samym rogu stał wypchany niedźwiedź. Średniej wielkości, młody osobnik stał na drewnianym podeście – nadgryzły go już mole a martwe spojrzenie utkwił w ścianie naprzeciwko. Wątpliwa ozdoba, ale o gustach się przecież nie rozmawia...
___Wtem, coś przypadkiem rzuciło się w oczy Nathanielowi. Nie, złe słowo – rzuciło na „uszy”. Oglądając izdebkę, przy jednej ze ścian, jego cichy krok wydał nagle przytłumiony zgrzyt, niepewny odgłos drewna pod sporym naciskiem. To obluzowana deska tuż przy jednej ze ścian zajęczała. Niby nic – mogły to być korniki, cokolwiek innego, ale dalsza próba przyjrzenia się temu wymagała odsunięcia skrzyni z pościelą i zbadana powierzchni... Która okazała się rzeczywiście, podejrzanie obluzowana. Nie była to jednak żadna podejrzana skrytka, przynajmniej nie taka, jakiej można było się spodziewać. Przy lekkim popchnięciu desek, dało się zrobić większą szczelinę, w którą mogłaby się wsunąć, przy odrobinie wysiłku, ludzka ręka. Nie wiadomo tylko było, co czeka w tej dziurze między ścianami mężczyznę, gdyż delikatna, metaliczna woń przypominała zapach zwietrzałej krwi... Nagle odezwał się instynkt, mówiący, że nie powinien tutaj być. Dziwne przeczucie, które wywołało podejrzenia i jeżyło włoski na karku, jakby mówiąc, że trzeba przygotować się do walki bądź ucieczki. Czy warto pchać tam paluchy czy spróbować otworzyć znalezisko w inny sposób..? Z głębi karczmy dało się słyszeć głośne odgłosy – widocznie więcej miejscowych wpadło z wizytą i zrobił się ruch. Jak to rozegrać..?
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Wto Wrz 15, 2020 10:25 pm
Druga próba nie przyniosła zbyt wielkich wyjaśnień. Oczekiwania nie były zbyt wielkie, tak więc zawód też nie był największy. Nathan jednak dawno temu nauczył się, aby nie oceniać książki po okładce, ponieważ można w ten sposób popełnić niewybaczalny błąd. Tak więc Anglik postanowił odrobinę porozglądać się po tym składziku, a nuż odkryje coś ciekawego. Na razie jednak się na to nie zapowiadało. Izdebka była niezwykle zagracona i cała pełna kurzu. Z pewnością nie była zbyt często sprzątana, a niektórzy pewnie życzyliby sobie, aby większość tych szpargałów zniknęła z tego pomieszczenia w magiczny sposób. To nie było jednak tak proste. Nathaniel postanowił się porozglądać. Jego uwagę zwróciła niedomknięta okiennica, lecz pod chwili obserwacji stwierdził, że nie jest czymś co może dać mu interesujące informacje. Została uszkodzona, ale kiedy i w jaki sposób, to tego z pewnością się nie dowie. Najwidoczniej ktoś nad wyraz często odsuwał ramy od okiennicy, a potem je przysuwał. Czyżby to tędy wchodził ten tajemniczy kochanek służącej? W pewnym sensie to była dość logiczna droga, jednak nie było to coś na co liczył Nathan. Już miał zamiaru opuścić pomieszczenie, kiedy do jego uszu doszedł „ten” dźwięk. Zgrzyt drewna pod naciskiem jego buta, jasno mówiła, że jedna z desek jest obluzowana. Po bliższym przyjrzeniu się i odrobinie wysiłku rozwierała się przed nim dziura, która zapraszała, aby wsadzić tam rękę, a następnie ją stracić. Coś mówiło mu, aby się wycofał, ale coś innego krzyczało, aby to sprawdził. Blythe wyciągnął miecz, aby sprawdzić ostrzem czy wyczuje coś w środku. Jeśli nic tam się nie czai to można spróbować z dłonią. Trzeba było się jednak pospieszyć.

OCC:
Start treningu we wrześniu


Ostatnio zmieniony przez Nathan dnia Sro Wrz 30, 2020 9:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Sob Wrz 19, 2020 1:47 pm
___Szczelina? Skrytka? A może po prostu deska obluzowała się z powodu grasujących w karczmie korników..? Ślady na paru kawałkach drewna jawnie to sugerowały, ale wiedziony instynktem oraz podpowiadającym mu kosmosem, mężczyzna postanowił zaryzykować. Powęszyć po prywatnych zakamarkach, podłubać, wiadomo... Ciekawość może i zabiła kota, ale satysfakcja go wskrzesiła – chyba tym mottem posługiwał się Blythe. Ledwie Nathan wsunął czubek swojego miecza w szczelinę, ledwie dźgnął coś co było skryte pod deskami... Zabrzmiał metaliczny dźwięk, jakby uderzenie żelaza o żelazo. I jeszcze raz i jeszcze raz... Momentami odgłos był przytłumiony i niewyraźny, hm... Wrażenie, mówiące mu by uciekał jak najdalej, by zaprzestał, nagle znikło, zgasło, jak zgaszona nagle świeca. Przy cichym dłubaniu mieczem w szczelinie, Nathaniel był w stanie przysnąć do siebie znalezisko. Wymagało to cierpliwości i odrobiny pracy oraz czasu, bo rzecz w szczelinie okazała się być metaliczną szkatułką, owiniętą w starą, zwietrzałą i pokrytą plamami starej krwi szmatę. Znalezisko było zaskakująco ciężkie. Idealnie wpasowała się w dziurę, jednakże nie bez trudu zostało wydobyte – albo ktoś dawno tu nie zaglądał, albo był inny sposób, by wyjąć skrzynkę ze szczeliny. Z pokrywy zsunął się materiał, widać było kilka jasnych kresek, jakie stworzył czubek miecza Nathaniel'a, ale bez większych uszkodzeń wydobył w końcu szkatułkę.
___Przy inspekcji, rozsuwając materiał, powróciło to samo uczucie – tym razem silniej. Coś chciało go odstraszyć, do tego stopnia, że znak na piersi rozpalił się na krótką chwilę żywym ogniem, ostrzegając jakby Nathaniela przed czym... Szybko okazało się dlaczego – z boku skrzynki wyryte zostało jedno słowo – Myrddin. Oprócz tego, rzecz wyglądała dość niepozornie. Nie było tu żadnej kłódki, linia wyraźnie zaznaczała pokrywę oraz skrzynkę szkatułki, a mimo to, nie chciała się otworzyć. Ba, pod palcami Nathaniela metaliczny pokrywa zdawała się rozgrzewać – wyraźny był zapach krwi i perfum... Maskował je wcześniej zaduch i zatęchła szmata, ale teraz sprawa była jasna – coś w tej skrzynce ważnego było.
___A na schodach rozległy się kroki i głosy, zmierzające do góry.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen Empty Re: Schladen

Sro Wrz 30, 2020 8:59 pm
To w jaki sposób powstała ta dziura nie będzie powodem, dla którego po nocach nie będzie mógł zmrużyć oka. Interesowała go jedynie zawartość i to co mógł tam znaleźć. Coś tam było z pewnością, tak więc Nathaniel starał się jak mógł, aby wydostać jak się niespodziankę. Bo była tam, o czym świadczył metaliczny dźwięk kiedy czubek jego ostrza uderzył o pudełko. Może nie było to zbyt najwłaściwsze działanie, lecz kto mu zabroni? Nikogo tu nie było, a czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. Nawet to dziwne wrażenie, które nakazało mu się wycofać zniknęło co świadczyło już całkiem nieźle. Tudzież czas mu się skończył i jego instynkt samozachowawczy stwierdził, że pieprzy taką pracę, skoro właściciel nie chce współpracować. Ten jednak był skupiony wyłącznie na tym, aby dobrać się do swojego znaleziska i po odrobinie wytężonej pracy udało mu się. Nathan trzyma w dłoniach szkatułkę wykonaną z metalu, która była osłoniętą szmatą nie pierwszej świeżości. Stare plamy krwi również dawały sporo do myślenia. Ktoś z pewnością nie chciał, aby to pudełeczko zostało odnalezione. Szkatułka była całkiem ciężkawa, lecz na całe szczęście nie uszkodzona. O ile nie liczyć kilku rys, które wyrządził pan Blythe w trakcie wydłubywania jej ze szczeliny. Jednak kiedy Nathan zaczął ściągać materiał okrywający szkatułkę, aby lepiej się jej przyjrzeć to wcześniejsze uczucie wróciło ze zdwojoną siłą. Coś nie chciało, aby Nathan wszedł w posiadanie tej skrzyneczki. Ktoś, albo coś. Rudzielec zacisnął zęby, aby nie wydać jęku kiedy znamię na piersi zapłonęło żywym ogniem. Morgana dawała mu jasno do zrozumienia, aby uważał. To nie była zwykła szkatułka, o czym świadczył napis na boku. Blythe przez chwilę nie mógł w to uwierzyć. To były chyba jakieś jaja, ale szanse, iż ktoś znał imię tej osoby, w takiej wsi i to na dodatek w kraju, w którym zapewne się o Merlinie nie słyszało, były naprawdę niskie. Można powiedzieć równe zeru. Blythe chciał się trochę posiłować ze szkatułką i spróbować dostać się do środka, lecz czas jaki miał najwyraźniej mu się kończył. Ktoś wchodził po schodach. Rudowłosy musiał działać szybko i sprawnie. Zakrył dziurę najlepiej jak mógł i szybko opuścił pomieszczenie zamykając je na klucz, który został odłożony na podłogę. Użył odrobiny swojego kosmosu, aby przyspieszyć swoje ruchy. Inaczej z pewnością nie dałby rady. Pudełeczko wylądowało za pazuchą. Zbada je w wolnej chwili, kiedy będzie mieć pewność, że nikt go nie najdzie. Powoli z najbardziej znudzonym wyrazem jaki mógł przywołać na twarzy ruszył w stronę pokoi, jakby jeszcze nie mógł się zdecydować, który powinien wybrać.

OOC:
Koniec treningu.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen Empty Re: Schladen

Pon Paź 05, 2020 8:41 pm
___Chwilę później przy Nathaniel'u pojawił się karczmarz wraz z niezdarną kelnerką. No, prawie. Szli po schodach, dziewczyna o krok przed mężczyzną, blada i niepewna, natomiast otyły mężczyzna mamrotał coś pod nosem. Znak na piersi znów dał o sobie znać, acz trzeba przyznać, że oprócz tego nic więcej nadprzyrodzonego nie miało miejsca... No, może oprócz wrażenia, że powinien zabierać skrzynkę i uciekać w te pędy. Jak najprędzej. Pytanie, czy to było tylko wrażenie czy kosmos mu o tym mówił..? Któż to wie. Ze szczytów schodów doleciały już znajome głosy.
___Klucze? Znowu? Scheiße, dziewczyno... To drugi raz w tym miesiącu, ciesz się, że ten pijak Hans nam je od razu oddał zamiast sprzedać... – powiedział wyraźnie niezadowolony oberżysta, a kelnerka cicho i jąkając się przeprosiła. Stanęli w korytarzu a dziewczę zaczęło się rozglądać, podczas gdy karczmarz łapał oddech – widocznie wdrapanie się tu nie służyło jego tuszy. Obtarł wąsy, bacznie patrząc na podłogę, po czym jego wzrok zahaczył o mężczyznę nieopodal. Nathaniel, z jego punktu widzenia, stał przy otwartych drzwiach jednego z wolnych pokoi dla gości i badał to, co ma do zaoferowania. Odezwała się w nim dusza biznesmena. - I jak? - zapytał, przybierając od razu na twarzy profesjonalny wraz i podchodząc bliżej. - Łoża mamy przednie, baranie kożuchy sprowadzamy aż z Fichtelbergu. Miękkie jak puch, przyjemnie się śpi. - zachwalał, uderzając po brzuchu. Nagle zza korytarza rozległo się zadowolone westchnienie i wyskoczyła z niego kelnerka, triumfalnie trzymając pęk kluczy. Niestety, zachwiała się przy tym i upadła na bok, przez co rzeczone znalezisko upadło i z brzdękiem potoczyło się pod but karczmarza. Ten westchnął i schylił się po metaliczną obręcz, zerkając na dziewczynę, która spłonęła speszonym rumieńcem i zbierała się z podłogi. - Nic Ci nie jest? Pewnego razu się zabijesz przez swoją nieuwagę, nie daj boże... - wymamrotał karczmarz. Uniósł w górę kółko i przyjrzał się kluczom, po czym zmarszczył brwi. Na jednym z nich było coś ciemnego, rudego... Roztarł w palcach coś co nieprzyjemnie wyglądało na starą krew. Przez chwilę dumał, a kelnerka zrobiła duże, przestraszone oczy, patrząc na jego naburmuszoną twarz. W końcu westchnął i powiedział. - Rdza. Trzeba by naoliwić klucze. - powiedział, choć wcale nie brzmiał... Aż tak pewnie jak do tej pory. Skinął głową na dziewkę. - Nim się Pan namyśli, zaprowadź go na dół, nalej piwa i podaj obiad. A już. – rzucił.
___Kelnerka wzdrygnęła się i w ukłonach zaprowadziła Nathaniela na dół, do baru, gdzie wskazała mu miejsce, gdzie wcześniej siedział. Trochę drżącymi dłońmi nalała mu piwa i spróbowała się uśmiechnąć, ale gdy tylko uniósł na nią spojrzenie, czmychnęła do kuchni. W rogu lady chrapał cicho jednooki pijaczyna. Ziewnął, mlasnął, uniósł półprzytomnie głowę i spojrzał na Nathana przenikliwie, choć nie potrafił utrzymać się prosto na stołku.
___Dopadnie Cię, jeśli zaraz stąd nie uciekniesz. – powiedział zaskakująco trzeźwo pijaczyna, po czym Hans beknął i z pijackim chichocikiem ułożył z powrotem głowę na ladzie. Nie minęła sekunda a chrapał w najlepsze, a znak na piersi Nathaniel'a ukłuł go delikatnie w przestrodze.
Sponsored content

Schladen Empty Re: Schladen

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach