Arena

+9
Aiónios
Zagreús
Atena
Arthur Westerling
Gliese
Névétte
Kitalpha
Kimiko Kato
Hades
13 posters
Go down
Kimiko Kato
Kimiko Kato
Liczba postów : 68

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Sob Mar 07, 2020 4:49 pm
Jak sądziła Kimiko wygrania nie była jej pisana. Po pierwsze ktoś ją popchnął by kolejno Gliese zaatakował ją swoją pięścią. Jedyne co zdołała począć to zamortyzować własny upadek za pomocą nóg oraz dłoni, a te i tak zapewne będą brudne od piachu oraz krwi. Wyprostowała się i otrzepała ubrania z brudu gdy wtem usłyszała śmiech. Kobiecy śmiech. Kobieca postać przybliżyła się, a Kimiko dopiero wtedy uświadomiła sobie, że dostrzega przed sobą złotą zbroję. Nie sądziła by ona była godna nosić coś takiego, lecz kto jej broni marzyć? Każdy może czasem pomarzyć o czymś, co i tak nigdy nie będzie w zasięgu jej ręki.
-Co to za wydarzenie, że mamy okazje zmierzyć się ze złotym rycerzem? - rzekła Kimiko, pod jej maską widniał delikatny uśmiech, którego nikt nie dostrzegł, lecz ktoś mógł się domyślić z powodu tonu jaki wypowiadała. Kimiko jako jedyna nie zamierzała atakować przybysza, nie miała powodu by to uczynić. Nie walczy dla samej walki, lecz po to by kogoś chronić. Tego została nauczona i tego zamierzała się trzymać. Wiedziała również, że z nią nie ma żadnych szans. To jest coś poza jej zasięgiem, a ta z góry i tak jest przegrana.

Start trening


Ostatnio zmieniony przez Kimiko Kato dnia Pon Mar 09, 2020 2:38 pm, w całości zmieniany 1 raz
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Sob Mar 07, 2020 11:20 pm
~MG~
***

Wszyscy byli zdziwieni pojawieniem się Antary. Złoty Rycerz!? Tutaj!? To dopiero niespodzianka! Mało kto wiedział, że obecność kobiety spowodowana była rozkazem Wielkiego Mistrza. Czas nagli, każda ze stron się zbroi, a w nietypowych czasach, trzeba sięgać po nietypowe środki.
- No, chodźcie, młodzi rycerze! - krzyknęła, uderzając się pięścią w klatę. Uderzenie wydało metaliczny dźwięk, jakby ktoś stuknął młotem o kowadło.
Pierwsza ruszyła Névétte. Wszyscy patrzyli, jak dziewczyna napiera na najsilniejszą osobę w Sanktuarium. Czas jakby zwolnił, a dźwięk jej kroków zdawał się być wygłuszony. I w końcu! Wybiła się! Zadała uderzenie, wcześniej je markując, ale... Antara nic sobie z tego nie zrobiła! Stała w tym samym miejscu, chichocząc pod nosem.
- Kukuku~ - zaśmiała się melodyjnie, po czym użyła najprostszej techniki, jaką Święci znali. Cosmo Punch poleciał prosto na Névétte. Złoci poruszali się z prędkością światła, więc dziewczyna nijak nie mogła zareagować na nadlatujący atak. Wyrzuciło ją w górę.
- Dobre myślenie, ale takim atakiem nie zdziałasz wiele. Nigdy nie wykorzystuj jednego triku dwukrotnie, bo ktoś może patrzeć! - powiedziała głośno, wypinając dumnie pierś. Chodziło jej o zmyłkę, którą Névétte zastosowała dwukrotnie. Pierwszy raz na Kimiko, drugi raz na Antarze.
Przyszła kolej Gliese'a, który chciał wziąć odwet za swojego brata. Sprawdziwszy, czy wszystko z nim w porządku, ruszył do walki. Postawił na frontowy atak. Cosmo Punch! Antara spojrzała na chłopaka, kiedy ten wyrzucił z siebie swoją energię kosmiczną, ta przyjęła ją na klatę. Ciągle stojąc twardo na nogach, przeszurała kilka centymetrów do tyłu. Jego atak ją ruszył!
- Jak przystało na syna Equuleusa. - powiedziała do siebie pod nosem, czekając na kolejny atak czarnowłosego chłopaka. Niestety, kolejna próba spaliła na panewce. Jego lewa dłoń została złapana przez kobietę. Nim się obejrzał, został ciśnięty o glebę. Kurz się podniósł w chwili upadku. Antara odstąpiła na krok, klaszcząc w dłonie, ale nie z podziwu. Wycierała dłoń o dłoń na znak, że właśnie skończyła swoją pracę.
- Do Siódmego Zmysłu jeszcze daleko... Ale nie jest źle. - powiedziała pod nosem, opierając rękę o swoje krągłe biodro.
Kimiko nie ruszyła się do walki. Na jej pytanie, Antara odpowiedziała głośno, śmiejąc się złowieszczo. Cały czas grała, co z resztą sprawiało jej mnóstwo przyjemności.
- Sprawdzam was, ah ah ah! Muszę wiedzieć ile czasu zostało, zanim przywdziejecie zbroje. - uśmiechnęła się, ale oczywiście, nikt nie mógł tego widzieć. Rozłożyła ręce na boki, dając znak na to, że czekała na następne ataki. Jej zbroja zaświeciła jasnym blaskiem, a po chwili odpadła z jej ciała. Czyżby Antara zdjęła swoją zbroję, by dać im większe szanse?
_____
Kolejkę ustalcie między sobą.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Pon Mar 09, 2020 2:04 pm
___Czy Névétte zamierzała podjąć się wyzwania, jakie przyszykowała dla nich Złoty Rycerz Skorpiona? Oczywiście, że tak. Jak mogłaby przepuścić taką okazję, by poczuć na własnej skórze jej siłę i moc? Gorący, złoty kosmos, tożsamy z żarem słońca... Chciała wejść w ich szeregi, wdziać Zbroję i walczyć. Aspirowała by sięgnąć jak najwyżej, zdobyć jak najwięcej, a choć mówiono jej, że nie wie, na co się porywa... I tak zamierzała to zrobić. Tak mówił jej wrodzony upór, dedykacja sprawie i to mocne postanowienie u podstaw jej duszy. Lepiej jak najszybciej poznać różnicę zdolności między nią a Złotym, dzięki czemu będzie miała świadomość, jak wiele pracy jeszcze ją czeka. Jej ogrom jej nie poruszy, niczego się nie bała. Wiedziała, że szybko temu nie sprosta, po to właśnie były te niezliczone treningi, medytacje oraz ćwiczenia... By jej ciało jak najwspanialszą broń, naostrzyć i przygotować do bitwy. Była cierpliwa, wiedziała, że to wymaga czasu... Zamierzała robić swoje, powoli, statecznie, krok po kroku zdobywać więcej siły, aż będzie gotowa. Nawet jeśli zajmie to miesiące, lata...
___Czy Névétte wierzyła, że zdoła w jakiś sposób uderzyć Antarę i ją podejść? Oczywiście, że nie. Byłoby to... Szalenie nieklimatyczne. Nie sądziła, że któryś z jej ciosów ją dosięgnie, prawdę mówiąc, nie liczyła na to, ale nie zaszkodziło spróbować. Musiała jednak przyznać, że faktycznie, za bardzo się nie postarała... Powinna była użyć wszystkiego co ma, by bezpośrednio zderzyć się z kobietą, zamiast podchodzić ją jak byle ucznia Sanktuarium. Jak ma poczuć na sobie jej siłę, gdy sama nie odkrywa wszystkich swoich kart? Nie bez powodu była w końcu jednym z najbardziej elitarnych wojowników Ateny... Choć ciut, ciut, Névé miała odrobinę wiary w siebie, a nie zdążyła nawet ujrzeć nadchodzącego ciosu. Tylko błysk kosmosu, ból uderzenia w ciało zaraz pod mostkiem i oto teren areny oddalił się od niej o kilka metrów. Drugi raz tego dnia dziewczyna uleciała w niebo. Przez chwilę miała wrażenie, że oddech utkwił jej w piersi, że czuje w ustach smak krwi, ale otrząsnęła się szybko. Zamachnęła silnie nogami, lądując na kamiennej posadzce na czworaka, z ugiętymi kolanami i ramionami, tak, by zmobilizować upadek. Mimo to, cios i lądowanie miały swoje konsekwencje, ale nie ma pojedynku bez krwi i siniaków. Wszędzie latał kurz. Jak zdała sobie Névé sprawę, to z powodu jej małego lotu i Gliese, który został ciśnięty o glebę... Biedak. Antara zdominowała arenę Koloseum bez trudu, do tego stopnia, że niektórzy, tak jak Kimiko, nie chcieli nawet spróbować do niej podejść. Fakt, Névétte też szybko została rozbrojona. Dziewczyna praktycznie spodziewała się bardziej złośliwych docinków ze strony Antary pod tytułem „Czego Ty tu szukasz? Nie nadajesz się!”, zamiast użytecznych rad ukrytych w złośliwej formułce. Cóż... Rycerz Skorpiona miała nietuzinkowe podejście do swojej zabawy w „trenera”.
___Mój błąd~ - zaśmiała się Névé, przyznając do porażki i zbierając spokojnie z posadzki. Wyprostowała się, prezentując kilka niewielkich otarć, w jakie wyposażyła ją kobieta w złotej masce – coś za coś. Białowłosa machinalnie otrzepała biodra i ramiona z pyłu oraz sprawdziła rzemień na lokach. Jeszcze się trzymał, dobrze... Poruszyła lekko nadgarstkami, rozgrzewając mięśnie, a w jej ciele powolną, delikatną iskrą zaczął palić się kosmos. Przesunęła ciężar ciała z jednej nogi na drugą, nim stanęła pewniej. - Zakładam, że nawet jakbyś nie patrzyła, wynik mojego ataku byłby taki sam~! – dodała z rozbawieniem, przyjmując odpowiednią pozycję i unosząc gardę, w której błysnęła energia. Srebrzysta moc zaczęła otaczać jej ciało, rozgrzewając ponownie mięśnie... Tak dobrze znane uczucie, któremu pozwoliła płynąć powoli, statecznie, wyciągając moc ze źródła w rytm bicia swego serca. Bez sensu byłoby dać energii zabłysnąć w jednym, silnym ciosie i od razu dać jej zgasnąć, gdy mogła rozłożyć ją na całą swoją postać. Od stóp do czubka głowy. Natura kosmosu, jak zauważyła Névétte, była bardzo specyficzna, a im dłużej nad tym medytowała, tym więcej pytań pojawiało się w jej głowie... Niemniej, nie mogła zaprzeczyć, że dzięki temu czuła... Bardziej. Świat był przez to piękniejszy, gdy potrafiła określić gdzie stoi w jego ładzie i z tego czerpała siłę. Powoli, mocno, jej srebrno-biały kosmos zalśnił zdecydowaniem. Sprawił, że krew wrzała, serce tętniło pewniej, pompując posokę do wszystkich części ciała. Poruszyła lekko palcami czując rozlewające się tak ciepło. Żar w kościach, w oddechu, kazała płonąć swojej energii jasno, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Pozwoliła sobie na to odkąd odkryła ją w sobie... Nie było powodu by dominować nad tą energią, skoro sama do niej należała. Byli wszyscy nią połączeni. Otoczyła się nią niby świetlistym całunem, przygotowując swój oddech i ciało, tak by znieść wszystko, co Antara dla niej naszykuje. Nawet to, że zdjęła z siebie Złotą Zbroję, nie pozostawiało złudzeń – pewnie i tak Rycerz Skorpiona pokona ją jednym ruchem dłoni... Energia Névétte była napięta jak struna i gładka jak tafla jeziora. Może przy odrobinie szczęścia, choć jeden cios dziewczyny muśnie jej ciało, nim zostanie wyrzucona w powietrze po raz  trzeci? Pod srebrną maską pojawił się lekki uśmieszek, nim wzięła głęboki oddech i przystąpiła do ataku.
___Pamiętała dobrze, co mówił Albert, gdy postanowił ją wytrenować na pretendenta do Zbroi. Wtedy, w Marsylii, w ogrodzie za jego domem medytowała nieraz dniami i nocami, starając się przebudzić swój instynkt. Odkryć kosmos i zrozumieć jego istnienie. A gdy już, po ogromnym trudzie i wysiłku, udało się jej to osiągnąć, przyszła pora na zupełnie inną walkę... Jej walkę ze sobą, z jej przyzwyczajeniami. Krzyżowali ze sobą pięści na zielonej trawie, wśród kilku drzew, otoczeni kamiennymi klifami Rocher de Pendus. Staruszek powiedział jej wtedy, że ma moc i energię do walki godną Rycerzy... Lecz jest zbyt brutalna i w bitwie nie ma w niej krzty tego, co tak ważne w Sanktuarium. Walczy niesprawiedliwie, uderza gdzie się da, drapie, gryzie, nie waha się przed zadaniem okropnych, trudno gojących się obrażeń. Potrafiła uderzyć od tyłu, z boku, bezwzględnie wykorzystać sytuację, wszystko, by przechylić szalę na swoją korzyć... By szybko dobić przeciwnika, nie okazując mu łaski. Choćby i w dobrej wierze, by bronić bliskich, słabszych i siebie, te czyny potrafiły zakwestionować jej moralność. Albert wiedział to i jak przyznał, rozumiał... Gdy żyła na ulicy, pozbawiona dachu nad głową, gdy każda godzina doby mija w poczuciu zagrożenia, robiła wszystko by przeżyć. By uniknąć ran, gwałtu, kradzieży czy śmierci, należało samemu pozbyć się zagrożenia, a najpewniejszym na to sposobem, było zabicie go, gdyż przyznajmy... Największym niebezpieczeństwem zawsze był inny człowiek. Staruszek nie winił jej za to, ale kazał się poprawić. Polecił wczuć się w kosmos, w krąg życia i śmierci, zrozumieć jak są ważne... A potem znów walczyli, a on uczył ją zapanować nad chaosem, który krążył jej w duszy. Pomógł uporządkować myśli i sprecyzować jej ciosy, nauczył kontroli nad mocą oraz jej własnymi odruchami. I choć była to walka nierówna, Névé w końcu ze sobą wygrała.
___Dlatego teraz zaatakowała otwarcie. Otaczając się swoją energią, własną mocą, ruszyła do przodu, wprost na Antarę. Szybko, lekko stawiając kroki i odbijając się od podłoża nabierała prędkości. Tym razem Névétte chciała podejść do sprawy inaczej... Nie atakować pięścią czy kopniakiem, ale całym swoim kosmosem. Nie była tak naiwna by pędzić do niej frontalnie, zamiast tego kluczyła, zygzakiem zmniejszając między nimi dystans. Możliwe, że w porównaniu do jej szybkości, ruchy białowłosej były niczym wobec przeciwnika, ale nie o to chodziło... Każda raptowna zmiana kierunku wzbudzała kolejną falę pyłu i kurzu, a lśniący kosmos sprawił, że włosy Névétte uniosły się i zafalowały. Gdy znalazła się tuż przed Antarą, zamarkowała wysokie uderzenie za pomocą obu pięści, ale zamiast tego pochyliła się mocno do przodu. Nie zamierzała jak uprzednio przemknąć pod jej ramieniem, po prostu wyskoczyła w górę. Odbiła się od ziemi z całym impetem na jaki było ją stać, krzyżując ręce i uderzając ją złączonymi ramionami w splot słoneczny. Nie stawiała na surową siłę – atak był w głównej mierze ciosem jej energii. Biały kosmos buzował w ciele, tworząc swego rodzaju pancerz naokoło jej postaci. Nim jeszcze cios padł na zielonowłosą, dziewczyna uwolniła całą swoją moc, całą energię którą zgromadziła i rozpaliła w sobie. Wszystko to uderzyło białą falą w postać Rycerza... Z jakim skutkiem? Névé wiedziała, że po tym zagraniu niekoniecznie będzie miała siły i sposobności, by spróbować zaatakować Antarę jeszcze raz... Lecz kto nie ryzykuje ten nie zyskuje!

___Koniec treningu
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Wto Mar 10, 2020 7:21 pm
Trafił! Trafił! Całkowicie się tego nie spodziewał! Zaraz za pierwszym ciosem poleciał kolejny, lecz ten nawet nie doleciał do przeciwnika. Zamiast tego Gliese znalazł się w powietrzu i zanim zdążył się zorientować co się wokół niego dzieje, to uderzył o ziemię. Poczuł, jak siła uderzenia odbiera mu dech, więc odruchowo otworzył usta i spróbował wciągnąć powietrze.
Leżał tak przez chwilę, ciężko oddychając i przetwarzając to, co się właśnie stało. Złoty Rycerz to rzeczywiście był ciężki orzech do zgryzienia. Cios chłopaka praktycznie nic jej nie zrobił, a ona? Ona go obezwładniła jednym ciosem! Nawet się przy tym nie spociła! Złoty Rycerz... Złoty Rycerz to było świetne wyzwanie!
Wstał, obracając się z brzucha na plecy i spojrzał na Skorpiona. Zdjęła zbroję, na co chłopak zareagował lekkim wypchnięciem dolnej wargi. No nic, to wciąż wyzwanie! Trochę ułatwione, ale nadal wyzwanie! Ustawił się w pozycji bojowej i zamknął oczy. Rozgrzał swoje Cosmo, otaczając się niebieską poświatą. Następnie otworzył oczy i wystrzelił przed siebie. Nie robił żadnych wyspecjalizowanych uników, ani niczego takiego. Zwyczajnie biegł prosto na przeciwnika z zamiarem zaatakowania go. Cofnął rękę do tyłu i zacisnął mocno pięść, a gdy znalazł się odpowiednio blisko to... Spróbował wykonać ślizg pod nogami Rycerza, by następnie szybko wstać i zaatakować ją od tyłu. Liczył na to, że cios padnie mniej więcej pod żebra dziewczyny. Wątpił, że jeden atak wystarczy, by zadać jej jakieś obrażenia, dlatego zaraz po pierwszym ciosie wypuścił kolejny, skierowany w kark. Jak poszło? Cóż...
Kimiko Kato
Kimiko Kato
Liczba postów : 68

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Wto Mar 10, 2020 10:29 pm
Kimiko podrapała się z tyłu głowy, nie było jej na rękę walka ze złotym rycerzem, jednak zapewne drugiej takiej szansy nie dostanie. Skoncentrowała swoją energię by po chwili cale jej ciało zaświeciło sie na kolor świeżo skoszonej trawy. Zaatakowała ostatnia. Skorzystała z momentu gdy się odbiła od ziemi z zamiarem podcięcia jej haka, dlatego też jej ciało poleciało pod kątem z wysuniętą sztywno prawą nogą, nawet jeżeli Antara uniknęła ataku, Kimiko postara się złapać jej nogę [o ile skończyłaby aby tego uniknąć] i postara się przenieść ciężar ciała z jednej nogi na drugą by cisnąć jej ciało o ziemię jednocześnie używając kosmo kicka w okolice jej brzucha. Nie planowała jej zranić, co jednie spróbować zranić, zrobić cokolwiek. Nie liczyła na nic, nie wierzyła w to, że jej umiejętności coś dadzą, lecz mimo to zaryzykowała aby ją zaatakować, być może coś działa. Coś tam zrobi by minimalnie ją zranić. Nigdy nie sądziła, że będzie dana jej walka ze złotym Rycerzem, zwłaszcza że takie okazje nie zdarzają się często. W swoim życiu miała doprawdy tylko takich chwil gdy pozwolono jej walczyć z rycerzami wyższej ligi, wynik końcowy zawsze był taki sam. Totalna porażka.

Trening start
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Sro Mar 11, 2020 2:24 pm
~MG~
***

Antara zdjęła swoją zbroję, zostawiając sobie jedynie dolną jej część, czyli buty. Odziana była w białą suknię bez rękawów. Reszta pancerza spadła na ziemię, wydając z siebie taki dźwięk, jakby coś naprawdę ciężkiego uderzyło o glebę. Zbroje nie były takie lekkie, jak mogłoby się wydawać.
Kobieta rycerz przyjęła pozycję do walki, unosząc jedną rękę do góry, drugą trzymając u swego boku. Kolana lekko ugięła i postawiła jedną nogę w tyle, by w razie potrzeby podeprzeć się na niej. Jej zielone włosy kołysały się na boki, będąc wprawiane w ruch przez delikatny powiew wiatru.
Névétte zaatakowała pierwsza, rozgrzewając swój kosmos i posyłając go na Antare. Ta, chcąc poznać prawdziwą siłę młodych wojowników, dawała im lekkie fory, traktując to jako zabawę. Otworzyła się totalnie na cios dziewczyny i przyjęła go z dumą. Zaparła się jednak nogą, więc impet uderzenia sprawił, że przeorała kilka metrów ziemi, ale wciąż stała na nogach. Gdy kurz opadł, jej biała sukienka, zwłaszcza w miejscu uderzenia, była rozdarta i podniszczona. Pod piersiami miała wielką dziurę, która sięgała aż do pępka.
Gliese szykował swój atak, a nie do końca opadnięty kurz, z pewnością mu w tym pomógł. Przesunął się wślizgiem pod nogami Antary, która pisnęła cicho, zasłaniając się tak, żeby chłopak nie ujrzał tego, co miała pod spodem. Owszem, była rycerzem, ale przede wszystkim była kobietą. Nie chciała, by ktoś nieodpowiedni zerkał jej pod spódnicę! W prawdziwej walce, prawdopodobnie nie miałoby to znaczenia, ale teraz? To co innego.
Gliese kontynuował. Podniósł się i zamachnął ręką, chcąc trafić pod żebra Antary. Niestety, nie udało mu się, ponieważ zwinna i zgrabna noga kobiety dosięgnęła go wcześniej. Złoty obcas trafił prosto w podbródek czarnowłosego. Dla pocieszenia, w tej sytuacji, z nogą tak wysoko podniesioną, mógł dostrzec to, co Antara miała pod spódnicą: czarne, bardzo ciasne, opinające i idealnie eksponujące kształty, majtki. Falbanka białej sukni zafalowała, a zaraz Gliese znalazł się w powietrzu. Przeleciał kilka metrów i padł na glebę.
Przyszła kolej na Kimiko, która atakowała na samym końcu. Antara wybiła się, chcąc uniknąć jej ataku, ale dziewczyna tylko na to czekała. Pochwyciła jej nogę i rzuciła nią o glebę, od razu atakując nogą w jej brzuch. Chciała użyć Cosmo Kicka, ale zamiast na miękkie miejsce, trafiła na złączone w krzyż ręce, które zablokowały atak na brzuch. Wszystko działo się, kiedy jeszcze Antara znajdowała się w powietrzu, więc koniec końców, wylądowała metr dalej od Kimiko. Przekręciła głową na boki, a w jej karku strzeliło kilka razy. Odetchnęła z ulgą, a zaraz wyciągnęła palec wskazujący do góry. Jej paznokieć zabłysnął czerwonym, rubinowym kolorem. Zielonowłosa zamachnęła się ręką, kierując swój palec w stronę Kimiko.

Arena      - Page 2 SUKARETO-NIDORU

Szkarłatny promień, taki sam, jak wcześniej ugodził Kitalphę, kierował się w jej stronę. Podobnie było w przypadku Névétte, która również została poczęstowana promieniem. Oba poruszały się szybko, tak szybko, że niemalże niewidocznie. Oczywiście, były osłabione, żeby przypadkiem nikogo nie zabić.
Czy dziewczyny unikną ataku? Małe prawdopodobieństwo, ale zawsze istnieje szansa, nawet niewielka.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Sro Mar 11, 2020 4:59 pm
___Zaryzykowała. Névé postawiła wiele na ten atak, biegnąc w stronę Antary i bez mrugnięcia okiem rzucając się na nią z całą siłą swojego kosmosu... Obliczyła swoje szanse? Nie do końca. Oceniła wszystkie za i przeciw? … Być może. Działała instynktownie? Oczywiście, a mimo to jej cios dosięgnął przeciwnika. Uderzyła mocno, otwarcie i bez możliwości odwrotu... Trafiła. Zauważyła to nie bez zdumienia, ale była za blisko by się zdziwić i wycofać, więc parła dalej. Uderzyła w kobietę rozgrzaną, biało-srebrną energią, z całym swoim impetem, mocą oraz temperaturą, nie przestając, dopóki jej nie wyczerpała. Białe włosy tańczyły w powietrzu smagane wiatrem, jaki wywołał ten ruch. Wykrzesała z siebie wszystko co mogła, posyłając w stronę wojowniczki migoczącą aurę. Chciała pokazać na co ją stać. Zielonowłosa postać musiała się zaprzeć nogą, co dziewczyna uznała za całkiem niezły wynik. Gorąca fala intensywnego kosmosu uderzyła w jej ciało, odsuwając ją od Névé na kilka metrów... Po chwili kurz przerzedził się. Białowłosa powoli opuściła gardę, czując dyskomfort w obolałym ciele... Efekt tak intensywnego spalania kosmosu. Skierowała swoje spojrzenie na Antarę - skończyło się na tym, że zniszczyła jej nieco ubranie i rozerwała strój na brzuchu, cóż, to tyle. Dziewczyna aż parsknęła śmiechem, instynktownie zasłaniając usta maski. Zaśmiała się szczerze, bez złośliwości, opierając dłonie o uda i pochylając trochę do przodu. Ironicznie rozbawiło ją to – Złoty Rycerz była tak potężna, że jej najsilniejszy atak był w stanie tylko podrzeć jej kieckę! No i dość zabawnie wyglądała w jednocześnie komicznie i sugestywnie rozerwanym stroju. Nie mogła nadziwić się temu bardziej, bo w powietrzu wirował pył, który do swojego ruchu wykorzystał Gliese. W końcu trening trwał i nie tylko ona chciała zobaczyć potęgę Złotych Rycerzy!
___Névétte nie spodziewała się jednak, że poczuje kolejną falę wesołości, jaką wzbudził pisk zielonowłosej. Zabrzmiało to jakby przy swoich stopach zobaczyła mysz zamiast ucznia Sanktuarium! Znów lekko się zaśmiała – była to zaskakująco urocza, dziewczęca reakcja Antary, jakby właśnie nie zbierali od niej siniaków! Białowłosa aż zastygła na moment, w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń, gdy zdała sobie sprawę, że chłopak przemknął między nogami Rycerza, planując swój cios. Francuzka pozostawała na uboczu, niezdolna, póki co, do dalszej walki. Gwałtowne wyrzucenie z siebie ogromnej, jak na nią, ilości energii było czynem męczącym i oczywiście, oddychała teraz głęboko, ciężej, starając się odbudować nadszarpnięte siły. Nie przeszkadzało jej to jednak w przyglądaniu się czynom pozostałych... Gliese miał naprawdę dobry pomysł, ale był raczej nieświadomy tego, że kobiety odruchowo uderzają mężczyzn, jeśli ich dłonie znajdują się poniżej linii ich pasa. Biedak poleciał w górę i na brodzie pewnie będzie miał okazały, siny odcisk obcasa Antary. Névé westchnęła i zaraz potem stęknęła cicho, gdy głęboki oddech zwrócił uwagę na stężałe mięśnie. Cóż... Chyba coś jeszcze dałaby radę z siebie wykrzesać? Ignorując dyskomfort, który powoli przeradzał się w delikatny ból, zaczęła powoli wyszukiwać w sobie kosmos, który zdążył się w miarę odbudować. Potarła przedramiona i rozluźniła barki. Łatwiej byłoby się jej przyznać, że skończyła trening, już nie walczy – na polu bitwy tak nie będzie. W prawdziwej walce, choćby i zabrakło kosmosu, wojownik nie poddaje się i prze dalej, choćby miał się czołgać. Dziewczyna rozciągała ramiona, obserwując przy okazji jak Kimiko w końcu bierze sprawy w swoje ręce i rzuca się w stronę Antary. Dość zjawiskowym ruchem złapała ją za nogę i cisnęła kobietą o ziemię, choć ta zdawała się w ogóle tym nie przejmować. Ba, zdążyła się zasłonić przed kolejnym ciosem blondynki, jakby przeczuwając co ta zamierza zrobić. Upadła kawałek dalej od atakującej, a gdy jej paznokieć zabłysnął rubinową poświatą, Névétte od razu zdała sobie sprawę, co się szykuje. Zwłaszcza, że mierzyła w Kimiko, ale przy okazji okiem zerknęła na nią, jakby upewniając się, gdzie dziewczyna stoi.
___Névétte odbiła się od ziemi, w prostej linii biegnąc do jasnowłosej. Jej kosmos zalśnił, najpierw słabo, gdy próbowała wykrzesać z siebie to, co jeszcze w jej ciele pozostało, a później mocniej, wyraźniej... Adrenalina zburzyła jej krew, przygotowując do dalszego działania, nieważne jakie by ono nie było. Dziewczyna stała niedaleko, na wprost Antary. Nie był to duży dystans, ale liczył się każdy ułamek sekundy. Névé miała tylko nadzieje, że zdąży, paląc w swoim ciele resztę kosmosu jaki jej pozostał. Po całej tej potyczce pewnie odbije się to na jej organizmie, ale jak to się mówi, raz się żyje – później straszy się Hadesa! Nie zamierzała obawie o przyszły ból dać się pokonać w tym sparingu. Znów błysnęła srebrzysta biel, ale tym razem miała zupełnie inny plan działania niż wcześniej. Skupiła się na tym, by szybko dobiec do Kimiko i całą energię jaka jej pozostała, włożyć w Cosmo Punch! Nachyliła się i mocnym ślizgiem zapożyczonym od Gliese, zbliżyła się do blondynki. Iskry błysnęły wokół jej pięści gwałtownie
___Razem! - krzyknęła, skupiając ponownie swój kosmos w jednej części ciała, celując w ziemię. Uderzyła z całej siły w kamienną posadzkę, pod ostrym kątem, pchając swoje uderzenie głębiej w ziemie, mocniej i pewniej! Tak by kawałki płyt, które pokrywały arenę wyskoczyły w górę i zasłoniły je przed uderzeniem czerwonego promienia. Névétte, nawet używając swojego ramienia jak dźwigni, pchnęła nimi, by kamienie na pewno wpasowały się w rolę prowizorycznych tarcz... Z jakim skutkiem? Antara nie chciała ich zabić, to pewne – dlatego jej atak był specjalnie osłabiony. Sanktuarium słyszało nie raz, jak uderzenie Rycerz Skorpiona z łatwością odbiera życie wrogom... Więc jeśli zostało odpowiednio do nich dopasowane, istniała szansa, że kawałek grubej, kamiennej płyty je zasłoni. A nawet jeśli nie, przynajmniej zredukuje obrażenia...

___Początek treningu
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Czw Mar 12, 2020 11:36 pm
Cóż... Powiedzmy, że mu się udało. No, w połowie. Udało mu się dosłownie prześlizgnąć pod nogami Antary, na co ta zareagowała dość głośnym pisknięciem i zasłonięciem dolnych partii swojego ciała. Chłopak zacisnął usta, by powstrzymać szelmowski uśmiech, jaki chciał wskoczyć na jego twarz. Rozbawiło go to, nawet bardzo! Ale nie chciał zawstydzać Rycerza jeszcze bardziej, niż już to miało miejsce, dlatego wolał się nie śmiać... No, przynajmniej teraz.
Wstał i wyrzucił przed siebie swój cios, który... Nawet nie zdążył w nic trafić! Obcas kobiety był szybszy i Gliese dostał porządny cios podbródkowy, który wyrzucił go wysoko w powietrze. Przez jednak jedną, krótką chwilę mógł zobaczyć, co Skorpion miał pod spódnicą. Chłopak tylko przewrócił oczami i spróbował jakoś wylądować. Niestety, miał zbyt mało czasu na jakiekolwiek manewry. Chwilę po wyleceniu w powietrze gruchnął o ziemię, co zaowocowało tylko kolejnym odebraniem oddechu. Jednakże, tym razem wstał od razu po odzyskaniu go, bez zbędnego zastanawiania się nad tym co by tutaj zrobić. Postanowił od razu zaatakować i zwyczajnie na bieżąco dostosowywać się do sytuacji. Całe szczęście, że Antara była odwrócona do niego plecami, gdyż ta zajmowała się Nev i Kimiko. To dało mu sporą przewagę nad nią, którą zamierzał wykorzystać. Zaczął biec na dziewczynę, a gdy znalazł się odpowiednio blisko, to podskoczył i wypchnął obie nogi przed siebie. Liczył na to, że siła rozpędu i ciężar jego ciała zadadzą Złotemu Rycerzowi jakiekolwiek obrażenia. Jeśli nie, to cóż... Jakoś sobie poradzi!

START TRENINGU
Kimiko Kato
Kimiko Kato
Liczba postów : 68

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Pią Mar 13, 2020 3:08 pm
Coś w życiu jej się udało, a mianowicie uderzenie ciałem dziewczyny o glebę, kolejny atak nie wypalił, mówi się trudno. Obserwowała otoczenie, Névétte jak i Glutka. Czuła jak rośnie w niej adrenalina, ale nie miała czasu na rozglądnie. Czerwony promień spowodował u niej gęsią skórkę. Nim jednak jej ciało automatycznie zrobiło krok w tył dostrzegła sylwetkę Nev. Spojrzała i kiwnęła głową na zgodę, skupiła całą swoją energię kosmiczną w pięści prawej ręki i cisnęła ją o podłoże, tak mocno i tak głęboko jak tylko się dało. Nie miała szans tego przetrwać, ale kamienie powinny zredukować obrażenia. W razie co podniosła kamień ramieniem na tyle co by robił za prowzoryczną tarczę i schowała się za nią wraz z Nev. Miała nadzieję, że obie zdążyły zrobić to na czas. Nie miała pojęcia co robić, nigdy nie walczyła ze złotym rycerzem więc tym bardziej, im dłużej walka trwała, tym mniej opcji widziała.

Koniec treningu
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Sob Mar 14, 2020 8:37 pm
~MG~
***

Czerwone promienie mknęły szybko w stronę dziewczyn. Te postanowiły uderzyć w ziemie pięściami, żeby wytrzworzyć z wybitych na powierzchnie skał tarczę. Antara uśmiechnęła się delikatnie, widząc to, co zamierzały zrobić Névétte i Kimiko. Oczywiście, nikt nie widział jej uśmiechu, z wiadomych przyczyn.
Czerwone promienie nie leciały prosto. Kierowały się w stronę celu zygzakiem, by zmylić czujność i w odpowiedniej chwili zaskoczyć ofiarę. 
Gliese podniósł się po gruchnięciu o glebę. Gdyby nie był kimś, kto potrafił rozgrzewać energię kosmiczną, tylko zwykłym człowiekiem, na pewno nie wyszedłby z tej sytuacji bez szwanku.
Szkarłatny promień Scarlet Needle w końcu dotarł do dziewczyn, przebijając się najpierw przez masywne skalne bariery. Owszem, utracił trochę na swej sile, ale kiedy ugodził korpusy dziewczyn, wciąż był na tyle silny, by zadać im ból. Poczuły się tak, jakby miejsce uderzenia się paliło, jakby ktoś je tam przypalał. Niemniej jednak, po chwili ból nieco ustał, ale rana wciąż dawała o sobie znać. Névétte i Kimiko zostały odrzucone do tyłu, jak wcześniej Kitalpha. Oberwały słabiej od niego, wszystko dzięki tarczy z kamienia.
Antara wyprostowała się, ciesząc się zwycięstwem. Gliese był już blisko, już właściwie znalazł się w powietrzu, chcąc władować się obiema nogami w plecy kobiety. Ta odwróciła głowę i kątem oka dojrzała nadlatujące buty. Oberwała w plecy i została popchnięta na kilka metrów do przodu. Dała się trafić? Opuściła gardę? Odbiła się ręką od gleby, wybijając się raz jeszcze do góry, gdzie złapała kontrolę nad swoim ciałem i wylądowała z gracją tuż pod trybunami. 
- Nieźle, całkiem nieźle. Jak na niedoświadczonych wojowników, ma się rozumieć. - ukłoniła się i zaraz uderzyła dłonią o dłoń, bijąc brawo.
- Współpraca jest ważna, widzę tutaj jej zalążki, ale musicie dalej trenować. - przechyliła głowę w bok, przystawiając palec wskazujący do ust wydrążonych na masce.
To był koniec walki, Antara podeszła do swojej zbroi i włożyła ją na siebie. Poklepała pięścią kilka razy o klatę, wydając metaliczny dźwięk.
- Hmm, gdzie wasz kolega Kitalpha? Chciałam go przeprosić za ten atak z zaskoczenia... Biedaczek. - teraz, gdy przestała już grać, w jej głosie słyszalne były wyrzuty sumienia. Antara spojrzała na całą trójkę, a potem na trybuny. Nie było tam Kitalphy, tylko wgłębienie w trybunach, które zrobił swoim ciałem podczas mocnego kontaktu ze ścianą.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Nie Mar 15, 2020 3:26 pm
___Było to dość specyficzne wrażenie, ale udało się jej dokładnie wyczuć to, co się stało. Jakby jej organizm zareagował na kosmos, nim umysł i mięśnie zdały sobie z tego sprawę. Nie do końca rozumiała jak to się mogło wydarzyć, ale zawsze pozostawał ten efekt tajemnicy, tłumaczony prostym „bo tak”. Do tej pory Névétte nie była świadoma, że energię można odebrać w ten sposób, ale skoro zwano to szóstym zmysłem, miało to swoje uzasadnienie, nieprawdaż? Słuch, smak, wzrok... Instynkt samozachowawczy. Było wiele rzeczy jakich nie rozumiała i nie znała, ale nie przerażało jej to, ot, kolejna rzecz do poznania... Instynkt ostrzegł ją szybciej nim zadziałał naturalny odruch obronny, o kilka sekund za późno. Opierając się o kamienną płytę, byleby stawiła odpowiedni opór, Névé czuła jak promień się przez nią przebija. Nie musiała patrzeć, drobne włoski na przedramionach stanęły dęba i już wiedziała, że dzielą je milimetry od szkarłatnego atak Antary. Kamień jakby zadrżał, co odczuła w swoim ciele, czując tarcie tam, gdzie dotykała skórą zakurzonej powierzchni. W mgnieniu oka lita skała rozgrzała się, pojawiła się na niej pajęczyna pęknięć i czerwony, nieregularny promień przebił się przez przeszkodę. Widocznie kamień zatrzymał w pewnym stopniu atak, ale i tak obie dziewczyny mocno odrzuciło do tyłu. Zamiast być prostą, gładką szkarłatną linią, był odrobinę rozproszony, niejednorodny, ale i tak skuteczny. Płyta rozpadła się na kilka kawałków, a Névé przeturlała się z trzy metry w głąb areny, lądując na plecach i patrząc w niebo. Ouć. Przetarła sobie skórę na ramionach, bolały ją pięści i przez krótką chwilę walczyła ze sobą, by przypomnieć sobie jak się oddycha... Nabrała haust powietrza w płuca i odetchnęła głęboko, siadając na posadzce. Odruchowo dotknęła miejsca gdzie trafił promień, pod obojczykiem, nad lewą piersią. Ciało w tym miejscu było nietknięte, ale czuła rozchodzącą się, palącą plamę, jak żywy ogień... Wrażenie szybko znikło, zmniejszając się w przejmujący dyskomfort. Przeżyły. Mogło być gorzej, mogło je wyrzucić aż na trybuny~
___Névétte uśmiechnęła się do siebie, zbierając z ziemi i otrzepując ubranie. Wszędzie na skórze miała smugi kurzu i potu, trochę przetarć oraz przyszłe sińce, tylko czekające na to by się pojawić... Rzemień z włosów, z czubka jej głowy zsunął się do połowy ich długości, tworząc nieco zabawną, krzywą fryzurę. Dziewczyna uniosła ramiona, kręcąc nimi kółka by rozgrzać i rozluźnić barki. Miejsce po ataku Antary paliło, ale uznała to za coś podobnego do bólu zastałych mięśni – w tym przypadku odrętwiały był jej kosmos. Gdyby był bardziej zahartowany, pewnie uniknęłaby tego wrażenia żaru, a tak, trzeba je przeżyć i przeczekać. Mimo jawnej przegranej i zebrania batów, był to szalenie satysfakcjonujący trening... Ciekawe, czy w przyszłości jeszcze nadarzy się podobna okazja do wspólnych ćwiczeń~? Dziewczyna podeszła do Kimiko, wyciągając do niej dłoń, by pomóc jej wstać – czy skorzysta, czy nie, uszanuje jej decyzję. Zerknęła w bok na klaszczącą i kłaniającą się im Rycerz Złotego Skorpiona. Kątem oka widziała, że jeszcze Gliese zdążył ją zaatakować, ale zbierając się z posadzki areny nie miała na to zbyt dobrego widoku... Czy zrobili na niej wrażenie? Może tak, może nie, kto wie? Cóż, „całkiem nieźle” z ust elity Sanktuarium znaczyło wiele, prawdą jest, że w prawdziwym boju nigdy nie była... Walki uliczne to co innego. Niemniej, ucieszył ją to drobne uznanie. Névétte stanęła na palcach, by z kobiecą gracją, elegancko pokłonić się przed Antarą, jak w takich sytuacjach należało. Brakowało jej tylko sukni i atłasowych pantofelków, by pokłon wyglądał bardziej dworsko, ale kto o zdrowych zmysłach ubrałby coś takiego na trening..? Wyprostowała się, rozejrzała po arenie i odetchnęła z ulgą. Mięśnie już prosiły o przerwę, więc uznała to za koniec dzisiejszego treningu. Uniosła obie dłonie w górę, przeciągając się, aż poczuła ból w karku, lędźwiach i kolanach.
___Oh là là... Oberwaliśmy też nieźle, ale nic tak nie potrafi pobudzić do działania jak atak - zaśmiała się białowłosa wesoło, przecierając ramiona i zbliżając się w stronę miejsca, gdzie zostawiła swoje rzeczy – szczęśliwie jakoś nikt w nie nie trafił podczas ćwiczeń. Reszta areny wyglądała trochę... Źle. Dziura w posadzce, kilka pękniętych kamieni, wyrwa w trybunach... Z tego co kojarzyła, powinni szybko to naprawić, regularnie coś uszkadzało arenę podczas ćwiczeń i treningów wojowników. Reperowano oczywiście to, co było niezbędne, reszta kamieni i kolumn leżała w kawałkach naokoło koloseum... Nie jej było oceniać po co i dlaczego. Névétte strzepała kurz z przedramion, otrzepała dłonie, po czym uniosła lewą pięść w górę i z cichym niedowierzaniem westchnęła do siebie. Znów złamała paznokieć... Pokręciła głową, cmokając lekko i podchodząc do swojej sakwy. Wyjęła swój zaufany nóż, by ostrożnie odciąć odgięty kawałek białej płytki. Po tym małym zabiegu kosmetycznym zarzuciła sobie ręcznik na kark, przecierając spoconą szyję i ramiona, słuchając przy okazji słów Antary. Tak, współpraca... Współpraca pojawia się, gdy sytuacja tego wymaga. Nikt z własnej woli jakoś nie chce ćwiczyć z córką dziwki, ale to już nie do końca jej problem... W teorii oczywiście. Pod wpływem chwili i braku uprzedzeń, całkiem nieźle się tu zebrali by poćwiczyć i wspólnie zgrać się w walce przeciw wspólnemu przeciwnikowi. Nie było to idealne, ale cóż... Nie negowała tego. Choć Névé musiała przyznać, że nie spodziewała się widzieć w bliskiej, ani w dalekiej przyszłości podobnych sytuacji ze swoim udziałem. Wystarczyło to, że cały czas czuła kilka nieprzyjemnych spojrzeń na plecach i musiała się powstrzymać, by się odwrócić i wesoło pomachać do gapiących się na nią uczniów. Życie jednak nie polegało tylko na tym! Odgoniła te myśli i pozwoliła sobie na uśmiech, gdy zielonowłosa po przywdzianiu Zbroi zaczęła szukać wzrokiem białowłosego na trybunach. Rzeczywiście, Kitalpha zniknął i przepadł, choć pozostawił po sobie jeden ślad... - Przynajmniej widać, że nie przebił trybun na wylot~ - rzuciła z podziwem Névétte, mierząc wzrokiem wgłębienie wśród kamiennych ław. Oberwał nieźle, może zabrano go by opatrzyć jakieś stłuczenia? Było to możliwe, choć raczej w to wątpiła. - Jest twardy, pewnie nic mu nie jest. - wzruszyła lekko ramionami. Nie znała go na tyle by usprawiedliwiać jego nieobecność, no i mieszkał na terenach Sanktuarium – jeśli Antara faktycznie będzie chciała pójść go za to przeprosić, na pewno go znajdzie, albo nawet do siebie wezwie. Névé schyliła się po skórzaną torbę, przerzuciła jej sznur przez ramię i pokiwała głową zdecydowanie. - Nie wiem jak wy, ale według mnie to był to bardzo owocny trening~ - zwróciła się do pozostałych. Może i dla Antary byli jednymi z wielu, ale dziewczyna, pomimo bólu i zmęczenia, była bardzo zadowolona z dzisiejszych ćwiczeń. -  Tymczasem, udam się nad rzekę albo może i do łaźni~ Koniec z treningiem na dziś, potrzebuję kąpieli i to zaraz~ - rzuciła lekko, z wyraźnym zadowoleniem na myśl o zanurzeniu się w wodzie. Cały ten kurz, pył i pot, brr... Z chęcią zdjęłaby z siebie te przepocony ubrania, choćby i w miejscu w którym stała!

___Koniec treningu
Kimiko Kato
Kimiko Kato
Liczba postów : 68

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Nie Mar 15, 2020 10:06 pm
KImiko nie przewidziała jednej małej, malutkiej rzeczy. A mianowicie to, że pocisk może zmienić trajektorie i zaatakować je z innej strony. Ocaliły je tylko kamienie albo aż kamienie. Prowizoryczna tarcza aż nadto zaabsorbowała to co miała. Plan w teorii się powiódł. Nie miała na co narzekać. Odrzut spowodowany atakiem zabolał, może nie sam lot, lecz upadek już bardziej. Zakończy się to na zadrapaniach bądź innych skaleczeniach, miała wysoką odporność na ataki dzięki wytrzymałości, dlatego też upadki w trakcie treningu nie były jej obce. W momencie gdy się przeturlała jakiś kawałek w głąb areny zakręciło jej się w głowie. Leżała jakiś czas na ziemi nie ruszając się z zamkniętymi oczami. Słysząc głos Névétte otworzyła oczy i skorzystała z jej pomocy, lecz zamiast wstać, usiadła na ziemi. Świat dookoła niej jeszcze nie przestał się kręcić. Westchnęła zrezygnowana, a następnie kichnęła głośno obśliniając swoją maskę od środka, ble, jeszcze tego jej brakowało do szczęścia albo kolejnego nieszczęścia. Meh meh.
Słowa Antary trochę ją pocieszyły, wcześniejszy trening to było nic w porównaniu z tym co było teraz. Wstała w końcu z ziemi i poczłapała się do swojego ręcznika, uniosła lekko maskę i wytarła twarz od śliny i przetarła ją z grubsza na tyle ile się dało, a następnie poprawiła swoją maskę na twarzy.
-Mogę CI potowarzyszyć Névétte? Chyba nie będziesz miała nic przeciwko? - dodała po chwili rzucając luźną propozycję, oczywiście powiedziała to dopiero gdy była blisko niej by Glutek tego nie usłyszał. Jeszcze by tu się utworzył jakiś huragan testosteronu co w najgorszym przypadku skończyłoby się na zdjęciu maski przez Glutka, a to oznaczałoby jego kategoryczną śmiercią. A do tego dopuścić nie może.

Trening start
Gliese
Gliese
Liczba postów : 70

Kosmos
Frakcja: Pretendent do Rycerza Ateny
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Pon Mar 16, 2020 5:57 pm
Hop! Hop! Hop! Jeden krok, drugi krok, wyskok i... Bam! Antara dostała porządnego kopniaka z wyskoku! Gliese szeroko się uśmiechnął, gdy poczuł jak jego stopy napierają na jej ciało. Chwilę później on sam kontrolowanie upadł na plecy, podczas gdy dziewczyna szybko odzyskała równowagę i zgrabnie wylądowała na ziemi. Brunet obrócił się na bok i wstał, ciężko dysząc. Powoli dochodziło do niego zmęczenie spowodowane tym ekstremalnym treningiem. Usiadł sobie i oparł dłonie o ziemię za plecami, by się wygodniej podeprzeć.
Dobrze wiedział o tym, że współpraca jest bardzo ważna! Poszłoby mu lepiej, gdyby ktoś nie wykopał jego brata poza arenę w pierwszych sekundach walki. To było bardzo niefair! A właśnie, skoro o Kitcie mowa... Gliese wstał i spojrzał na miejsce, w którym powinien znajdować się jego brat. Zmrużył oczy i lekko przechylił głowę. Nie było go tam. Rozejrzał się po całych trybunach, lecz nigdzie nie widział Nii-sana. Hmph! Zbliżył dłonie do ust, by zrobić z nich prowizoryczny głośnik i krzyknął.
-Oi! Nii-san! Już koniec!-
Jeśli nie będzie żadnego odzewu ze strony Kitalphy, to Gliese się ukłoni, by oficjalnie się pożegnać. Jego brat by nie zniknął od tak bez żadnego znaku! Na pewno nie ominąłby takiej walki! Musiało się pojawić coś, co odciągnęło jego uwagę... Hm... Może zgłodniał?
-Do zobaczenia później!-
Krzyknął, a następnie ruszył w kierunku, w którym spodziewał się znaleźć jakieś jedzonko.

KONIEC TRENINGU
Z/t
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Pon Mar 16, 2020 7:58 pm
~MG~
***

Antara patrzyła na trybuny, szukając Kitalphy. Teraz, kiedy walka dobiegła końca, czuła poczucie winy, że tak szybko, bez ostrzeżenia wyeliminowała go z gry. Niemniej jednak, w prawdziwym życiu, nie zawsze przeciwnik ostrzega przed natarciem. Pocieszała się tym, że być może, dała mu bardzo ważną lekcję, która kiedyś uchroni go przed niebezpieczeństwem.
Gliese krzyczał za bratem i rozglądał się za nim, ale nigdzie go nie było. Coś ważnego musiało się stać, skoro zniknął bez słowa. Ciekawe tylko co?
Névétte i Kimiko postanowiły udać się do łaźni. Antara słysząc to, od razu przeniosła na nie swoje spojrzenia. Sama była ubrudzona po walce, a wszędobylski piasek, cóż, nie był miłym doznaniem. Spojrzawszy na swoją białą szatę, stwierdziła, że też musi się udać. Uprać ubranie i obmyć swoje ciało. Podeszła więc do Névétte i Kimiko i kładąc dłonie na ich ramionach, rzekła radośnie.
- Idę z wami, dziewczyny. Przy okazji, opowiem wam o pewnych chwytach. - skinęła głową i zachichotała pod nosem. Nachyliła się zaraz i cicho wyszeptała, żeby nikt inny tego nie usłyszał.
- Jeśli nam się uda, to być może skorzystamy ze specjalnego pokoju, przeznaczonego tylko dla naszej bogini, tylko ćśś! - uniosła palec wskazujący i przystawiła go do swoich ust, na znak, żeby dziewczyny o tym nie mówiły, nie wspominały i żeby zachowały tajemnicę.
- Oi, młody! Powiedz bratu, że go przepraszam! - pomachała do Gliese'a, zanim ten zdołał całkowicie zniknąć jej z oczu.
Nie tracąc więcej czasu, cała trójka udała się do łaźni, a Gliese pognał gdzieś poza arenę. Czyżby miał zamiar znaleźć swojego brata?

Z/T
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Czw Mar 19, 2020 1:05 pm
Jaki jest najlepszy sposób, żeby dowiedzieć się w jakim stopniu człowiek opanował nową umiejętność? Wypróbowanie jej. A jeśli ten cały kosmos służył do walki, to trzeba go w walce wypróbować. Walka natomiast odbywa się na arenie.
Tam też Arthur postanowił się udać. Zbroję zostawił w swojej chacie. Skoro tutaj było bezpiecznie to nie było potrzeby noszenia ciężkiego pancerza. Wziął natomiast miecz trzymając go w prawej ręce i opierając na barku. Broń wolał na wszelki wypadek mieć. Przynajmniej do czasu aż będzie miał pewność, że umie walczyć tym całym Kosmosem.
Mijał innych ludzi nie zwracając na nich większej uwagi. Przywitał się oszczędnie, albo odpowiedział na powitanie, ale nie wdawał się w żadne rozmowy, ani się nie zatrzymywał. Jak najszybciej chciał osiągnąć cel, nie miał więc zamiaru tracić czasu na żadne poboczne aktywności.
Po dotarciu do koloseum położył swój miecz na trybunach i wszedł na arenę.
-Kto chce się zemną zmierzyć? - spytał swoim donośnym głosem stając prosto i krzyżując ręce na piersi. Patrzył uważnie, marszcząc nieco brwi co sprawiało wrażenie, że spogląda na wszystkich groźnie.
Kto będzie jego przeciwnikiem nie miało znaczenia. Chciał jedynie wypróbować swoje możliwości.
Stojąc tak jednak uświadomił sobie jedną ważną rzecz. Ci ludzie tutaj walczyli za pomocą rąk i nóg. Robili więc coś, czego on nie umiał...
Dać w pysk co prawda umiał, jak każdy kto odwiedził przynajmniej raz podrzędną gospodę, ale zdawał sobie sprawę, że nie na tym polega umiejętność walki. Miecz też każdy może wziąć i zacząć machać nim jak kijem czy cepem. Jeśli jest odpowiednio szybki i silny, może być nawet groźny. Jeśli chce się jednak walczyć prawidłowo i skutecznie należy nauczyć się szermierki. Trenować całymi miesiącami odpowiednie cięcia, pchnięcia i kombinacje.
Czy miał szansę, jakąkolwiek, z kimkolwiek, kto uczył się walczyć rękami i nogami, skoro sam tego nie robił? Nie mówiąc już o kosmosie, który nawet jeśli obudził to... Dwie godziny temu i szansa, że użyje go prawidłowo była raczej niewielka. No chyba, że ten kosmos używa się jakoś sam...
Tak czy siak, na wycofanie się było już za późno. Trzeba było walczyć.
Stał więc ze krzyżowanymi na piersiach rękami z zakrytymi przez ramiona dłońmi i próbował skupić w pięściach energię. Może tak działa ten kosmos?
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Pią Mar 20, 2020 1:36 pm
___ - Huhuhu... Pytasz o walkę, a nawet się nie przedstawiłeś? Typowe... - dobiegł z prawej damski, chłodny głos. Do Arthura podeszła średniego wzrostu młoda kobieta o zielonkawych włosach i dumnej posturze. Jej ciało pokrywały elementy zbroi oraz obcisłe ubranie, twarz miała zakrytą srebrzystą maską. Choć nie było widać jej wzroku ani mimiki, ton jawnie mówił, że nie zrobił na niej wrażenia tą krótką przemową. Ba, z jakiegoś powodu pozostali uczniowie zerkali na nią niepewnie, ale z jakąś ulgą, że to nie ich miała na swoim celownik... Kobieta wzięła się pod boki, przekrzywiając głowę w bok krytycznie. - Niech więc, tak będzie. Ja, Lazuli, będę Twoją przeciwniczką. Jak na trenera w Sanktuarium przystało, muszę skonfrontować większość uczniów i ocenić jak sobie radzą... A szczerze, radzą sobie słabo. - wyjaśniła z zimnym rozczarowaniem, jej głos podszyty złośliwością. Uniosła dłonie, by strzelić lekko nadgarstkami i rozluźnić palce, poprawiła srebrzystą rękawice na lewej ręce. -  Heh. Twój kosmos jest słaby, jeszcze nie do końca przebudzony... To będzie ciekawe. Wątpię by to była jakaś walka... Ale będę Ci mówić, gdzie popełniasz błędy i jak je naprawić. Jeśli będziesz wystarczająco bystry, załapiesz o co chodzi, jeśli nie... - bez słowa ostrzeżenia wykonała błyskawiczny półobrót, uderzając Arthura nogą prosto w slot słoneczny, dokładnie nad złożonymi na piersi ramionami. Zbyt szybko, zbyt nagle by można było zareagować... Nie był to mocny cios, ale na tyle silny, by mężczyzna się zachwiał i musiał zrobić krok w tył, by zachować równowagę, choć nie przewrócił się. Lazuli stała przez chwilę jak posąg, z nogą uniesioną w górę, po czym opuściła ją w dół, przybierając gardę. -  Jeśli nie, zginiesz jeszcze nim wojna się rozpocznie.
Lazuli:
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Pią Mar 20, 2020 3:59 pm
Na wyzwanie odpowiedziała kobieta... To było bardzo dziwne dla Arthura. Niby wcześniej już wspominano, że walczą, sama Atena była kobietą, ale mimo wszystko było to coś niespotykanego.
-W moich stronach przedstawiamy się gdy zaczynamy rozmowę z konkretną osobą, albo niewielką grupą. Ja nie zwróciłem się do nikogo konkretnego. Aż do tej pory - wyjaśnił - Jestem Arthur Westerling.
Więc kobieta była trenerem. To było jeszcze dziwniejsze. Chociaż z drugiej strony... Ten cały kosmos był dziwny. W normalnej wojnie kobiety uczestniczyć nie powinni. Ale w takiej? Zbyt mało wiedział o tym miejscu, by to ocenić.
Mimo wszystko pewnie zacząłby protestować, gdyby nie atak... Zbyt niespodziewany by zrobić cokolwiek.
Cofnął prawą nogę i oparł mocno na niej swój ciężar, by zachować równowagę. But zrobił wyraźny ślad w gruncie, ale to było wszystko. Arthur nie zgiął się w pół, ani nie zmienił ułożenia rąk. Choć cios odczuł.
Lazuli najwyraźniej umiała walczyć. Gdyby teraz zaczął coś mówić, że z kobietą nie wypada walczyć wyglądałoby to tak jakby się bał. W końcu już zadała cios i to skuteczny.
Był zły na siebie, że tak dał się tak zaskoczyć. To jednak miało też dobre strony. Dodało sił i motywacji. Zebrał pięściach jeszcze więcej energii
-Nie zginę, nie zginę. Mam mapę. - rzucił kiepskim żartem, a potem zaatakował.
Wybił się z prawej nogi, później z lewej rzucając się do przodu. Jednocześnie rozplótł ramiona i zaatakował. Prawie jednocześnie z obu rąk. Najpierw prawą prosto w maskę uderzając cała energią kosmiczną jaką zebrał. Ułamek sekundy później to samo zrobił lewą ręką celując jednak w brzuch.
Ciosy były zadane niemal jednocześnie. Liczył więc, że nawet jeśli zablokuje jeden, to drugi dojdzie do celu.
Rzucenie się w ten sposób do przodu wymagało jednak wyhamowania i złapania równowagi. Po zadaniu dwóch ciosów zarył więc mocno lewą nogą w ziemie, a potem wybił się z niej z całej siły w górę.
Wznosząc się spróbował kopnąć z całej siły kobietę w twarz. Oczywiście uprzednio koncentrując energię w stopie.
Normalnie nie kopnąłby żadnej kobiety w twarzy. Zwłaszcza grubym, skórzanym i do tego podkutym butem. Miała jednak na twarzy coś co przypominało hełm. Był dziwny, ale widział podobne. Niektórych bardziej interesował wygląd niż ochrona, robiono więc hełmy, które przypominały twarze. Tutaj musiało być podobnie...
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Pią Mar 20, 2020 6:10 pm
___Lazuli rzuciła się lekko do przodu by odeprzeć jego ciosy. Działała szybko, metodycznie, oszczędnie, jej ruchy były wyważone i wyraźnie wyćwiczone. Ciało reagowało samo na każdy ruch przeciwnika. Napotkała dwa pierwsze ciosy Arthura, blokując oba - ten, którym zamierzał zaatakować jej twarz zasłoniła otwartą dłonią, łapiąc w nią jego, o wiele większą od swojej, pięść. Drugi atak zasłoniła nogą, unosząc w górę kolano. Wprawdzie przesunęła się o kilka centymetrów w tył od impetu, ale nie zachwiała nawet na chwilę. Ba, ścisnęła jego pięść mocniej i nim zdążył się zorientować, dostał pstryczka w nos... Nie zabolało to, ale pokazać mogło, że gdyby tylko chciała, miałby już ten nos złamany. Następnie Lazuli odepchnęła go silnie od siebie uniesioną nogą, ponownie podnosząc gardę.
___Mówi się, że atak jest najlepszą obroną... – zaczęła chłodno, widząc, jak mężczyzna odbija się od ziemi i unosi nogę by zadać jej solidny kopniak. - Jeśli jednak atakujesz obiema dłońmi, bądź przygotowany na to, że nie będziesz miał jak się zasłonić... Nie możesz dać przeciwnikowi szansy, by dyktował tempo! – dodała, unosząc wysoko złożone razem ramiona, którymi zasłoniła maskę. But Arthura wbił się w jej przedramiona, sprawiając, że znowu, jej obcasy zaryły nieco w ziemię, ale wyglądało na to, że nic więcej się nie stało... Ba, Lazuli walczyła uparcie z jego naciskiem, po czym nagle opór zelżał, gdy uchyliła się, łapiąc go obiema dłońmi za kostkę i pociągnęła gwałtownie do siebie... Pozbawiony siły napierającej z drugiej strony, mężczyzna mógł poczuć jak traci równowagę. Lazuli puściła go, odskakując w tył, padając gwałtownie na ziemię, by stopą kopnąć w drugą kostkę, tą którą trzymał jeszcze na ziemi. Czy upadnie na ziemie czy nie, to zależało już od jego reakcji.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Pią Mar 20, 2020 9:06 pm
Dziewczyna nie bez powodu była trenerem. Arthur musiał przyznać, że walczyła zdecydowanie lepiej niż on. I to mimo o wiele gorszych warunków fizycznych. Blokowała ciosy z łatwością. Bawiła się.
Pokazała mu też coś o czym sam wiedział. Nie bez powodu w walce na miecze nie wykonuje się żadnych fikuśnych wyskoków. Najważniejsza jest równowaga. Bez niej nie wyprowadzi się odpowiednich ciosów. Zapomniał o tym i teraz musiał zapłacić cenę.
Wiedział tylko tyle, że leci w dół. Nie zorientował się nawet dlaczego. Gdy padła na ziemię stracił ją z oczu, nie widział więc ciosu. Spróbował obrócić się twarzą w kierunku ziemi i zamortyzować upadek najpierw jedną ręką, a później dołożyć drugą.
Niezależnie czy się udało, czy też musiał się podnosić chciał dalej atakować.
Wstał najszybciej jak umiał i rzucił się na przeciwniczkę. Trzymał gardę, jakby chciał się osłaniać i skrócić dystans, a później zaatakować.
To był jednak blef. Jeśli udało mu się zbliżyć zamiast wyprowadzać ciosy, które z pewnością zostaną zablokowane postanowił wykorzystać przewagę masy i wzrostu. Zamiast uderzać rzucił się na dziewczynę obejmując ją w pasie żelaznym uściskiem, zupełnie tak jak robią zapaśnicy. Potem spróbował rzucić się na ziemię tak, by znaleźć się na górze. Ciosy mogła blokować, ale czy poradzi sobie z kimś przeszło dwa razy cięższym, gdy zaatakuje wykorzystując pęd i masę? Westerling miał nadzieję, że nie. Ciosy blokowała, ale i tak sama jego masa sprawiała, że zaryła nogami w ziemię...
Jeśliby się udało ją przewrócić, co prawda razem z samym sobą, ale jednak, pozostawało zadać jak najwięcej ciosów się da, próbując jednocześnie skupić kosmos w dłoniach. Może będąc przygnieciona ich nie zablokuje?
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Sob Mar 21, 2020 3:59 pm
___Dało się słyszeć cichy gwizd  podziwu, gdy mężczyzna zamortyzował swój upadek, praktycznie odbijając się od ziemi i ponownie atakując. Kilku uczniów stanęło nieopodal, przyglądając się pojedynkowi, ktoś nawet lekko klasnął. Lazuli lekko stawiała stopy, odsuwając się od przeciwnika, lecz nie traktowała jego zrywu na tyle poważnie na ile powinna... A może specjalnie dała się złapać? Ledwie ramiona Arthura zacisnęły się wokół jej pasa, wydała z siebie specyficzny dźwięk, coś jak cmoknięcie pełne dezaprobaty i nagle temperatura jej ciała podskoczyła. Gwałtownie, niemal parząc, smużki pary uleciały w górę.
___No to co... Pokaż na co stać Twój kosmos! – rzuciła wyzywająco, a poświata niebiesko-zielonej barwy zatańczyła na jej postaci i falą energii odepchnęła przeciwnika od siebie. Szybko, nagle i skutecznie. Na tyle błyskawicznie, że nie zdążył rzucić się z nią na posadzkę, a odsunęło go na metr, mimo to stał cały czas na dwóch nogach... Na tyle wolno, że jednak sama Lazuli padła na ziemię, na plecy, ale uniosła obie nogi wysoko, wsparła się ramionami i szybko wybiła z kamiennej posadzki areny. Kurz latał w powietrzu, a błyszcząca aura koloru morskiej wody całunem objęła jej pięść, gdy lekko podskoczyła w stronę, nie tracąc czasu i zmierzała się z atakiem Cosmo Punch na jego pierś... Zaatakuje? Zablokuje? Spróbuje uniknąć ciosu?
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Sob Mar 21, 2020 7:50 pm
Wszystko wyszło bardzo dobrze. Zbyt dobrze... Nie tylko upadek udało się zamortyzować, ale także złapać przeciwniczkę.
Ten kosmos był jednak lepszy niż Arthur się spodziewał. Ogarnął całe jej ciało i odepchnął go. Rzut się nie udał, ale to wcale nie było złe. Westerling się uczył. Dzięki temu wszystkiemu zobaczył i poczuł kosmos z bliska. Bardzo wyraźnie.
Gdy ona się podnosiła postanowił zrobić z kosmosem to samo co Lazuli. Wydobyć z siebie całą energię kosmiczną. Skoncentrować się i sprawić, żeby buchnęła płomieniem. Żeby ogarnęła całe jego ciało.
Wyobraził sobie, że sam staje się wielkim, żółtoczerwonym płomieniem. Że płomień ten strzela ku niebu.
Potem cały ten płomień skoncentrował w pięściach. Wyobraził sobie, że płomienie zbierają się tam, stają bardziej skoncentrowane, wręcz gęste.
Wyprostował gwałtownie obie ręce jakby chciał ją trafić znów jedną pięścią w głowę, drugą w brzuch.
Odległość była rzecz jasna zbyt duża. Wyobraził więc sobie, że skoncentrowane płomienie zmieniają się w kule podobne do armatnich, a potem lecą z ogromną prędkością w kierunku przeciwniczki.
Powtarzał przy tym w pewnym stopniu zachowanie Lazuli. Miał więc w pewnym sensie wzór do naśladowania przed oczami.
Wiedział, że nie uniknie ciosu. Chciał jedynie ją trafić. Przynajmniej jednym z ciosów. Przyjąć uderzenie samemu, ale sprawić, że i ona jakieś przyjmie.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Sob Mar 21, 2020 8:26 pm
___Gdyby Lazuli nie miała na sobie maski, widać byłoby jej drwiący uśmieszek oraz to, że w jednym oku błysnęło coś na kształt zrozumienia. Reakcji. Jej kosmos wokół pięści błysnął mocno, wręcz ostro, gdy zamierzyła się z ciosem na Arthura, celując w jego pierś... Jej ruchy były szybkie, skuteczne i eleganckie – choć w pewien sposób nie było w nich powagi. Wiedziała, że to trening i nie pozwalała sobie na użycie całej swojej siły, dostosowując energię i ciosy do swojego przeciwnika. W końcu jego kosmos nie był do końca przebudzony... Może i Lazuli była wredna, cyniczna i uczniowie mówili, że się jej boją, ale nie była aż tak okrutna... W teorii. Mężczyzna zamiast skupić się na obronie, również przeszedł do ataku, ponownie obiema dłońmi celują w jej postać. Jego umysł zajął się czymś innym, jego ciało podążyło – kosmos zadrgał, zaiskrzył, Lazuli musiała to wyczuć. Przeciwnik ustawił się w pozie, gdzie mocno stanął na ziemi i zaatakował jednocześnie jej głowę i brzuch, a ona... Schyliła się gwałtownie w dół, w ten sposób, że cios w głowę przemknął nad jej fryzurą. Pięść wymierzona w brzuch trafiła na jej cios, kłykcie w kłykcie, energia dała o sobie znać – dwa obce kosmosy zetknęły się ze sobą i zaiskrzyły... Słabo, ale wyczuwalnie Arthur mógł poczuć, że coś się dzieje... Choć jej cios był o wiele silniejszy od niego i sprawił, że wyleciał w powietrze – w tył, jakieś cztery metry od niej. Kobieta stanęła i strzepnęła ręką, rozluźniając mięśnie dłoni.
___Coś iskrzy... Słabiutko, ale iskrzy! Może jeszcze w tej dekadzie coś z siebie wykrzeszesz! - rzuciła z wrednym rozbawieniem. - Chcesz kontynuować czy oszczędzisz sobie tego wstyd?
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Nie Mar 22, 2020 5:06 pm
Tak jak Arthur się spodziewał Lazuli uniknęła jednego ciosu. Drugi natomiast trafił i to w pewnym sensie najlepiej jak mógł.
Nie trafił co prawda w cel, ale zderzył się z ciosem dziewczyny. Choć nie można go więc była uznać za celny, był znacznie cenniejszym doświadczeniem niż byłby cios który trafił w cel.
Poprzednio mógł zobaczyć i poczuć kosmos z bliska, gdy ją objął wpół. Teraz mógł poczuć zderzenie kosmosów. Mógł poczuć swój, mógł poczuć jej, mógł poczuć różnice. Mógł zrozumieć Kosmos znacznie lepiej.
To było cenniejsze doświadczenie niż gdyby wygrał.
Wygrana daje zwykle niewiele. Chyba, że jest ciężko wywalczona. To właśnie trudni przeciwnicy i trudne treningi zapewniają rozwój. Uczyć można się tylko od lepszych. Od słabszych nie ma czego.
Arthur powoli wstał z ziemi. Zaczął się otrzepywać milcząc. Po chwili jednak zaczął się śmiać.
-Dekadę? - wybuchnął już śmiechem z pełną siłą - Tydzień temu nie wiedziałem, że coś takiego jak Kosmos istnieje. Kilka godzin temu wcale go w sobie nie czułem. - wyjaśnił cały czas śmiejąc się rubasznie.
Przeciągnął się aż kości mu chrupnęły.
-Wielu rzeczy o Kosmosie się dzięki tej walce nauczyłem i to mi na jakiś czas wystarczy. Muszę przemyśleć co zobaczyłem i poczułem - wyjaśnił. - Kiedyś musimy się jeszcze spróbować. Może bardziej na poważnie? Jestem pewien, że pewnego dnia wygram - powiedział spokojnie, ale zdecydowanie - Dziękuje za walkę Lazuli - dodał i klepnął ją w ramie. Chociaż zważywszy na jego siłę odpowiedniejsze byłoby "zdzielił". No chyba, że postanowiła się uchylić.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Nie Mar 22, 2020 6:02 pm
___Huhuhu... Pochlebiasz sobie, jak widzę. Typowe. - w głosie Lazuli pojawiła się chłodna, ale swego rodzaju bardzo zmęczona nuta, jakby słyszała takie przechwałki już nie pierwszy, ani nawet nie dziesiąty raz. Westchnęła z niejakim znużeniem, poprawiając kawałek zbroi na swoim nadgarstku. Głowę miała lekko pochyloną, trudno było stwierdzić przez maskę czy w ogóle na niego patrzy czy nie... Choć coś sprawiało wrażenie, że nieprzyjemnie świdruje go wzrokiem. - Ignorancja i arogancja niejednego zabiła, nie przeczę, jednym jest odkrycie w sobie iskry, drugim rozpalenie jej w sobie. Wiesz ilu nas tu jest? Z setka przynajmniej. - dodała, odwracając się bokiem do Arthura i wskazując na uczniów, którzy wcześniej przyglądali się ich małej potyczce, teraz sami szybko wrócili do własnych treningów. Paru schodziło właśnie z trybun, inni zajmowali się naprawą albo zakładaniem skórzanych ochraniaczy na ciało. - Ilu gamoni tu potrafi władać kosmosem? Mniej niż połowa a Rycerzy, którzy przywdziali zbroję, jest kilku. To, że coś potrafisz, nie znaczy, że dobrze to robisz... Nie musisz mi udowadniać, że jesteś kolejnym, bla bla bla, geniuszem, który zaraz nas pokaże na co go stać, co tydzień się tu taki zjawia. Ale ćwicz, może coś Ci to da.- prychnęła - Jeśli nie masz nad kosmosem kontroli, zabije Cię od środka. Tego typu pycha jest zgubna. Twój organizm tego nie wytrzyma i wybuchnie, zmieniając się w kupkę pyłu oraz zwęglonych wnętrzności... - dodała złowróżebnie Lazuli, trochę przyciszając swój głos.
___W jej dłoni znów zabłysł komos, raczej dla podkreślenia wagi jej słów, migocząc silnie blaskiem koloru morskiej wody. Chyba uważała to już za koniec walki, gdyż odwróciła się o Arthura, zajęta, być może, własnymi myślami i obserwacją innych. Nieświadomy niczego mężczyzna podszedł bliżej, dziękując za walkę i klepiąc ją przyjacielsko po ramieniu... Ledwie jednak jego ręka jej dotknęła, Lazuli obróciła się, łapiąc jedną dłonią jego przedramię, drugą chwytając za ubranie na piersi i rzutem godnym zawodowego zapaśnika, uniosła go w górę. Bez trudu, jakby nic nie ważył, choć na oko, był od niej nie tylko większy, ale i z trzy, cztery razy cięższy... Z rozpędem rzuciła nim o ziemię, tak silnie, że wylądował na plecach, czując w całym ciele bolesny wstrząs a w uszach coś zadzwoniło. Teraz dopiero można było pojąć, jak bardzo hamowała się podczas wcześniejszych zmagań i wyglądało na to, że cały czas to robiła, choć w mniejszym stopniu... Kobieta otrzepała dłonie i nachyliła się nad nim. Srebrzysta maska, choć miała neutralny, wyraz, zdawała się nagle wyjątkowo gniewna...
___Spróbować? To nie była nawet walka treningowa, tylko instruktaż dla początkujących... Praaawie zaliczyłeś. - tupnęła nogą, wyraźnie zła, a kamienna posadzka pod jej butem pękła, jakby uderzyła w nią kula armatnia. - I jeszcze jedno – jeśli nie walczymy, nikt. Nie śmie. Mnie. Dotykać. - warknęła lodowatym tonem, który byłby w  stanie pokryć szronem ogniste zbocza piekieł. To mówiąc, Lazuli prychneła, odwróciła się i odeszła, kierując się na drugą stronę areny.
___Po kilku chwilach ktoś z lewej zaklaskał i podszedł sprawdzić, czy z Arthurem wszystko w porządku. Wysoki, barczysty mężczyzna z krótko przyciętymi włosami wyciągnął do niego dłoń, by pomóc mu wstać.
___ - Gratulacje, przeżyłeś! Nowicjuszom z reguły nasza trenerka łamie nogi. Elegancka i wyrozumiała jak wściekła niedźwiedzica... - zaśmiał się cicho. - I tak samo niebezpieczna! Ale cóż, chyba niczego Ci nie złamała..?
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Nie Mar 22, 2020 8:30 pm
Westerling słuchał jej spokojnie. To co mówiła nie było niczym niezwykłym. Pewnie miała rację. Niejeden się przechwalał jaki to w przyszłości będzie wspaniały. On sam też to słyszał nie raz.
Arthur jednak nie był taki jak wszyscy i dobrze o tym wiedział. Nie był inny tylko dlatego, że był rycerzem w czasach, kiedy rycerzy już nie było. Był inny, bo robił to co zapowiadał.
Wzmianka o staniu się kupką popiołu jednak go szczerze zaniepokoiła. Tylko na chwilę.
Tego co stało się później zupełnie się nie spodziewał. Przecież walka była skończona...
Patrzył na nią wielkimi oczami, zaskoczony, zamroczony, zdziwiony. Otworzył nawet usta nie wiadomo, ze zdziwienia, by złapać więcej powietrza, a może żeby coś powiedzieć.
Zamknął usta dopiero gdy odeszła. Myśleć jaśniej zaczął, gdy podszedł do niego mężczyzna.
Wziął głęboki oddech i skrzywił się. Płuca musiały odczuć uderzenie.
Zaczął wyciągać rękę, by skorzystać z pomocy i wstać. Zatrzymał jednak dłoń. Spojrzał na nią. Wciąż czuł na niej kosmos Lazuli. Kosmos oraz ciepło jej skóry. Mogła sobie być silna, szybka i panować nad Kosmosem. Kiedy jednak ją dotknął... Nie licząc kosmosu jej skóra była podobna do skóry wielu kobiet, które dotykał wcześniej.
Pod tą maską była zwykła dziewczyna. Choć z niezwykłą mocą.
Zamiast wstać wybuchnął śmiechem. Jeszcze głośniejszym niż poprzednio. Musiała go słyszeć cała arena. Zaczął nawet się uderzać po udach.
-Chyba ją polubiłem - zawołał głośno nie przestając się śmiać.
Nie przestawał się śmiać kiedy wstawał. Sam, ostatecznie nie skorzystał z pomocy dając znać ręką, że da radę. Śmiał się idąc po swój miecz.
Dopiero gdy go podniósł, powoli przestawał się śmiać.
-Chyba ją polubiłem - powtórzył kierując się do wyjścia z areny i zaśmiał się po raz ostatni. Tym razem już cicho.
Sponsored content

Arena      - Page 2 Empty Re: Arena

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach