Teren dookoła Koloseum

+7
Névétte
Aiónios
Atena
Posejdon
Zagreús
Gliese
Hades
11 posters
Go down
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Nie Cze 21, 2020 11:01 pm
___Zadziwiającą, wręcz niebywałą rzeczą jest ludzki organizm... Choć to jak dokładnie działa, owiane jest tajemnicą. Potrafi szybko zregenerować się z ran, które niektórym mogą dokuczać przez lata i przezwyciężyć największy ból oraz utrapienia... W najbardziej desperackich chwilach odkrywa w sobie niezwykłą siłę oraz determinację, nie wspominając o tym, że potrafi znieść wiele. Bardzo wiele. Powiedzieć, że Névétte kochała swoje ciało to za mało. Traktowała je jako świątynie – dbała o siebie, odpowiadała na swoje potrzeby w sposób naturalny i bez żadnej krępacji. Zaspokoiła swój głód i choć dziewczyna niedawno pochłonęła dwie duże porcje jedzenia, nie czuła się w żadnym razie ociężała. Jej przemiana materii, podbudowana częstymi treningami w oka mgnieniu przekształciła to co miała w czystą energię, przez co ledwie Névé dotarła do chaty, już roznosiła ją siła i chęć do ćwiczeń. Gorące pragnienie ruchu, rozruszania mięśni i rozgrzania się buzującą w ciele krwią... Nie było teraz przyjemniejszej rzeczy, jaką mogłaby się zajęć, dlatego dziewczyna nie miała innego wyboru jak zmienić strój. Zrzuciła z siebie koszulę na rzecz lnianych pasów, którymi ciasno owinęła biust i spięła skórzanymi paskami na ramionach i pod piersiami. Spodnie zamieniła na krótsze, z miękkiego, rozciągliwego materiału, sięgające za kolana, a buty zastąpiła zabudowanymi sandałami, których rzemienie mocno ściągnęła wokół kostek. Gotowa! Ah, prawie, jeszcze oczywiście włosy... Dziewczyna zamknęła drzwi od swojej chaty, mając przez ramię przerzucony ręcznik i obie dłonie uniesione - palce starannie wyłapywały wszystkie loki, chcąc zebrać je w jeden koński ogon. Idąc przed siebie, Névétte starała się poskromić szalone kosmyki, klnąc cicho pod nosem i dopiero spięła wszystkie włosy na czubku głowy, gdy znalazła się tuż przed Koloseum. Sacrebleu. Zawiązała podwójny rzemień i przeczesała palcami posrebrzane sprężyny, by upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu – i już była gotowa do działania.
___Pora na krok drugi! … Próby nawiązania kontaktów międzyludzkich nie powiodły się zbyt dobrze. Czyżby już ćwiczący w Koloseum wiedzieli, że proponuje im sparingi tylko po to, by napatrzeć się na umięśnione ramiona i damskie oraz męskie piersi..? Oh nie, może plotki już tu dotarły~? Niemniej, znalezienie kogoś, kto by zechciał z nią potrenować okazało się zajęciem trudnym i niewdzięcznym, a gdy dwie osoby splunęły na ziemię, Névétte uznała, że lepiej poradzi sobie sama. Opuściła arenę i pozwoliła sobie zabłądzić w okolicznych terenach, przechadzając się po wydeptanej ziemi i okrążając powalone, starożytne kolumny. Że też nikt jakoś nie próbował ich poustawiać z powrotem na ich miejsce? Może dałoby się to naprawić? Dziewczyna zamyślona otaksowała strzelisty, kamienny filar, którego nieregularny kształt zdradził, że przeżył wiele. Dotknęła chłodnej, zimnej powierzchni i odetchnęła, odkładając gdzieś na bok swój ręcznik. Gdyby tylko te ciche, milczące, pomijane postumenty mogły im zdradzić co się tu działo przed wiekami... Na razie jedyną rzeczą, w której jej mogły pomóc, to w rozgrzewce. Névétte wsparła oba ramiona o filar i pochyliła się w dół unosząc wysoko lewą nogę – ułożyła obie dolne kończyny w prostą linię, jednocześnie wspierając się dłońmi o kamień, tak by choć dla pozoru zachować równowagę, tułów starając się zachować w linii poziomej. Zrobiłaby to i bez tego, ale przymykając oczy, skupiła się najpierw na pracy mięśni. Brzuch rozciągnął się, uda zadrżały a napięta łydka dała o sobie delikatnie znać, gdy zastygła w tej pozie, wyszukując idealny balans. Rozciągnęła mięśnie nóg, bardzo wolno wracając do poprzedniej pozycji i zmieniając nogę – teraz prawa uniosła się w górę, palcami wskazując błękitne, popołudniowe niebo. Nie otwierając oczu, od pasa w górę Névé utrzymywała swoje ciało prostopadle do ziemi. Skamieniała w tej pozie, czując napinające się mięśnie i pot, który już, już zaczynał perlić się jej na skroni... I dopiero potem nastąpiła prawdziwa rozgrzewka. Seria typowych skłonów, podskoków i szpagatów została zwieńczona elementami gimnastyki, czyli zdarzeniem pod tytułem - Névétte w końcu udało się opanować chodzenie na rękach! Najpierw stanęła na ramionach, opierając plecy o kamienny filar. Zimna, nieregularna powierzchnia robiła za wsparcie, pomagała zachowywać ten delikatny balans, aż w końcu dziewczyna dała radę zrobić pierwszy ruch ręką, lekko uginając nogi w kolanach. Raz, dwa, raz, dwa. Otwarte dłonie wspierały się o wydeptaną glebę, ramiona raz czy drwa zadrżały, ale Névé uśmiechała się zadowolona pod maską, choć wypracowanie równowagi było o wiele trudniejsze niż się zdawało i kosztowało ją to sporo siły. Zrobiła sobie krótki spacer wokół jednej z powalonych kolumn, aż uznała, że dość przyciągania spojrzenia przechadzających się nieopodal uczniów. Machnęła nogami, wybiła się ramionami i stanęła prosto na ziemi, elegancko strzepując dłonie.
___Teraz stawiała na trening niekonwencjonalny. Névétte wspięła się na powaloną kolumnę, a z niej na okno koloseum, które trzy metry nad ziemią tworzyło ładny punkt widokowy. Popatrzyła na wnętrze areny, po czym przeniosła swoją uwagę na okolicę. Filary. Mnóstwo postumentów różnej wielkości i w różnym stanie – stojące prosto, powalone, te w kawałkach i te, które jakimś cudem zachowały się w całości. Dziewczynie przyszła intrygująca myśl do głowy... Przypadła do ściany, zbierając siły i wybiła się z kamiennej płyty, łapiąc palcami za szczeliny sześciometrowej kolumny. Piękna powierzchnia pełna była wyrwa oraz wyszczerbień, dzięki czemu zamiast wisieć jak lalka na sznurku, Névé sprawnie wspięła się na samą górę. Następnie przeciągnęła się,, ponapawała przez sekundę widokiem i zeskoczyła na sąsiedni filar, o dwa metry niższy. By następnie wspiąć się na ścianę i kolejny, pęknięty postument... Bawiła się doskonale tą amatorską wspinaczką, choć jej ramiona oraz palce tężały z wolna, nie wspominając że trochę obiła sobie kolana przy tych wyskokach... Jakby to miało jakieś znaczenie! Łączyła przyjemne z pożytecznym, aż zawędrowała w inny zakątek i słyszała suchy trzask czegoś, co uderzało z ogromną siłą o spękaną korę drzew... Névétte rozejrzała się zaintrygowana, ale szybko zlokalizowała źródło dźwięku. Między liśćmi pod nią mignęła jasnoniebieska czupryna. Dziewczyna zeskoczyła na niższy filar, pęknięta kolumna, na której przysiadła wnosiła się na ponad dwa metry. Uchyliła nieco maskę by wsunąć dłoń w szczelinę i otrzeć twarz z potu, przypatrując się jak Aiónios maltretuje niewinne drzewko. Chłopak był bardzo na tym skupiony, ale jednocześnie emanowała z niego jakaś... Irytacja? Albo wyczekiwanie? W jego gestach widać było systematyczność i cierpliwość, a patrząc na to, że w tym samym miejscu ogołocił pień z kory, musiał ćwiczyć swoją precyzję już od dłuższego czasu. Névétte gwizdnęła z podziwem, dając mu znać o swojej obecności. Pomachała mu nonszalancko.
___ - Udajesz, że drzewo to Złoty Rycerz czy tak po prostu lubisz wyżywać się na drewnie~? - zapytała żartobliwie, pochylając się lekko w dół, by mieć lepszy widok na ćwiczącego. Gdyby nie maska, mógłby ujrzeć jej wesoły, zadziorny uśmieszek. - A może poćwiczysz ze mną? W końcu jak powiedziałam w Jadalni, muszę się na coś napatrzeć... – zakończyła swoją wypowiedź figlarnym chichocikiem, zgrabnie zakładając nogę na nogę.

___Początek treningu
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Cze 23, 2020 9:49 am
Trening #002 - When The Star Dies
#trening #statystyki #ogólnorozwojowo #sparing
Teren dookoła Koloseum - Page 3 C3AF4333-C48A-48C9-851C12EF5C8D1F4D_source
Aiónios początkowo nie zauważył Névétte, gdyż skupiał się na treningu, lecz gdy ta zadała mu pytanie, nie przerywając odparł z uśmieszkiem - Niedaleko pada Rycerz Lwa od drzewa - po czym dokończył serię i na chwilę przysiadł pod dopiero co uderzanym żywym stworzeniem. Zaparł się kolanami o ziemię, by następnie móc spojrzeć Névétte prosto w maskę.
- Mamy dziwny zwyczaj wpadania na siebie, zaczynam się zastanawiać, czy to na pewno przypadek - zaśmiał się niebieskowłosy. Przybyło mu nie tylko znów spotkać się z niesprawiedliwie szkalowaną w całym Rodorio niewiastą, lecz także zdobyć sparing-partnerkę.

- Pewnie skopiesz mi zad niemiłosiernie, ale zapewne więcej zyskam tak, niż bijąc w Déntro*-Nemeia.- zauważył młodzieniec i rozgrzewając się ciut postanowił szybko przyjąć postawę bojową. Trening ogólnorozwojowy miał pomóc mu póki co wyćwiczyć precyzję i przepływ Cosmo przez jego ciało. Jeszcze daleko mu do perfekcji, jednak na pewno sparing z kobietą przyjdzie mu na dobre.

Przygotowawszy się mentalnie do sparingu, Aiónios zamknął oczy i wytężył zmysły. Pragnął wyczuwać Cosmo swojej przeciwniczki, by móc lepiej zrozumieć jej styl bitwy. Przez to, że pierwszy raz spierał się z kimś w jakiejkolwiek walce, Aiónios musiał przyjąć kilka ciosów, by móc wyczuć jak postępuje Névétte. Słynął nie tylko ze sprawiedliwego osądu, ale także z dociekliwej analizy sytuacji. Otworzył oczy, by móc obserwować, co zrobi przeciwnik. Na początek trzeba było sprawdzić, czy ofensywa jakkolwiek ma szanse dosięgnąć Névétte. W tym celu mężczyzna skupił całą energię w swojej pięści i ruszył z maksymalną prędkością. Starał się póki co nie dawać 100% mocy, by zbadać jak dobrze radzi sobie Névétte, przy okazji testując też swoje umiejętności. Uchylił się, gdy tylko podbiegł do przeciwnika i wykonał zmyłkę, która na celu miała odwrócenie uwagi. Następnie planował wykonać przeskok za plecami Névétte, by móc podciąć ją od drugiej strony. Trenowanie różnych tricków było krucjalną częścią treningu.

Sparing jednak nie mógł się zakończyć na próbach podcinania zwinnej Névétte. Znając życie Aióniosowi nie udało by się tego dokonać łatwo, więc cały czas zachowywał skupienie i precyzję wyprowadzanych ciosów. Planował wykorzystać swoją szybkość i precyzję, by atakować znienacka i w bardzo przemyślany sposób. W następnej kolejności planował wykonać typową zmyłkę. Gdy tylko raz udało się trafić Névétte, Aiónios planował wykonać zmyłkowy atak i gdy tylko jego sparing-partnerka opuści gardę po takim fałszywym ciosie- wyprowadzić kolejny, który tym razem dotrze do celu.
- Nie mam zamiaru się powstrzymywać, ty też się nie waż. Małymi krokami zbliżymy się do celu i staniemy się wystarczająco silni, by powstrzymać Nemeia. - przerwał na chwilę milczenie, by przemówić do koleżanki. W jego oczach gorała determinacja i ambicja, które napędzały go jak rzeka - młyn. Nie mógł wybaczyć sobie bierności, a Nemeiowi odpuścić zniewagi wobec Névétte. Wszystkie te emocje Aiónios przelewał w determinację, by stawać się coraz silniejszym i szybszym. Podczas sparingu nie zależało mu, by zranić koleżankę, a jedynie sprawdzić, jak wielka przepaść ich dzieli. Wiedział, że prawdziwy trening nie mógł być czymś mizernym, Névétte na pewno nie zamierzała się powstrzymywać, dlatego on także planował dać z siebie wszystko, stopniowo przyspieszając i zwiększając siłę. Po to ćwiczył skupienie, by teraz móc precyzyjnie wykonywać ciosy i kopniaki. Cały czas skupiał się na stylu walki Névétte, by móc dokonać jego analizy i wykryć słabe punkty. Przez całą walkę Aiónios starał się przemycać także to, czego nauczył się z treningów Capoeiry...


[TBC]
_________
Déntro* - drzewo
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Cze 23, 2020 9:46 pm
___Co jak co, ale zapamiętałości nie mogła mu odmówić. Walczył dumnie i pilnie, wkładając w trening jak i serce, tak i duszę oraz siłę mięśni. Może i jego workiem treningowym było w tej chwili niewinne drzewo, ale pewne rzeczy widziało się od razu. Névétte zamachała beztrosko nogami słysząc słowa niebieskowłosego, jakby była małą dziewczynką ucieszoną z własnego żartu. Właściwie, to dało się słyszeć cichy, miękki chichot dobiegający spod maski... Dziewczyna powachlowała się ręką, by następnie majestatycznym gestem położyć sobie dłoń na piersi. Mon dieu, jeszcze zasugeruje, że go śledzi z takiej albo nie innej przyczyny... Cóż, niektórzy od razu znaleźliby przyczynę. Névé odetchnęła głęboko, wdychając przyjemny zapach ziemi, wilgotnej gleby, żywicy oraz rozgrzanego ciała. Soki drzewa wtargnęły swą wonią w jej nos dość intensywnie, biorąc pod uwagę, że kilka kroków dalej Aiónios rozdarł swoimi ciosami korę oraz pierwsze warstwy żywego drewna. Ktoś tu będzie miał drzazgi, oj będzie...
___ - Przypadek, przewrotny los, szczęście albo nieszczęście... Wybierz co zechcesz~ - Névétte posłała mu pocałunek, uśmiechając się figlarnie pod maską i odgarniając białe loki za ucho. Im dłużej patrzyła na Aióniosa tym miała większą ochotę podejść bliżej i powalczyć... Cóż, powiedzmy sobie szczerze, choć jej słowa w Jadalni były tylko niewinnym droczeniem się, tkwiło w nich ziarno prawdy... A błękitnowłosy był należycie zbudowany, aż miło było popatrzeć na tę pracę mięśni i linie rysujące się pod ubraniem. Słowo się rzekło, nie mogła dać mu czekać~! Névétte wsparła dłonie o kamienny filar na którym siedziała, wznosząc swój tułów o kilka centymetrów w górę jakby nic nie ważyła, jednocześnie wyłapując równowagę podczas tej czynności. Uniosła obie nogi w górę, wyprostowane jak strzały celujące przed siebie, utrzymując się przez chwilę w tej pozie. Nagle odchyliła plecy w tył, jednocześnie bardziej wznosząc i eksponując swoje atrakcyjne nogi, tylko po to by przerzucić ciężar ciała w dół, w stronę ziemi, jakby gleba pod nią była wodą a ona właśnie miała zamiar zanurkować aż do Tartaru. Nim jednak to się wydarzyło, siła odbicia i rozpędu sprawiła, że dziewczyna obróciła się wdzięcznie w powietrzu, lądując miękko na ugiętych nogach jak kotka. Burza loków otoczyła na chwilę jej głowę jak aureola, więc odruchowo sprawdziła wiązanie rzemienia... Trzymało w miarę. Mocno, ale w miarę. Podniosła się i strzepała dłonie. Wolnym, wystudiowanym ruchem stawiając kroki, Névétte obeszła Aióniosa, splatając ramiona na piersi i pukając palcem wskazującym o fioletową łezkę na swojej masce. Aż zamruczała z rozbawieniem. - Oh, bo ja wiem~? Ostatnio Antara nieźle przetrzebiła mi skórę na Arenie... Pozory bywają mylne mój drogi~ - wzruszyła delikatnie ramionami i przystanęła przed przeciwnikiem. Wznosząc ramiona w górę, przeciągnęła się i klasnęła w dłonie. - Drzewo na tym skorzysta, bo wygląda jakby miało się zaraz załamać, no i... Skoro tak nalegasz~ - położyła obie dłonie na piersi, w żartobliwej pozie zawstydzonej propozycją damy. Śmieszniej było tym bardziej, że to ona zasugerowała walkę i cóż, niczym się nie zamierzała peszyć. Lewą nogę przesunęła w tył, łokcie przysunęła bliżej boków, jak zwierzę prężące się do skoku, czekając na pierwszy ruch chłopaka.
___Szarża. Ruszył w jej stronę, wokół zaciśniętej pięści zabłysnął kosmos a chłopak nie zwalniał – pędził, chcąc, jeśli nie zaatakować ją tym ciosem, to być może przestraszyć albo staranować. Kto wie, czasem proste czynności potrafiły przeważyć szalę pomyślności podczas potyczki~ Névétte nie zamierzała dać od tak się przewrócić. Przesunęła cały ciężar ciała na lewą nogę, odchylając jednocześnie ramiona tak, jakby zamierzała przyjąć atak i mocować się z przeciwnikiem. Swoją drogą, takie mocowanie bardzo blisko siebie... Oh là là~ Gdy tylko Aiónios był tak blisko, by wymierzyć swój cios, białowłosa pozornie przewróciła się na plecy, lecz nie dotknęła ziemi. W porę wysunęła ramiona i odbiła się nogami, lewą trzymając jeszcze jakby przyklejoną do ziemi, jednocześnie uderzając błyskawicznie prawą stopą w górę... I kto by pomyślał, że w powietrzy zrobiła szpagat, który jednocześnie był szybkim kopnięciem? Niebieskowłosy okazał się równie sprytny i również zrobił zwód, jej stopa trafiła w jego bark, choć było to tylko muśnięcie... Szczwany lis~ Widząc, jak przeciwnik przesuwa się za jej plecy, Névétte gwałtownie opuściła uniesioną nogę, podrywając swoje ciało z tej pozycji do poprzedniej  – stanęła, wykonała szybki przewrót w przód i podskoczyła z gracją, ponownie się prostując. Nie podciął jej, ale poczuła wyraźnie jego kopnięcie na łopatce. Cóż, każdy siniec jest ładniejszą ozdobą od tej przerośniętej siatki zrogowaciałych blizn na jej plecach... Mniejsza o to. Widziała skupienie i spokój na twarzy Aióniosa. Czuł emocje, na pewno – nie był kompletnie beznamiętny w tym co robił, ale nie pozwalał uczuciom dyktować warunków. Godne podziwu, Nemei mógł się od niego uczyć. W tym przypadku ona miała łatwiej, gdy maska zasłaniała jej twarz – była niewiadomą, tajemnicą, zdradzić się mogła tylko gestami albo głosem. Niebieskowłosy nie ociągał się w tej potyczce, zaraz skacząc w jej kierunku. Jego ciosy, równie pewne i precyzyjne co jego postawa, odbijała albo blokowała równie zdyscyplinowanym ruchem, którego mało kto mógł się po dziwce spodziewać. Widać było różnicę – Névétte nie znała konkretnych sztuk walki. Całe życie walczyła po to, by przeżyć, by nikt jej nie zadźgał czy nie zarżnął w jakimś ciemnym, plugawym zaułku... Jej ciosy były kiedyś brutalniejsze, bezwzględne, chaotyczne... Dzięki bogom, Albert pomógł jej uporządkować to wszystko, nauczył walczyć by zwyciężyć, nie walczyć by zabić i przeżyć. Niemniej, w gestach dziewczyny jeszcze był obecny pewien manieryzm, który przejawiał się w ostrzejszym ścinaniu ruchów przeciwnika i szybkich reakcjach. Aiónios walczył inaczej. Mogła stwierdzić, że prawdopodobnie nigdy nie został postawiony w sytuacji, gdzie zdawał sobie sprawę, że zaraz może zginąć... A może i tak? Był bardziej ułożony w tym wszystkim, metodyczny, spokojniejszy... Widać było te filozoficzne skłonności i tendencje do namyślania się~ Walczyli na wyrównanym poziomie. Nawet jeśli któreś z nich oberwało, zaraz oddało przeciwnikowi i coś czuła, że wieczorem na jej ramionach pojawi się sporo sińców. Névétte, mimo to, nie odsłaniała wszystkich swoich kart – na to było jeszcze za wcześnie.
___Ambitny do bólu~! – zawołała ze śmiechem w odpowiedzi, nurkując przed kolejnym ciosem Aióniosa i próbując bezceremonialnie kopnąć go w kostkę, by stracił równowagę. Odskoczyła zaraz potem, unosząc gardę i badając czy się jej to udało czy też nie... Mniejsza o to, walka trwała dalej. - To mi się podoba mon garçon~ – schyliła nieco głowę, przerzucając ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Bez taryf ulgowych, bez powstrzymywania się... Niby dawała z siebie wszystko, ale to nie była walka na poważnie. To był trening na poważnie, więc skoro taka była obopólna zgoda... Prędzej czy później przyszłoby im walczyć w inny sposób, nie między sobą, ale razem przeciw wspólnemu wrogowi. Skoro tak... Biorąc głęboki oddech, Névétte uniosła obie dłonie, rozciągając palce, po czym zacisnęła obie pięści. Aura dziewczyny błysnęła bielą i delikatną, srebrzystą poświatą, gdy aktywowała swój kosmos i... Skoczyła. Nie na Aionisa, po prostu do przodu. Kluczyła wokół niego, zostawiając za sobą delikatną smugę energii, skacząc, robiąc przewroty w powietrzu i fikołki na ziemi, wspomagając się dłońmi i nogami. Nigdy nie ograniczała się tylko do pięści i zwykłych kopnięć, używała całego swojego ciała, każdy bez wyjątku mięsień był w ruchu. Rozgrzała się na tyle, że poczuła jak gorąca krew krąży po ciele – czy był to kosmos czy smugi pary buchające z jej ciała? Kto wie... Energia dodawała jej sił. Zaczęła kluczyć, zwodzić Aióniosa, nie zatrzymując się w żadnym miejscu na dłużej niż ułamek sekundy. O dziwo, nie starała się go atakować, wszystkie ciosy były markowane. To potarmosiła mu włosy, to dała pstryczka w ramię, tu jeszcze pociągnęła z koszulę... Co Névétte planowała~? Ah, sama Atena nawet nie wiedziała~

___Koniec treningu
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Sro Cze 24, 2020 7:32 am
Trening #003 - Vamos a Bailar
#trening #MartialArts #technika #Capoeira #sparing
Teren dookoła Koloseum - Page 3 47f99d46823c8661f6abc1c977c94053
Mężczyzna oscylował z niewiastą na polu bitwy, wymieniając się ciosami i unikami. Walka sprawiała mu ogromną frajdę, jednak nie tracił skupienia. W pewnym jej momencie okazało się, że niezwykle wygimnastykowana pretendentka jest o wiele silniejsza, niż to pokazuje. Świadczyły o tym zaczepne ruchy, a także sposób w jaki atakowała. Gdyby chciała, skończyłaby to już teraz. Oznaczało to, że Aiónios musiał czym prędzej wprowadzić do tej walki swój trening Capoeiry. Skupił w sobie kosmos tak, że każda kończyna i część jego ciała pulsowały jego determinacją. By dorównać Névétte, musiał uwolnić swój Cosmo, co też uczynił. Pragnął dać się ponieść temu sparingowi na zupełnie nowy poziom. W jednej chwili mężczyzna przestał atakować w tradycyjny sposób i wpadł w wir Capoeiry. Choć mogło być to odebrane za flirciarskie i zalotne - wedle zasad Capoeiry, Aiónios nie spuszczał z Névétte oka, wywierając na niej presję, jednocześnie obserwując każdy jej ruch. Każdy kolejny krok był wykonywany jakby do rytmu muzyki, co charakteryzowało mocno Capoeirę.

Nowe Techniki:
Spoiler:

Aiónios wkroczył w Gingę wraz ze swoim Balanco. Starał się skupić uwagę rywalki, a jednocześnie zirytować ją swoimi ruchami, które musiały być płynne (mężczyzna bardzo zwracał na to uwagę). W celu obrony przed obecnymi atakami Névétte - musiał paść w końcu ruch defensywny, który był w stanie jakoś zatrzymać ataki. Dzięki kilku sprawnym Esquivom, Aiónios planował choć przez chwilę grać na czas, by móc dostrzec pretendentkę. Czasami pewnie przydatna była Cocorinha, by obronić się w kluczowym momencie. Gdy Afrykańczyk zauważył w końcu pewien sposób postępowania koleżanki, postanowił wejść w Cruz, gdy tylko wyczuje zbliżającą się Névétte. Taki myk powinien być świetnym sposobem, by powracając do Gingi szybko przejść do Bancao lub Meia-lua de Frente. Któregokolwiek by nie wybrał, zmusił by Névétte do odwrotu. By następnie utrwalić przejście Cruz między wieloma przeciwnikami, wyobraził sobie, iż walczy z kilkoma kobietami naraz. Dzięki temu wykonywał Cruz z pozoru chaotycznie, jednak w ściśle określony sposób, zataczając koło po arenie. W takiej pokręconej strategii widział metodę, by mocno utrudnić trafienie swojej osoby.
- Névétte, chciałbym coś przetestować. Przygotuj się - tu Aiónios skupił całą swoją energię, by przy przejściu z Gingi móc ostatecznie wybić się ze skokiem, obarczonym obrotem o 360 stopni i w ostatniej chwili przenieść całą energię do stopy, którą atakował. Mariposa była piekielnie trudnym wyzwaniem, jednak Aiónios planował używać jej tak długo, aż w końcu ją opanuje. W ten sposób dawał też Névétte szansę na zabłyśnięcie pełnią mocy, którą ewidentnie chowała. Zmora naukowca kazała jej towarzyszowi testować pomysły i techniki, nawet jeśli były one lekkomyślne i trudne do wykonania.      
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Sro Cze 24, 2020 1:36 pm
___Znaleźć rytm. Znaleźć sposób. Chyba udzielała się jej analityczna natura niebieskowłosego, bo bardziej niż zwykle dziewczyna zwracała uwagę na każdy, nawet najmniejszy gest. Badała swoje ruchy jak i przeciwnika, szukając podobieństw, kontrastów, rzeczy, które mogłyby na siebie oddziaływać i siebie wspomagać. Tak jak wtedy, gdy podbił jej dłoń swoim ramieniem - zamiast zaprzeć się i sprzeciwić temu drobnemu atakowi, dziewczyna podążyła za tym ruchem, obracając się i unikając kolejnego uderzenia. Co prawda zawirowała jak tancerka, ale unik został wykonany. Wszelkie gesty były jednocześnie pewne swojej bytności i poszukujące jak najodpowiedniejszej formy – w końcu oboje cały czas się uczyli. Trening walki przypominał taniec. Ruchy były zdecydowane, ale do perfekcyjnego oszlifowania ich formy jeszcze sporo brakowało, więc oboje chłonęli jak gąbki najdrobniejsze elementy, jakie mogli wynieść z tego treningu. Nie sposób było nie zauważyć, że Aiónios porusza się w konkretnym tempie, uzależniając swoje ciosy od jakiejś wewnętrznej melodii, od żywego, rytmicznego dźwięku – czy powinna dołączyć, dostosować się i zatańczyć z nim w ten sposób, czy własnym sposobem, wedrzeć się obcą muzyką jak fałsz, w jego melodię? W końcu na tym to polegało... Akcja-reakcja. Szybkie, lekkie ciosy, bardziej droczące się były póki co tylko przygotowaniem. Névétte sprawdzała dokładnie, na co może sobie pozwolić, obserwowała reakcje chłopaka oraz sposób zachowania przeciwnika. Oboje nie spuszczali z siebie wzroku, pilnując najlżejszych ruchów, które poprzedzać mogły następny atak. Pomimo maski, przeciwnik mógł czuć na sobie jej spojrzenie – uważne, skupione, ale jednocześnie rozbawione. Bawiła ją ta sytuacja, ale nie w prześmiewczy sposób. Walka w ten sposób dostarczała jej zupełnie nowych wrażeń i emocji, serdeczna radość rozpierała jej serce. To nie była samotna seria przysiadów w przydomowym ogródku, ani skazana na porażkę próba choć dotknięcia Antary – oczywiście, że nie była to i rozpaczliwa walka o życie. Przyjacielski pojedynek, z którego oboje chcieli wynieść jak najwięcej.
___Dlatego tańczyli. Lekko stawiając stopy, Névé przeskakiwała z miejsca na miejsce szybko i swobodnie, można by pomyśleć, że jej sandały nie musnęły nawet gleby. Ciągle była w ruchu. Odpowiadała na gesty Aióniosa starając się jak najlepiej uniknąć albo odeprzeć jego następne ataki, tym samym ucząc się odpowiednich na nie reakcji. Jednocześnie dawała mu pożywkę do filozofowania, by niebieskowłosy mógł zripostować jej obronę albo atak. I tak grali – jego gesty stawały się śmielsze, tak samo jak i jej. Taneczny obrót z wysokim kopnięciem o dziwo spotkał się z tym samym z jej strony – Névétte uniosła szybko nogę, chcąc uderzyć chłopaka w ramię, a ich nogi skrzyżowały się w powietrzu. Aż gwizdnęła z podziwem, gwałtownie przestając napierać na jego kolano, zamiast tego machnęła ramionami zmieniając środek ciężkości i obróciła się gwałtownie w przeciwną stronę. Wsparła się dłońmi o glebę, drugą stopą trafiając Aióniosa w żebra. Nie pozostał jej dłużny, gdy poczuła uderzenie w plecy, aż wypuściła powietrze z ust, ale wywinęła się szybkim przewrotem i podskoczyła jak na sprężynie, kopiąc ponownie powietrze. Chłopak przykucnął unikając ciosu, więc żegnając się chwilowo z atakami nogami, Névétte skupiła się na swoich pięściach. Błysnęła aura kosmosu, gdy przycisnęła łokcie do ciała, wysoko unosząc gardę... Nie mogła od razu zaatakować – Aiónios stanął prosto, robiąc nogą szerokie koło w powietrzu, ograniczając jej bezpośrednią linię atak. Gdyby skoczyła w tej chwili, oberwałaby, ale jej cios dosięgnąłby chłopaka... Zabawić się w ryzykantkę czy też nie~? Odsunęła się o dwa kroki i zrobiła prosty zwód, udając atak frontowy, by przemknąć obok i zdzielić chłopaka kolanem w biodro – prawie trafiła! Musiał to poczuć, ale zrobił malowniczy unik wykonując piękną akrobację w powietrzu. Ruch zmusił ją do odsunięcia się, ale będąc pod wrażeniem, gdy chłopak ruszył do przodu z zamiarem zmniejszenia dystansu, białowłosa bezczelnie skopiowała ten sam ruch, odsuwając się na kilka metrów od chłopaka. Ten zaczął kluczyć w ten sam sposób, przewrót za przewrotem, aż i wokół Aióniosa zamigotała gorejąca energia. Névétte uniosła bojowo dłonie i uśmiechnęła się zawadiacko, przyjmując pozycję.
___Bien, vas-y alors*~! - dała znać, że jest gotowa na wyzwanie rzucone przez chłopaka. Spięła odpowiednie mięśnie, nogi jak zakorzenione wbiły się w udeptaną ziemię. Ramiona trzymała mocno, natomiast uniesione dłonie rozluźniły się, oczekując na cios. I oto nadszedł, dość szybko – Aiónios wybił się swoim skokiem, rozpędzając swoje ciało i wykorzystując prawa fizyki na swoją korzyść, przekręcił się błyskawicznie i uderzył stopami w jej złączone ramiona. Obcasy sandałów wbiły się w glebę niemiłosiernie, ale Névétte wytrzymała. Cóż, inna sprawa, że już czuła jak na skórze przedramion pojawiają się grube sińce... Atak był silny, choć osobiście wykonałaby, wspierając się dłońmi o podłożę – może traciłaby tym samym trochę na szybkości, ale równowaga i możliwość kolejnego przewrotu była większa... Choć kto wie? Aż poczuła w kościach cios Aióniosa, który chciał doszlifować ten konkretny atak. Jeszcze z dwa razy dziewczyna pozwoliła sobie przyjąć uderzenie stopami na siebie, badając dokładną siłę w ten sposób oraz rozłożenie ciężaru. Następnych dwóch uniknęła, najpierw odskakując, później błyskawicznie nurkując pod chłopakiem tak płasko na ziemi, że musiała się niemal przeturlać. Na końcu jednak stwierdziła, że trochę się podroczy... Przy kolejnym obrocie w powietrzu, podcięła niebieskowłosego, lecz źle nieco obliczyła siłę jego wybicia. Złapała go za koszulę, chcąc tym samym ruchem powalić go na plecy, lecz siła grawitacji oraz impet jego obrotu zadziałały bez pudła i pociągnęły ją za sobą. Padła plecami na jego pierś i oboje przez chwilę leżeli na ziemi – Névétte mrugała nieco zdumiona tą nagłą zmianą widoku, bo oto nad głową miała gałęzie drzewa i niebo, a chłopak został przygnieciony jej ciężarem. Zreflektowała się jednak po chwili, chichocząc i wstając oraz otrzepując spodnie. - Pardon~ Nie tak to miało wyglądać... Ale nie narzekam~ - zwiększyła znów dystans, szykując się do kontynuacji ich sparingu. - Runda seconde~! - uniosła w górę dłonie, szykując się do kolejnego podejścia do walki.
___To były ruchy Aióniosa. To był jego styl oraz sposób walki – sprowokowało to pewną dziewczyny myśl, jaki jest jej styl walki? Co konkretnie umie, co dokładnie zrobić może, by przechylić szalę na swoją korzyść i pokazać swoje zdolności chłopakowi? Nie, by się pochwalić, ale ich trening miał ciekawą dynamikę. Wykorzystywali swoje błędy by zaatakować i jednocześnie uczyli się, poprawiając je jak najlepiej, by drugi raz nie doszło do podobnego ataku lub nieudanej obrony. Takiej okazji nie można było przepuścić, więc im dłużej wymieniali kolejne ciosy, tym bardziej się dziewczyna nad tym zastanawiała. Co oprócz tej elastyczności ciała miała? Uwielbiała wplatać gimnastykę do swoich pojedynków, ale przecież wcześniej tak nie było. Wtedy walczyła jak mogła najefektywniej, nieważne jak, nieważne gdzie, nieważne czym. No właśnie... Utylizacja rzeczy rzekomo nikomu niepotrzebnych była też całkiem dobrym zagraniem, niemniej, nie widziało się jej rzucanie Aióniosowi w twarz garścią piachu, ani rzucaniem w niego kamieniami. Co za to mogłaby wykorzystać..? Wokoło były tylko kolumny oraz kilka drzew. Czy powinna wskoczyć na kamienne filary i sprowokować go do gonitwy? Nie, to nie był tego typu pojedynek... Natomiast drzewo, nad którym chłopak się wcześniej znęcał było tuż obok... W dodatku charakteryzowało się grubymi gałęziami. Niewiele myśląc, gdy Aiónios po raz kolejny ruszył w jej stronę, Névétte wybiła się mocno z ziemi, niknąć w morzu liści nad nimi. Nie minęło pół sekundy, a wyłoniła się ponownie – tym razem za plecami chłopaka, zwisając z gałęzi i częstując go przyjacielskim kopniakiem w plecy. Natychmiast podciągnęła się i przeskoczyła w inne miejsce, lądując gwałtownie przed nim na ziemi i używając swoich ramion by złapać go za łydki, tak, by po prostu stracił równowagę. Nie sądziła, by się to jej udało, różnica masy robiła swoje, ale kupiło jej to kilka sekund, by ponownie odskoczyć i przybrać bojową pozę. Jeszcze z nim nie skończyła~

___Początek treningu
_____
___* Dobrze, bring it on~
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Sro Cze 24, 2020 6:34 pm
- Sama musisz przyznać, że ta walka to świetna zabawa - uśmiechnął się trochę flirciarsko, trochę niegrzecznie. Nie ukrywał, iż bardzo cieszyło go starcie, w którym mógł pokazać na co go stać. Jednocześnie mógł poznać styl Névétte i czegoś się od niej nauczyć.
Gdy Névétte upadła na mężczyznę, ten zaśmiał się serdecznie i powrócił szybko do walki. Aiónios nie spodziewał się mniej po swojej towarzyszce. Nie zamierzał jednak odpuścić i gdy tylko podniósł się po ataku Névétte, postanowił całkowicie namieszać jej w głowie. Wiedział jaki jest słaby punkt Capoeiry - rytm, który stale jest ten sam. Dzięki swojemu niecodziennemu wyczuciu takowego rytmu planował jednak namącić podczas walki. Ilekroć sytuacja na to pozwalała, Aiónios zmieniał tempo, niczym utwór zmienia metrum. Starał się dostosowywać tempo do sytuacji przez co, ciężej będzie wyczuć ataki. Névétte walczyła przy pomocy specjalnych zagrywek, mężczyzna nie chciał pozostać jej dłużny i gdy tylko nadarzyła się okazja w postaci złapania go przez dziewczynę za łydki. Brutalnie wykorzystał to w sposób dość inwentywny. Przewrócił się umyślnie do tyłu tak, by lecieć na Névétte, jednocześnie unieruchomioną przez próbę unieruchomienia. W ten sposób zmusił ją do odwrotu, by samemu powrócić przez salto do Gingi. Małymi kroczkami trzeba było pokazywać swoją przebiegłość. By tego dokonać Aiónios po raz kolejny wykonał Mariposę, tylko po to, by kopniak przemienić w Cosmo Kick.

Afrykańczyk planował bardzo precyzyjnie łączyć Capoeirę z energią Cosmo. W pewnym momencie jednak, tak jak planował, zmienił tempo, by na kompletnie innej akceleracji wykonać zmyłkę, którą spuentuje przeskokiem za plecami, by następnie tuż za Névétte wykonać Cocorinhę i z niej płynnie przejść do Cruz, którym to dzięki cyrkulacji nóg w powietrzu miał zamiar przerwać pasmo przewagi swojej rywalki. Co jakiś czas zmieniał tempo, by utrudnić obronę przed swoimi atakami. Wówczas z pomocą przyszła także kolumna, w stronę której Aiónios podbiegł, by następnie skupić całą energię w nogach i z wyskoku odbić się od niej - wykonując Mariposę z powietrza. Prawdziwy lot motyla musiał być pełen gracji, ale i odbywać się bliżej nieba. Dzięki temu zagraniu mężczyzna chciał zaskoczyć przeciwniczkę.

W kolejnych etapach walki Névétte nie dawała za wygraną, ich kopniaki ścierały się, a coraz to sprytniejsze zagrania zbijały przeciwnika z tropu, właśnie w ten sposób ta bitwa nie była tak nudna, a propagowała razem z pretendentami, którzy nawzajem próbowali pomóc drugiemu w staniu się lepszym. Aiónios widząc, że walka idzie w bardzo ciekawą stronę postanowił wykorzystać swoją najpotężniejszą broń - umysł. Wykorzystał drzewo, które wcześniej obijał i delikatnie mówiąc wyprowadził mu korzenie na spacer. Tak wyrzucił konar ,by opadł na głaz i planował wykorzystać taką konstrukcję jako dźwignię, na którą postanowił zwabić później. Dzięki swoim szybkim zmiennym w tempie ruchom i Cruz, którym machał na lewo i prawo - mężczyzna chciał wpędzić Névétte na oparty konar, by następnie z pomocą wyskoku i Cosmo Kick użyć dźwigni do wybicia jej w niebo. Nie liczył co prawda, że uda się to łatwo, jednak nie chciał zdradzać swoich zamiarów od razu. Pragnął, by Névétte nie zwróciła uwagi na to, iż drzewo leży dokładnie tam, gdzie Aiónios chciał, by się znalazło. Walka w powietrzu na pewno byłaby ciekawa na swój sposób, więc Aióniosowi bardzo zależało, by ten plan się powiódł, by z pomocą wyskoku i Mariposy wznieść się na wysokość Névétte.

Karkołomne starania dla tak głupiego pomysłu, mogły przynieść chociaż jakiś skutek. Z tyłu głowy mężczyzna miał plan B, w którym Esquivy pomagały mu swobodnie przejść do Cruz i bezwiednie manewrować wokół niewiasty, by dosłownie zawrócić jej w głowie. Starał się tym razem rozpędzić do swojego maksimum i spróbować zginąć w oczach Névétte, która próbowała by nadążyć. W ten sposób Aiónios pragnął zyskać moment zaskoczenia i zbliżyć się do Névétte, by w jednej krótkiej chwili z Cruz przejść do Esquivy i nogą podciąć towarzyszkę i złapać ją w locie (el romantico).
- To jak kończymy na dziś? - powiedział mężczyzna z uśmieszkiem odstawiając koleżankę na nogi. Ten sparing bardzo dużo mu pokazał, chociażby jak wiele jeszcze przed nim pracy, a zarazem jak wiele jeszcze może się nauczyć, zanim opanuje swój styl do perfekcji.
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Czw Cze 25, 2020 1:00 am
MG Mode ON!

Okolice Koloseum były dzisiaj zatłoczone. Mnóstwo pretendentów, starszych i młodszych, wyższych i niższych, postanowiło wziąć się do treningów, przygotowując swoje ciało, umysł i Kosmos do przywdziania Zbroi. Jeśli im się oczywiście uda przejść próby, co było mało prawdopodobne. Testy, jakim byli poddawani przyszli Rycerze bywały naprawdę ciężkie i okrutne, niektórzy mogliby nawet rzec, że te sprawdziany były tylko po to, by wypełnić sadystyczne żądze niektórych trenerów. Jak było naprawdę? Cóż, to temat na inną okazję. Skupmy się na Koloseum, a dokładnej mówiąc, jego okolicach, przy który trenował nie kto inny, niż sam Zagreús! Pan i władca... Cóż, niczego.
W pewnym momencie jakieś 3 metry od Asfodela pojawiła się mała grupka czterech mężczyzn w różnym wieku. Najstarszy miał może dwadzieścia jeden lat, a najmłodszy szesnaście. Zaczepiali jednego z chudszych i gorzej zbudowanych chłopców, a także jego towarzyszkę w masce. Rzucali w ich stronę różne obelgi, popychali, a jeden z nich ośmielił się nawet spróbować zsunąć maskę z twarzy dziewczyny! Niektórzy przyszli Rycerze spoglądali na grupkę chłopców z gniewnym wyrazem twarzy, większość jednak po krótkim obejrzeniu się, by zobaczyć co się dzieje, odwróciła się, by zająć się swoimi sprawami. Mało kto chciał się niepotrzebnie pakować w kłopoty, zwłaszcza takie, po których mógłby skończyć u medyka albo i gorzej. Czy ktokolwiek ruszy na odsiecz słabszym pretendentom?
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Czw Cze 25, 2020 1:19 am
Zagreús po zakończonym treningu i chwilowym odpoczynku, otarł pot z czoła i dostrzegł, że zaczynało się tutaj robić sporo osób. Tam jakaś para sobie trenowała na spokojnie, tam inni trenowali, tam ktoś jeszcze ćwiczył. Niestety atmosfera zaczęła się mało podobać Arystokracie, ponieważ za chwilę nastąpiła dziwna sytuacja. Grupa która opisywała cztery różne osoby, gdzieś się kierowała, albo raczej do kogoś. Czarnowłosy ruszył za nimi spokojnym krokiem i wychylając delikatnie zza już dawno połamanej kolumny, zobaczył że czwórka pretendentów zbliżyła się do dwójki innych tutaj trenujących osobników. Czerwonooki wszystko bacznie obserwował i nie spodobało mu się to, czyżby mieliby zachowywać się jak bandyci albo coś gorszego? Młody Grek zaczął się rozglądać i widział, że nikt nie chciał się wtrącać, nie chciał się przejmować taką sytuacje, a gdzie byli Złoci Rycerze kiedy byli potrzebni? Dziedzic Asfodelów nawet nigdzie nie dostrzegł Wielkiego Mistrza, który spacerował i na pewno mógłby jakoś zainterweniować ze swoją strażą przyboczną, niestety nie było go tutaj. Syn Albere westchnął pod nosem i rzekł sam do siebie następujące słowa:
-Żebym tego nie żałował... - mówiąc to, wiedział że jeśli chcę zostać Rycerzem, musi wspomagać bezbronne osoby i damy w opałach.

Przyszły Rycerz kierował się w stronę grupki i głośniej tupiąc swoim świętym sandałem, rzekł w stronę tego największego nastolatka, który robił tutaj niemiły chaos ze swoją grupą.
-Hej! Ładnie to tak zaczepiać innych? Powinniście się wspierać, a nie gnębić....a teraz ich zostawcie.... - powiedział to na spokojnie z perfidnym uśmieszkiem na twarzy. Oczywiście jego uśmiech zawsze jakoś załagadzał sytuacje, choć nie zawsze to wychodziło. Zagreús musiał być pewny siebie, a potem wypuszczając powietrze przez usta, dopowiedział kolejne słowa:
-I nie wolno wam jej zdjąć maski, inaczej możecie pożałować tego czynu....swoim życiem.... - mówiąc to, zacisnął swoje dłonie, a potem czekał na wypowiedź z ich strony. Nie wiedział czy może ktoś go wspomoże, czy jednak będzie musiał sobie samemu poradzić, ale jeśli wśród zebranych tutaj osób, na tym terenie nie ma już więcej dobrodusznych pretendentów, sam będzie musiał sobie poradzić. Oczywiście Arystokrata wiedział, że tym razem nie byli to przestępcy ani żadne łachudry, tak jak wtedy przy Asklepiadesie i Izydorze, jeśli będzie trzeba, będzie niestety musiał zastosować siłowe czynności.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Czw Cze 25, 2020 1:37 pm
___Przecież to rzecz oczywista~ - odkrzyknęła, nurkując przed kolejnym kopniakiem Aióniosa. Walka trwała w najlepsze i oboje traktowali ją nie tylko jako naukę, ale jak przyjemność – a uczyć się najlepiej jest podczas zabawy~ Szybko sparing przybrał ciekawszą formę i Névétte chłonęła całą sobą, każdą chwilę, każdą sekundę rozgrzewki oraz ich starcia. Z Anatrą nie mogła komunikować się w ten sposób, zamiast krzyżować pięści droczyły się ze sobą w damskiej łaźni... Deski i drewno na których dziewczyna często ćwiczyła, nic jej nie odpowiadały ani nie sugerowały w kontekście rozwoju osobistego, a Aiónios? Od razu czuć było różnicę między samotnym treningiem a towarzystwem o zgrabnie wyrzeźbionym ciele~ Nacieszyła i oko i umysł. Raz czy dwa spryciarz ją zablokował, zmuszając do odwrotu. Dziewczyna dumnie nie dała się od tak przewrócić, odmawiając kontaktu z podłożem, wywijając się jak piskorz nagłym przewrotem czy odbiciem. Nie była w stanie przebić się jednak przez jego obronę, a każdy kolejny gest chłopaka sugerował, że może zripostować jej następny ruch, więc rozważnie odsuwała się, by wykorzystać to na inny sposób. Szukała luk w obronie, dziur, manieryzmu, tendencji do atakowania lewą albo prawą ręką... Wszystko to mogło podziałać na jej korzyść. Świadoma była, że nie jest sama perfekcyjna w tym co robi i również ją Aiónios czyta jak książkę, sumując wszystkie nieostrożne, za szybkie kroki. Pilnowali się wzajemnie i dawali sobie rady, choć te rady w gruncie rzeczy zostawiały na nich bolesne sińce... Oj, będzie później obolała, ale czuła, że żyje~ Rozgrzała mięśnie do takiego stopnia, że wszelakie ruchy były płynne, gładkie, zupełnie jakby jej ciało wyzbyło się większości organicznych ograniczeń. Nie była to do końca prawda, bo pewnie to później odchoruje, ale póki co dawała z siebie wszystko, czując z przyjemnością jak rozciągają się i cierpną jej mięśnie, jak krew buzuje w ciele, jak każdy oddech napędza ją do działania. Każdy skrawek ciała zmobilizowany był do tej gry!
___Znów wymienili ciosy. Raz oberwało jedno, raz drugie, to znów parowali ataki, robili zgrabne uniki, starając siebie nawzajem podkopać i przewrócić, by zyskać drobną przewagę. Névétte nie zamierzała pozwolić tylko przeciwnikowi wyprowadzać coraz to nowe ruchy – jej styl był bardziej chaotyczny, bo ruszała się tak, jak jej pasowało, czasem podkradając co nieco od widzianych wcześniej gestów. Czy to był cios pięścią Gliese, jaki wdziała dziś przed Jadalnią, czy wcześniejszy przewrót Aióniosa, brała, co było jej potrzebne, przerabiała na swoje i kontynuowała walkę. Z chęcią kluczyła przy niebieskowłosym, w żaden sposób nie byli sobie dłużni, gdy jedno z nich wykonało malowniczy obrót w powietrzu, drugie robiło coś bardziej zjawiskowego – zupełnie jakby się trochę przed sobą popisywali... Bo się popisywali, nazywać trzeba rzeczy po imieniu~ Névé nie spodziewała się jednak, że w którymś momencie Aiónios nagle odwróci się i ruszy w stronę drzewa, by wyrwać niewinną roślinę z ziemi. Gałęzie uderzyły z trzaskiem o przewaloną kolumnę obok, skrzypnęły, połamały się, posypały się liście... Tym samym pozbawił jej możliwości ataków z zaskoczenia, których planowała jeszcze trochę wykonać z użyciem maskującej korony drzewa. Sprytne, bardzo sprytne... Jak miała wskoczyć na gałęzie i z góry wyprowadzić kilka ciosów bez tego punktu odniesienia? Wyeliminował tą jedną rzecz, która dawała jej sporą przewagę i odrzucił gdzieś na bok... Czy to był jego jedyny motyw? I czy może użyć w zastępstwie czegoś innego... Rozglądając się ukradkiem, dziewczynka skupiła się na filarach. Stało kilka nieopodal i przy dobrej okazji, mogłaby to wykorzystać. Hm... Tylko jak? Podczas kolejnych ataków, zastanawiała się ciągle co zrobić w następnej sekundzie. Zbiła cios kolanem Aióniosa, blokując go swoim i uderzyła go pięścią w ramię, sama dostając w obojczyk. Odskoczyła ponownie, ostrożnie stawiając stopy i szukając sposobności by jakoś przechytrzyć przeciwnika... A do swojego pomysłu musiała stanowczo zwiększyć dystans, by wcielić go w życie.
___Névétte zdała sobie sprawę, że to on pierwszy przechytrzył ją, gdy podczas kolejnego uniku odskoczyła w tył i przy lądowaniu jej stopy i dłonie wsparły się o chropowatą korę. Chłopak błyskawicznie, tylko na to czekając, podskoczył, uderzając z całej siły w drugą część pnia, tą, która opierała się o przewalony filar. Kłoda skrzypnęła i uniosła się, Névétte wstała gwałtownie, łapiąc jakimś cudem równowagę, ale impet swoje zrobił – było za późno by zeskoczyć. Wyrzuciło ją w górę... Czując, co się dzieje, zaśmiała się głośno, perliście i już – pofrunęła, nawet nie próbując uciekać z wielkiej huśtawki. Rozbawiło ją to setnie~ Dźwignia Aióniosa wybiła ją w powietrze, może nie prosto w górę, ale pięknym łukiem w bok. Było to miłe uczucie, ale w locie dziewczyna uśmiechnęła się szelmowsko... Co to, to nie~ Leciała wprost na wysoki, kamienny filar... Zamachnęła się, zmieniając środek ciężkości, obróciła w powietrzu, uderzając o niego nogami jakieś osiem metrów nad ziemią, zamiast rozkwasić się na nim jak jakaś mucha. Była gotowa. Wbiła się obcasami sandałów w stary marmur, aż powstała pod nią siateczka pęknięć. Przykucnęła, opierając się o kolumnę, przyciskając dłonie do powierzchni, a postument od samej siły uderzenia zaczynał przechylać się w tył. Kosmos zaiskrzył, zamigotał i rozpalił się jasnym, białym płomieniem, który otoczył dziewczynę gorejącą aurą. W tej samej chwili wybiła się, wykorzystując impet, najpierw swojego lotu i lądowania, później użyła tej energii by równie mocno odbić się od filaru. Jej nogi wyprostowały się gwałtownie i prostą linią Névétte poszybowała w dół, wprost na Aióniosa. Cała była w tej chwili pociskiem, strzałą i lecąc, złapała go za ramiona, przy okazji zdzielając go łokciami w łopatki. Pociągnęła go ze sobą, tak jak on wcześniej ją - oboje się przeturlali, chwilę mocowali i potłukli. Gdy tylko mogli, zerwali na równe nogi... A kolumna, z której Névétte się wybiła, pochylając się pod kątem ostrym do ziemi w końcu przegrała walkę z grawitacją. Straciła równowagę i żegnała się z miejscem w którym stała od setek lat. Opadając, uderzyła w inny postument, i tak w sumie cztery filary różnej wysokości i różnego stanu, opadły z głośnym łoskotem na ziemię wokół Koloseum. Wzbiło to trochę kurzu, kredowo-białego pyłu i narobiło hałasu. Ups... Białowłosa spojrzała na przeciwnika, rozłożyła ramiona, a jej postawa mówiła jawnie i dumnie „No trudno” po czym uniosła bojowo dłonie. To nie był jeszcze koniec. Jeszcze tylko trochę... Acz zamieszanie jakie niechcący wywołała, wybiło ją stanowczo z walecznego rytmu. Aiónios nie krępował się to wykorzystać i skoczył w jej kierunku. Zrobiła unik jeden, drugi, trafiła go stopą w łydkę, ale jednocześnie sama została podcięta i zamiast paść na ziemię, wylądowała w jego ramionach. Oh, gigolo~ Wsparł ręką jej odchylone plecy, ratując ją przed upadkiem i uśmiechnął się przy tym czarująco, jakby wcale przed chwilą nie zwalił jej z nóg kopnięciem. A to szelma~!
___Oh là là... Aż się zarumieniłam Monsieur~ - przyznała Névétte zalotnie, wachlując się wolną dłonią. Drugą położyła na jego piersi i palcem wskazującym rysowała delikatny szlaczek po wyraźnie zaakcentowanych muskułach. Zachichotała figlarnie, jak to robią flirtujące kobiety... I ledwie niebieskowłosy odstawił ją na ziemię, tak, że pewnie stanęła na obu nogach – przemknęła pod jego ramieniem. Obok nich leżała powalona kolumna. Dziewczyna błyskawicznie wybiła się z niej jedną nogą, złapała za ramię chłopaka i skoczyła mu na plecy, siadając na ramionach Aióniosa. Nie spodziewał się, że nagle będzie robił jej przejażdżkę na barana, ale życie było pełne niespodzianek~ Trzymając jedno jego ramię w uścisku i blokując je, by nie powiedzieć, nieco wykręcając, lewa noga Névé zgięła się wdzięcznie, owijając wokół szyi ucznia, unieruchamiając jego głowę. Jej tułów przechylił się trochę w tył, by uniemożliwić te nieprzyzwoite i niespotykane akrobacje. Drugą nogę przycisnęła wolną rękę do ciała, blokując przedramię swoją łydką, tak, że nie mógł jej unieść. Nie było to oczywiście komfortowe dla obojga, ba, od razu stracili równowagę... Oczywiście przez to, że dziewczyna bezczelnie dodała swoją wagę na jego ramiona i górną cześć pleców~ Upadek nie był zbyt miły, ale Névétte nie puściła i tak – no, nie mogła pozwolić tak sobie dogryźć po tym wszystkim, musiała mieć ostatnie zdanie~ Aiónios był w o tyle lepszej sytuacji, że miał poduszkę z jej brzucha, natomiast dziewczyna jakoś nie przejęła się tym, że z niejakim łoskotem opadła na twardą glebę. Nie było to przyjemne, ale cóż, dopięła swego~! Trzymała go tak chwilę, mocując się swoimi silnymi nogami z chłopakiem – nie używała za dużo siły, nie chciała mu zrobić krzywdy, ot droczyła się tylko, jak to ona. Uznała, że tyle jej wystarczy, pokazała co potrafi~ - La. Teraz kończymy~! - powiedziała zdecydowanie i wesoło, rozluźniając chwyt i uwalniając Aióniosa z uścisku swoich nóg. W jej tonie pojawiła się zadziorność oraz charakterystyczna, żartobliwa nuta, w której dźwięczała teraz propozycja wyzwania. - Pardon mon cher Aióniosie, nie mogłam się powstrzymać~ - położyła dłoń na piersi, wybiła się elegancko z ziemi i stanęła, otrzepując obranie. Była zgrzana, spocona, gdzieniegdzie pojawiły się jakieś płytkie zadrapania i otarcia, nie mówiąc o pojawiających się na skórze sińcach. Co to był za sparing~! Névétte uniosła ramię, robiąc nim kilka luźnych obrotów. Aj aj aj... Zabolało. - Mam nadzieję, że szybko to powtórzymy, byś mógł się za to odegrać~ - posłała mu pocałunek, po czym w przypływie szczerej radości, stanęła na jednej nodze i zakręciła się jak uradowane dziecko, by potem klasnąć wesoło w dłonie. - Dawno tak się nie bawiłam~ Będę obolała jakbym mnie sponiewierał kołami wyładowany wóz na kamienistej drodze! - zachichotała, w świetnym humorze. Po całym wspólnym treningu, choć ciało bolało, serce śpiewało~

___Koniec treningu
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Czw Cze 25, 2020 2:42 pm
Aiónios nie mógł wytrzymać ze śmiechu.
- Nieźle Névétte - wstał i otrzepał gnaty. Był obolały, ale uradowany, iż trening tak dobrze wypadł. Co prawda jeśli szybko się stąd nie ulotnią ktoś na pewno przyczepi się o destrukcyjne działania tej dwójki.
- Następnym razem nie przegram! Przy okazji, nie sądzisz, że z tej kłody da się coś jeszcze wykrzesać?- powiedział Aiónios i zamyślił się. Miał wizję, czegoś na wzór wyrzutni, jednak sprawiającej frajdę. Walka z Névétte podsunęła mu kolejny pomysł na wynalazek - Eureka! Świetny plan! Névétte, już drugi raz poddajesz mi ciekawy pomysł. Gdy już skończę konstrukcję musisz koniecznie to wypróbować. Tymczasem, wybacz, iż nie mogę zostać dłużej, jednak wena wzywa. Powtórzmy to kiedyś - dokończył mężczyzna i z uśmiechem objął koleżankę, by uściskać ją na pożegnanie. Zbierając jeszcze powietrze po ostatniej akcji pretendentki, Aiónios w końcu postanowił odpocząć... a przynajmniej tak mu się wydawało. Ruszył przed siebie, by postawić kolejną cegiełkę w murze swojej historii, a ta dopiero się zaczynała...



Ostatnio zmieniony przez Aiónios dnia Pią Cze 26, 2020 11:04 pm, w całości zmieniany 2 razy
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Czw Cze 25, 2020 6:37 pm
~MG~
***

Névétte i Aiónios skończyli swój trening. Mieli się rozejść, kiedy nagle ich oczom ukazał się Arthur. Był ledwo przytomny i bardzo poobijany. Wspomagał się ramieniem Antary, która nosiła Złotą Zbroję Skorpiona. Nie widać było wyrazu jej twarzy, oczywiście przez maskę, której nie mogła zdjąć, ale ci, którzy znali ją choć odrobinę, wiedzieli o uśmiechu skrytym pod blachą. Wolną ręką pomachała do Névétte, kiedy ją ujrzała.
- Młoda, pomóż mi! - krzyknęła do białowłosej, powoli kładąc rannego Arthura na miękkiej trawie. Z braku laku, lepsza taka trawa, niż twarda i zimna gleba.
- Postawił się Nemeiowi... - wyszeptała cicho, gdy Névétte znalazła się wystarczająco blisko.

***

Aiónios postanowił się oddalić. Szedł utartą ścieżką przed siebie, a w oddali mienił się widok wioski Rodorio. Z daleka było widać, jak jeden z członków Sanktuarium, Shaun, pomaga przy budowaniu stodoły lub czegoś podobnego. Zdjąwszy górną część zbroi, nosił ciężkie pale drewna, składując je na kupie, obok której siedział stolarz. Ubrany był w niebieski fartuch i obsługiwał narzędzia stolarskie. Wyglądało na to, że Shaun był bardzo pomocny dla tutejszej ludności. Nie miało znaczenia kim byłeś, jeśli potrzebowałeś pomocy, otrzymywałeś ją.
W tej samej chwili, na drodze Aióniosa stanęli trzej żołnierze Sanktuarium. 

Spoiler:

Stojący na środku, pomachał do młodego pretendenta i nakazał, by ten podszedł bliżej. Żołnierze ci, byli "starszymi kolegami" pretendentów. Młodzi mieszkańcy mieli się ich słuchać i wykonywać ich polecenia, kiedy zajść miała taka potrzeba.
- Hej, młodziku! - przywitali go wszyscy.
- Nudzisz się? Potrzebujemy trochę pomocy! - nastawienie trójki mężczyzn było neutralne, choć bardziej przechylało się w stronę przyjazną niż wrogą.
- Musimy zastąpić Barana. Wielki Mistrz go wzywa, ale zobowiązał się pomóc wieśniakom, więc wyznaczył do tego nas. Przyda się dodatkowa para rąk, a kto wie, może się czegoś nauczysz? - zapytał retorycznie, podchodząc do niebieskowłosego i klepiąc go przyjacielsko po ramieniu.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Czw Cze 25, 2020 10:49 pm
Na dźwięk zbroi Arthur spróbował wstać. Jeśli to znów Nemei to tym razem wyceluje w niego. Wyceluje i trafi choć jeden raz. Nawet jeśli będzie to ostatnie co w życiu zrobi.
Kobiecy głos go zdziwił. Zwłaszcza taki miły dla ucha. Czy to był anioł? Nie, przecież był w tym całym Sanktuarium, tutaj aniołów nie było. No chyba że umarł...
Podniesienie z ziemi wskazywało jednak, że żył.
Wciągnął mocno przyjemny zapach. Raz, drugi, próbując zrozumieć co to jest. Po chwili stwierdził, że nie wypada tak kogoś obwąchiwać i przestał. Nie zidentyfikował zapachu, ale tak musiało pozostać, przynajmniej na razie.
-Dobrze, żaden problem, jeszcze wytrzymam. A jak odpocznę to możemy drugi raz - powiedział wesoło półprzytomny Westerling nie do końca rozumiejąc gdzie się znajduje.
Kiedy doszli na miejsce był już nieco bardziej przytomny i rozpoznawał otoczenie. Nieść musiała go Antara, kobieta będąca złotym rycerzem, a przed nim była ta Francuzka z jadalni.
-Udzieliłem mu pewnej lekcji - uśmiechnął się lekko - zobaczymy czy coś zrozumie - zaśmiał się krótko - jeśli nie to następna lekcja będzie ostrzejsza. - Dodał już poważnie  - nie jest aż taki zły. Trzeba tylko nad nim popracować. Zobaczysz, jeszcze kiedyś cię przeprosi - powiedział w kierunku Névétte.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Sob Cze 27, 2020 10:29 pm
___Drugi raz? Oh là là... Czyżbym była Twoją muzą~? - zaśmiała się dziewczyna i wdzięcznie przerzuciła białe loki przez ramię, widząc entuzjazm towarzysza. Ten wbił zamyślone spojrzenie w kłodę, znów coś licząc, sprawdzając i tworząc w swojej głowie. Aiónios miał żyłkę filozoficzną, to fakt i bardzo przyjemnie się na to patrzyło. Miał na świat zupełnie inne spojrzenie niż większość znanych jej osób, dlatego kolejny jego pomysł wzbudził jej szczere zaciekawienie. Na chwilę zanurzał się w zupełnie innym wymiarze, gdy tak tworzył coś w swej jaźni, jak poeta składający w utwór różne słowa, tak on sklejał, łączył, wykuwał... Kto wie co? Aż tak dobrze go nie poznała, ale miała przeczucie, że będzie to rzecz zjawiskowa~ - Śmiało~ Musisz mi jeszcze pokazać swój pierwszy pomysł, oui? W wolnej chwili do Ciebie zajrzę. - uśmiechnęła się pod maską dziewczyna, gotowa do rozpoczęcia nowej serii ćwiczeń, gdy chłopak jasno dał znać, że zamierza się oddalić... Miał swoje rzeczy do zrobienia, ona też wypełniała swój plan dnia... Co prawda nie spodziewała się takiego pożegnania przed rozłąką, aż rozczuliła się nieco. Ostatnią i pierwszą osobą jaką ją objęła w Sanktuarium była Antara, a teraz i Aiónios... Odwzajemniała uścisk i poklepała go czule po plecach, ciesząc się z tej krótkiej chwili bliskości. Uh, drobny grymas pojawił się pod maską... Oboje byli zgrzani, spoceni, ugh. Co prawda, w jej przypadku, ponad woń potu przebijał się olejek do włosów, niemniej czuła zapach, która sprawił, że obiecała sobie dzisiaj kolejną kąpiel. Czuła się lepka a do skóry przylgnął kurz. Cóż, nie zepsuła to miłej chwili pożegnania, ale Névé nie byłaby sobą, gdyby nie darowała sobie komentarza. - Oh, vous... Oboje się lepimy, no wiesz? - dodała na koniec udając nadąsanie Névétte, po czym parsknęła śmiechem. Puściła chłopaka. - Ja jeszcze trochę poćwiczę, a potem wzywa rzeka. Za dwa, trzy dni widzimy się tutaj, ta sama pora i miejsce~ Będę czekać~ - od razu ustalając termin następnego sparingu, dziewczyna posłała mu pocałunek na samo zakończenie. Machając Aióniosowi, patrzyła jak uczeń odchodzi w sobie tylko znaną stronę i wsparła dłonie o biodra. Odetchnęła głęboko i rozejrzała się po małym pobojowisku jakie po sobie zostawili... Zwalone drzewo i kilka kolumn, masa kurzu, pyłu i drobnych, mniejszych oraz większych zniszczeń. Gdyby to było pole bitwy, nikt nie miał by pretensji! A teraz... Nie miała pewności. No nic~
___Nie pozostało jej nic innego, jak jeszcze poćwiczyć~ Sparing powinien ją zmęczyć, wyżymać z resztek sił, a zamiast tego czuła przypływ dziwnej energii. Ciało ją bolało, nie miała co kryć – przedramiona i łydki zdobiło kilka zadrapań, kilka pokryła zaschnięta krew. Na obojczyku, brzuchu i biodrze pojawiały się pierwsze sińce, nie mówiąc o innych częściach ciała, które w najróżniejszy sposób obite, po prostu bolały. W tej chwili jednak Névétte była rozgrzana. Biały kosmos ulatywał z jej ciała jak para – a może nawet się z nią mieszał – gdy przerzuciła szybko ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Gorąco tętniło w niej wraz z krwią, rozpierając od środka. Z chęcią powalczyłaby jeszcze, ruszyłaby do tańca, do skoków, do gonitwy... Zakręciła się na lewej stopie w niemal baletowym zrywie, unosząc ją w stronę nieba, by powtórzyć to samo z drugą nogą. Zaczęła nucić pod nosem skoczną melodię, tę samą, którą wygrywał wieczorami na harmonijce Albert. Pamiętała, jak siadał na schodach do chaty, gdy rozpalali wieczorami ognisko – on grał, ona śpiewała albo tańczyła, zaśmiewając się i skacząc przez wysokie płomienie jak sarna. Można powiedzieć, że walczyła, ale gdyby ktoś stwierdził, że tańczy, nie byłoby w tym ułudy. Chcąc jakoś spożytkować tę energię, wirowała na ziemi, ledwie muskając czubkami sandałów rzadkiej trawy. Może to wpływ Aióniosa, którego sposób walki przypomniał jej żywo tamte chwilę, wyciągając z pamięci to przemiłe wspomnienie... A może odezwała się jakaś wewnętrzna potrzeba? Skłoniła się gwałtownie, by zaraz wyskoczyć w powietrze, kuląc się i ponownie lądując na ziemi i elegancko rozkładając ramiona. Wybicie z rozbiegu nie było trudne, jednak siła mięśni pozwalająca na zgrabny przewrót metr nad ziemią była już trudniejszym wyczynem. Raz, dwa, trzy, skakała z jednej strony na drugą, udając, że umyka przed niewidzialnym atakiem. Na ostatku, zamiast stanąć stopami o podłoże, wsparła dłonie o ziemię – zaparła się, gwałtownie unosząc nogi, tylko po to by zrobić odwrócony szpagat. Siłą ramion obróciła swój korpus, utrzymując idealną równowagę, ścinając powietrze stopami naokoło niej, aż świsnęło wściekle. Wybiła się na równe nogi, znów obracając się wokół własnej osi, przesuwając ciężar wyżej, by móc wygiąć tułów i wyprowadzić wysokie kopnięcie.
___Wtem do jej melodii wdarł się cichy brzdęk złocistego metalu. Névétte zastygła z nogą w powietrzu, przez chwilę szukając wzrokiem źródła tego dźwięku. Serce po wysiłku biło jej szybko, mocno, teraz jednak zaczęło się uspokajać czujnie, jakby sprawdzając teren. Nemei..? Nie. Skądże. Ciekawe, że dzwonienie jego pancerza stwarza zimne ciarki na ciele, a ten dźwięk dawał odwrotne wprost wrażenie. Pod koloseum dotarła najsilniejsza część Złotych Rycerzy Ateny, czyli Antara we własnej osobie, wspierając na swoim ramieniu półprzytomnego, rosłego mężczyznę... Słysząc jak ją woła, Névétte podbiegła w jej stronę zaniepokojona i spojrzała w dół na nieznajomego, którego położyła na trawiastej części terenów... Postawił się Nemeiowi..? Zaraz. Wpatrzyła się intensywnie w twarz, którą zdobiło głębokie rozcięcie i czarnoniebieski siniec. To nie był nieznajomy. Arthur został tak obity, że w pierwszej chwili dziewczyna go nie poznała. Nagle wszystkie podejrzenia kliknęły i połączyły się łańcuszkiem przyczyn i skutków. Jego zachowanie w Jadalni a potem gwałtowne odejście na wieść jak zachował się Lew... Névétte stała przez chwilę jak skamieniała, po czym wolno wypuściła powietrze z płuc, przesuwając dłonią po masce w geście niedowierzania. Na domiar złego, mężczyzna śmiał się odezwać, mówiąc coś cały zadowolony o udzieleniu Nemeiowi lekcji i jego przeprosinach. Podziwiała to co zrobił – jakaś część w niej czuła respekt, ale bardzo tycia, nie większa od paznokcia. Resztę wypełniła irytacja, zmęczenie i swego rodzaju dobrze jej znana frustracja. Bawił się w rycerza na białym koniu..? No proszę... Białowłosa cmoknęła z niesmakiem i machnęła ręką, dając znać, by szczędził słowa.
___Merde... Najpierw to od Ciebie chcę usłyszeć l'excuse. Za to, że poszedłeś go szukać, imbecile. - uniosła maskę by przetrzeć twarz i pomasować grzbiet nosa. Jej nastrój zmienił się diametralnie, a choć w jej głosie słychać było wyrzut, nie było w nim goryczy czy gniewu. To nie Arthura za to wszystko winiła... Mówiła miękko, spokojnie, ale zmęczonym głosem. Włożyła zakrycie z powrotem na twarz i potrząsnęła głową. Loki zatrzepotały wokół ramion, więc ściągnęła je mocniej rzemieniem. - Tu m'irrite... - mruknęła, oceniając wzrokiem ogrom szkód. Było tego sporo... Całe ciało miał pokryte ranami, lepił się od krwi. Koszula praktycznie nie istniała, może ostał się tu i ówdzie jakiś strzęp, ale cud, że to samo nie stało się z jego skórą. Był i tak w bliznach, a właśnie zafundował sobie kolejne do kolekcji. Kilka z tych cięć jak nic trzeba będzie zaszyć a wszystkie bez wyjątku opatrzyć. - Policzek się zagoi szybciej niż to. Wyglądasz jak własne odbicie w kałuży krwi u rzeźnika. - dodała z ironicznie rozbawionym przekąsem, przyklękając obok i biorąc jego twarz ostrożnie w dłonie. Przesunęła bardzo delikatnie palcem wzdłuż cięcia na policzku – głębokiego, zadanego czymś wyjątkowo ostrym. Linia była czysta, prosta, zupełnie jakby użyto przy tym bardzo dobrego ostrza albo i... Kosmosu. Cmoknęła niezadowolona, czując wzbierające, sprzeczne uczucie wdzięczności i żalu. Nie lubiła tego, oj nie. - Qu’est-ce que tu branles? Nom de diue. Wiesz, patrząc na Ciebie Arthurze, nie mam pewności kto komu udzielił lekcji. Może nie nadajesz się na nauczyciela? - mruknęła znacząco Névétte, łagodnie odkładając jego głowę na miękką trawę i przyglądając mu się badawczo. - Otwórz szerzej oczy. - poleciła, badając rozmiar jego źrenic i przytomność, po czym przesunęła swoją uwagę na poraniony tory. Szybkie oględziny starała się wykonać jak najdelikatniej, sprawdzając czy ma całe żebra, przesuwając łagodnie palcami po ramionach i nogach. Sprawdzała czy gdzieś kość nie jest uszkodzona albo czy coś podejrzanie nie puchnie, miejscami ostrożnie wzmagając nacisk i pilnie patrząc na cięcia, by ocenić, czy nie zaczną obficiej krwawić. Szczęśliwie, żadne z większych naczyń krwionośnych nie było niebezpiecznie uszkodzonych – w tym wypadku, gdy szycie zawodziło, znała tylko jedno rozwiązanie, czyli przypalanie ciała. Kości również miał całe. Skinęła do siebie głową i sięgnęła po ręcznik, który czysty i elegancko złożony czekał na dziewczynę na odłamku filara. Rozerwała go z trzaskiem na cztery długie pasma i zaczęła fachowo owijać wokół poranionej piersi, tworząc prowizoryczny opatrunek.
___Nemei... Salaud. - mruczała pod nosem, co świadczyło o tym, że jeszcze nie skończyła. Antara mogła tylko stać obok i obserwować, jak białowłosa robi swoje, dając upust swojej irytacji niezbyt cenzuralnymi słowami – szczęśliwie wszystkie były po francusku. Jej melodyjny świergot w ojczystym języku, cóż, dobrze, że większość mówiła tak cicho, że mało co dało się usłyszeć. Mogła kląć na Lwa ile wlezie, ale bolało ją to, że nie ma go, by tego wysłuchał. Wiążąc opatrunek już czerwonymi od krwi palcami, Névétte spojrzała na rannego. - Co Ty sobie myślałeś..? - zapytała ciszej. Ona też się postawiła Nemeiowi, też w obronie innego, acz w innej sytuacji. Wtedy robiła wszystko, by odwrócić jego uwagę od Aióniosa i dzieciaków, a Arthur celowo poszedł poszukać rycerza i z pełną premedytacją postanowił udzielić mu lekcji. Sacreblue... - Zabiłby Cię w gorszym humorze. Warto iść kusić śmierć, gdy szykuje się ważniejsza wojna? Hommes... Nemei najprędzej mnie przeprosi, jak się oboje spotkamy na dnie Tartaru, ale i tak szczerze w to wątpię. - pokręciła w końcu głową Névétte, a jej pierś uniosło głębokie westchnienie. - Nie jest jedyną osobą w zbroi, która podniesie rękę na kobietę i nie ostatnią. Nie usprawiedliwiam tego zachowania... Ale nie mogę usprawiedliwić i Twojego Monsieur Pêcheur. Idiot. Gdyby Cię zabił, jak myślisz, kto miałby największe wyrzuty sumienia..? - w jej tonie zatańczyła nuta smutku, ale pokręciła szybko głową i zwróciła spojrzenie w górę by zerknąć na Antarę. - Jestem w stanie go opatrzyć i pozszywać, ale nie tutaj... Nie mam czym. Moja chata nie jest tak daleko. - zmieniła ułożenie nóg, wspierając się jednym kolanem o ziemię i powolnym, łagodnym gestem wzięła mężczyznę pod ramię. Prawym ramieniem objęła go ostrożnie w pasie, lewe wsparła o plecy, dbając o to, by nie ucisnąć mocniej żadnej rany. Nie chciała zadać mu nieopatrzenie więcej bólu. Trening z Aióniosem wyprał ją wystarczająco z energii, ale nie na tyle, by nie dała rady zaprowadzić go do siebie. Raz, dwa, wstali. Wzięła na siebie jego ciężar – gdyby nie kosmos i treningi, pewnie by siły odmówiły jej posłuszeństwa. A teraz? Teraz czekał ich spacerek do jej lokum...  - Vas-y, le coustaud, lève toi.. Zaraz odpoczniesz. - rzuciła łagodnie dziewczyna do mężczyzny i spojrzała na Antarę. Była wdzięczna za to, że go tutaj przyniosła – Névé chciała by wiedziała, że mimo pozorów, ranny jest w dobrych rękach – acz nie wiedziała co Złoty Rycerz dalej planuje.

___Początek treningu
_____
Słowniczek:
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Pon Cze 29, 2020 10:36 pm
~MG~
***

Antara przykucnęła na trawie obok, pozwalając by Névétte zajęła się ranami Arthura. Nuciła sobie coś pod nosem, słuchając rozmowę dwójki pretendentów. Słysząc słowa "jeszcze kiedyś cię przeprosi", kobieta wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Zasłaniała twarz dłonią, mimo maski nań założonej. Był to odruch bezwarunkowy. Nie mogła przestać się śmiać. Powoli to w sobie zbijała, machając ręką na boki.
- Wybaczcie... Rozbawiło mnie to. - westchnęła, spoglądając na leżącego Arthura.
- Świetny żart. - skinęła głową, chichocząc jeszcze co chwilę. Podniosła się i spojrzała gdzieś w dal. Jej włosy i biała spódnica powiewały na wietrze, kołysząc się delikatnie na boki.
- Nemei to największy dupek, jakiego znam. Nie ma gorszego kretyna w Sanktuarium. Ciągle głowa w chmurach, za nic ma zdanie innych, ale... Nigdy nie zabiłby swojego. Co innego ukarać, to tak, dość boleśnie i czasami zbyt brutalnie, ale nigdy zabić. Wszystkich traktuje równo, bez względu na płeć czy urodzenie. Jestem przekonana, że jego Lightning Plasma nie była wspierana nawet jedną tysięczną jego prawdziwej siły. - westchnęła ponownie, spoglądając przez ramię. Przykucnęła obok Névétte, podpierając rękę na kolanie. Pomogła dziewczynie podnieść Arthura, ale musiała ich zostawić.
- Wybaczcie, Wielki Mistrz wzywa. Tylko tyle mogłam zrobić. Już i tak jestem spóźniona... - skinęła głową i poklepała Névétte po ramieniu, zaraz uderzając obolałego Westerlinga pięścią w ramię. Delikatnie, ma się rozumieć.
- Trzymaj się, twardzielu. Grzeczny masz być! - zaśmiała się wesoło, po czym odwróciła się na pięcie i machnęła ręką na odchodne. Ruszyła w kierunku Domów Zodiaku, mając zamiar dostać się do komnat Wielkiego Mistrza.
_____
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Cze 30, 2020 11:55 am
Imbecile? - zdziwił się Westerling - wobec tego wszyscy jesteśmy Imbecile. Myślisz, że Nemei jest silniejszy od Hadesa? Nie jest. Jestem pewien, że Hades poszatkowałby go jednym ciosem i to mimo, że ma na sobie najlepszą zbroję jaką można założyć służąc Sanktuarium. Robiłem to, co rycerz powinien robić. Jeśli ktoś boi się przeciwstawić komuś złemu tylko dlatego, że jest silniejszy, to powinien odejść z Sanktuarium, bo tutaj to go właśnie czeka. Jak ktoś może chcieć walczyć z bogiem, jeśli boi się zwykłego człowieka? To właśnie robią rycerze, walczą ze złem i niesprawiedliwością, pomagają i chronią słabszych. Rycerze nie walczą, żeby umrzeć, walczą żeby wypełnić swój obowiązek. Czasami prowadzi to do śmierci, kiedy zło jest zbyt silne, czasami do czegoś innego...
Arthur miał wcześniej wątpliwości, czy powinien tu być. Walczyć z bogami? Wydawało mu się, że nie pasuje do tego miejsca. Teraz wiedział, że pasuje tutaj najbardziej, ze wszystkich. Wiedział, że musi tu być, że stanie się prawdziwym rycerzem tylko jeśli stanie przeciwko bogu, przeciwko komuś nieporównywalnie silniejszemu i nie ucieknie, tylko będzie walczył.
-Żart? Ależ ja wcale nie żartowałem. On przeprosi, któregoś dnia - powiedział śmiertelnie poważnie. Antara mogła nie traktować tego poważnie. Podobnie jak Névétte. Ale kiedy Arthur coś sobie postanowił to powstrzymanie go przed tym było praktycznie niemożliwe. Nemei musiał zacząć zachowywać się jak rycerz. Albo musiał odejść z Sanktuarium. W ten czy w inny sposób...
-Lets agree to disagree - odparł po wysłuchaniu opisu rycerza Lwa - Jak dla mnie wcale nie jest aż taki silny, ani taki zły. Spotkałem kogoś kto jest znacznie, znacznie silniejszy i zły naprawdę - dodał mówiąc ostatnie zdanie coraz ciszej - Tutaj zbroja robiła różnicę. Gdybym podczas wszystkich wojen chodził bez zbroi to bym żadnej z nich nie zobaczył. Po pierwszej bitwie bym zginął. Gdybym miał złotą zbroję, to jestem pewien, że ta walka nie byłaby tak jednostronna...
-Byłaby, chyba, że wypuściłbyś mnie. Wtedy wyprułbym lewkowi flaczki i obwiesił nimi drzewa...
Arthur potrząsnął głową i otarł dłonią czoło. Wszystko, jest dobrze, to tylko jakieś głupie myśli... Prawda?
-Już nas zostawiasz? - spytał Antarę szczerze zasmucony - Myślałem, że pomożesz postawić mnie - kaszlnął dwa razy - na nogi. No, ale jak obowiązki, to obowiązki. Obowiązek zawsze powinien być ważniejszy niż przyjemności - uśmiechnął się - A jak nie będę grzeczny to dasz mi klapsa?! - krzyknął za odchodzącą Antarą i zaczął się śmiać.
Gdy Antara już odeszła zwrócił się do Francuzki.
-No dobra, to idziemy do tej twojej chatki, chociaż to trochę niestosowne zabierać mnie tam po pierwszym dniu znajomości - zaśmiał się.

zt Chatka Névé
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Cze 30, 2020 7:10 pm
___Pleciesz jak fanatyczny kaznodzieja po dwóch głębszych. - powiedziała weselszym tonem Névétte, kończąc oględziny mężczyzny. Pomimo ran, żuchwę miał sprawną i bezczelnie z tego korzystał, racząc ich przepiękną przemową, aż ucho więdło. Dziewczyna tylko machinalnie potakiwała głową, sprawdzając stan jego nóg i upewniając się, że będzie mógł stanąć prosto. Upewniła się, że bandaż nie zleci podczas drogi i odgarnęła białe loki za ucho. - Choć podoba mi się ten sposób, w którym wygłaszasz o rzeczach oczywistych z takim odkrywczym tonem głosu...~ - zachichotała figlarnie, mówiąc oczywiście o całej tej opowieści związanej z Hadesem, Nemei'em i byciem rycerzem. Ba, znała to na pamięć i regułka wyrzucona przez Arthura jakby z pamięci, nie zrobiła na niej wrażenia. Za to jakby obrażona, położyła sobie dłoń na piersi i pokręciła głową. - Acz poczułam się urażona stwierdzeniem, że obawiam Lwa. Mon dieu, czego jeszcze? Może myszy i pająków~? – dodała z ironią, odwracając głowę do kobiety ubranej w Złoty Pancerz. Ah tak, Nemei... Nemei. – Wywnioskowałam dokładnie tyle samo z krótkiego spotkania z nim... - powiedziała melodyjnie Névétte. - Żart żartem, Nemei sam jest kiepską krotochwilą. - w jej głosie wyraźna była nuta znużenia, charakterystycznego dla osób, które w kółko i w kółko zmagają się z podobnymi kłodami. Widziała ten typ, zbyt wiele razy niż wypadałoby przyznawać... Co tylko potwierdzało fakt, że świat był pełen egoistycznych drani, mierzących wszystko tą samą miarą. Nemei nie był pierwszym, nie był również ostatni. Typ Arthura również miała nieszczęście spotkać, więc tylko wzbudzało to większą irytację, gdzieś wewnątrz jej podświadomości. I choć wiedziała, że to jego własna głupota doprowadziła mężczyznę do obecnego stanu, gdzieś czuła odrobinę poczucia winy – gdyby jednak Lew przesadził, nawet przypadkiem... Upłynęłoby mnóstwo wody, nim w końcu pogodziłaby się z faktem, że jednym z powodów do podjęcia tak nieprzemyślanych czynów był zwykły policzek. Zabawa w rycerza chcącego zbawić świat i nawrócić „tego złego” na dobrą drogę... Sacrebleu... Dźwignęła rannego z pomocą Antary i westchnęła cicho. Miała w tym wprawę, ale swoje ważył. Szybko znalazła odpowiedni środek ciężkości, ujmując mężczyznę w pasie i podtrzymując. Ciążył jej, jakby był zrobiony z ołowiu, zupełnie jakby ból dodawał mu kilogramów – lub była to waga prozaicznych zmartwień dodanych do sumy całej postaci. Palce oraz ramiona miała już uwalone jego krwią, nieprzyjemnie lepkie i mokre, ale nie zamierzała go puścić czy rozluźnić objęć... Plecy Arthur również miał poharatane, tss. Dopóki nie zostanie przez pewien czas w bezruchu, większość ran będzie pękać i dalej krwawić. Nemei urządził go ze znawstwem, boleśnie, ale nie trafił niczego newralgicznego, co spowodowałoby trwałe szkody ciała, to musiała przyznać.
___ - Zabawa w rycerza nie wychodzi Ci na dobre... - skomentowała z przekąsem i z ciężkim sercem dziewczyna, kiwając ze zrozumieniem głową w stronę Rycerz Skorpiona. Jeśli Mistrz wzywa Złotych, istnieje szansa, że nie wpadną na nikogo nieodpowiedniego. Na widok pewnego jegomościa, mogłoby się zrobić nieprzyjemnie... Smętne myśli zostały odgonione nieoczekiwanym poczuciem humoru. Na ostatnie komentarze obojga Névé poczuła przypływ rozbawienia, który przytłumił ogólną irytację. Cichego śmiechu nie stłumiła nawet maska. - Laaaa, muszę przyznać, że Antara dajeee pierwszorzędne klapsy~ – zachichotała znacząco dziewczyna i posłała jej pocałunek. - Za to mężczyźni z reguły nie mają tego wyczucia, kiedy powinni być grzeczni a kiedy niegrzeczni. W razie co mam knebel i jakieś sznury, więc się nie boję~ - w tonie Névétte zatańczyło szczera, figlarna wesołość, gdy machnęła szybko ręką na pożegnanie Antary, patrząc jak kobieta się oddala. Poprawiła ostrożny uścisk na mężczyźnie, sprawdzając, czy na pewno nie zwali się zaraz na nią jak kłoda. Takiego to i z ziemi podnieść trudno – posturę zupełnie jak niedźwiedź, choć przez całą tą krew trudno było zobaczyć, czy równie włochaty. Név zrobiła uważnie pierwszy krok, kierując ich do swojej chaty. Tam będzie spokojniej, tak... Nie zdążyła unieść ponownie stopy, a parsknęła cicho na uwagę tego służbisty-Anglika. Nie do końca się tego spodziewała, więc zerknęła na niego z ukosa, podejrzliwa i rozswawolona jednocześnie. - Oh, ogierze, jestem tu znana z niestosownych zachowań~ – zaśmiała się dziewczyna zalotnie. -  Zamierzam poddać Cię wielu moralnie niepewnym zabiegom~ Acz będzie to bardzo jednostronne, bo wątpię byś w tym stanie... Stanął na wysokości zadania~ - – dodała bezczelnie, zawadiacko poprawiając włosy i jakby nigdy nic, biorąc na siebie lwią część wagi Arthura. W końcu musiała zadbać, by dotarł do jej chaty w całości. Skierowali się do zalesionej części polany na obrzeżach Sanktuarium. Trzymała go na tyle pewnie, by się jej nie wyślizgnął, a na tyle lekko, by nie zadać mu więcej bólu. A jeśli chodzi o ból, sądząc po jego stanie, to jeszcze go trochę będzie czuł...

___Koniec treningu
___ZT
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Pią Lip 03, 2020 12:05 am
MG Mode ON!

Zagreús podszedł do grupki chłopaków znęcających się nad bezbronną dwójką i zwrócił im uwagę, że nie wolno tak robić, a następnie im zagroził. Chuligani przenieśli swoją uwagę ze swoich ofiar na Asfodela i po chwili ciszy wybuchnęli śmiechem. Najstarszy z nich stanął tak blisko Zagreúsa, że praktycznie dwójka chłopaków stykała się klatkami piersiowymi. Byli mniej więcej podobnego wzrostu, bandyta był może wyższy o parę centymetrów.
-I kto nam zabroni? Ty?-
Popchnął Zagreúsa, uśmiechając się złośliwie. Tymczasem reszta chłopców otoczyła Asfodela, tworząc wokół niego małe kółko. W końcu któryś z nich stojący za plecami szlachcica go popchnął, co doprowadziło do tego, że dziedzic upadł na kolana, ku uciesze chuliganów. Widocznie zrobili sobie z niego nową ofiarę. Gdzie natomiast były poprzednie? Zmyły się jak tylko zobaczyły, że kłopoty je opuszczają.
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Pią Lip 03, 2020 12:17 am
Zagreús z uśmiechem na twarzy, wyczekiwał reakcji ze strony młodocianych chuliganów. Na szczęście nie musiał długo czekać i zobaczył, że wpierw wyruszył w jego stronę ten najstarszy chłoptaś, który tak bardzo lubił najwyraźniej znęcać się nad młodszymi i bezbronnymi. Za chwilę Arystokrata usłyszał słowa i tylko delikatnie podniósł koniuszek swoich ust, by powiększyć swój grymas na twarzy. Kiwnął tylko głową, nic nie mówiąc w stronę delikatnie wyższego nastolatka, poczuł jak zostaje popychany w tył. Nie zrobiło to na nim zbyt wielkiego wrażenia, dlatego też negatywnie pokręcił głową, a za chwilę dostrzegł jak trójka jego towarzyszy zatacza koło wokół Asfodela. Czarnowłosy nie przejął się tym za bardzo, był spokojny oraz skupiony, lecz jednak poczuł jak zostaje szarpnięty w tył i podcięty, upadając przy tym na swoje cztery litery. Czerwonooki negatywnie znów kręcąc głową, rzekł w ich stronę:
-Hmmm, to był błąd z waszej strony... - wypowiadając się, bardzo szybko wyprostował się i otaczając się swoim "Cosmo", wybił się w powietrze. Nie miał zamiaru patyczkować się z jakimiś młodocianymi chuliganami, dlatego też będąc wysoko w powietrzu, obrał sobie za cel, najwyższego nastolatka. Młody Grek posyłając w jego stronę "Cosmo Kick", miał zamiar wykorzystać masywny tors starszego nicponia i wybijając się od niego, pokierować się w stronę trójki jego koleżków. Kierując się w stronę trojga opryszków nastoletnich, miał zamiar posłać w ich stronę kilka "Cosmo Punchów", które miały unieszkodliwić zawodzące tutaj robactwo. Syn Albere nie będzie patrzył jak ktoś młodszy cierpi, dlatego zamierza dać nauczkę tym młodym nicponiom i jeśli mu to wyjdzie, będzie wiedział że nabierze większego szacunku ze strony innych tutaj trenujących, a może nawet zrozumieją go Złoci Rycerze, albo dostrzeże to Wielki Mistrz!

-40C
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Lip 07, 2020 9:41 pm
MG Mode ON!

Zagreús wyskoczył w górę i zaatakował najwyższego przeciwnika Cosmo Kickiem. Ten jednak zablokował cios krzyżując ramiona. Niemniej jednak, szlachcic wciąż trafił i odbił się od wysokiego chłopaka, chociaż nie zadał mu zbyt wielkich obrażeń. Asfodel następnie przystąpił do wystrzelenia Cosmo Punch w stronę reszty oprychów. Dwójka z nich odskoczyła i uniknęła ciosu. Ostatni jednak okazał się zbyt wolny i został trafiony, a tym samym odrzucony parę metrów za siebie. Jednakże szybko wstał i poza paroma otarciami nic wielkiego mu nie było
-Brać go!-
Wykrzyczał najwyższy chłopak, który widocznie był liderem tej grupki. Dwójka chłopców, którzy nie zostali trafieni, od razu rzuciła się na Zagreúsa. Jeden znajdował się po prawej, a drugi po lewej stronie chłopaka. Wyglądało na to, że chcieli złapać Zgredka, żeby go przytrzymać, ponieważ ich dłonie nie były zaciśnięte w pięści, a były otwarte. Tymczasem najdalej znajdujący się chłopak biegł od strony pleców arystokraty. Znajdował się najdalej od swojego celu, więc na pewno nie zdążyłby złapać chłopaka w tym samym momencie, co jego towarzysze. W międzyczasie lider paczki odsunął się kawałek od walczących i, ciągle stojąc naprzeciwko Zagreúsa, zaczął ładować jakiś atak. Z jego ruchów nie dało się zrozumieć co to dokładnie było. Jedno jednak było pewne. To coś mocniejszego niż zwykły Cosmo Punch. Czy Asfodelowi uda się uniknąć pochwycenia przez towarzyszy dryblasa, a także czy uniknie jego ataku? Tego dowiemy się już za moment!
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Lip 07, 2020 10:20 pm
Zagreús wykonując swoją kombinacje ataków na nieletnich opryszków, dostrzegł że niektórzy są szybsi od niego. To mu się wcale a wcale nie podobało, ale cóż, przynajmniej odciągnął ich uwagę od dwójki bezbronnych uczniów, a raczej takich, którzy jeszcze nie byli zaznajomieni ze sztukami walki albo samoobroną. Młody Grek nie zrobił zbyt wiele, ale musiał szybko działać, gdyż młodzi przestępczy już ruszyli w jego stronę i tylko jeden był delikatnie pobrudzony. Niestety nie mógł się przejmować pachołkami, od razu musiał pomknąć w stronę Lidera, który coś kombinował i wyglądał jakby zbierał na coś swoje "Cosmo", tylko pytanie co to mogło być? Arystokrata troszkę się rozpędził i wybijając się w powietrze, miał zamiar wykorzystać plecy lewego i prawego przeciwnika, żeby po prostu się z nich wybić, a ich położyć na tutejsze podłoże, żeby ci grzecznie leżeli. Jeśli ten manewr się uda, wybity Czarnowłosy będzie zbierał swoją energię w pięści i wystrzeli ją dosłownie, kiedy uderzy w policzek Lidera całej niegrzecznej zgrai pretendentów. Po wykonaniu danego ataku, szybko odskoczy gdzieś w bok, bo wiedział że jeszcze był czwarty jegomość, więc ponownie poślę w jego stronę Cosmo Punchu, żeby trzymać od nich dystans, nie wiedział ile tak wytrzyma, ponieważ najwyraźniej nikt się nie chciał wtrącać. Myślał, że jest tutaj więcej życzliwych osób, czyżby jednak się mylił i tutaj też byli pretendenci, którzy byli kierowani przesiąkniętym mrocznym złem, kryjącym się w ich czerwonych sercach? Syn Albere tego nie wiedział, ale nie miał zamiaru się tak dać załatwić i będzie walczył do końca!

-20C
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Lip 07, 2020 11:04 pm
MG Mode ON!

Zagreús wyczekał momentu, w którym chłopcy, którzy chcieli go przytrzymać, znajdą się odpowiednio blisko, a następnie wyskoczył w górę, dodatkowo wykorzystując plecy przeciwników, żeby zwiększyć swoje momentum. Udało mu się to, choć mało brakowało, a jeden z oponentów złapałby Zagreúsa za nogę i nici z planu. Tak się jednak nie stało i pretendent szczęśliwie znalazł się w powietrzu, by potem posłać Cosmo Punch w stronę lidera tej całej zgrai. Ten jednak odskoczył za siebie, unikając ciosu szlachcica, a następnie wystrzelił w jego stronę własny atak.
-Burning Fire!-
Ognista fala wystrzeliła z pięści lidera i poleciała prosto na Asfodela, porządnie go raniąc, a miejscami nawet przypalając jego ubranie. Technika pociągnęła Zagreúsa za sobą i razem trafili najpierw w dwójkę młodziaków, z których arystokrata wcześniej się wybił, a potem trafili w chłopaka, który wcześniej dostał Cosmo Punchem.
Ognista fala w końcu zniknęła, a powalony Zagreús leżał na ziemi jakieś 10 metrów od lidera chuliganów. Jego towarzysze zostali znokautowani przez Burning Fire swojego szefa i tylko on, a także Asfodel byli przytomni. Reszta uczniaków obserwowała ich walkę z zainteresowaniem, przerażeniem lub obrzydzeniem. Nikt jednak nie szedł na pomoc szlachcicowi.
-I co? Już nie jesteś taki mocny, nie?-
Wykrzyczał dryblas z szerokim szelmowskim uśmiechem na ustach. Widać było, że był z siebie dumny. Jednakże, ten atak go zmęczył, co było widać po jego ruchach, a także szybszym oddechu. Czy Zgredek postanowi dalej walczyć?
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Lip 07, 2020 11:35 pm
Zagreúsowi wyjątkowo się poszczęściło, czyżby przypadek? Udało mu się wybić z pleców agresywnych pretendentów, którzy chcieli się na niego rzucić i od razu ruszył w stronę lidera młodocianych rzezimieszków, którzy nie kierowali się zbytnio pozytywną stroną Rycerza. Młody Grek postanowił zadać ostateczny cios i zakończyć to, lecz nagle wysoki zły rodak cofnął się w tył i wystrzelił jakąś ognistą energią w stronę Arystokraty, który poczuł potężne ciepło na swoim ciele i czuł jak zostaje zdmuchiwany w tył. Odczuł tylko to, że jego plecy wpadły na pomocników tutejszego przywódcę bandy, a ten trzeci także się znalazł pot stosem jeszcze nieprzytomnych ciał, biedaczyna. Czerwonooki ciężko sapiąc, czuł nieprzyjemne ciepło, które zaatakowało jego ciało, nie spodziewał się czegoś takiego ze strony tego agresora. Syn Albere musiał się skupić, dlatego też ledwo wstając z pod ciał kolegów Szefa młodocianej złej grupy, usłyszał wreszcie jego słowa. Poczuł, że jeśli znowu się coś takiego wydarzy, także będzie musiał wkroczyć do akcji, nie może sobie na to pozwolić!
-Przestań się pogrążać, gnębisz innych a powinieneś im pomagać, co z ciebie za PRETENDENT! - gniew w ciele Dziedzica Asfodelów wreszcie powstał z martwych. Pierwszy raz odczuł to nieprzyjemne uczucie, to uczucie które na pewno będzie mu potrzebne w wielu potyczkach, by przekraczać swoje granice i iść ciągle naprzód. Przyszły Rycerz zaczął truchtać w stronę Dryblasa, następnie zamachując się słabszą lewą pięścią w stronę wysokiego nastolatka, posyłając słabszy cosmo punch! Miał oczywiście być zmyłką, gdyż Czarnowłosy zebrał znacznie więcej energii w prawej zaciśniętej dłoni i posłał mocniejszego "Cosmo Puncha", tak by powalić całkowicie przeciwnika na glebę. Nie miał zamiaru się z nim dłużej patyczkować i chciał to załatwić raz na dobre!

-120C
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Wto Lip 07, 2020 11:53 pm
MG Mode ON!

Wysoki chłopak zaśmiał się w odpowiedzi na to, co powiedział mu Zagreús. Widocznie gdzieś miał honor i dobroduszność. Więc co tutaj robił? Prawdopodobnie przybył, by stać się silniejszy lub by zdobyć sławę i pieniądze. Na takich jednak zawsze przyjdzie pora...
-Najlepszy.-
Odpowiedział Zagreúsowi na jego pytanie retoryczne. Następnie spostrzegł, jak szlachcic biegnie w jego stronę z zamiarem wprowadzenia ciosu, więc wzniósł swoją gardę, mocno zacisnął pięści i wykonał unik do tyłu, gdy lewa pięść Asfodela zbliżyła się do jego twarzy. Okazało się jednak, że była to zwykła zmyłka, na którą chuligan dał się nabrać. Poczuł, jak wzmocniony cios Zagreúsa ląduje na jego policzku. Ba, wręcz wgniata się w jego czaszkę! Ten atak był na tyle silny, że wysoki chłopak został odrzucony w górę na kilka metrów, a potem upadł jakieś pięć i pół metra od dziedzica. Hmph... Ruchy chuligana były dużo wolniejsze, niż przedtem. Widocznie Burning Fire go porządnie wymęczył. Może nie panował do końca nad tą techniką i liczył, że Zagreús padnie po jednym ciosie? Tak się jednak nie stało i wysoki chłopak był teraz na przegranej pozycji. Szybko wstał, a następnie odskakując zaczął się cofać i ładować kolejny atak. Jeśli tym razem trafi, to z Asfodela może nie zostać zbyt wiele! Chłopak musiał coś szybko wymyślić, jeśli chciał pokonać tę potężną ognistą falę!
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Sro Lip 08, 2020 12:04 am
Zagreús się udało zmylić przeciwnika, o to chodziło! Jego prawa mocniejsza pięść wylądowała na policzku jego przeciwnika, po czym został ten ów wybity wysoko w powietrze, na kilka metrów. Delikatnie zmęczony Arystokrata odczuwał nadal na swoim ciele ciepło, ale musiał jakoś poradzić sobie z tym, na tą chwilę. Widząc jak dryblas opada na dół, zobaczył że ten mocno walnął o tutejszy teren i raczej to musiało go chyba boleć, albo i nie? Ciężko było powiedzieć Arystokracie, kiedy ten zaczął wstawać i wyglądało na to, że ich walka nie miała się tak szybko zakończyć. Czerwonooki zauważył, że chuligan wykonuje ten sam manewr i ponownie zaczął zbierać energię na tą ognistą technikę, Burning Fire! Młody Grek nie wiedział co mógłby zrobić, nie miał zbyt wielu drzew po których mógłby poskakać, a przydałyby mu się na pewno. Spoglądając w górę, zauważył że słońce jest położone za jego plecami, przeczuwał jak może pokonać przeciwnika, ale czy plan się powiedzie? Nie był tego tak do końca pewny, dlatego też skupił "Cosmo" w swoich stopach oraz udach i wybił się wysoko w górę, tak by jego negatywnie nastawiony nieznajomy spojrzał w stronę słońca i został zdezorientowany. Jeśli oślepienie się powiedzie przy wykorzystaniu blasku słonecznego, wtedy Czarnowłosy zacznie pikować w stronę wysokiego lidera, którego zamierza porządnie kopnąć w twarz. Jeśli jednak nie wyrobi się z czasem i Lider młodocianego gangu wystrzeli swoją technikę, Syn Albere będzie starał się ją wyminąć podczas lotu i przyfasolić porządnie "Cosmo Kick'iem" w twarzyczkę wysokiego Nastolatka. Nie mógł najwyraźniej liczyć na nikogo z obserwujących, gdzie był Wielki Mistrz kiedy jest potrzebny i dzieje się niepotrzebna walka pomiędzy Pretendentami? Niestety Przyszły Rycerz tego nie wiedział, ale chciał zakończyć tą "Najlepszą" passę młodego Lidera i pokazać mu, że nie zawsze grupa i głupota tutaj zwycięża, tylko czysta sprawiedliwość!

-10C
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Sro Lip 08, 2020 12:36 am
MG Mode ON!

Zagreús chciał wykorzystać fakt, że za jego plecami znajduje się słońce i postanowił podskoczyć, by jego przeciwnik został przez nie oślepiony. Niestety, nie był w stanie przewidzieć tego, że zasłoni swoją sylwetką cały blask słoneczny.
-Teraz cię mam!-
Wykrzyczał lider chuliganów, a jego rękę znowu otoczył ogień. Zanim jednak zdążył wystrzelić swoją ognistą falę, to... Otrzymał porządny Cosmo Punch prosto w twarz! Skąd nadleciał?! Przecież Zagreús nie wystrzelił nic takiego! Zaraz za pierwszym Cosmo Punchem poleciał kolejny i kolejny, i kolejny. Młody bandyta był ostrzeliwany tymi samymi technikami, które wystrzeliwane były uczniaków znajdujących się w pobliżu! To byli ci sami ludzie, którzy wcześniej oglądali potyczkę Asfodela z grupką chuliganów i nie reagowali! Widocznie silna wola i sprawiedliwe serce szlachcica przekonały ich do przepędzenia bandytów. Już nie chcieli dawać się terroryzować!
Chłopak krzyczał i starał się bronić, a jego rękę przestał otaczać ogień. W międzyczasie jednak Zagreús wciąż był w powietrzu i właśnie przypuszczał swój atak! Cosmo Kick Asfodela trafił prosto w twarz dryblasa, całkowicie go posyłając na łopatki. Tłum zaczął wiwatować, a niektórzy nawet zabrali ciała chuliganów i poszli z nimi w stronę rzeczki. Widocznie chcieli im zrobić mokrą pobudkę. No cóż, mają przynajmniej za swoje. Widocznie robota Zgredka została wykonana... No chyba, że jeszcze zamierzał to gdzieś zgłosić, ale chyba raczej nie musiał. Pretendenci sami już poszli wykonywać samosąd.

KONIEC PRZYGODY
Sponsored content

Teren dookoła Koloseum - Page 3 Empty Re: Teren dookoła Koloseum

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach