Go down
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Wioska Rozan Empty Wioska Rozan

Pią Lut 14, 2020 6:19 pm
Niewielka wioska, która nazywa się tak samo, jak region, w którym jest ulokowana. Rozan ma niewielu mieszkańców, ale są bardzo z sobą zżyci i troszczą się o siebie.
Można tutaj dostać rożne towary, począwszy od ryżu i... na nim kończąc. Niemniej jednak, dostępne są inne towary, ale trzeba wiedzieć, jak o nie zabiegać.
Domki budowane są w typowym chińskim stylu, a ludzie noszą tradycyjne chińskie ubrania, podtrzymując swoją kulturę.
Do wioski prowadzi ścieżka, po której często chodzą ludzie obładowani towarami od stóp do głów.
Crimson
Crimson
Liczba postów : 95

Kosmos
Frakcja: Żadna [Niby sojusz z czarnymi rycerzami]
Zbroja: Czarna zbroja wilka

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Pią Lut 14, 2020 9:45 pm
Start treningu
Maszerując powoli przed siebie, mężczyzna z przymkniętymi oczyma kierował się ku wiosce. Czuł głód, który męczył go od dłuższego czasu. A samo uczucie burczenia w brzuchu jest dość wnerwiającym uczuciem, którego nie warto trzymać zbyt długo.
Pogoda była dziś dość przyjemna, łagodne słońce i mroźny wiatr. Dostatecznie dobra temperatura, żeby móc rozkoszować się długim spacerem. Jednak po za spokojną przechadzką, brakowało mu czegoś jeszcze. Ostatnio był jakiś bez życia, można powiedzieć, że troszkę się rozleniwił. Długie podróże to do siebie mają, że po jakimś czasie wszystkiego się odechciewa.
Wkraczając do wioski Kiseki kroczył przed siebie, całkowicie ignorując ludzi w okół. Jedyne co chciał teraz dostać w swoje ręce, to miska strawy. Dlatego też poszukiwania karczmy, właśnie się rozpoczęły. Nie trudno jednak było jej nie znaleźć, gdyż to właśnie aromaty kuchni zwabiły podróżnika do ów przybytku. Wkraczając do środka z mocnym impetem, mężczyzna przeszył wszystkich przesiadujących wzrokiem. Marszcząc brwi i pokazując swoje niezadowolenie, ruszył do lady. Nie trawił tłumów, ani tym bardziej przebywania pośród ludzi. Ostatnio co prawda znudziło mu się przebywanie samemu, więc dla odrobiny rozrywki przybył żeby spojrzeć na jakieś nieznajome mordy.
Gdy tylko zawitał do lady, przysiadł wygodnie i spojrzał na kobietę, która widocznie była lekko przerażona. Nie wiadomo z jakich przyczyn, może to z powodu groźnego wyglądu Crimsona? Kto wie, miał to gdzieś.
- Daj najlepsze co macie tutaj do pożywienia oraz alkohol.
Wyraził się w miarę normalnie, lecz z nutką złości w swym głosie. Kobieta oczywiście przytaknęła i szybko ruszyła do kuchni, zostawiając go samego.
Pozostało czekać i tylko ignorować uczucie spojrzeń ciekawskich, choć było całkiem irytujące. Cała karczma przyglądała się nietutejszemu gościowi, który wyróżniał się nie tylko karnacją, ale i ubiorem. Jakby nie patrzeć rzadko kto chodzi na bosaka i bez koszuli, z resztą jakie to ma znaczenie?
Po paru minutach kobieta przyniosła sporą tacę z przeróżnymi kawałami mięsa, odrobiną warzyw i kilkoma owocami. Obok postawiła średniej wielkości kubek z napojem. Kiseki tylko oblizał się i z radością na twarzy zaczął zajadać się mięsem, już dawno nie czuł takiej radości w gębie. W sumie w ogóle już dawno nie jadł nic pożywnego, to jego pierwszy posiłek od tygodnia. Dlatego też był bardzo zadowolony, zwłaszcza, że nie było to byle jedzenie. Wręcz pyszne i tłuściutkie, takiego jakiego teraz potrzebował. Zajęło mu kilka minut, zanim pochłonął całe pożywienie oraz wypił cały podany mu alkohol.
- Za to wszystko będzie...
Już kobieta chciała podać cenę za całą tą wystawę kulinarną, lecz trafił ją przeszywający wzrok Crimsona. Spoglądał na nią jak na następną ofiarę, która tylko czeka, żeby zdarzył się jej wypadek. Wycierając usta o kawałek serwetki, Crim odszedł od lady i skierował się do wyjścia. Jednak to nie spodobało się niektórym tutejszym, którzy dostrzegli całe zamieszanie z niezapłaceniem za żarełko. Na drodze do wyjścia stanęło dwóch mężczyzn. Jeden niski, mierzący koło metra sześćdziesięciu. Drugi natomiast o głowę wyższy i bardziej zbudowany. Obydwoje skrzyżowali ręce na wysokości swoich klatek piersiowych i z groźnymi minami zastopowali Kisekiego.
- Myślisz, że możesz od tak sobie odejść nie płacą za te pyszne potrawy, które przyrządziła ci Chuu lin?
Wypowiedział się wyższy mężczyzna, natomiast niższy wpatrywał się wściekle w ciemnoskórego.
- Panie Lee, Panie Tang. Proszę, nie chce mieć tutaj kłopotów.
Wtrąciła się Chuu Lin, która i tak była już dość przerażona. Jednak i tak znalazła odwagę, żeby coś od siebie dodać.
- Zawadzasz.
Rzekł spod nosa Kiseki, który właśnie spoglądał w podłogę. Jego myśli dryfowały właśnie po najedzonym żołądku, który był bardo zadowolony.
- Hee? Coś po...
Nim wysoki mężczyzna się wypowiedział do końca, pięść ciemnoskórego podróżnika wbiła się w jego brzuch. Niestety dla niego, ten cios był wystarczający, żeby go posłać po przez drzwi aż na samą ulicę. Ktoś taki jak on, jest ponad ludźmi. Obdarzony większą siłą, lepszym ciałem!
Tuż po tym jak Lee wyleciał zza drzwi, Tang przerażony szybko szedł z drogi mężczyźnie. No więc sprawa była załatwiona w dość przyjazny sposób, ciekawe jak na długo?
Wychodząc przed karczmę, wzrok Kisekiego dostrzegł uzbrojonych żołnierzy? Cóż przynajmniej tak wyglądali, przez chwilę nie zwrócił uwagi na słomiane zbroję. Jedne co mieli, to miecze i halabardy, które wyglądały dość biednie.
- Nie ruszaj się! Wchodzisz do naszej wioski i robisz zamieszanie, myślisz, że ujdzie ci to płazem!?
Rzekł najbardziej ubrany w słomę osobnik, który wyglądał jak słomiany czołg.  No cóż, na pewno nie dodaje mu to premii do wywoływania strachu. Jednak trzeba pochwalić za wyobraźnię, albo i nie.
Podróżnik jednak nie przejął się słowami, które od niego całkowicie się odbiły. Po prostu kroczył dalej przed siebie, nie spoglądając się na nikogo.
Tutaj co prawda weszło mu w paradę dwóch halabardzistów, którzy wystawili swoje włócznie przed siebie. Był to wyraźny znak, który mówił ,,STÓJ''
Jednak to nie zatrzymało mężczyzny, który po prostu szedł dalej. Jedynie gdy podszedł bliżej, chwycił za ostrza broni swoimi dłońmi. Następnie pod naporem siły, siłował się z dwoma żołnierzykami, którzy już po chwili zaczęli szurać nogami po ziemi. Widok ten dał jedynie znak pozostałej czwórce, żeby ruszyć na nieznajomego.

Tak więc było sześciu na jednego, dość nieuczciwe. Będzie im potrzeba więcej.
Odrzucając broń na boki, Crim uwolnił swoje dłonie i błyskawicznie wyskoczył do przodu. Przymierzając się prawą pięścią, skierował swoje uderzenie w pierwszego przeciwnika. Strażnik stojący po prawej stronie, przez chwilę się zawahał, jednak uniósł swoją halabardę na wysokość twarzy. Co prawda nic mu to nie pomogło, bo pięść przebiła się przez drewno i dosięgnęła twarzy. Posyłając pierwszego żołnierza na ziemię, od razu skierował się jego towarzysza obok. Tym razem lewa pięść powędrowała ciut nad ziemią i skierowała się prosto na brzuch osobnika, tym razem halabardzista nie miał czasu żeby się osłonić. Gdy tylko pięść wbiła mu się w brzuch, który niby był zasłonięty słomą. Jego całe ciało uniosło się w powietrze, po czym szybko upadło w przemokniętą ziemię.
Tym samym na plecach pojawił się ktoś szybki i zarazem niebezpieczny, był to człowiek słoma, który posiadał nie jeden miecz, ale dwa! Wyskakując w górę, skierował oba ostrza nad swoją głową. Zamachując się potężnie, skierował swój gniew na podróżnika, który to kątem oka spoglądał na jego działania. Mężczyzna jednak nie miał zamiaru po prostu dać się pociąć byle człowiekowi, dlatego też zamachnął się lewą dłonią, która połyskiwała dziwnym czarnym światłem. Odwracając się i zamachując z całej siły, dłoń powędrowała idealnie do boku ostrzy. Tym samym przy starciu ręki z cienką stalą, obydwa miecze po prostu zostały złamane w pół. Jednak nie był to koniec, bo gdy tylko lewa ręka odleciała na bo. Na jej miejsce wkroczyła prawa, która od razu powędrowała do buźki żołnierza. Tym samym uderzając go jeszcze w powietrzu, Crim skierował jego ciało prosto w ziemię. Tak więc gdy tylko trójka została pokonana, nastała chwila ciszy. Lekki uśmiech pojawił się na twarzy podróżnika, który wszystko to po prostu skomentował.
- A wystarczyło dać mi przejść, teraz potrzebuję więcej.
Crimson
Crimson
Liczba postów : 95

Kosmos
Frakcja: Żadna [Niby sojusz z czarnymi rycerzami]
Zbroja: Czarna zbroja wilka

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Sob Lut 15, 2020 9:29 pm
Czarna energia cosmo wyłaniała się z ciała niczym para. Nabuzowane ciało Crimsona domagało się więcej ruchu, był już w miarę pobudzony i chciał teraz tylko wyładować skumulowaną energię.
Dwóch kolejnych ruszyło wprost na podróżnika, który tylko stał i się przyglądał. Uśmieszek nie schodził mu z twarzy, ani tym bardziej się nie poszerzał. Był w miarę zadowolony.
Kiedy tylko dwóch strażników zbliżyło się na trzy metry, ciemnoskóry uniósł prawą dłoń ku górze. Zacisnął pięść i skoncentrował dużą ilość cosmo w niej, następnie mocno przywalił w ziemię, tym samym tworząc mały krater, który spowodował zachwianie równowagi u obydwojga przeciwników. Wyskakując w ich stronę, Kiseki rozłożył ręce na boki niczym skrzydła. Następnie wbił się w obydwu tubylców i wgniótł ich wprost w ziemię, robiąc natychmiastowe K.O.

Stając na wyprostowane nogi, Kiseki spoglądał na ostatniego, który pozostał. Ten tak zwany słomiany czołg. No nic, pozostało ruszać dalej. Co mu szkodzi nie wykonać jednego ciosu więcej? Po za tym i tak stracił sporo czasu na tym całym zamieszaniu. Jedynie co, to troszkę się rozruszał. Odwracając się plecami do ostatniego, mężczyzna po prostu zaczął iść w swoim kierunku. Stracił cały zapał na tych słabeuszach.
-Stój!
Krzyknął żołnierz słomy, następnie zaczął powoli ściągać z siebie całą zbroje. Tym samym spoglądając na najeźdźcę i nie tracą go z pola widzenia.
- Używając cosmo w złych zamiarach, jak ci nie wstyd. Bogowie nie popierają takiego zachowania, chyba, że należysz do podwładnych Hadesa.
Cóż, widać osobnik był dość poinformowany o świecie. Czyżby to miało coś zmienić? Odwracając swój wzrok, Kiseki mógł zauważyć lekkie opary cosmo wydobywające się z żołnierzyka. Czyżby jakiś kolejny przypadek?
- Niestety los nie obdarzył mnie wystarczającą siłą, żeby stać się jednym z rycerzy. Jednak to powinno starczyć, żeby obronić moją wioskę.
Dodał na sam koniec, odrzucając swój miecz uniósł swoją gardę. Widać coś ciekawszego niż jego przydupasy, które nawet nie mają pojęcia jak machać mieczem. Tutaj na chwilę uśmieszek zniknął z twarzy ciemnoskórego, powoli się odwracając twarzą do osobnika.
Wybijając się natychmiastowo w stronę Crimsona, żołnierzyk uwolnił w lewej pięści swoje cosmo. Nie zwlekając z niczym, od razu przystąpił do ataku. Kiseki jednak tylko zasłonił się prawą ręką, przyjmując na siebie cios, który trzeba przyznać był wstanie go odepchnąć do tyłu. Nie był co prawda jakiś mocny, jednak go poczuł.
- Moje imię to Chin, obrońca wioski Rozan i prawowity mieszkaniec.
Dorzucił na sam koniec. Chin był o głowę niższy niż podróżnik, miał bujnego wąsa i małą kępkę włosów na samym środku głowy. Blondyn dodatkowo, dość dziwnie to wyglądało. Jednak nie obchodził go wygląd, ani pochodzenia i tym bardziej jego imię. Bardziej co mu zawadzało, to już samo wspomnienie o bogach.
- Bogowie? Hades?! Gardzę nimi wszystkimi po równo.[/b]
Odpowiedział dość mocnym tonem, tym samym marszcząc brwi. Co prawda zapowiadało się ciekawiej, więc odpuścił swoje negatywne myśli. Liczyło się teraz to, kto pierwszy padnie na ziemię. Obydwoje wyskoczyli w tym samym czasie, kierując się ku sobie. Napinając mięśnie zamachnęli się swoimi pięściami i po chwili się nimi zderzyli. Crim chciał zobaczyć jak bardzo silny jest zwykł człowiek, który dostał więcej niż powinien. Dlatego też po chwili zaczęła się wymiana ciosów, a sama walka zaczęła nabierać tempa.
Pod naporem ciosów i determinacji Chin'a, Kiseki powoli zaczął być spychany do tyłu. Po za teren wioski, żeby nie narobić więcej szkód.
- Gardzisz bogami? Przyniesie to na ciebie tylko zgubę.
Wypowiedział to dość głośno, tym samym posyłając proste uderzenie na brzuch podróżnika. Nastała chwila ciszy, Chin spoglądał na ciemnoskórego, którego jakby zamurowało po uderzeniu. Nie minęła jednak chwila, a całe ciało Kisekiego zaczęła pokrywać czarna energia. Napięcie wzrosło, a sam jego gniew był jakby odczuwalny.
- Odebrali mi wszystko.
Odpowiedział, następnie w tym samym momencie jego pięść zderzyła się z twarzą Chin'a, a jego ciało odleciało na parę metrów w tył. Stawiając krok za krokiem w kierunku żołnierzyka, Crim dał się po prostu ponieść emocjom.
- Pieprzenie ludzi, którzy nie doświadczyli niczego złego w swoim życiu. Choroby, śmierć i cierpienie oraz klątwy. Wszystko co najgorsze zostało zrzucone na mnie, dlatego też mam zamiar odmienić swój los. Zabijając co do jednego boga na tym przeklętym świecie. Dodał, przybliżając się do obitego blondyna, który widocznie troszkę był zdezorientowany.
- Nawet jeżeli.... To przy twojej sile, nie będzie wstanie nawet stawić czoła zwykłemu rycerzowi... A co.. Dopiero bogom.
Ciężko mu szło, żeby się wypowiedzieć. Widocznie ten jeden cios był odrobinę za mocny, jednak mówi się trudno. Czasami trzeba sobie odpuścić.
- To prawda, że teraz nie mam szans. Jednak jeszcze całe życie przede mną i dopilnuję, żeby było dobrze wykorzystane.
Rzucił na sam koniec, po czym odwrócił się i ruszył w swoim kierunku. Zostawiając China i wioskę za sobą. Nie potrzebował się teraz pastwić nad słabszymi, ani tym bardziej ich zabijać. Był w miarę zadowolony z obrotu sytuacji, że nawet taki człowieczek rzucił mu wyzwanie. Było w miarę zabawnie, no ale trzeba kontynuować podróż.
Koniec treningu.
z/t
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Pią Lip 10, 2020 6:34 pm
___Na to już dziewczynka nie potrafiła odpowiedzieć. Przechyliła tylko głowę, zastanawiając się nad reakcją uczennicy, ale inne czynności zaabsorbowały ją tak bardzo, że pozostawiła to bez komentarza. Źli ludzie, huh... Chiny i Japonia ostatnio się nie lubiły, to było pewne, więc kto wie czy mała, powtarzając słowa zasłyszane od dorosłych, zdradzała powszechne nastroje w Rozan? Z drugiej strony, może to tylko jej matka ma jakiś żal do Kraju Kwitnącej Wiśni... Przypuszczeń było wiele, a dziewczynka za mała i zbyt nieobeznana by móc którekolwiek przed Kitsune potwierdzić. Teraz trzymała w dłoniach dwa duże kiełki bambusa, porównując z lekkim śmiechem ich wielkość. Jeden z nich schowała pod ubrankiem a drugi odłożyła na koszulkę. Jej buzia rozpromieniła się, gdy Kitsune zasugerowała odwiedziny u Yuan.
___Tak! - ucieszyła się Meihui klaszcząc w dłonie, po czym równie nagle na jej twarzy pojawiło się zmartwienie. Zmarszczyła brewki i pokręciła głową. - … Ale nie możemy tam teraz iść. Powiedziała, że jak jej nie ma, to nie wolno. - dodała patrząc na rozdarty koszyk. Czyli wyglądało na to, że kwestia zreperowania bambusowej plecionki zeszła na drugi plan... Smutek ponownie minął bardzo szybko – typowe u dzieci, których natura nie chowa zbyt długo urazy. Mei kiwnęła ochoczo głową i dosłownie wskoczyła na plecy Kitsune. Była bardzo lekka – co nie było powodem do zdziwienia, patrząc na jej drobną posturę. Złapała się rączkami za ramiona dziewczyny, chichocząc, gdy ruda kita połaskotała jej policzki. Przesunęła się trochę w prawo, by móc pokazać dziewczynie jaką drogą należy iść i obie zeszły ze wzgórza. Kiba pokręcił się w kółko dwa razy, zastrzygł uszami i cicho wyjąc potruchtał za nimi. Trzymał swój dystans, marszcząc nos i przestępując z łapy na łapę, ale nie próbował skoczyć w górę. Widocznie zachowanie Kitsune dało mu do zrozumienia, że dziewczynka była pod jej protekcją i nie mógł jej ruszyć, co bardzo go z niewiadomego powodu drażniło... Szedł dwa metry za nimi, podczas gdy Meihui wesoło szczebiotała, pokazując Kitsune okolice.
___Do wioski dotarły dość szybko. Zdawało się, nie minęła chwila, a już zeszły na prostą, wydeptaną drogę przed nimi. Ślady kół wozów doprowadziły ich do obrzeża wioski, porozrzucanych po okolicy chat i mniejszych domków. Parę osób kręciło się wokoło, Mei pozdrowiła kilkoro gestem dłoni, kierując Kitsune do swojego domu... Gdy gdzieś za nimi dało się usłyszeć przyśpieszone kroki.
___ - TY?! MIAŁAŚ SIĘ TU WIĘCEJ NIE POKAZYWAĆ! - krzyknął nagle kobiecy głos za dziewczyną i Kitsune została bezceremonialnie uderzona w ramię słomianym końcem miotły. Trzepnięcie nie było wcale silne, ale złość w tonie osoby, która ją zaatakowała była ostra jak brzytwa. I dostała jeszcze raz i jeszcze raz. - Jak śmiesz! Mei, do domu! Kazałam Ci zostawić moją córkę w spokoju, jak Cię jeszcze raz z nią zobaczę, kudły powyrywam!! - Meihui zaczęła oponować i krzyczeć płaczliwie, Kiba zerwał się najeżony i stanął między kobietą a Kitsune. Niewysoka Chinka w średnim wieku, której twarz pobruździły zmarszczki zmartwień a słońce opaliło mocno jej skórę, stała z miotłą bojowo, chcąc bronić swojego dziecka. Ciemne włosy spięła w kok, rękawy stroju do pracy w polu miała podciągnięte, no i stała boso, ale tak pewnie, jakby szykowała się na bitwę o życie Mei – dopóki Kitsune się nie odwróciła. Marszcząc brwi, kobieta chciała przestudiować jej twarz, ale widząc maskę, na jej obliczu wymalowało się zdumienie, a zaraz potem skrucha. Oceniła dziewczynę od stóp do głów – Rozan znało dobrze Mistrza Khodo oraz jego uczniów, więc zasłonięte lico jasno mówiło, że chłopka podniosła rękę – czy też miotłę – na kogoś, kto z mieszkańcami wioski miał bardzo przyjazne stosunku. Chyba też doszła do wniosku, że musiała się pomylić... Zaraz schyliła się w głębokim pokłonie. -  Proszę o wybaczenie! Pomyliłam panienkę z kimś innym, co za wstyd... - kobieta nieśmiało podniosła się, a Meihui zsunęła się z pleców Kitsune, łapiąc dziewczynę za dłoń. Jej matka westchnęła głęboko, patrząc na córeczkę z wyrzutem, wciąż zmartwiona swoją pomyłką. Na jej twarzy malowała się troska i żal. -  Ostatnio kręci się przy niej podejrzana, czerwonowłosa osoba, co nie ma na nią dobrego wpływu... Mei zamiast pomagać w domu, znika z nią w lesie w nocy i nigdy nie wiadomo kiedy wróci. Nie wiem co się z nią dzieje, nie chce mnie słuchać... - jej głos delikatnie się załamał od matczynej troski, a dłonie zadrżały, natomiast Mei urażona wydęła policzki. Kobieta tupnęła widząc to, aż dziewczynka podskoczyła. Matczyny autorytet dalej działał... - Marsz do domu. Miałaś wrócić dawno temu! Wiesz jak się martwiłam? Li poszedł Cię szukać! - powiedziała z goryczą, unosząc jeszcze wzrok by spojrzeć na Kitsune. -  Podobieństwo jest między wami ogromne, naprawdę... Jeszcze raz bardzo przepraszam. - westchnęła, uspokajając się i kładąc rękę na sercu. -  W ramach przeprosin, czy mogę zaoferować herbatę oraz poczęstunek..?

___OOC Post dla Kitsune.
Kitsune
Kitsune
Liczba postów : 51

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Pon Lip 13, 2020 12:05 am

Prawdą było, że Chiny i Japonia miały konflikt. Wōkòu było raczej powszechne, choć niespecjalnie byłam zaznajomiona z tematem. Mimo wszystko życie w portowym miasteczku obfitowało w wiele ciekawych historii zasłyszanych od żeglaży, gdy akurat nie patrzyli, że ktoś podsłuchuje. Część z nich była prawdą, część z pewnością się z nią mijała, tak czy inaczej wszystko to było subiektywne. Bez znajomości perspektywy drugiej strony nie dało się dociec rzeczywistej prawdy.
Na propozycję odwiedzenia Yuan mała wręcz pojaśniała, ciesząc się z perspektywy spotkania, zaraz jednak posmutniała. Wychodziło na to, że aktualnie kobieta przebywa poza domem, więc nawet byśmy jej nie zastały. Ostatecznie wracałyśmy do planu odstawienia Mei do matki.
- W porządku, odwiedzimy Yuan innym razem - stwierdziłam krótko, poniekąd zapowiadając, że jeszcze będziemy miały okazję do wspólnych spacerów. Polubiłam tę dziewczynkę, była szczera i otwarta tak, jak tylko niewinne dzieci potrafią. Nie zaznała jeszcze okrucieństwa świata, więc i nie mogło jej ono ukształtować. Trzeba było się tym cieszyć, póki trwa.
Meihui wskoczyła mi na plecy i ruszyłyśmy w dół wzniesienia, kierując się w stronę wioski. Kiba trzymał się za nami, ale słyszałam jego ciche prychnięcia. Ewidentnie nie był zadowolony z ochrony, jaką nałożyłam na małą, biorąc ją na plecy, ale nie robił niczego głupiego, przynajmniej na razie. Mei pokazywała mi okolicę, wychwalając różne miejsca i przytaczając związane z nimi sytuacje, co było nawet ciekawe, wkrótce jednak dotarłyśmy do wioski. Mieszkańcy wydawali się przyjaźni i odpowiadali uśmiechem na pozdrowienia ciemnowłosej, ktoś jednak musiał się wyłamać z tej sielankowej atmosfery...
Najpierw usłyszałam szybkie kroki gdzieś z tyłu, po chwili zaś doszedł do tego rozzłoszczony i zdecydowanie podniesiony głos - którego najwyraźniej byłam adresatką. Zadziwiające, jak szybko instynkt przejmuje kontrolę nad ciałem. Zapewne gdyby nie dziewczynka na moich plecach, zareagowałabym zupełnie inaczej na to smagnięcie w ramię. W tej chwili jednak miałam pod opieką dziecko i nie chciałam, by i ono oberwało. Odruchowo odskoczyłam w bok, zaraz przyklękając i tym samym opuszczając Meihui na ziemię.
- Zostań tu - poleciłam jej cicho, samej prostując się i stając twarzą w twarz z kobietą będącą napastniczką. Kobietą, która na mój widok, a raczej widok maski, stopniowo traciła bojowy nastrój na rzecz zdziwienia, a potem jakby uświadomiła sobie, że chyba nie jestem tym, za kogo mnie miała. Mogłabym się obrazić za tę groźbę z wyrywaniem włosów, bo naprawdę lubiłam własne, ale nie byłam osobą, która chowa urazę za takie błahostki. Wysłuchałam zatem wytłumaczenia kobiety, przy wzmiance o czerwonowłosej unosząc lekko brew ku górze.
- Podejrzana? - powtórzyłam cicho, zerkając kątem oka na Mei, której chyba nie podobało się obrażanie jej koleżanki. To by w sumie tłumaczyło ten uśmiech małej, gdy dotykała moich włosów. Kojarzyły jej się z kimś dla niej przyjaznym, zapewne właśnie z Yuan.
- Proszę o wybaczenie, to z mojego powodu Meihui wraca do domu tak późno - wtrąciłam się delikatnie w ten pełen goryczy wyrzut, kłaniając się przy tym, jak nakazuje dobre wychowanie. Może to nie było do końca tak, ale nie chciałam, żeby mała miała kłopoty. Obiecałam przecież, że wszystko wyjaśnię i załagodzę ewentualny gniew matki. - W lesie naskoczył na nią mój Kiba i trochę się potłukła. Proszę się jednak nie martwić, to nic poważnego, a sama już zajęłam się opatrunkiem.
Zadziwiające, że ten sam Kiba stał teraz między mną a kobietą, broniąc mnie przed ewentualnym atakiem. Mnie i przy okazji Mei, czego chyba jeszcze nie załapał. Wyprostowałam się, zerkając na wilczka. Tak, nie załapał.
- Nie mam żalu o zaistniałą sytuację. Nie wymagam przeprosin ani zadośćuczynienia, jeśli jednak pani nalega, nie śmiem odmówić.
Skłoniłam lekko głowę, potem zaś spojrzałam na małą. Przyklęknęłam przy niej, pochylając się w jej stronę tak, by tylko do niej dotarły moje następne słowa. Może i matka dziewczynki nazywała tamtą czerwonowłosą podejrzaną, ale Mei miała z nią bardzo dobre i przede wszystkim przyjazne stosunki. Nie chciałam od razu przypinać jej łatki jakiejś złej dziewczyny i to chciałam dać małej do zrozumienia.
- Później odwiedzimy Yuan, tylko ciii... mama nie może wiedzieć - szepnęłam jej niemal na ucho. Zaraz potem wstałam, ujmując małą dłoń we własną, i podążyłam za matką Mei, gdziekolwiek chciała nas zaprowadzić. W domyśli miał to być oczywiście dom, ale tego nigdy nie można być pewnym, póki się nie sprawdzi.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Czw Lip 16, 2020 2:00 pm
___Kobieta dalej wydawała się być niepocieszona, choć rysy jej twarzy złagodniały widząc zachowanie Kitsune. Westchnęła głęboko słuchając jej wyjaśnień, a przez twarz kobiety przemknęło mnóstwo emocji, żal, smutek, zdenerwowanie i gorycz, jednak nic z tego nie zdominowało jej odpowiedzi. Chłopka również się ukłoniła, a prostując, gestem wskazała Mei, która kiwała się na boki niepewnie oczekując na rozwój wydarzeń. Spięła się natychmiast i podskoczyła lekko, gdy matka ręką przywołała ją do siebie, ale przeczuwając, że może dostać burę, uczepiła się rudowłosej. Kobieta tylko skinęła głową.
___Rozumiem... I tak cieszę się, że cało wróciła do domu. – powiedziała, prowadząc obie do swojego domu. Wydawała się być bardzo zmęczona tą sytuacją, ale ukrywała to nie do końca sprawnie za uprzejmością i chęcią wynagrodzenia swojej pomyłki. Meihui znowu pojaśniała na chytrą sugestię Kitsune, że odwiedzą jej przyjaciółkę i mrugnęła do niej czarnym oczkiem, radośnie ujmując jej ręką. Kiba warknął cicho, trzymając swój dystans, ale ciągle dając znać o swoim niezadowoleniu. Co do matki Mei, stracił już całą ostrożność gdy ta tylko opuściła miotłę, natomiast na dziewczynkę cały czas zerkał podejrzliwie. Kobieta zaprowadziła Kitsune do prostej chaty na uboczu pól, w której znajdowały się dwie izby. Na środku większej z nich, we wgłębieniu w ziemi znajdowały się płonące drwa, a nad nimi wisiał żeliwny trójnóg z ogromnym, buzującym garnkiem. Obok mył łapki kot, ale gdy tylko ujrzał Kibę, wygiął plecy w łuk, nastroszył futro, prychnął i uciekł przez uchylone drzwi. W pomieszczeniu było przyjemnie ciepło i pachniało jedzeniem. Zwabiona tym dziewczynka podskoczyła i podeszła do garnka, a widząc co się tam gotuje, ponownie podskoczyła.
___Zongzi! - zawołała zadowolona Mei. - Mamo, jesteś najlepsza! - klasnęła w rączki, na co kobieta spojrzała na dziewczynkę z uczuciem, choć zaraz wyraz jej twarzy zmienił się na zdystansowany i zmartwiony. Cały czas się czymś trapiła... Mimo to bardzo uprzejmie zaprosiła Kitsune do środka, wskazując jej miejsce przy palenisku. Kiba musiał zostać na zewnątrz, ale przez uchylone drzwi zerkał do środka izby. Chinka długimi, grubymi pałeczkami wyjęła z garnka duże, trójkątne stożki, którymi były ciasno zwinięte liście bambusa. Przełożyła je na czysty materiał, a buchająca z nich para uleciała w stronę sufitu. Meihui próbowała złapać jeden z trójkątów, lecz mama klepnęła ją swojego karcąco po dłoniach i dziewczyna ułożyła usta w smutną podkówkę, siadając za Kitsune. Kobieta krzątała się, odstawiła parujący garnek na podwórku i w jego miejscu powiesiła nad żarem żeliwny dzban z wodą.
___Mam nadzieję, że Meihui nie przyprawiła panience zbyt dużo kłopotów... - do drewnianych kubków nasypała trochę suchych liści i prażonego ryżu. - Ostatnio pogoniła kury sąsiada, musiałam płacić za dwa kurczaki, które przepadły w lesie... - pokręciła głową. Przestrzegając, że są jeszcze gorące podała Kitsune jeden z zongzi a potem Meihui dostała swój poczęstunek. Dziewczynka odpakowała szybko stożek z liści, ukazując skryty pod spodem kleisty ryż w postaci zwięzłej piramidki. Czerwone kawałki słodko-kwaśnej śliwki przyjemnie kontrastowały ze mącznymi, sycącymi białymi ziarenkami i nie minęła chwila, a dziewczynka miała go już wszędzie na policzkach. - Chciałabym, by pomagała bardziej w domu, ale zamiast tego znika na całe dnie i nigdy nie chce powiedzieć gdzie była i co robiła... Yuan to, Yuan tamto... – dokończyła kobieta z żalem.
Kitsune
Kitsune
Liczba postów : 51

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Nie Lip 19, 2020 12:28 am

Naprawdę nie chciałam robić zamieszania o tę miotłę. Doszło do pomyłki, zdarza się, nie ma czego roztrząsać. Kwestię spóźnienia Meihui też wolałam zawczasu wyjaśnić, w końcu to poniekąd z mojej winy wracała do domu tak późno. Kobieta przyjęła wszystko do wiadomości, choć i tak nie podobało jej się chyba zachowanie córki. Ostatecznie mała uczepiła się mnie, a jej matka poprowadziła nas w stronę domostwa. Podążyłam więc za nią, trzymając małą rączkę dziewczynki we własnej.
Oczywistym było, że Mei ucieszy się na wzmiankę o odwiedzinach u Yuan. Widać po niej było, że bardzo zależy jej na kontaktach z przyjaciółką, choć mnie bardziej interesowało, dlaczego matka uważa tę dziewczynę za podejrzaną. Zerknęłam na Kibę, który chyba tylko do małej miał jakiś niewytłumaczalny uraz. Ciężko było stwierdzić, o co mu właściwie chodzi. Może wyczuł od niej jakiś specyficzny zapach, który mu się nie spodobał? Cóż, kiedyś pewnie się dowiem. Tymczasem dochodziliśmy już do domu stojącego na uboczu. Kobieta otworzyła drzwi, wilczek zajrzał do środka, a w następnej chwili coś syknęło, prychnęło i czmychnęło ze środka, przeskakując zwinnie w stronę dachu. Widać koty nie lubią wilków, biorąc pod uwagę to nastroszone futro.
Wnętrze było przytulne, ciepłe i wypełnione pysznymi zapachami. Mała od razu podeszła do garnka, sprawdzając zawartość, a zaraz potem podskoczyła uradowana. Nie wiem, czym jest to zongzi, ale chyba należy do ulubionych potraw Mei. Gestem nakazałam Kibie zostać na zewnątrz, sama zaś zajęłam wskazane miejsce i przyglądałam się przygotowaniu posiłku. Zabawnie było oglądać, jak mała próbuje podebrać kawałek z talerza. To mi przypominało moją matkę i Masako, która zawsze chciała coś zawinąć z kuchni, ale zawsze obrywała po palcach. I tak jak Mei teraz - odchodziła ze skwaszoną miną.
- Nie, nie sprawiała kłopotów, to naprawdę miła dziewczynka - odpowiedziałam, chcąc nieco uspokoić kobietę, i zaraz odebrałam ofiarowaną mi porcję. Zerknęłam na małą, która już rozpakowywała swój trójkącik zongzi, i zastanowiłam się chwilę.
Mistrz Khodo mówił, że nie mogę zdejmować maski przed żadnym pretendentem czy rycerzem. Dodał też, że odsłonić twarz mogę w odosobnieniu, a przecież byłam w towarzystwie. Mimo wszystko ciężko będzie cokolwiek zjeść, mając zasłonięte usta... Westchnęłam cicho, ostatecznie decydując się zdjąć lisią maskę, która wylądowała przy moim boku. Ani Mei, ani tym bardziej jej matka nie były uczniami mistrza, więc chyba nie łamię prawa, obnażając swoje oblicze w ich domu, prawda? Złożyłam przed sobą dłonie, pochylając lekko głowę w geście dziękczynnym.
- Itadakimasu - padło z moich ust, nim w końcu się wyprostowałam i zabrałam za jedzenie. Zongzi przypominało trochę onigiri, choć pewnie różniło się sporo w przepisie. Mimo wszystko było całkiem smaczne, więc bez szemrania jadłam, słuchając dalszych słów gospodyni.
Oczywistym było, że Mei jako dobra córka powinna pomagać w domu, co zresztą było pobożnym życzeniem kobiety, mimo wszystko to jeszcze dziecko i ma prawo do zabawy. Nie wyrażałam jednak swojego zdania, w końcu sama też jeszcze byłam dzieckiem mimo szesnastu wiosen na karku. To poprzez małżeństwo młoda dziewczyna stawała się kobietą, tak było od zawsze. I właśnie dlatego nie miałam prawa głosu w kontekście wychowania dziecka zwłaszcza, że swoich nie miałam. Widać jednak było po gospodyni, że musi się nieco wyżalić, a i samo zachowanie córki jest jej nie w smak. Może właśnie dlatego uważa Yuan za podejrzaną? Bo mała ciągle o niej mówi, a sama o sobie nic? Spojrzałam na dziewczynkę i jej umorusaną ryżem buzię.
- Mei-chan, nie powinnaś tak znikać, nie mówiąc nikomu, gdzie idziesz - upomniałam ją delikatnie. - Niezależnie od wszystkiego, twoja mama się o ciebie martwi. Gdy nie wie, gdzie poszłaś, może nawet pomyśleć, że w lesie napadły cię wilki. Takie zdecydowanie większe niż mój Kiba. Naprawdę chcesz sprawiać mamie przykrość w ten sposób? Chcesz, żeby się zamartwiała? Jeśli będzie wiedziała, że tam, dokąd idziesz, będziesz bezpieczna, ulżysz jej.
Nie wiedziałam, czy to coś pomoże, ale starałam się wytłumaczyć małej perspektywę matki. Dla Meihui sytuacja wyglądała bowiem zgoła inaczej niż dla kogoś dorosłego. Miałam tylko nadzieję, że to zrozumie.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Wto Lip 21, 2020 9:48 pm
___Dom, w którym mieszkała Meihui na pewno nie był zbyt duży ani zbyt bogaty – odpowiadał niezamożnej rodzinie zajmującej się rolą. Proste, pozbawione ozdób ściany, skrzynie i komody pełne urządzeń codziennego użytku – naczyń, schludnie złożonych ubrań, woreczków z nieznaną zawartością. Trzy równo złożone koce leżały rogu pomieszczenia a w sąsiednim krańcu znajdowało się kilka bambusowych klatek. Ich dnia ozdabiało kilka zbłąkanych piór, a obok stał otwarty woreczek z ziarnem. Oprócz tego, dom nie miał wiele do zaoferowania, ale gospodyni zrobiła co mogła, by ugościć dziewczynę. Dłonie kobiety były zgrubiałe i pokryte odciskami, ale bardzo ostrożnie ujęła za pomocą gorący dzban z gotującą się wodą i zalała herbatę w drewnianych kubkach. Na kilku szerokich, czystych liściach z bambusa ułożyła piramidki zongzi i podsunęła Kitsune, by mogła się nimi poczęstować. Mei kończyła właśnie swój przysmak, sięgając bez ociągania po drugi.
___Proszę, śmiało. - wskazała rudowłosej jeszcze parujące zawiniątka, nie komentując zdjęcia przez nią maski. Uśmiechnęła się na jej słowa. - Cieszę się... - na twarzy kobiety zagościła ulga. - To dobre, żywe dziecko, ale czasem naprawdę nie wiem co jej siedzi w głowie... Nasłuchała się bajek i opowieści, nie potrafiąc odróżnić ich od rzeczywistości... - pogłaskała ją po głowie, a zajęta łapczywym jedzeniem dziewczynka nawet nie zauważyła. - Jedz, jedz. Li sprzedał sporo ptaków przejezdnym, to nakupiłam więcej jedzenia. Wieczorem nagotujemy zupy, pomożesz mi obierać warzywa, co? - zapytała przechylając lekko głową, a Mei ochoczo przytaknęła głową. Na twarzy jej mamy pojawił się ciepły uśmiech, choć zaraz zmarszczka niepokoju wróciła na jej czoło i kobieta spuściła wzrok niepewnie. Jej pierś uniosło westchnienie. - Teraz się zgadza, a kto wie, czy nie wymknie się przed zachodem słońca... - dopowiedziała cicho.
___Coś w tym było. Dziewczynka zdawała się słuchać wszystkiego, czego o niej tu mówiono, ale nie zwracała większej uwagi na znaczenie ich słów. Czy to było zaangażowanie w zjadanie swoich przysmaków czy coś zupełnie innego? Dopiero gdy Kitsune zwróciła się bezpośrednio do niej, Meihui mrugnęła i uniosła na nią zadziwione spojrzenie. Palcami zebrała ziarenka ryżu, które przykleiły się jej do policzków.
___Ale Yuan odpędziłaby wilki... - powiedziała zdumiona Mei po chwili, kompletnie pewna swego i nie rozumiejąca powodu dlaczego jej to mówią. Dopiero po chwili w jej oczkach pojawiło się zamyślenie, gdy połączyła kilka faktów – tego, że przyjaciółki przy niej nie było, gdy naskoczył na nią Kiba oraz to, że taka sytuacja mogła się powtórzyć. Zerknęła jeszcze na mamę i wydawało się, że bardzo, ale to bardzo się nad czymś zastanawia... - Z Yuan mi nic nie grozi! Obiecała, że zawsze mnie obroni i zawsze odprowadzi mnie do domu! Czy to noc czy dzień! - zawołała uśmiechnięta dziewczynka. - Tylko jak jej nie ma, musiałabym uważać... Ale mama sama kazała mi iść pozbierać kiełki bambusa! - zawołała nagle oskarżycielsko Mei, wskazując palcem na swoją rodzicielkę. Ona tylko westchnęła pocierając skronie.
___W lasku bambusowym obok wioski kochanie. - pokręciła głową chłopka. - Pięć minut od domu. Po godzinie nie wróciłaś, to byłam sprawdzić i Ciebie nie było – wróciłaś z panienką po czterech! Gdzie byłaś przez ten czas? Co robiłaś? Z kim byłaś..? - zaczęła wypytywać ją kobieta, ale Mei nagle uniosła dłonie do swojej buzi, zamykając ją dziecięcym gestem w charakterze „nie powiem”. Chinka spojrzała na Kitsune ze zrezygnowaniem.
Kitsune
Kitsune
Liczba postów : 51

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Pią Lip 31, 2020 11:33 pm

Wchodząc tu, nie rozglądałam się zbytnio. Dom jak dom, wielkość pomieszczeń była nieistotna, liczyła się bardziej funkcjonalność, a tutejsze wyposażenie zdawało się zawierać same niezbędne rzeczy. Usadowiwszy się na wskazanym miejscu, obserwowałam gospodynię przy pracy, odzywając się tylko, gdy wymagała tego sytuacja. Nie należałam do osób gadatliwych, a i prędzej ta kobieta potrzebowała się wyżalić. W niedługim czasie posiłek był gotowy do spożycia, podobnie zresztą ziołowy napar.
Relacja matki z córką była specyficzna, choć Meihui była w takim wieku, że bardziej ciągnęło ją do świata, niż siedzenia w domu i pomocy. Nie potrafiłam postawić się na miejscu tej kobiety, gdyż sama byłam jeszcze stosunkowo młoda i własnych dzieci nie miałam, ale znałam jej perspektywę. Z własną matką miałam dobre stosunki, choć sama też bywałam niesforna, zwłaszcza jako dziewczynka w podobnym wieku co Mei, mimo wszystko wiedziałam, kiedy i jak sprawiałam jej kłopoty. Mała za to zdawała się być jakby po części nieobecna. Owszem, przytakiwała słowom rodzicielki, ale nawet ta widziała, że to wcale nie musi oznaczać współpracy.
Spróbowałam przemówić jej do rozsądku, wytłumaczyć, że z dala od domu i w dodatku sama może narazić się na niebezpieczeństwo. W pewnym sensie występowałam tu w roli mediatora, choć nie takie miałam założenia, odprowadzając to dziecko do domu. Mimo wszystko słowa Mei i pewność, z jaką je wypowiadała, zwróciły moją uwagę. Coraz bardziej interesowała mnie postać tej całej Yuan, która dla dziewczynki zdawała się być swego rodzaju bohaterką, kimś, kogo chciałaby naśladować, podczas gdy dla jej matki była podejrzaną osobistością najpewniej sprowadzającą jej córkę na złą drogę. No i nagle sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej napięta. Westchnęłam w duchu.
- Spokojnie, nie ma potrzeby się unosić - wtrąciłam tylko, a gdy na pytania matki Mei zareagowała zasłonięciem ust, westchnęłam cicho. - Mój Kiba naskoczył na Meihui podczas zbierania kiełków. Nikogo przy niej nie było, a nie powinna chodzić po wzgórzach sama, dlatego ją odprowadziłam.
Słowa te w pierwszej kolejności skierowałam ku gospodyni, poniekąd odpowiadając na zadane dziewczynce pytania, a przynajmniej częściowo. Cztery godziny to spora część dnia, a jej trakcie wiele mogło się wydarzyć. Wyglądało jednak na to, że Mei nie chce przy matce tego tłumaczyć. Zapewne wiedziała, jaki jej matka ma stosunek do Yuan, co wcale jej się nie podobało. Myślenie dziecka jest dosyć proste i czasem choćby delikatna zmiana poglądów wymaga odpowiedniego podejścia.
Spojrzałam na zrezygnowaną matkę uspokajająco, kładąc jej dłoń na ramieniu. Zaraz potem jednak zabrałam swoją porcję zongzi i przesunęłam bliżej małej, dosiadając się bliżej niej. Wgryzłam się w przysmak, zerkając na dziewczynkę z lekkim uśmiechem, jakbym chciała jej w ten sposób przekazać, że jestem po jej stronie. Gospodyni zaś chciałam zasygnalizować, by zostawiła sprawę mi, skoro w jej obecności Mei przybrała postawę defensywną. Poczekałam, aż kobieta nieco się oddali, przy okazji zajadając się całkiem smaczną potrawą wypełnioną mięsem i warzywami. W odpowiedniej chwili odchyliłam się w stronę dziewczynki, kamuflując usta bambusowym liściem, na którym wciąż miałam zawiniątko.
- Mei-chan... opowiesz mi o Yuan? - spytałam konspiracyjnym szeptem, zerkając to na nią, to na matkę. - Chętnie bym ją poznała. O ile twoja mama pozwoli mi przez jakiś czas się tobą zaopiekować. Jak sądzisz?
Naprawdę interesowała mnie ta dziewczyna. I w sumie nie chodziło nawet o podobieństwo w naszym wyglądzie. Jeśli dowiem się, kim jest ta, z którą mała spędza tak dużo czasu, może będę w stanie jakoś uspokoić jej matkę. Może ze świadomością, że w obecności Yuan jej córce rzeczywiście nic nie będzie zagrażało, zmieni ona swoje nastawienie. Poza tym polubiłam tę małą, nie chciałam, by włóczyła się, nie wiadomo gdzie i z kim, gdy jej matka odchodzi od zmysłów. Żeby jednak cokolwiek zrobić, potrzebowałam więcej informacji, a te zdobyć mogłam tylko z pomocą Meihui.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Sro Sie 05, 2020 9:26 pm
___Dziękuję... - westchnęła kobieta, wstając z posadzki. Słowa Kitsune przyniosły jej pewną ulgę, ale jednocześnie wzmogły jakąś dziwną niepewność, a może i nawet cień niechęci... Musiała mieć sporo na głowie – dom, jedzenie, pola, dzieci... Każda para rąk była pomocna, a uboga chatka bezlitośnie mówiła o stanie materialnym tej małej rodziny. Przez twarz kobiety przemknął smutny grymas, gdy lekko pokręciła głową. Otrzepała kolana i żeliwną, płaską pokrywką zdusiła płomień na palenisku, po czym odwróciła się w stronę drzwi na podwórko. Z drugiej strony chaty znajdowało się wyjście na proste, ryżowe pole, ogródek warzywny, wydeptaną ziemię i ciągnący się w oddali malowniczy zagajnik. Kobieta ukłoniła się. - Poszukam syna. Powinien być w okolicy... Chciał znaleźć Mei, a teraz z kolei on nie wraca. - dodała zmartwiona i z westchnieniem poprawiła chustę na głowie. - Jeśli wyjdziecie, zamknijcie za sobą drzwi i proszę, Mei, wróć przed zmrokiem... - dodała wpatrując się bacznie w córeczkę. Ta zbyt zajęta i podekscytowana sugestią Kitsune, nie zwróciła na nią uwagi... Także chłopka spojrzała na dziewczynę, wyrażając nadzieję, że nie pozwoli małej biegać w nocy po polach. I zamknęła za sobą drzwi, zostawiając Kitsune samą z Meihui w chatce. Mała nie wydawała się tym przejęta, ba, chyba w ogóle nie zauważyła, że mama ich opuściła. Kiwałą się wesoło na boki, chichocząc.
___Taaak! - uśmiechnęła się radośnie Mei na przedstawioną jej myśl. Pokiwała głową na, a umorusana buzia rozjaśniła się pięknym uśmiechem. Mała pochłonęła już kilka zongzi i kiedy matka wyszła, jeden z nich schowała za koszulkę ubrania i zasłoniła materiałem pilnie... Czyli zdawała sobie sprawę, że rodzicielki nie było w pobliżu, tylko nie dawała po sobie tego znać. Zamrugała oczami z ekscytacją. - Tylko Yuan sama mnie znajduje.. A jak ja ją szukam, to ona pozwala mi się znaleźć! Albo i nie... - przekrzywiła głowę w bok dziewczynka, brzmiąc dziwnie poważnie przez krótki moment. Rozwinęła listek bambusa z jeszcze jednej paczuszki i wgryzła się w ryżowy stożek ze smakiem. - Obiecała, że jutro po mnie przyjdzie! Bo dziś ma coś pilnego do załatwienia i nie chciała mi powiedzieć co... - dodała nieco zawiedziona Mei. Widać było, że tęskniła za przyjaciółką i to bardzo... Uśmiechnęła się i ochoczo przytaknęła, gdy Kitsune poprosiła o opowieść o tej innej, tajemniczej dziewczynie... - ma długie, dłuuugie czerwone włosy... Długie, długie aż do ziemi! - powtórzyła kilka razy Mei i poderwała się z posadzki, żywo gestykulując i dotykając swoich kostek, by pokazać co miała na myśli. - Jest bardzo silna! Wspina się na drzewa i łapie gołębie! Tylko zaraz je wypuszcza, nie robi im krzywdy i nie wkłada ich do klatek jak Li! - pokiwała głową znacząco, jakby to, że jej starszy brat łapie ptaki i sprzedaje, by wspomóc rodzinny budżet było rzeczą karygodną, a to co robiła Yuan, nie. Klasnęła w rączki. - Pokazała mi w lesie króliki i jelenie i jak spadają gwiazdy i zbierałyśmy dzikie brzoskwinie i kasztany i atra... Atrek... Atra-cośtam. - wyjaśniła z dumą unosząc wysoko głowę. Po chwili zamrugała oczami. - Zawsze jest w jednym miejscu w lesie... Możemy tam pójść! Jeśli już wróciła, to na pewno tam będzie! - uśmiechnęła się Meihui i zanim Kitsune zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje, dziewczynka wyskoczyła z domu, pędząc przed siebie. Kiba warknął i najeżył sierść, ale widząc, że mała się oddala, nie poderwał się na równe łapy... A drobniutka, czarnowłosa dziewczynka jak na skrzydłach pędziła przed siebie i żadne nawoływania nie sprawiły, że odwróciłaby głowę...

___OOC Zt do Lasu - odpisz jeszcze w tym temacie, zrób z tematu jeśli zdecydujesz się biec za Mei.
Kitsune
Kitsune
Liczba postów : 51

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Pią Sie 07, 2020 6:17 pm

Wyglądało na to, że mały kryzys został zażegnany, a gospodyni nie będzie zalewać córki pytaniami, na które ta i tak nie zamierzała odpowiadać. Cóż, rola mediatora bywała niekiedy ciężka, ale nie zamierzałam się poddać. Co to, to nie. Kobieta zagasiła palenisko, oznajmiając po chwili, iż pójdzie poszukać syna. Tego samego syna, który w dalszym ciągu poszukiwał w okolicy Meihui. Przytaknęłam odruchowo jej słowom.
- Przypilnuję, by drzwi były zamknięte, a Mei wróciła bezpiecznie o stosownej porze - zapewniłam jeszcze z pewnością zmartwioną matkę. Kobieta wyszła, a mała zdawała się nawet nie zwrócić na to uwagi.
Obie kontynuowałyśmy w spokoju posiłek, gdy zagadnęłam pytaniem o Yuan. Słuchałam uważnie tego, co dziewczynka ma do powiedzenia na temat tajemniczej przyjaciółki. Oczywiście odnotowałam także schowaną w połach ubrania paczuszkę, ale nie skomentowałam tego. Nie czułam ku temu potrzeby. Wolałam zachować pozytywne relacje z Mei.
Opis wyglądu rzeczywiście upodabniał nieco Yuan do mojej osoby, w końcu sama również miałam dość długie włosy o tej dość specyficznej barwie. Już sam fakt, że nieznajoma była silna, dawał do myślenia, a samo wspinanie się na drzewa i łapanie gołębi przywodziło mi na myśl bardziej trening fizyczny niż jakieś sztuczki, którymi miałaby ona wzbudzać w Meihui zainteresowanie. Przełknęłam ostatni kęs zongzi, biorąc do ręki kubek z naparem. Przytakiwałam małej, żeby miała świadomość, że słucham jej uważnie. Uśmiechnęłam się nawet delikatnie, słysząc, jak wiele świata mogła zgłębić ta dziewczynka, nie oddalając się przy tym zanadto od domu. Była naprawdę ciekawa tego świata, a to sprawiało, że czułam w sercu pewnego rodzaju ciepło. Na chwilę obecną jednak rozumiałam, dlaczego matka Mei uważała Yuan za podejrzaną i wcale się temu nie dziwiłam. Mała musiała sporo o niej mówić, skoro kobieta pałała do czerwonowłosej taką niechęcią.
Popijałam właśnie napar, który wciąż był dość gorący, w związku z czym należało zachować ostrożność, wtedy jednak Mei nagle się zerwała, oznajmiając, że już, teraz, w tej właśnie chwili, mamy pójść w miejsce, w którym możemy spotkać Yuan. Aż się zakrztusiłam, szybko jednak odstawiłam gorący kubek, odkasłując kilka razy, by pozbyć się cieczy z nieodpowiedniego miejsca w organizmie.
- Oi, mate! - zawołałam za małą, odruchowo zrywając się z miejsca. Momentalnie też przypomniałam sobie o masce, którą nakazane mi było nosić, więc przechwyciłam ją w locie, zakładając na twarz. Wybiegając z domu, znów przystanęłam, rozglądając się za Mei. Próbowałam ją wołać, ona jednak ani myślała się zatrzymywać, czy choćby odwrócić. Westchnęłam, zamykając drzwi domu, i zaraz pognałam za nią.
Nie miałabym trudności z dogonieniem jej nawet, gdybym nie trenowała. Miałam ze trzy razy dłuższe nogi, stawiałam więc dłuższe kroki, a co za tym idzie - przemierzałam w tym samym czasie większe odcinki drogi. Szybko zatem niemal zrównałam się z nią, zwalniając nieco, a potem złapałam uciekinierkę pod pachami, podrzucając ją delikatnie i jednocześnie obracając w locie, w efekcie czego wpadła w moje ramiona zwrócona do mnie przodem.
- Nie pędź tak, Mei-chan, miałaś w końcu oszczędzać kolano, pamiętasz? - upomniałam ją delikatnie. Zaraz potem usadziłam ją sobie na barkach i ruszyłam dalej, trzymając małą na udach, by przypadkiem nie spadła. - No to prowadź do tego specjalnego miejsca. Pamiętaj, że musimy wrócić przed zmrokiem.
Tym razem przybrałam bardziej wesoły ton, w końcu wybierałyśmy się na wyprawę. I szłam dalej za wskazówkami Mei, rozglądając się od czasu do czasu w poszukiwaniu czegoś lub kogoś. Kiba najpewniej szedł za mną, ale na niego nie zwracałam w tej chwili uwagi. Mógł pokręcić się po okolicy, jeśli chciał, w końcu często tak robił na spacerach. Naprawdę zastanawiało mnie, kim tak właściwie jest Yuan. I jak będzie przebiegać spotkanie z nią, o ile rzeczywiście do niego dojdzie.
________
[z/t] -> Las
Sponsored content

Wioska Rozan Empty Re: Wioska Rozan

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach