Go down
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Nie Paź 25, 2020 9:13 pm
Powiadają, że tylko głupcy mają farta, lecz Nathaniel wychodził z założenia, iż fortuna sprzyja lepszym. Tym razem udało mu się dokonać wszelkich czynności na czas, a tego miał nadzwyczaj mało. Nathaniel sprawiał wrażenie pogrążonego w swoich myślach podróżnika, który w dalszym ciągu zastanawia się nad wyborem odpowiedniego pokoju na noc i tym co zrobić w następnych krokach. Sam Anglik był jednak skupiony i przygotowany na przetrącenie karku w razie potrzeby. Doskonale wiedział, że jeśli wyniknie walka trzeba będzie zrobić jak największy burdel, może coś podpalić, a następnie zniknąć w całym tym zamieszaniu. Coś zaczynało mu tu śmierdzieć i nie był to ten tłusty oberżysta. Wejście po schodach zajmowału mu całkiem sporo. Atletą to on z pewnością nie był, ale w dalszym ciągu coś tutaj Nathanielowi nie pasowało. Można powiedzieć, że było to tak zwane przeczucie i nawet nie potrzebował do tego swojego znaku. Słuchał jednak uważnie wszystkiego co docierało do jego uszu. Wiedział, że każda informacja może się przydać, a on sam był niejako na terenie wroga. Nawet nie wiedział czy ta złodziejka w dalszym ciągu przybywała w tej wiosce. Miał za mało jebanych informacji, a w pojedynkę mógł gówno tutaj zdziałać. Kiedy Pandora się zapyta dlaczego zadanie zostało niewykonane z przyjemnością powie, że musiał działać w pojedynkę gdyż jego braciszek popadł w katatonię i wolał sobie wąchać kwiatki.
- Widzę. – odparł sucho Nathan, opierając się o futrynę i w dalszym ciągu obserwował wnętrze pokoju. Równocześnie jego mięśnie były napięte w razie zareagowania. Na całe szczęście dali się złapać na jego malutki trik, choć i tutaj pojawił się pewny problem. Blythe patrzył jak karczmarz przypatruje się zaschniętej krwi na kluczach. Kurwa. Musiała pochodzić z tej pieprzonej skrzyneczki, a w tym całym zamieszaniu Nathaniel nie zdołał ich sprawdzić. Karczmarz nie wyglądał już tak pewnie, a na dodatek stwierdził że to rdza. Im dalej w las tym coraz mniej rzeczy zachęcało go, aby tutaj pozostać na noc. Jakby kiedykolwiek planował. Zszedł jednak za kelnerką na dół i pozwolił nalać sobie piwa. Atmosfera zaczynała być tak napięta, że można ją było kroić nożem. Sytuacji nie poprawiały komentarze Hansa. Ten koleś wiedział więcej niż mówił i można było się po nim spodziewać. Blythe myślał uważnie. Zostać czy się wycofać. Na pewno już odkrył co nieco, ale zastanawiał się co też się dzieje w tej bajkowej wsi. Za ładnie i za dobrze tutaj. Podsunął piwo Hansowi i szepnął mu do ucha.
- Powiedz kto i co się tu dzieje. Jestem na zewnątrz.
Po tych słowach Blythe wyszedł przed karczmę. Chciał zaczerpnąć świeżego powietrza, a równocześnie mieć szansę na wycofanie się. Jego oczy dokładnie obserwowały okolicę.

OOC:
Początek treningu
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Wto Paź 27, 2020 10:26 pm
___Minęła chwila, może dwie. Nic się nie działo. Podniesione głosy dało się słyszeć zza zamkniętych drzwi karczmy, ale żadne kroki nie skierowały się do wyjścia. Gdyby Nathaniel zerknął przez okno przysłonięte drapowanym materiałem, dostrzegłby, że Hans, pijaczyna, nie ruszył się z miejsca. Spał snem twardym, a może i udawał – acz nie było tego jak w tej chwili sprawdzić. Oberżysta z kimś głośno rozmawiał, ktoś inny się zaśmiał głośno... Czyżby całe to napięcie nagle znikło..? Nie. Przysiadło jak drapieżca oczekujący na fałszywy ruch swojej ofiary. Pierś mężczyznę zapiekła i coś kazało mu spojrzeć w bok... Zza rogu karczmy wychyliła się drobna postać w zdobionym fartuszku. Narzucona na dziewczynę płachta miała zapewne zamaskować jej oblicze przed wścibskimi spojrzeniami. Niepewne, spłoszony oczy kelnerki wyraźanie nad czymś się zastanawiały. Walczyła z własnymi myślami w panice, aż w końcu przełamała się i w dwóch podskokach podeszła do Natha, przykucając tak, by nie było jej widać przez okna karczmy. Drżącą dłonią włożyła mu w rękę zwitek wyświechtanego, wydartego z czegoś pergaminu i tak szybko jak się pojawiła, tak umknęła.
___Po rozwinięciu ukazał się zaplamiony jakimś sosem kawałek pergaminu, ozdobiony koślawym, nieestetycznym, choć wciąż czytelnym pismem.

Schladen - Page 2 94780f1bc15af33f3aacca8e25e481f7

___Gdzieś niedaleko karczmy strzeliła. Drobna, ale bardzo zirytowana iskierka dała o sobie znać bólem w piersi Nathaniela. Wtem mógł dostrzec, że od strony placu, przy którym stała karczma, patrzył na niego mężczyzna. Skąd i kiedy się tam wziął? Czy widział zaistniałą sytuację? Miał jasne, jakby trochę poszarzałe włosy, drobną budowę ciała i był ubrany w luźne czarne spodnie i białą koszulę. Przyglądał mu się podejrzliwie opierając o przeciwległy do oberży budynek. Choć nie wykonał żadnego gestu w kierunku Nathaniela, po prostu stał jak słup soli. I patrzył... A po bardzo długiej chwili poprawił materiał, którym owinął lewy nadgarstek i wbił, wyraźnie opuchnięte dłonie w kieszenie, odchodząc.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Nie Lis 08, 2020 8:43 pm
O dziwo nic się nie wydarzyło. Stawiał na to, że coś pieprznie, ale najwidoczniej się przeliczył. Nasłuchiwał jeszcze przez chwilę, ale nic wielkiego się nie wydarzyło. Odrobina podniesionych głosów, a kiedy spojrzał przez szybę to zauważył, że krajobraz również się nie zmienił. Możliwe, że miał paranoję, ale strzeżonego i tak dalej. Poza tym w dalszym ciągu wiele rzeczy nie pasowało mu w tym miejscu, więc naturalnym było to, że nikomu tutaj nie ufał. Jakby dla pewności symbol na jego piersi po raz kolejny zapiekł, aby potwierdzić tą sytuację. Nathan spojrzał w bok i przeczucie go nie zawiodło. Jego szmaragdowe spojrzenie dostrzegły mikrą postać, która wychylała się zza rogu i usilnie starała się sprawiać wrażenie, że jej tutaj nie ma. Może i jej to poniekąd wychodziło, ale nie dałby jej rangi mistrza szpiegów. Blythe obserwował wahającą się dziewczynę niczym rozleniwiony kocur. Miała jego zainteresowanie, ale nic poza tym. Nie będzie udawał, że chce coś od niej lub pragnie jej pomóc. Jak na dłoni widać było, że dziewczę z czymś walczy i teraz rozważa wszelkie za i przeciw w swojej głowie. Najwidoczniej punktów „za” było więcej, ponieważ kelnerka w dwóch podskokach zjawiła się przy nim i wcisnęła mu jakiś skrawek papieru. Rudy rzucił okiem na świstek, a dziewczyna się ulotniła. Jeśli to jakiś ich tutejszy sposób na podryw to z pewnością nie ułatwiali sobie tego. No, ale zobaczmy ten miłosny list. Blythe rozwinął zwitek i od razu jego zmysł estetyczny doznał obrażeń.
- Trzeba ich zrozumieć. To zaścianek. Wiocha. – mówił sobie cicho pod nosem, kiedy kończył czytać koślawą wiadomość na poplamionym papierze. Wyglądało to wszystko jak psu z gardła i jasno świadczyło o jednym. Dziewczyna się spieszyła i z całą pewnością nie chciała, aby ktoś ją zauważył. Sama treść wiadomości również była niezwykle ciekawa. Czyżby jego przypuszczenia zaczynały się trochę sprawdzać? Chyba warto sprawdzić tą „ztajnie” jak to dziewczyna pięknie nazwała pomieszczenie gospodarcze. I dlatego Blythe uważał, że nauka pisania i czytania, połączone z poprawną gramatyką powinny być dostępne dla każdego. Potem mamy takich tłuków, a społeczeństwo się niestety nie rozwija. No, ale nie mogło być już spokojnie. Oj nie. Znak ponownie zapiekł, a wzrok Anglika skierował się na mężczyznę, który patrzył się dokładnie na niego. Blythe nie wiedział czy był tutaj wcześniej, czy dopiero co się pojawił. Z pewnością nie był to zwykły przechodzień. Morgana w takich sprawach nie zwykła się mylić. Starzec wpatrywał się w rudzielca, a rudzielec w niego. Nie było pomiędzy nimi żadnej reakcji. Po dłuższej chwili starzec odszedł, a Blythe miał wybór. Iść do stajni czy śledzić dziadka. W takiej sytuacji przydałby się mu jego braciszek, ale Eric pewnie dalej był w lesie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Interesowało go co dziewczyna może mu powiedzieć, ale ten dziad i sposób w jaki na niego patrzył.
Nathaniel poprawił swój miecz i westchnął głęboko. Ruszył za dziadkiem mając nadzieję, że dokonał słusznego wyboru.


OOC:
Koniec treningu z października
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Czw Lis 12, 2020 9:01 pm
___Z daleka szarowłosy wydawał się starszy, nietypowo skurczony... Śledzenie go nie było zbyt trudne. Szedł środkiem jednej z uliczek – tą samą, którą trafił tu wcześniej młody Blythe. Im bliżej Nathaniel podchodził, tym wyraźniej widział, choćby poprzez badanie jego sylwetki, że był w błędzie. Spacerował przed nim młody mężczyzna w sile wieku, a nie żaden staruszek... Choć sprawiał wrażenie, jakby celowo się garbił, starając się prezentować na bardziej wątłego niż był w rzeczywistości. Sylwetkę miał gibką i silną, choć średniego wzrostu i masy. Poruszał się niezgrabnie, jakby utykał nieco na prawą nogę. Szare włosy nieustannie przeczesywał, mamrocząc coś do siebie i spoglądając na brudne palce. Obie jego dłonie były zaczerwienione i podpuchnięte, jakby po ciężkiej pracy w polu – w tym, że lewa była dodatkowo zabandażowana. W którymś momencie mężczyzna wymamrotał cicho jakieś przekleństwo i poprawił opatrunek, ukazując nieładne, wykonane czymś ostrym cięcie. Wyglądało na świeże.
___Idąc za nim Nathaniel doszedł do szerszej, pustej uliczki. Nie było na niej żywego ducha, nie licząc dwóch niedorostków rzucających w siebie kamieniami i śpiącego obok kundla. Szarowłosy mężczyzna podszedł do studni, sięgnął po stojące obok wiadro i nabrał nim wody. Ugasił pragnienie, przeciągnął się i odwrócił w bok, wyciągając rękę w samą porę, by pochwycić okazałe widły. Zza jednego z domów wyłoniło się kilkoro rosłych wieśniaków – dwóch wyszło z chat za Nathanem, odgradzając mu drogę ucieczki. Drzwi domów po bokach otworzyło się i dołączyło jeszcze paru innych miejscowych, a każdy trzymał jakieś narzędzia do roli. Motyki, kosy, cepy, do wyboru do koloru – jednak Nath mógł mieć wątpliwości, że idą pracować na pole. Ba, nawet dwóch, na oko dziesięcioletnich smarkaczy, którzy stali do tej pory z boku, wyjęli zza pasów proce i nabrali w łapy kamieni. Cała zgraja, licząca ponad dziesięć dorosłych osób, otoczyła Nathaniel'a, rzucając mu nieprzyjemne, wrogie spojrzenia. Znał z dobrze powitania w Schladen, które towarzyszyły mu przez cały pobyt na tej przeklętej wsi...
___Wiedziałem, żeś nie jest zwykłym przyjezdnym. – odezwał się nagle dziwnie znajomy, rozbawiony głos. Za czerwonowłosym stanął Kurt, nonszalancko trzymając w rękach niemiecki, wypolerowany na błysk karabin skałkowy. Uśmiechał się cały czas w ten sztuczny i niepokojący sposób, mierząc do Natha z broni. - Miałeś możliwość uciec chyłkiem, udawać, że nigdy do nas nie trafiłeś, zrobić odwrót i zapomnieć, ale nieee... Musiałeś zacząć węszyć. W dodatku Adelka chyba Cię polubiła, bo próbowała Ci pomóc, a to sprawia, że Klaus się robi baaardzo zazdrosny... – uśmiechnął się drwiąco mężczyzna, kiwając porozumiewawczo głową do szarowłosego. Tamten wpatrywał się w Natha tak intensywnie, że aż żyłka pulsowała mu na skroni. Wziął w jedną dłoń wiadro i z łatwością zgniótł je, jakby było przejrzałą śliwką. Drewno strzeliło rozpadając się na setki drzazg, zadrgał kosmos... Czyżby? Może ktoś tutaj miał potencjał do czegoś większego niż wiejskiej bijatyki – tylko nie był tego świadomy.
___Nie był to jednak dobry czas na rozważania.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Pon Lis 16, 2020 10:37 pm
W przyszłości Nathan zapewne będzie śmiał się z tego co zrobił w tej zapomnianej przez bogów wsi. Będzie to dla niego doskonałe pole, aby wyciągnąć odpowiednie wnioski i zmienić swoje niektóre ruchy. To jednak musiało nadejść dla przyszłej wersji pana Blythe’a ponieważ aktualna wersja bawiła się w prawdziwego zabójcę, który ukradkiem śledzi swoją ofiarę. Im dłużej się jej przyglądał i im dalej w miasto, to tym większy wykrzyknik formował się w jego umyśle, że to był chyba jednak zły pomysł i niezbyt dobry ogląd sytuacyjny. Zdarza się przecież najlepszym, a teraz Nathan musiał myśleć jak wyjść z sytuacji, w którą się wpieprzył. Notka na przyszłość. Śledczy z niego był do dupy, lecz za żadne skarby nie wspominać o tym Ericowi.
- Ładne narzędzie gospodarskie. – powiedział rudzielec, uśmiechając się do swojego celu i najwyraźniej trafił na jakieś spotkanie, ponieważ z domów wysypała się całkiem spora liczba mieszkańców tej urokliwej wsi. Otoczyli Nathaniela i najwidoczniej chcieli się upewnić, że zostanie na wieczorne potańcówki i rozmowy o rozrzucaniu gnojownika na polu. Zapewne byłaby to niezwykle interesująca i zajmująca dyskusja, ale Nathan zostawił samotnego brata w lesie, a to już pora karmienia. Także panowie wybaczą. Blythe musiał jakoś zgrabnie przeprosić swoich fanów i powstrzymać ich od rzucania w niego widłami. Rozumiał prezenty, ale gdzie on wsadzi taką masę sprzętu gospodarskiego? No, ale na scenie wreszcie pojawił się gospodarz tego całego wydarzenia.
- Kurt. Jakże miło cię widzieć. Macie jakieś zebranie gospodarzy koła wiejskiego, że takie tłumy? – rzucił Nathan uśmiechając się szeroko. Równocześnie jego oczy dokładnie skanowały całą sytuację. Mały plac. Jedna studnia. Otoczony. Trzeba będzie improwizować, albo wysadzić ich wszystkich w cholerę. Nie wiadomo jak wielu z nim współpracuje. Musiał jednak przyznać, że wpadł jak śliwka w kompot, tudzież pięciocentówka w krowie łajno. To drugie porównanie było bardziej znacznie malownicze i pasujące do danej sytuacji.
- Co ja poradzę, że jestem uprzejmy i nie traktuję kobiet jak worka do odreagowania. Gdybyście umieli się z nimi obchodzić to nie byłoby kłopotów. – rzekł, doskonale wiedząc, że przeciąga strunę. Podniósł nieznacznie ręce do góry w celu uspokojenia gawiedzi. Przecież nie zastrzelą nieuzbrojonej osoby, prawda? Klaus chyba jednak był przeciwnego zdania, bo patrzył na Nathaniela tym samym wzrokiem co Eric, kiedy Nathan zjadł młodemu ostatni kawałek ciasta.
- Muszę jednak przyznać, że wasza mieścina jest urokliwa. Po prostu cud, miód i orzeszki. Aż znajomi postanowili wpaść. Gdzieś ty tyle był kretynie! – krzyknął Nathan i spojrzał na jeden z dachów. Ludzie podświadomie podążają za takimi zachowaniami. I na to właśnie liczył rudzielec. Jego cel znajdował się gdzieś indziej. Skumulował swoją energię kosmiczną w dłoni, a następnie wypuścił ją w dom znajdujący się niedaleko przejścia. Fala powinna skutecznie uszkodzić budynek, zdezorientować stojących, równocześnie obsypując ich materiałami wykorzystanymi do budowy, a samemu Blythowi dać sposobność na wycofanie się. Skupił się na swoim kosmosie, aby doładować swoje ciało. Gotowy czy nie? Biegnij. Był gotowy przebić się taranem.


OCC:
Start 1 treningu listopadowego
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Sro Lis 18, 2020 10:14 pm
___Mówi się, że w obliczu sytuacji zagrożenia życia, człowieka pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Do głosu dochodzą pierwotne instynkty, jawnie mówiące – walcz albo uciekaj. W przypadku Nathaniel'a... Jego rozsądek, być może słusznie, podpowiedział mu pośpieszne wzięcie nóg za pas. Najlepiej, by znaleźć się z dala od wściekłej gawiedzi. Nie było to jednak takie proste... Nieregularny krąg powoli się zacieśniał. Na twarzach wieśniaków malowało się sporo emocji, od niechęci, przez irytację i na żądzy mordu kończąc. Mało kto tutaj miał poczucie humoru, bo żarty Blytha spotkały się z niezrozumieniem, przez co oberwał w ramię kawałkiem cegły. To jeden z dzieciaków na uboczy strzelił do niego z procy i wywalił jęzor, ledwie mężczyzna spojrzał w jego stronę. Widły i motyki zostały znacząco opuszczone, jakby ich właściciele szykowali się do szarży... I właśnie wtedy Nathaniel postanowił zareagować.
___Manewr podziałał. Poniekąd. Niemal wszystkie głowy skierowały się posłusznie w bok, szukając niewidzialnej sylwetki na dachach chat... W tym samym momencie Nathaniel uwolnił swoją energię, celując w chatę po przeciwnej stronie. Kontakt kosmosu z poszarzałą zaprawą sprawił, że ściana wybuchła, wyrzucając w powietrze kilka cegieł, odłamki kredy i sporo wirującego wokoło pyłu. Zbłąkany kamień znokautował jednego z wieśniaków, innego przywaliła zapadająca się ściana. Kobieta zamiatająca izbę krzyknęła w panice, gdy jej dom na jej własnych oczach zaczął się rozpadać... Reszta ścian jeszcze cudem stała. Wśród całego zamieszania i dymu, nieoczekiwanie błysnęła iskra. Gwałtowny odgłos wystrzału posłał w powietrze ostry, drażniący zapach słabej jakości prochu. Nathan poczuł ból w lewej łopatce – dokładnie tam trafił go nabój karabinu, który trzymał Kurt. Ba, dało się słyszeć nawet jego zduszone przekleństwo i odgłos gorączkowego przeszukiwania kieszeni oraz ładowania broni – to nie był jego ostatni strzał. Koło rudowłosego mężczyzny przeleciały widły i wbiły się w ziemię obok studni.
___Wypruć mu flaki! - krzyknął Kurt a reszta zawyła bojowo z zadowoleniem. Nathanowi cudem udało się przebić przez miejsce, gdzie panika była największa. Paru wieśniaków złożyło widły, chcąc pomóc wygrzebać jednego z nich spod stosu cegieł. Mężczyzna wykorzystał to i wybiegł wprost na uliczkę, która doprowadziła go wcześniej tej pułapki. Naraz coś śmignęło obok jego głowy – motyka. A zaraz potem ktoś rzucił innym, ostrym narzędziem... Cóż, porzucenie balastu podczas pogoni sugerowało, że jednak będą woleli przerobić go na krwawą plamę go gołymi rękami. Ich okrzyki i gwizdy tylko to sugerowały. Gdy kolejne widły przeleciały obok i drasnęły prawe udo Natha, jasne było, że uciekanie w prostej linii, w stronę karczmy, nie jest najlepszym pomysłem. Zwłaszcza, że mógł z tej odległości zauważyć, że coś dzieje się na placyku przy oberży... Nie była to chyba pora sprawdzać o co chodzi. Trzeba było znaleźć inną drogę ucieczki.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Sob Lis 21, 2020 11:03 pm
Czasami trzeba było porzucić racjonalne myślenie i zdać się na instynkt. Tak mówili ludzie, którzy według Nathaniela nie potrafili zachować zimnej krwi i myśleć w trakcie starcia. Blythe szczycił się tym, że w każdej sytuacji potrafił znaleźć jakąś szansę. Mniejszą lub większą. Zawsze była jakaś szansa i możliwość otwarcia na nowy ruch. Trzeba było ją znaleźć, bądź też stworzyć. Jeśli zaś leciało się na pałę, to w końcu natrafi się na taki mur, od którego się odbijesz i jesteś udupiony. Myśl i analizuj. Te słowa ojca na zawsze utkwiły w jego pamięci. Im dłużej obserwujesz przeciwnika. Im dłużej z nim walczysz. To wszystko składało się na moment, w który znajdziesz odpowiedni moment, a wtedy należy wykończyć go. Trzeba tylko zachować spokój, a tego brakowało co poniektórym.
Pierwsza część planu Pana Anglika powiodła się w stu procentach. Panowie z widłami i innymi narzędziami złapali się na jego podpuchę. Wielka szkoda, że nie byli tak grzecznymi słuchaczami, tylko od razu zachciało im się rzucać cegłą. Na miejscu ojca tego gnojka dałby mu w dupę pasę co najmniej kilka razy. Nauczyłby się szacunku do gości oraz starszy. Nie, żeby Nathan popierał znęcanie się nad dziećmi, ale mały strzał w łeb jeszcze nikomu nie zaszkodził. Wystarczyło spojrzeć na niego i Erica. Z tym, iż po dłuższym przemyśleniu tego, to jednak był zły przykład.
Potem już poszło w niezbyt dobrym kierunku, ale dalej się trzyma na nogach. Do jego uszu doszedł huk wystrzału, a następnie poczuł ból w lewej łopatce. Dobrze, że strzelił na ślepo, choć Blythe miał nadzieję, że kula nie zniszczyła za bardzo łopatki. Doskonale wiedział, że jego lewa strona jest już osłabiona, a nie widziało mu się otrzymanie dłuższej kontuzji. Poza tym w dalszym ciągu musiał wydostać się z tego kotła, który stworzył się w tutaj za pomocą jego skromnej osoby. No, ale trzeba było się ruszyć, bo w końcu wieśniaki się jakoś ogarną.
- Też cię kocham! – krzyknął w stronę szefuńcia lokalnej straży wiejskiej, ale wątpił, aby Kurt usłyszał go w tym całym zamieszaniu. Blythe przebił się przez najbardziej osłabione miejsce w pierścieniu, w myślach przyznając panom punkt za dbanie i towarzyszy na placu boju. Są rzeczy ważne oraz ważniejsze. Także nie przejmujcie się panowie, Nathan sobie tutaj tylko przebiega.
Wybiegnięcie z tego małego kordonu, który wcześniej go otaczał było bardzo dobrym ruchem, lecz teraz trzeba było podjąć decyzję o tym co zrobić dalej. Musiał szybko myśleć, gdyż dzika horda była tuż za nim, o czym świadczyły rzucane w jego stronę motyki i widły. Jedne nawet go delikatnie drasnęły i jeśli nie byłą to zbyt duża rana, to z pewnością może się takich pojawić więcej jeśli będzie stał tutaj jak te widły w gnoju. Powrót na plac obok karczmy też nie wchodził w grę z uwagi na fakt, że coś tam zaczynało się dziać, a Nathan nie miał zamiaru wpieprzać się z deszczu pod rynnę. Jedyną opcją pozostawały dachy. Z nich powinien dać radę ustalić odpowiednie punkty odniesienia. Doskonale wiedział, z której strony przybył i mniej więcej gdzie pozostawił Erica. Trzeba tylko ustalić jeszcze swoje położenie.
Blythe skoncentrował się na swoim zadaniu, aby zagłuszyć tępy ból i ruszył po pudłach i jakimś wozie w celu wspięcia się na dach pobliskiego budynku. Będzie mu też łatwiej unikać tych wsioków i w razie czego skoczyć w las czy na jakiegoś konia. No dawaj panie Blythe. Co my tutaj mamy? Trzeba ustalić punkty odniesienia i zmiatać z tej wsi nim jakiegoś oszczepnika pobłogosławi bogini Fortuna i widły trafią biednego Natthana.


OOC:
Koniec treningu
Parkour!
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Wto Lis 24, 2020 12:57 am
___Pierwsza część planu przebiegła w dużej mierze pomyślnie. Nath stracił tylko kilka punktów podczas wystąpienia za wykonanie. Parę ran na ciele i dumie oraz gromada wściekłych wieśniaków na ogonie wymusiła szybką reakcję - zmiana punktu widzenia była dobrym pomysłem. Nie czekając na nic, a na pewno nie na nadlatujące widły, Nathan wdrapał się na jedną z chat. Przy okazji wywrócił wózek przypadkowego chłopczyny, który pchał pojazd z kopą siana – musiał się w końcu od czegoś odbić. Mężczyzna wszedł zwycięsko na pokryty słomą dach, choć posoka przesiąkła już przez część lewego rękawa. Mógł poświęcić kilka chwil na rozejrzenie się po okolicy i już musiał pędzić dalej, bo zza rogu wyłoniła się poczerwieniała twarz, której właściciel zamierzał się na niego z motyką. Akcja – reakcja, szybki rzut oka na okolicę... Z jednej strony wyraźnie widać było plac i karczmę oraz dużą budowlę urzędu obok. Od centrum Schladen budynki opadały – z piętrowych domów zamieniały się w parterowe chaty, coraz niższe i biednejsze na krańcach wsi. Jednym z najbardziej powszechnych projektów były proste pobielane chaty, jak ta, na której właśnie próbował utrzymać równowagę młody Blythe. Wytarta deszczem, śniegiem oraz wypalona słońcem, wieloletnia słoma mogła trochę ślizgać się pod podeszwami butów. Oprócz tego, na uboczu stał ubogi kościółek, okolicę otaczały schludne pola podzielone drogami, na poboczach których gęsto rosły drzewa. Rzadki lasek szumiał z północno-wschodniej strony od miejsca w którym stał Nathan. Pamiętał, że gdy puścił się pędem za złodziejem, wjechał w zalesione tereny tuż przy wsi... Czy to mogło być to miejsce? Zdawało się, że układ wsi właśnie na to wskazuje... Trzeba było postawić wszystko na jedną kartę.
___Ktoś uznał, że Nathaniel musi czuć się samotnie, stojąc na dachu chaty jak ten słup soli, bo oto dwóch krzepkich panów zaczęło wdrapywać się po obu stronach budynku. Głos z dołu, gdzieś poza zasięgiem wzroku rudowłosego krzyknął, że odetną mu drogę... Grupa rozproszyła się nieco, znikając między alejkami i wąskimi przestrzeniami pomiędzy chatami w poszukiwaniu uciekiniera. Chyba nie zauważyli trójki na dachu - Natha i zbliżających się ku niemu, pełzając-wspinających wieśniaków z fioletowymi żyłkami na skroniach. Nigdy nie wiadomo na co można było się natknąć... Cóż, jednak tym razem wiadomo było, co należy zrobić w tej sytuacji. Nieprawdaż? I to zanim użyją na nim tępych kozików, które trzymali w zębach.
Nathan
Nathan
Liczba postów : 60

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Brak

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Pon Lis 30, 2020 10:33 pm
Miał swój plan i tego się trzymał. Przynajmniej do momentu, aż nie będzie go trzeba zmodyfikować z uwagi na jakieś niedogodności, które przecież nie muszą się pojawić. Nathan znał życie na tyle dobrze, iż wiedział, że jakieś problemy czy przeszkody zawsze się pojawiały. Dziś zaś miał duże szczęście do takich wydarzeń, tak więc lepiej już niczego nie przewidywać. Nathan ruszył jak najszybciej i całkiem nieźle wyszło mu to co planował. Może nie najładniej, ale za to efektywnie. W końcu nie było czasu na jakiekolwiek ekscesy czy ładne wyskoki, ponieważ czas naglił, a ława sędziowska nie była zbyt skora do oczekiwania na niego. Widły, które z chęcią rzucali w niego tylko utwierdzały go w przekonaniu, iż należy przyspieszyć kroku. W myślach podziękował jakiemuś nieznanemu sobie chłopu, który akurat podjechał wózkiem, dzięki czemu pan Blythe mógł wdrapać się na dach jednego z domów. Krew w dalszym ciągu sączyła się z rany, lecz nie zwracał na to uwagi. Musiał skupić się na czymś innym co było w tej chwili ważniejsze. Rana nie zając. Nie ucieknie mu. Nathaniel powiódł wzrokiem po okolicy dokładnie zapisując punkty na swojej mapie umysłu, którą stworzył w momencie przybycia do tej wsi. Zawsze tak robił kiedy przybywał do jakiegoś miejsca. Zapamiętywanie, analizowanie oraz segregowanie. To były jedne z najważniejszych rzeczy. No dobrze, to gdzie jesteśmy i gdzie zmierzamy? Jedno z miejsc pasowało odpowiednio do tego co wiedział i to była jego najlepsza droga. Trzeba było zaryzykować zwłaszcza, że jego fani nie odpuszczali i naprawdę chcieli zdobyć jego podpis pod oceną. Czuł się trochę jak na uczelni, kiedy uczniowie polowali na niego lub jego brata, byle tylko dopytać, byle zdobyć podpis, albo omówić jeszcze jedną kwestię. Tyle, że tym studenciakom pióra pomyliły się z nożami. Dość łatwa pomyłka, ale Nathaniel nie miał czasu, aby ich naprostować. Trzeba było jednak przyznać, że wyglądali dość komicznie. Jak niewydarzeni korsarze, którzy szykowali się do abordażu. Wybaczcie panowie, lecz ten statek już odpłynął. Blythe ponownie skupił się na swojej energii kosmicznej i ruszył przed siebie. Trzeba było się jak najszybciej wydostać z tej wiochy. Już i tak oberwał kilka razy, a walka w tłumie mu się nie widziała. Lepszym planem było wyciągnięcie ich z tej wsi i wykończenie jednego po drugim. Najpierw trzeba było się dostać do lasu. W trakcie biegu Nathan rozglądał się za jakimś środkiem transportu. Przydałby się teraz koń.

OOC:
2 trening listopadowy
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Wto Gru 01, 2020 9:03 pm
___Plan... Był dobry. Chyba. Prawdopodobnie. Nathaniel ruszył przed siebie traktując ściany, kominy i dachy jak punkty wybicia, co pozwoliło mu na szybkie zwiększenie dystansu pomiędzy nim a rozwścieczonymi wieśniakami. Schladen wbrew pozorom zajmowało pokaźny kawałek terenu, więc miał przed sobą nie lada misję. Klucząc, przeskakując nad niczego nieświadomymi wieśniakami i obserwując ich z góry, dotarł w końcu do miejsca, gdzie więcej drzew ocieniało najbliższą drogę. Ledwie Nathan znalazł się na granicy lasu i pomniejszych chat, długa deska rąbnęła niespodziewanie w jego lewą nogę. Stracił równowagę i zsunął się ze strzechy i wylądował na ziemi. Czekała tu na niego dwójka... Jegomości, zachwyconych tym spotkaniem – widać to było wyraźnie na powykrzywianych gębach. Klaus i jego kolega patrzyli na Nathaniel'a wzrokiem łakomego kota, który właśnie upolował swój obiad.
___ - Mamy Cię. - uśmiechnął się jeden z wieśniaków, schodząc z drabiny, na której czaił się na Blythe'a. Oparł o bok ściany deskę i wyszczerzył się, prezentując braki w uzębieniu. -  Miałeś rację, że będzie zwiewał do lasu! Podkulił ogon psiamać i skakał jak lalka na sznurku. – zarechotał i sięgnął po motykę, która leżała obok na ziemi. Oparł ją nonszalancko o ramię i wskazał drogę za sobą. -  Zawołam chłopaków. -  rzucił przez ramię odwracając się, gdy Klaus nagle trzepnął go przez głowę, powstrzymując przed odejściem.
___ - Stul pysk. – syknął szarowłosy wiejski zabijaka z wyraźną naganą w głosie. - Zaraz się wszyscy zbiegną, a we dwóch mamy większą zabawę... Nie? - Obaj odwrócili spojrzenia w stronę Natha i jednocześnie przytaknęli. Klaus zakasał rękawy a jego towarzysz uniósł bojowo w górę motykę... I bez ceregieli ruszyli w jego kierunku, nie cackając się ani nie zamierzając uraczyć czerwonowłosego jakimkolwiek monologiem. Prości ludzie czynu, ot co.
___Zza rogu jeden z chat, wychyliła się płowa głowa. Młoda dziewczyna, kelnereczka wyjrzała zza winkla, pobladła, zakryła sobie usta i spłoszona schowała się za ścianą.
___Nie, by Nathaniel miał czas się tym przejmować. Motyka śmignęła mu nad głową i kraniec tępej strony otarł się o jego potylicę, tworząc wybitnego guza. Natomiast Klaus bezpośrednio rzucił się z pięściami na jego klatkę piersiową, zamierzając wgnieść mu żebra do środka.

___OOC Walka!
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Nie Sty 17, 2021 4:10 pm
MG

Zdezorientowany nagłym uderzeniem w potylicę, Nathan nie zdołał zareagować na nadchodzący atak skierowany w jego żebra. Poczuł ogromny, przeszywający całe ciało ból. Zdawało mu się przez chwilę, że żebra zostały roztrzaskane na kawałki. Kolejne uderzenie zostało wymierzone w jego głowę. Było tak mocne, że cały obraz świata został zamazany. Blythe padł na kolana, a zaraz przechylił się bezwładnie do przodu i wylądował na deskach.
- Hue, hue, hue! Gdyby kózka nie skakała... - zaczął Klaus, strzelając palcami i karkiem, szykując się do dalszego bicia Blythe'a.
- Może spróbujecie się z kimś mocniejszym? - padł głos gdzieś z oddali. Nathan nie mógł złapać ostrości, a narastający ból sprawiał, że coraz bardziej odpływał. Każdy dźwięk dochodzący do jego uszu był przygłuszony, jakby momentami ktoś mówił z ustami przystawionymi do poduszki.
- Hę? A tyś co za jeden? Patrz ty go, jakiś elegancik... Zaraz ci tak przyfasolę, że ta biała koszula zmieni barwę! - krzyknął Klaus, razem ze swoim przyjacielem gangusem rzucając się na tajemniczego jegomościa. Nathan czuwał, jak coraz bardziej odpływa, ale na moment, na chwilę przed wyimaginowanym rejsem, usłyszał ostatnie słowa przybysza. Towarzyszył im żółty, złoty wręcz, jaskrawy blask.
- Atomikku Sandāboruto! - i dosłownie chwilę później, całe miejsce wypełnione zostało przez krzyki dwóch oprawców, którzy pobili Blythe'a. Światło zgasło, a ciała padły z hukiem na ziemię. Stukot powolnych, spokojnych kroków dotarł do uszu powalonego młodzieńca. 
- Spokojnie, przeżyjesz... - usłyszał cichy szept i kątem oka ujrzał zamazaną postać, która przykucnęła nad nim. Zdawało mu się, czy widział skrzydła? Odpływał coraz bardziej, więc wyobraźnia mogła podsuwać różne, często niemożliwe do wyjaśnienia rzeczy.

Koniec filmu, taśma się skończyła. Nie było napisów końcowych, tylko... Czarny ekran... I cisza. Spokój.

Wybudzał się. Do uszu Nathana zaczęły docierać dźwięki. Pierwszym, najładniejszym z nich, był śpiew ptaszka. Pięknie ćwierkał, skacząc z gałązki na gałązkę. Drugim był szum strumyka, więc można było domyślić się, że dom zbudowany był blisko rzeki. Na oczy spadły promienie słońca, zmuszając młodzieńca do pobudki. Gdy otworzył oczy, ujrzał wnętrze starej, niezbyt ładnej chaty. Leżał na łóżku, przykryty kocem. Obok stał stolik, a na nim miska z dziwną, zieloną mazią i szklanka z wodą.
- Obudziłeś się? W końcu... - odezwał się męski głos, dochodzący z drugiej strony łóżka. Słychać w nim było wyraźną ulgę. Na krześle stojącym obok łoża, siedział mężczyzna o białych, długich włosach. Kim był? Co się stało? Gdzie jest Nathan? Pytania dudniły w głowie Blythe'a, a odpowiedzi na nie, póki co, nie było żadnych.

Spoiler:
______
Sponsored content

Schladen - Page 2 Empty Re: Schladen

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach